• Start
  • Wiadomości
  • ECS upolitycznione? Reporter portalu “naTemat.pl” sprawdził - bzdurne zarzuty

ECS upolitycznione? Reporter portalu “naTemat.pl” sprawdził - bzdurne zarzuty

“Sprawdziłem, o co chodzi Dudzie i Glińskiemu. Poszedłem do ECS, bo widocznie oni dawno tam nie byli” - pisze Jakub Noch, dziennikarz portalu “naTemat.pl”. Drobiazgowo obejrzał wystawę po tym, jak przedstawicielom obozu “dobrej zmiany” nie udał się szantaż finansowy - co skutkowało zmasowanym atakiem na dorobek Europejskiego Centrum Solidarności.
10.02.2019
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
ECS nie uległ finansowemu szantażowi obozu władzy. Stało się to możliwe dzięki obywatelskiemu wsparciu, jakie płynie z całej Polski. Nie chodzi tylko o wpłacone pieniądze, ale też dalszy wzrost popularności tej instytucji - codziennie odwiedzają ją tysiące osób
ECS nie uległ finansowemu szantażowi obozu władzy. Stało się to możliwe dzięki obywatelskiemu wsparciu, jakie płynie z całej Polski. Nie chodzi tylko o wpłacone pieniądze, ale też dalszy wzrost popularności tej instytucji - codziennie odwiedzają ją tysiące osób
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl


Piotr Gliński - wicepremier w rządzie PiS, minister kultury i dziedzictwa narodowego - postanowił, że prawie o połowę obetnie państwową dotację dla Europejskiego Centrum Solidarności. Cała kwota wynosiła co roku 7,1 mln zł. Pomysł, że zostanie zredukowana o ponad 3 mln zł, strona rządowa ogłosiła późno, w październiku ub. roku - u progu nowego roku budżetowego, co już samo w sobie jest zerwaniem zasad współpracy na cywilizowanych zasadach. Rada ECS, złożona z czołowych postaci Sierpnia, próbowała dowiedzieć się o co dokładnie chodzi i na jakich warunkach mogłoby dojść do przywrócenia rządowej pełnej dotacji, ale ministerstwo nie odpowiadało na propozycję podjęcia rozmów.


“Dobra zmiana” domaga się zmian

Dopiero pod koniec stycznia Aleksandra Dulkiewicz, pełniąca obowiązki prezydenta Gdańska, usłyszała od wicepremiera Glińskiego, że żądania są dwa: ustanowienie przedstawiciela ministerstwa w zarządzie ECS i zorganizowanie specjalnego działu, poświęconego Annie Walentynowicz.

Władze Europejskiego Centrum Solidarności nie zgodziły się na taki dyktat. Doszło do błyskawicznej zbiórki społecznej w Internecie, która dała ECS-owi ponad 7 mln zł i uwolniła od finansowego szantażu ze strony rządowej.

To wszystko tylko zaogniło konflikt - przedstawiciele obozu “doobrej zmiany” zaczęli mocniej niż dotąd dyskredytować dorobek ECS.

Jakub Noch z “naTemat.pl” pisze:                                   

Kiedy zabrakło już argumentów finansowych, w MKiDN wytoczono ciężkie zarzuty o przepisywanie historii na korzyć jednej grupy politycznej. A jeden z liderów pomorskiego Prawa i Sprawiedliwości Karol Guzikiewicz sięgnął po zwyczajny hejt i ECS okrzyknął "zapleczem PO, KOD, LGBT i SB". Na tym nie koniec. Ostatnio do konfliktu wokół centrum włączył się współczesny NSZZ "Solidarność". "Patrząc na inne tego typu instytucje, jak np. wrocławskie Centrum Historii Zajezdnia czy Śląskie Centrum Wolności i Solidarności, gdzie mimo różnic udaje się łączyć, a nie dzielić, nie widzimy takiej woli w Gdańsku" – oznajmił Piotr Duda. I wycofał swoich ludzi z Rady ECS i Rady Historycznej ECS.

Jakub Noch podkreśla, że poza ordynarnym hejtem Karola Guzikiewicza, pozostali krytycy ECS starają się, by ich zarzuty brzmiały jako uzasadnione merytorycznie. Ich zdaniem więc gdańska instytucja jest upolityczniona, o czym świadczyć ma wystawa, gdzie za mało miejsca poświęcono Annie Walentynowicz i zasługom Kościoła katolickiego. Oczywiście zbyt wiele uwagi i to w bezkrytyczny sposób poświęcono w ECS Lechowi Wałęsie.

  

Redaktor Noch mówi: sprawdzam

Dziennikarz “naTemat.pl” odwiedził w ostatnich dniach wystawę ECS, specjalnie po to, by przyjrzeć się treści zarzutów płynących ze strony “dobrej zmiany”. Wszystkie okazały się bzdurą.

Zacznijmy od tematu Anny Walentynowicz. Gdy komisarz Gdańska Aleksandra Dulkiewicz ujawniła, że resort wicepremiera Glińskiego ma zakusy na przejęcie kontroli nad ECS, odpowiedziano, iż chodzi jedynie o zapewnienie odrębnego działu dla pamięci o legendarnej suwnicowej.

Problem w tym, że osobnych działów w ECS w zasadzie nikt nie ma. Wystawa stała podzielona jest na siedem sal, ale żadna z nich nie jest poświęcona tylko jednej osobie. Gdyby bardzo się uprzeć, można znaleźć dwa wyjątki. Pierwszym jest ten, iż otwierająca wystawę stałą Sala A od samego wejścia jest poświęcona... głównie Annie Walentynowicz.

W ocenie Jakuba Nocha, cała Sala A stoi pod znakiem Anny Walentynowicz. Jest tam nawet eksponowana suwnica, na której bohaterka “Solidarności” pracowała, zanim zwolniono ją z pracy - co stało się bezpośrednim powodem wybuchu gdańskiego strajku w Sierpniu.

Sala A to naprawdę jej "dział'. Inaczej może twierdzić tylko ktoś, kto ECS na oczy nie widział. 

Naszym celem jest przywrócenie ECS wszystkim spadkobiercom idei 'Solidarności'" - tłumaczył swoje działania Piotr Gliński. Może zatem w gmachu przy Placu Solidarności zmarginalizowano innych bohaterów? O tym, iż takie sugestie są podszyte kłamstwem, przekonujemy się na samym wejściu do Sali B "Siła bezsilnych".  Motto tej części wystawy pochodzi z tytułu słynnego dzieła Václava Havla, ale to nie on nas wita.

Jest natomiast spora grupa, w której dopiero po chwili w oczy rzuca się Lech Wałęsa. Tu na równi stoi on z Krzysztofem Wyszkowskim, Kazimierzem Świtoniem, czy... Anną Walentynowicz.                                              

- stwierdza dziennikarz.

Są tam wszyscy - bez względu na to, czy dziś sympatyzują z PiS, czy nie: łącznie z Andrzejem Gwiazdą i Joanną Dudą-Gwiazdą.       

Jakub Noch pisze dalej: 

Ostatnia szansa na znalezienie jakiegoś dowodu obciążającego ECS jest w Sali E, która opowiada o Okrągłym Stole i późniejszych pierwszych częściowo wolnych wyborach parlamentarnych. Jednak nie ma tu pochwał dla komunistów. Zwiedzający dowiadują się raczej o tym, że rządzący PRL-em dogadali się z opozycją, bo nie potrafili opanować pogłębiającego się kryzysu.

Zdaniem Jakuba Nocha, wystarczy przejść trochę dalej, by znaleźć tu wspomnienia po takich - promowanych osobiście przez Lecha Wałęsę - kandydatach do Sejmu i Senatu, jak Zbigniew Romaszewski i Krzysztof Putra (obaj do śmierci związani z PiS). Dziennikarz wybrał te dwa nazwiska, ale - jak podkreśla - w Sali E podobnych jest mnóstwo.


CAŁA PUBLIKACJA "naTemat.pl" - TUTAJ

CZYTAJ TEŻ:

Kup bilet i zwiedź wystawę stałą. Wspieraj niezależność ECS!

Rada ECS odrzuciła propozycję ministerstwa kultury, tłumy zwiedzały wystawę. TREŚĆ UCHWAŁY, ZDJĘCIA, ZAPIS KONFERENCJI

TV

Warzywa od rolników przy pętli Łostowice - Świętokrzyska