Wczoraj w późnych godzinach wieczornych, przed godz. 23, mieszkańcy Górnego Wrzeszcza usłyszeli wycie syreny alarmowej, która wydawało się, dociera z kilku punktów w mieście.
Niepokojący dźwięk nie pozwalał zasnąć mieszkańcom dzielnicy jeszcze przez około dwie godziny, zanim został zlokalizowany i dezaktywowany przez służby miejskie. Okazało się, że uszkodzony nadajnik nie należał do miejskiego systemu ostrzegania.
- Źródłem dźwięku było urządzenie zainstalowane w budynku Polskiej Akademii Nauk w pobliżu Politechniki Gdańskiej - tłumaczy Jędrzej Sieliwończyk z Biura Prezydenta ds. Komunikacji i Marki Miasta UM w Gdańsku. - Jest to ręcznie włączana i wyłączana syrena, która nie stanowi elementu miejskiego systemu. Okoliczności aktywacji alarmu nie są znane.