• Start
  • Wiadomości
  • Felieton: Wajda chciał, aby jego filmy żyły dalej wśród młodzieży

Felieton: Wajda chciał, aby jego filmy żyły dalej wśród młodzieży

Andrzej Wajda miał jedno wielkie pragnienie: by jego filmy były oglądane przez polską młodzież, żeby żyły dalej w XXI wieku. Dziś w Krakowie pożegnanie Mistrza.
19.10.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

 

Andrzej Wajda i ówczesny maturzysta z V LO Michał Tomasik w czasie spotkania reżysera z gdańską młodzieżą w ECS w marcu 2016.

Tak, był wielki. Był wybitny. Był z odchodzącego pokolenia wspaniałej polskiej inteligencji. Był Mistrzem. Takim, który czytał wybitną prozę Andrzejewskiego, Iwaszkiewicza i przenosił ją na ekran. Usłyszymy jeszcze wiele słów, o tym, że był Artystą, Poetą, Geniuszem. Dobrze, bo to wszystko prawda.

Ale był przy tym normalnym człowiekiem. Miał niezwykłe poczucie humoru, uwielbiał opowiadać anegdoty o swojej pracy. Zabawiał wspominkami z planu, historyjkami o aktorach. A nade wszystko chciał opowiadać w swoich filmach o Polsce przez pryzmat zwykłych, prostych, zagubionych ludzi. Przecież Maciek Chełmicki z “Popiołu i diamentu”, zagrany wybitnie przez Cybulskiego, to tak naprawdę pogubiony, zaplątany w powojenne dramaty młody chłopak, który chce romansować, chce się napić wódeczki, chce się bawić i żyć. Historia wybiera inaczej: każe mu walczyć z komunistami i zginąć. Wyklęty. Ale Chełmicki marzy, żeby zamiast strzelać, pójść na randkę. Kto mógłby go winić?!

Młodzi ludzie umierający w “Kanale” w czasie powstania warszawskiego - zwykli chłopcy i zwykłe dziewczyny. Mateusz Birkut, człowiek z marmuru - zwykły murarz. Lech Wałęsa, człowiek z nadziei - zwykły robotnik stoczniowy. Reportażystka, Agnieszka, z “Człowieka z marmuru” - ambitna młoda kobieta, chcąca robić filmy wbrew PRL-owskiej cenzurze. Ok, zgódźmy się - “Wesele”, jest ciężkie.

Filmy Wajdy - te najlepsze - są zrozumiałe dla przeciętnego widza, w tym tego młodego. Zanim zrobimy z Wajdy kinową ikonę, kogoś niebotycznie wielkiego, pamiętajmy, że na “Człowieka z żelaza” chodzili, niby na “Wejście smoka”, polscy robotnicy, tak samo jak inteligencja. Pisali do władzy komunistycznej listy, żeby pozwolić im to oglądać w kinach! Wajda mówił bowiem językiem powszechnym, zrozumiałym dla wszystkich. Sztuka miała dla niego codzienny, przyziemny wymiar.   

Młodzi ludzie słuchają słów Wajdy na spotkaniu w ECS w marcu 2016.

Pod koniec życia zależało mu na młodzieży, jak na nikim innym. Cieszył się na projekt cyfrowych rekonstrukcji w ramach Cyfrowego Repozytorium Filmowego. Wiedział bowiem, że w ten sposób jego filmy zostaną uratowane dla przyszłych pokoleń, dla młodych ludzi, którzy zaczną je oglądać już po jego śmierci. Zależało mu, żeby ocalić te produkcje, przenieść ich treść ze starzejącej się, niszczejącej taśmy filmowej na cyfrowe DVD i Blu Ray.

Byłem na kilku spotkaniach Wajdy z młodzieżą. Prawdopodobnie młodzież była na nie zabierana w ramach organizowanych przez szkoły wyjść. Przymus? Nawet jeśli, to nie sądzę, żeby nastolatki kiedykolwiek żałowały tych spotkań. Zanim bowiem na ekranie pojawił się film, Wajda potrafił zabawić młodych ludzi dziesiątkami anegdot z planu, opowiadać im o kulisach swojej pracy w sposób zajmujący, zabawny, z pasją. To zawsze były opowieści o młodym Wajdzie i jego kolegach z planu; o tym, jak wymyślali razem sceny, np. jak improwizowali z zapalaniem kieliszków z alkoholem (benzyną!) na planie “Popiołu i diamentu”. Jak Daniel Olbrychski na planie "Panien z Wilka" czytał z kartki umieszczonej poza kamerą, bo nie zdążył nauczyć się roli. Film to była dla Wajdy intelektualna przygoda. Opowiadał o cenzurze, ale nie nudo, tylko z cwaniackiego doświadczenia: tego i tego cenzora tak i tak wyprowadziłem w pole. "Oni mnie tak, to ja ich tak". Opowiadał o Zbyszku Cybulskim w taki sposób, że na chwilę przywracał go do życia.

To było żywe, ekscytujące kino. To nadal jest żywe i ekscytujące kino.

Na szczęście jego filmy są dostępne w wersji cyfrowej. Można, a nawet trzeba pokazywać je młodym ludziom w szkole. Nie sądzę, że będą to stracone godziny. To będą lekcje historii sztuki, historii filmu i historii Polski w jednym. Opowieść o młodych, ambitnych ludziach z lat 50., 60. 70. Jak żyli, w co wierzyli, czy byli podobni do młodych ludzi dziś?

Właściwie to zazdroszczę młodzieży. Czeka ich odkrywanie Wajdy; oglądanie “Człowieka z marmuru” po raz pierwszy, żeby lepiej zrozumieć czasy Bieruta i Stalina. Pierwsze zetknięcie ze Zbyszkiem Cybulskim w “Popiele i diamencie”, podziwianie jego ciemnych okularów i kurtki z amerykańskiego demobilu. I jeśli nawet “Panny z Wilka” mogą być pewnym wyzwaniem (dla mnie, wybaczcie, nieznośnie się ciągnęły), to “Ziemia obiecana” będzie na pewno wspaniałą przygodą! Każdy znajdzie ten jeden ulubiony film Wajdy, który najbardziej mu "leży".

Młodzi ludzie będą mogli odkrywać te filmy dla siebie, analizować je w kontekście swojego życia i swoich wyborów, dochodzić do tego, co Mistrz, chciał im powiedzieć. Nastoletni widzowie będą zmuszeni do myślenia i zabrania głosu. Nie jest to więc tylko metafora: jeśli przyjąć, że życie i sztuka polegają na ciągłym dialogu, na nieustannej rozmowie, to Wajda żyje.   


TV

Trzeci mikrolas w Gdańsku. Wspólne sadzenie w Pieckach - Migowie