• Start
  • Wiadomości
  • Fryzjer znowu otwarty. Pierwszy dzień działalności salonów oczami ich właścicieli

“Wszyscy uczymy się nowej rzeczywistości”. Pierwszy dzień działalności salonów fryzjerskich oczami ich właścicieli

W poniedziałek, 18 maja, działalność wznowiły salony fryzjerskie i kosmetyczne. Brak możliwości korzystania z telefonów komórkowych, brak kawy czy prasy w salonie - to część z wielu obostrzeń, które obowiązują. O tym, jak wyglądał ich pierwszy dzień pracy po ponownym otwarciu i na co klienci powinni się zwrócić szczególną opowiadają właściciele salonów fryzjerskich: Sylwia Łomowska, Piotr Kunderak i Patrycja Balińska.
19.05.2020
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Nz. Sylwia Łomowska, właścicielka pracowni fryzjerskiej Arte , mieszczącej się przy ul. Konrada Wallenroda
Przyłbica, maska, jednorazowy fartuch, rękawiczki - w takim stroju praca jest utrudniona, ale fakt, że w końcu można było do niej wrócić, przysłania wszelkie utrudnienia wynikające z nowych obostrzeń. Nz.  Właścicielka salonu "Pracownia Arte, Sylwia Łomowska" 
Grzegorz Mehring/gdansk.pl

 

Choć wizyta u fryzjera czy kosmetyczki nie jest potrzebą najwyższej wagi, to na dzień ponownego otwarcia salonów wiele osób czekało z utęsknieniem. W końcu można zafarbować czy przyciąć włosy.

Od poniedziałku, 18 maja, salony fryzjerskie i kosmetyczne ponownie zostały otwarte. Należy pamiętać o istotnej zmianie, wprowadzonej we wszystkich salonach.

Na wizytę umówimy się wyłącznie telefonicznie lub poprzez system online. Nie ma możliwości zapisywania się osobiście.

Do salonów wpuszczani są wyłącznie wcześniej umówieni klienci. 


O tym, jak działają salony fryzjerskie, opowiedzieli nam właściciele trzech z nich.


Był czas na długo wyczekiwany remont

Sylwia Łomowska własny salon prowadzi od blisko dekady, w zawodzie pracuje od ponad 20 lat. Przez ten czas zdążyła wyrobić sobie markę i grono stałych klientek (pani Sylwia obsługuje wyłącznie kobiety). Jak podkreśla nie będzie wspominała źle czasu, gdy jej zakład pracy był zamknięty - ostatnie dwa miesiące wykorzystała na planowany od dawna remont. Swoim stałym klientkom oferowała w tym czasie sprzedaż przygotowanych specjalnie dla nich mieszanek farb.

Choć pani Sylwia miała co robić, to 18 maja był dniem wyczekiwanym i na pewno zostanie dobrze zapamiętany. 

- Nastawienie mam dziś pozytywne, bo bardzo się cieszę, że w końcu mogę wykonywać swój ukochany zawód - mówi Sylwia Łomowska, właścicielka "Pracowni Arte, Sylwia Łomowska" przy ul. Konrada Wallenroda. - Cały zeszły tydzień poświęciliśmy na odpowiednie przygotowanie się do ponownego otwarcia salonu. 

 
Termometr, płyn dezynfekujący, formularz - to obowiązkowe elementy wyposażenia każdego salonu fryzjerskiego. Klienci mają obowiązek pamiętać o masce i rękawiczkach, ale niektóre salony także i te środki ochrony osobistej mają przygotowane dla zapominalskich
Termometr, płyn dezynfekujący, formularz - to obowiązkowe elementy wyposażenia każdego salonu fryzjerskiego. Klienci mają obowiązek pamiętać o masce i rękawiczkach, ale niektóre salony także i te środki ochrony osobistej mają przygotowane dla zapominalskich
Grzegorz Mehring/gdansk.pl

 

Wśród wymienianych przez Sylwię Łomowską przygotowań, znalazła się likwidacja poczekalni, montaż plastikowych osłon między fotelami, zakup płynów odkażających, masek, przyłbic czy specjalnych fartuchów. 

- Klientka po przyjściu do salonu ściąga kurtkę i samodzielnie wiesza ją w jednorazowym pokrowcu. Następnie ma mierzoną temperaturę. Jednocześnie wymagamy dezynfekcji rąk i wypełnienia ankiety o stanie zdrowia. Oczywiście wymagamy też założonych masek ochronnych na twarzy. Po spełnieniu tych kwestii, zapraszamy klientkę na fotel. Stanowiska oddzieliliśmy pleksami i czujemy się trochę jak w plastikowej szklarni - dodaje z uśmiechem właścicielka salonu. 

Sylwia Łomowska w standardowym trybie pracy przyjmowała nawet kilkanaście klientek dziennie. Zaistniałe realia znacząco wpłynęły na zmiany w systemie pracy.

- Praca w środkach ochrony osobistej nie wpływa najlepiej na mój komfort, bo jestem zaparowana, mam gorszą widoczność, ale mam też nadzieję, że fryzury wyjdą dobrze i moje klientki będą zadowolone. Zawsze obsługiwałam około dziesięciu, czternastu pań dziennie. Dzisiaj (poniedziałek, 18 maja - red.) będę pracować dziesięć, może jedenaście godzin i obsłużę zaledwie pięć klientek. To bardzo dużo czasu na tak małą liczbę osób. Po przerwie chętnych do strzyżenia czy farbowania nie brakuje, a pierwsze wolne terminy mam na lipiec. 

 
Jeśli między stanowiskami pracy odległość jest mniejsza niż 2 metry, należy zamontować ochronne przesłony. Nz. Pracownia Arte, Sylwia Łomowska
Jeśli między stanowiskami pracy odległość jest mniejsza niż 2 metry, należy zamontować ochronne przesłony
Grzegorz Mehring/gdansk.pl

 

Wszystko musi chodzić jak w zegarku 

We wszystkich salonach sytuacja wygląda tak samo. Dłuższy czas pracy i mniejsza liczba klientów, to efekty dostosowania do nowych obostrzeń. Do czasu wykonania usługi (strzyżenie, farbowanie itp) doliczyć należy teraz czas na dezynfekcję stanowiska, narzędzi, podłogi. 

- Każda usługa została wydłużona, ponieważ po dezynfekcji foteli czy luster, w zależności od zastosowanego preparatu, trzeba odczekać od kilku do kilkunastu minut - wyjaśnia Piotr Kunderak, właściciel salonu "Piotr Kunderak Hair". 

 
Jeden fryzjer przypada na jednego klienta. Wyjątkiem może być sytuacja, gdy jednak osoba czeka z farbą na włosach, a druga jest w tym czasie strzyżona. Konieczne jest jednak przebywanie tych osób w bezpiecznej odległości. Nz. Właściciel salonu Piotr Kunderak Hair
Jeden fryzjer przypada na jednego klienta. Wyjątkiem może być sytuacja, gdy jedna osoba czeka z farbą na włosach, a druga jest w tym czasie strzyżona. Konieczne jest jednak przebywanie tych osób w bezpiecznej odległości. Nz. Właściciel salonu "Piotr Kunderak Hair"
Grzegorz Mehring/gdansk.pl

 

Kto odwiedza od czasu do czasu fryzjera wie, że w większości salonów trzeba liczyć się z opóźnieniami. Teraz nie ma na nie miejsca i jest to duże wyzwanie zarówno dla fryzjerów, jak i klientów. Nie można przyjść ani za wcześnie, ani za późno, a fryzjer "z robotą" musi zmieścić się w wyznaczonym czasie. 

- Kolejny klient nie może czekać, aż fryzjer przygotuje stanowisko, bo nie ma poczekalni. Nie wolno przychodzić też w towarzystwie innej osoby. To  jest pierwszy dzień, więc testujemy system, który sobie wymyśliliśmy i zobaczymy, czy i jak się sprawdza. Zdarzyło się dzisiaj, że przyjechały dwie siostry i jedna z nich nie mogła wejść do salonu, ponieważ przyjechała jako osoba towarzysząca. Mimo naszych wcześniejszych informacji, myślała, że pozwolimy, bo są stałymi klientami. Niestety nie mogliśmy na to pozwolić - mówi Piotr Kunderak. 

Pan Piotr bardzo źle wspomina minione dwa miesiące. Choć też jest fryzjerem z wieloletnim doświadczeniem, w lutym tego roku, zmienił siedzibę swojego salonu (przeniósł się na ulicę Wajdeloty), co wiązało się z dużymi nakładami finansowymi. 

- Ostatnie dwa miesiące były dla mnie bardzo stresujące. Salon otworzyłem na początku lutego, w połowie marca musiałem zamknąć. Martwiłem się, czy sobie poradzę, czy stali klienci wrócą, bo wiedziałem, że część z nich będzie borykała się z utratą pracy, a jednak wizyta u fryzjera czy kosmetyczki jest bardziej dobrem luksusowym, niż pierwszej potrzeby. Znalazłem sobie zajęcie w postaci przygotowywania “hair box’ów”, ale to był pomysł na lekkie podreperowanie budżetu, żeby wystarczyło na podstawowe opłaty. Finansowo bardzo odczułem ostatnie dwa miesiące. 

Pierwszy dzień pracy dla właściciela salonu i jego współpracowników, to dzień pełen emocji. 

- Czujemy podekscytowanie, ale też lekki niepokój podyktowany tym, czy wszystkie działania, które podjęliśmy, sprawdzą się. Dwa miesiące bez klientów, bez pracy i nagle trzeba się odnaleźć w rzeczywistości. To tak, jakby człowiek zaczynał pracę od nowa, bo stoi i zastanawia się, czy dobrze trzyma nożyczki - ze śmiechem mówi Piotr Kunderak. - Dużo dzisiaj emocji, ale pozytywnych. Nakładanie farby czy strzyżenie, gdy klient ma na twarzy maskę, to nowość, ale i wyzwanie, bo wymaga od nas nauczenia się na nowo niektórych czynności. 

 

 
2020-05-18_fryzjerzy_013_799x533.JPG
Planując wizytę u fryzjera, pamiętajmy, że aktualnie nie napijemy się w salonie żadnego napoju. - Panie były dziś pomysłowe, przychodziły z kawką we własnym kubku termicznym - mówi Piotr Kunderak
Grzegorz Mehring/gdansk.pl

 

Spokój i jeszcze raz spokój

Z największym spokojem do pierwszego dnia ponownego funkcjonowania salonu podeszła pani Patrycja Balińska, właścicielka "Shine Hair And Beauty Salon" przy ul. Wyspiańskiego.  

- Trzeba było przemeblować salon, choć przez wzgląd na metraż i możliwość zachowania odległości między stanowiskami, nie musieliśmy montować pleksy. Przyznam, że ten dzień aż tak bardzo się nie różni od tych sprzed epidemii - mówi Patrycja Balińska. - Wymiana rękawiczek jednorazowych, odkażanie narzędzi po klientach: takie czynności wykonywałam zawsze. Ciężko się oddycha w maseczkach, gdy pracują suszarki, więc na to mogłabym ponarzekać, bo komfort pracy jest słabszy. 

 
2020-05-18_fryzjerzy_019_799x533.JPG
Więcej czasu w pracy, mniej obsłużonych klientów - oto aktualne realia fryzjerów i kosmetyczek
Grzegorz Mehring/gdansk.pl

 

Pani Patrycja jest mamą dwóch córek w wieku szkolnym i przedszkolnym. W związku z tym pracowała nie więcej niż 8 godzin dziennie, choć jak przyznaje, rzadko który fryzjer tak pracuje. 

- W tym tygodniu będę pracowała dłużej, na pewno będzie to więcej niż dziesięć godzin, bo wszyscy, którzy dzwonią chcą być pierwsi. Chwilowo nie przyjmujemy nowych osób, obsługuję tylko stałe klientki. W pierwszej kolejności umawiam panie, którym przepadły wizyty lub takie, które określam jako koloryzacje trudne i czas farbowania jest w ich przypadku ważny. Mówiąc prościej, jeśli nie przyjmę danej pani jak najszybciej, to sobie narobię problemów. Pierwszego dnia zdążyłam przyjąć sześć osób, pierwsze wolne terminy mam na połowę czerwca.

 
Nz. Patrycja Balińska, właścicielka salonu Shine
Nz. Patrycja Balińska, właścicielka salonu "Shine Hair And Beauty Salon"
Grzegorz Mehring/gdansk.pl

 

Aktualnie fryzjer nie poczęstuje kawą, herbatą, czy innym napojem - co wcześniej było standardem. Wprowadzono też zakaz używania telefonów komórkowych, komputerów, tabletów. Niedostępna jest również prasa. 

Można za to do salonu przyjść z własną książką czy kawą w kubku termicznym. Pod warunkiem, że będziemy trzymać te rekwizyty blisko siebie. 

- Przyznam szczerze, że trochę odpoczynku mi się przydało, a dłuższy urlop w tym zawodzie jest problemem - mówi Patrycja Balińska. - Wsparcie, które otrzymałam pomogło w opłaceniu rachunków, prowadziłam też sprzedaż farb dla stałych klientek, które według moich instrukcji robiły koloryzację samodzielnie w domu. 


Choć odczucia co do pierwszego dnia w pracy troje naszych rozmówców miało nieco odmienne, w jednym byli bardzo zgodni. Ocenić nową sytuację zawodową będą mogli po kilku dniach. Teraz trzeba się zaadoptować na nowo. 

 

PIERWSZY DZIEŃ PRACY W SALONACH FRYZJERSKICH - WIĘCEJ ZDJĘĆ

 

TV

Nowi mieszkańcy na Ujeścisku