• Start
  • Wiadomości
  • Energia i zachwyt, czyli “Kandyd" w Operze Bałtyckiej. Rozmowa z reżyserką

Energia i zachwyt w Operze Bałtyckiej, czyli “Kandyd” Leonarda Bernstein’a. Rozmowa z reżyserką dzieła

- Po wysłuchaniu tej muzyki i zetknięciu się z jej energią czuję się lepiej, jak przywołana do “jasnej strony mocy” - mówi Anna Wieczur-Bluszcz, która w Operze Bałtyckiej reżyseruje “Kandyda” Leonarda Bernstein’a. Premiera dzieła, inspirowanego powiastką filozoficzną Voltaire’a, odbędzie się w niedzielę, 30 grudnia 2018 r. Kolejny spektakl w sylwestra.
29.12.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Anna Wieczur-Bluszcz to reżyserka filmowa i teatralna, z sukcesem realizująca także słuchowiska radiowe. Za jedno z nich – „Podróż na księżyc” (2014) otrzymała Grand Prix na Festiwalu „Dwa Teatry” w Sopocie. Za debiutancką komedię „Być jak Kazimierz Deyna” (2012) otrzymała w Koszalinie główną nagrodę „Wielki Jantar”.
Anna Wieczur-Bluszcz to reżyserka filmowa i teatralna, z sukcesem realizująca także słuchowiska radiowe. Za jedno z nich – „Podróż na księżyc” (2014) otrzymała Grand Prix na Festiwalu „Dwa Teatry” w Sopocie. Za debiutancką komedię „Być jak Kazimierz Deyna” (2012) otrzymała w Koszalinie główną nagrodę „Wielki Jantar”.
K. Mystkowski/KFP/Archiwum Opery Bałtyckiej w Gdańsku


Anna Umięcka: - Hanna Marasz, która reżyserowała rok temu “Kandyda” w Operze Wrocławskiej powiedziała w jednym z wywiadów, że właściwie trudno określić formę tego dzieła - czy jest to opera, operetka, rewia czy musical. W którą stronę skłania się pani interpretacja?


Anna Wieczur-Bluszcz: - Nie zastanawiałam się nad rozgraniczeniem tych gatunków, bo uważam, że wartością “Kandyda” jest fakt, że jego forma jest łączona. Z musicalu czy operetki czerpiemy więc przystępność w odbiorze, wspaniałą muzykę, poczucie humoru i lekkość, która jednak nie oznacza błahości. Natomiast z opery mamy genialne arie i partie chóru, pewien rozmach i szerokość przypisane operze. To bardzo wdzięczne połączenie.


I wdzięczny materiał dla reżysera, dający mu wiele możliwości interpretacyjnych - można bardziej uwypuklić elementy operowe, albo wartości libretta.

- Nie do końca. Wybór jednej z opcji spowodowałby, że nie byłoby takiej spójności, bo mamy w tym utworze bardzo dużo scen mówionych, aktorskich, co jest nietypowe dla opery. Tak zakomponowane libretto narzuca pewną jednorodność i dyscyplinuje. Ja zawsze wychodzę od sensu. W libretcie są zapisane głębokie treści filozoficzne w formie przystępnej, lekkiej, otwartej, zachęcającej. Wyzwaniem jest ten rodzaj ironii, a jednocześnie bardzo szybkie tempo akcji. W “Kandydzie” w dużym tempie następują po sobie zmiany miejsca, zdarzenia, sytuacji, co z kolei narzuca formę, nie dosłownie, ale jednak wywodzącą się z commedia dell'arte. Odnosi się to do ruchu, gestu, ekspresji bohaterów, sposobu wypowiadania kwestii i do podkreślonej, delikatnie przerysowanej nawet, intencji w ramach arii. Gdybyśmy chcieli psychologicznie to rozprowadzić czy “wydelikacić”, to myślę, że całość straciłaby siłę oddziaływania i sens, a temperament i dowcip zagubiłyby się.

Bo do tego utworu i tej realizacji wychodzę z poczuciem dziecka, które chce stworzyć świat i naśladuje, wyolbrzymia, wybiera sytuacje, które są ekstremalne, zapamiętywalne emocją i sensem. Tak opowiada nam ten świat libretto - mówi o sensie życia z przymrużeniem oka.


Ta XVIII-wieczna opowiastka filozoficzna nie straciła nic ze swej aktualności, a jej puentę: “trzeba uprawiać nasz ogródek” możemy sobie polecać i dziś. Czy to jeden z powodów, dla którego warto “Kandyda” znów słuchać i oglądać?

- Jak najbardziej, jest szalenie aktualny. To niesamowite, że po tylu wiekach mamy tyle wspólnych odniesień i tak łatwo daje się je przełożyć na współczesność.


Voltaire już wtedy mówił, że “światem rządzą niedorzeczność, szaleństwo i przesąd”.

- Rzeczywiście, w “Kandydzie” jest mnóstwo sytuacji, choćby zachowanie jezuitów i franciszkanów czy wyzysk człowieka na plantacjach trzciny, które są jak żywcem wzięte z dzisiejszego życia publicznego i mają odniesienia do tematów z pierwszych stron naszych gazet.


- Urzekają mnie w muzyce Bernstein’a: temperament, energia, żywiołowość bardzo afirmująca życie - mówi o 'Kandydzie' reżyserka Anna Wieczur-Bluszcz
- Urzekają mnie w muzyce Bernstein’a: temperament, energia, żywiołowość bardzo afirmująca życie - mówi o 'Kandydzie' reżyserka Anna Wieczur-Bluszcz
K. Mystkowski/KFP/Archiwum Opery Bałtyckiej w Gdańsku


Realizacja opery zbiega się z jubileuszem 100-lecia urodzin jej kompozytora Leonarda Bernstein’a. Jak można opisać tę muzykę przyszłej publiczności?

- Urzekają mnie w muzyce Bernstein’a: temperament, energia, żywiołowość bardzo afirmująca życie. Jest tam też wyobraźnia i pewien rodzaj dziecięcej wyobraźni, zachwytu…


Czy jest to zachwyt nad życiem?

- Być może. To jest jak zadziwienie, które się przydarza, gdy widzimy coś wyjątkowego pierwszy raz, co już potem się nie zdarzy, bo za chwilę nas już nie będzie. Tak to czuję, to mnie zachwyca i wybija się na pierwszy plan. Po wysłuchaniu tej muzyki i zetknięciu się z jej energią czuję się lepiej, jak przywołana do “jasnej strony mocy”. Jak w finale: “Kochajmy się jacy jesteśmy, wiemy jacy byliśmy, jacy nie będziemy, kochajmy się i uprawiajmy ten nasz mały ogródek”. I już.


I aż tyle!

- I aż tyle.


Uchylmy nieco rąbka tajemnicy i porozmawiajmy o tym, jak wygląda praca nad takim dziełem. W teatrze dramatycznym na pierwszych próbach czyta się tekst, analizuje treść, emocje bohaterów… A jak to wygląda w operze?

- Pierwsze spotkanie jest bardzo podobne. Rozczytujemy cały tekst libretta, a ja przedstawiam koncepcję, opowiadam o świcie jaki chciałabym zbudować razem z artystami. To jest podstawa - umawiamy się na konwencję, język, tłumaczymy sobie, jak i dlaczego. Różnica jest taka, że zamiast partii mówionych pojawiają się partie śpiewane, ale one przecież również mają swój sens, treść i emocje, więc różnica jest niewielka.


Jaki więc będzie też “Kandyd” w Operze Bałtyckiej? Pytam o koncepcję estetyczną.

- Ponieważ tekst jest szalenie aktualny, wychodzę od XVIII-wiecznej estetyki, chociaż nie dosłownie. Kostium i elementy scenograficzne będą inspirowane epoką, z której pochodzi utwór. Natomiast plastycznie uruchomią ten świat, i są bezpośrednią inspiracją do jego założeń estetycznych, XVIII-wieczne ryciny.

Pomyślałam sobie, że świat z taką kreską - to jest właśnie to, czego potrzebuję. To jest bardzo skromne, ale dynamika libretta nie pozwala na architektoniczne zabudowanie sceny i wymusza na nas zabawy wyobraźnią.


Czy zobaczymy na scenie feerię kolorów czy barwną ascezę, która kojarzy mi się z grafiką?

- Używamy kolorów! Pamiętajmy też, że na scenie pojawią się wszystkie zespoły Opery Bałtyckiej - balet i chór w pełnych składach i wielu solistów. W przedstawieniu razem z Orkiestrą wystąpi ok. 100 osób. To oznacza, że mamy możliwość tworzenia świata z ludźmi, którzy na tej scenie staną.


A co jest największą trudnością tego przedsięwzięcia dla pani?

- Skala. Jeśli mówić o wyzwaniu, to dla mnie debiutujące w operze, założenie że do współpracy zapraszamy wszystkich twórców i artystów opery -  skala jest tym wyzwaniem.


Wspomniała pani o debiucie, więc zapytam - co powoduje, że reżyserka spełniająca się w teatrze dramatycznym, wybiera tak niszową formę teatru jaką jest opera?

- Niszowość opery wynika z tego, że jest sztuką elitarną i wymaga od odbiorcy kompetencji. A dlaczego opera? Ja bardzo się cieszę, że zostałam zaproszona przez dyrektora, żeby zrealizować “Kandyda”, bo dla mnie jest to kolejne wyzwanie w używaniu innego narzędzia do opowiadania. Ale to dalej jest tworzenie opowieści dla ludzi, choć z wykorzystaniem, mówiąc metaforycznie, nie - pasteli, ale farby olejnej. Bardzo lubię poruszać się w różnych formach opowieści: radio, telewizja i teatr. Wiem jak korzystać z odmiennych kompetencji, co można przeszczepić, na przykład technologię pracy z kamerą z telewizji czy serialu mogę wykorzystać w teatrze. To, co mam z radia, wyczulenie na dźwięk, przydaje mi się w operze. To jest absolutnie cudowne, rozwijające i utrzymujące mnie stale w pewnej wrażliwości na różne elementy naszej percepcji.


Praca w operze to praca równoczesna z trzema, nawet czterema zespołami, bo oprócz baletu, chóru i zespołu solistów jest przecież orkiestra. Nawet najważniejsza, bo muzyka dominuje ten przekaz. Kierownictwo muzyczne nad “Kandydem” objął José Maria Florêncio. Jak układa się ta współpraca?

- Tak, muzyka jest na pierwszym miejscu, ale nie rezygnujemy przecież z inscenizacji i scen mówionych, których sporo jest w Kandydzie. Czuję wielkie wsparcie Maestro, który jako wybitny muzyk jest wymagający i precyzyjny, a ja to cenię. Mam wykształcenie muzyczne, co pozwala mi - jak sądzę - rozumieć Maestra i to dzieło. 


Operetkowy "Kandyd" Leonarda Bernsteina- kompozytora muzyki symfonicznej, kameralnej, baletowej, filmowej oraz twórcy musicali dla Broadwayu - to nie moralizatorski traktat, a ironiczna i zabawna historia przemawiająca do wszystkich. Dzieło Bernsteina, inspirowane powiastką filozoficzną Voltaire’a, jest alegoryczną opowieścią o wędrówce w poszukiwaniu „najlepszego ze światów” i próbie jego zrozumienia.

W realizacji Anny Wieczur-Bluszcz (reżyseria) oraz Ewy Gdowiok (scenografia i kostiumy) przeniesiemy się do klasycznego świata, pełnego starych rycin oraz morskich podróży, ale też skupimy się na uniwersalnych zagadnieniach Kandyda – jaki jest sens naszego życia, czy więcej w nas dobra czy zła, jakimi motywacjami się kierujemy? Kierownikiem muzycznym premiery jest José Maria Florêncio. W spektaklu wykorzystano zdjęcia obiektów pochodzących ze zbiorów Muzeum Narodowego w Gdańsku.


Obsada:

Kandyd Aleksander Kunach / Jacek Laszczkowski
Kunegunda Joanna Moskowicz / Ewelina Osowska / Gabriela Gołaszewska
Pangloss / Kakambo / Marcin Piotr Płuska / Artur Janda
Maksymilian / Kapitan Bartłomiej Misiuda / Tomasz Rak
Pakita Maria Antkowiak
Vanderdendur / Gubernator / Rakoczy Jacek Laszczkowski / Maciej Gwizdała
Staruszka Joanna Cortes / Joanna Krasuska-Motulewicz
Wolter Przemysław Bluszcz

PREMIERA
30 grudnia 2018

Kolejne spektakle: 31 grudnia, 4,5,6 stycznia 2019 r.


TV

MEVO rozkręca wiosnę. Wsiadaj i jedź: do pracy, na uczelnię, na plażę