• Start
  • Wiadomości
  • Debata o Młodym Mieście: emocjonalna dyskusja, zero kompromisu

Debata o Młodym Mieście: emocjonalna dyskusja, zero kompromisu

- Jestem pełen obaw co do dalszych losów terenów postoczniowych w Gdańsku - powiedział prof. Antoni Taraszkiewicz podczas piątkowej debaty o przyszłości Młodego Miasta, która odbyła się na Politechnice Gdańskiej. - Brak jest możliwości, a nawet chęci kompromisu u niektórych ze stron, a bez tego do niczego nie dojdziemy.
30.11.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Debata o Młodym Mieście odbyła się 30 listopada 2018 r. w auli w Gmachu Głównym Politechniki Gdańskiej. Wszystkie miejsca były zajęte
Debata o Młodym Mieście odbyła się 30 listopada 2018 r. w auli w Gmachu Głównym Politechniki Gdańskiej. Wszystkie miejsca były zajęte
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl


Rozwiejmy nadzieje na samym początku - debata “Młode Miasto - wspólne dziedzictwo, wspólna przyszłość”, która odbyła się 30 listopada br. na Politechnice Gdańskiej, jako wspólna inicjatywa uczelni, Pracodawców Pomorza i investGDA, nie zakończyła się podjęciem konkretnych wniosków, a tym bardziej wypracowaniem kompromisu na rzecz przyszłości terenów postoczniowych. Była emocjonalną wymianą stanowisk, na których przedstawiciele stron debaty: władz państwowych i samorządowych oraz inwestorów - stoją od dłuższego czasu. W dyskusji uczestniczyli również przedstawiciele nauki, także spoza lokalnego środowiska.



Debatę moderował Zbigniew Canowiecki, prezydent Pracodawców Pomorza: - Rewitalizacja terenów postoczniowych w Gdańsku to niezwykłe wyzwanie ze względu na historyczne walory tego miejsca i konieczność zachowania jego dziedzictwa dla przyszłych pokoleń. Przygotowujemy się do tego bez szczególnych dekretów. W ciągu ostatnich dwudziestu lat powstało jednak wiele opracowań i książek dokumentujących to nasze niezwykłe dziedzictwo, także na tej uczelni. Jesteśmy więc przygotowani do tego momentu, do wyzwania realizacji jednego z największych tego typu projektów w Europie.


Dyskusję moderował Zbigniew Canowiecki prezydent Pracodawców Pomorza
Dyskusję moderował Zbigniew Canowiecki, prezydent Pracodawców Pomorza
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl


Na początku prof. Piotr Lorens (pracuje w katedrze Urbanistyki i Planowania Regionalnego Wydziału Architektury PG; jest także prezesem zarządu głównego Towarzystwa Urbanistów Polskich) przypomniał jeszcze dobitniej, z jakiej skali wyzwaniem urbanistycznym mamy do czynienia w przypadku Młodego Miasta: - Jeśli ograniczymy się do postoczniowych terenów, na których dziś już nie ma działalności gospodarczej, mówimy o obszarze większym niż cała przestrzeń Głównego Miasta. Dokładając jeszcze obszary z funkcjonującymi jeszcze przedsiębiorstwami, będzie to teren nawet trzykrotnie większy niż Główne Miasto. Młode Miasto jest miejscem szczególnym we wszystkich wymiarach: urbanistycznym (założenia stoczniowe), materialnym (zabudowania stoczniowe, zabytki techniki) i w  niematerialnym (miejsce ważnych wydarzeń historycznych, tradycji, specyficznego nazewnictwa). Dyskusja na temat przyszłości terenów postoczniowych toczy się od połowy lat 90-tych, jeszcze zanim rozpoczęły się przekształcenia tutejszych zakładów przemysłowych. Obecnie podstawą planistyczną jest dla nas miejscowy plan zagospodarowania z 2004 r., może niedoskonały, ale obowiązujący. Potencjał tego miejsca jest przeogromny, widzieliśmy już wizje zagospodarowania jego fragmentów: firmy Stocznia Cesarska Developement dla obszaru dawnej Stoczni Cesarskiej czy Shipyard City Gdańsk dla półwyspu Drewnica. Co się stanie, jeśli nie wypracujemy kompromisu i nie rozpoczną się działania inwestorów na Młodym Mieście? Przykładem może być Glasgow, które miało ten sam problem do rozwiązania i nie poradziło sobie z nim. Poza kilkoma budynkami użyteczności publicznej nie powstało tam nic. Jest pusto i niebezpiecznie.


Od lewej: Bartosz Skaldawski, dyrektor Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Warszawie oraz prezydent Gdańska Paweł Adamowicz
Od lewej: Bartosz Skaldawski, dyrektor Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Warszawie oraz prezydent Gdańska Paweł Adamowicz
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl


Zanim Bartosz Skaldawski, dyrektor Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Warszawie, opowiedział o procesie wnioskowania o wpis Stoczni Gdańskiej na listę dziedzictwa UNESCO, za który odpowiada Instytut, przeczytał zebranym list od Magdaleny Gawin, generalnej konserwator zabytków, która podkreśliła, że stocznia potrzebuje kompromisu ze strony “nas wszystkich”, a wpisanie jej na listę światowego dziedzictwa UNESCO nie zahamuje inwestycji, lecz “doda temu miejscu prestiżu”. Konserwator zaznaczyła także, że Młode Miasto potrzebuje jasnego zdefiniowania celów i sposobu ich realizacji oraz szczegółowego planu zarządzania.

- Stocznia to miejsce wyjątkowe nie tylko dla gdańszczan i Polaków, ale także dla mieszkańców Europy, a nawet całego świata - kontynuował Bartosz Skaldawski. - Warto wykorzystać jej potencjał i podkreślać jej historię, by była powszechnie znana na całym globie, dlatego podjęliśmy starania o wpisanie Stoczni Gdańskiej na listę UNESCO.

Dyrektor poinformował zebranych, że wniosek w sprawie stoczni do Centrali Światowego Dziedzictwa trafi najpóźniej do 1 lutego 2019 r. i że trwają prace nad przygotowaniem programu zapewnienia ochrony prawnej, a także planem zarządzania obszarem dziedzictwa (są to załączniki do wniosku). Jesienią przyszłego roku powinna zaś przyjechać do Gdańska misja ekspertów ze wspomnianej Centrali.

- We wniosku chcemy nie tylko wskazać, że jest wybitnym przykładem historii rozwoju przemysłu stoczniowego, ale przede wszystkim miejscem narodzin “Solidarności” i przez to świadectwem ważnych wydarzeń historycznych. Dlatego zachęcam, byśmy rozmawiali tutaj nie tylko o dopuszczalnej kubaturze budynków, ale także o wizji rozwoju tego miejsca pod tym kątem - tłumaczył dyrektor IDN.

Od lewej: prof. Sławomir Gzell z Politechniki Warszawskiej, prof. Bogna Lipińska - Sopocka Szkoła Wyższa oraz prof. Antoni Taraszkiewicz z Politechniki Gdańskiej
Od lewej: prof. Sławomir Gzell z Politechniki Warszawskiej, prof. Bogna Lipińska - Sopocka Szkoła Wyższa oraz prof. Antoni Taraszkiewicz z Politechniki Gdańskiej
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl


Prof. Bogna Lipińska, architekt - wykładowca Sopockiej Szkoły Wyższej przypomniała zebranym, czym jest krajobraz kulturowy: - Taki krajobraz to przestrzeń, na której piętno wywarła działalność/kultura człowieka i jest to całość przestrzeni, w przypadku stoczni także ta między budynkami, dźwigami. Przestrzeń stoczni zmieniała się powoli, i jest spetryfikowana (utrwalona), a więc spójna. Jest oczywiście zawsze przestrzeń dla kreatywnego uzupełnienia krajobrazu, także tego postoczniowego, ale najpierw  trzeba zrobić wnikliwe badania nad jego wizerunkiem w różnych panoramach Gdańska. Dlaczego? Podam przykład: jeśli staniemy na Górze Gradowej, z której rozciąga się panorama na Gdańsk, na kalenicy Bazyliki Mariackiej zobaczymy kilkanaście wiatraków z elektrowni wiatrowych - jak widać, przestrzeń potrafi sprawiać nam niespodzianki. Dobrze byłoby, żeby nie spotkały nas w przypadku Młodego Miasta.

Prof. Sławomir Gzell z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, prezes Komitetu Architektury i Urbanistyki PAN): - Mieszkam w Warszawie, ale co roku kończąc urlop nad morzem, przyjeżdżam do Gdańska i zabieram wybranych “nieszczęśników” na wycieczkę do Stoczni Gdańskiej. Ludzie, którzy wchodzą tu ze mną po raz pierwszy, pytają: jak w tym smutnym, pustym miejscu mogła powstać “Solidarność” - tak pełna entuzjazmu. Polacy widzą tu amorficzną przestrzeń, w której od czasu do czasu stoją dźwigi i zabytki otoczone płotami, niedostępne. To miejsce musi żyć. Jeśli mamy dążyć do kompromisu, zmierzajmy w stronę Sierpnia`80. Chciałoby się tu widzieć takie tłumy ludzi, którzy - tak jak wtedy, czują, że są tu razem w jakimś celu. W Gdańsku nie powinno być takiej rysy w przestrzeni, jaką jest obecnie teren postoczniowy. Miejsce to trzeba “podrasować” przez nowe obiekty przy utrzymaniu artefaktów: dźwigów, bruku, szyn…  To przecież oczywistość stosowana w wielu miejscach na świecie i nie widzę przeszkód by nie miała być stosowana także w Gdańsku.


Co zatem przeszkadza nam w realizacji? Jakie są przeszkody - podchwycił pointę prof. Gzella Zbigniew Canowiecki i skierował pytania do
Agnieszki Kowalskiej, wojewódzkiej konserwator zabytków w Gdańsku.

- Większość osób zebranych na tej sali jest za tym, żeby stocznia była zabytkiem, by poza wartością niematerialną jej przestrzeni pozostawić tu także materialne nośniki pamięci - mówiła Agnieszka Kowalska. - Ciężko mierzyć się ze zderzeniem możliwych korzyści materialnych z zagospodarowania terenów postoczniowych, które jest niezbędne także dla znajdujących się tutaj zabytków, z niemożliwymi do policzenia korzyściami, które niosą za sobą stoczniowe zabytki. Sam prezydent Gdańska Paweł Adamowicz wystąpił przecież z wnioskiem o objęcie Stoczni Gdańskiej ochroną konserwatorską. Temat był wcześniej zaniechany przez lata, a ten proces wpisywania poszczególnych obszarów do rejestru długotrwały (póki co zabytkiem jest teren byłej stoczni cesarskiej - red.) - trzeba zebrać materiał dowodowy, rozmawiać ze stronami. Naszą intencją nie jest hamowanie procesów inwestycyjnych, ale potrzeba mnóstwo czasu by wypracować mądrze, jak ma wyglądać ta ochrona i pogodzić wspomniane wartości policzalne z niepoliczalnymi. Ten krajobraz może się zmienić. Zacytuję tu słowa obecnego na sali prof. Antoniego Taraszkiewicza: to nie jest tak, że nie można go zmienić, ale proces zmian musi być kształtowany świadomie i nie każda zmiana będzie możliwa.

Do wypowiedzi Agnieszki Kowalskiej odniósł się prezydent Gdańska Paweł Adamowicz: - W Polsce wszystko opiera się na prawie, obowiązują nas więc miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, także te dla obszarów postoczniowych, które uzyskaliśmy w porozumieniu z kolejnymi wojewódzkimi konserwatorami zabytków. Według planów może tu powstać 1,4 mln mkw. powierzchni użytkowej, w tym 20 proc. mieszkań dla nawet 15 tys. potencjalnych mieszkańców. W planie jest zawarta rezerwa terenowa pod szkołę, przedszkole i żłobek. Chociaż o wpisanie danego obszaru na listę UNESCO wnioskuje polski rząd, w ciągu dwudziestu minionych lat jako samorząd trzykrotnie uczestniczyliśmy w pracach w tym zakresie dotyczących Gdańska. Ostatni z tych wniosków dotyczących stoczni został zawieszony na wniosek rządu. Eksperci zewnętrzni stwierdzili wtedy, że przy panującej atmosferze politycznej nie mamy szans na jego pozytywne rozpatrzenie. Przykro mi to mówić, panie dyrektorze (Skaldawski - red.), ale ja z mediów dowiedziałem się o składaniu kolejnego wniosku do UNESCO. Zrobiono to poza nami: oficjalnie ani ja, ani Rada Miasta Gdańska nie zostaliśmy o tym poinformowani. Jesteśmy otwarci na dialog, ale trzeba rozmawiać. Ja list pani generalnej konserwator odczytuję, że nie będzie inwestycji na Młodym Mieście, bo wniosek do UNESCO jest w trakcie powstawania, co oczywiście zamrozi proces inwestycyjny na tym terenie. Koniunktura w gospodarce nie trwa wiecznie, w budownictwie już się powoli kończy. Już teraz wiadomo, że w stoczni się na nią nie załapiemy i będziemy czekać kolejne pięć, dziesięć lat na następną. Straciliśmy szansę na nowe miejsca pracy i mieszkania dla nowych mieszkańców. To już przepadło.


Od lewej: Grzegorz Sulikowski - miejski konserwator zabytków w Gdańsku oraz prof. Andrzej Kadłuczka z Politechniki Krakowskiej
Od lewej: Grzegorz Sulikowski - miejski konserwator zabytków w Gdańsku oraz prof. Andrzej Kadłuczka z Politechniki Krakowskiej
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl


Krzysztof Sobolewski, prezes zarządu Shipyard City Gdańsk: - Procedura o wpis na listę UNESCO została wszczęta w grudniu ubiegłego roku, odbyliśmy w tym czasie, jako inwestorzy z terenów stoczniowych szereg spotkań z panią konserwator Agnieszką Kowalską i dyrektorem Skaldawskim. Mieliśmy dużo do powiedzenia i mieliśmy nadzieję, że na kolejnym spotkaniu to druga strona podzieli się z nami swoimi pomysłami odnośnie terenów stoczniowych. Do dziś się odbyło. Olbrzymim wysiłkiem finansowym wykonaliśmy analizę krajobrazu dla całego obszaru, ale ze stroną rządową nie ma forum do rozmów na ten temat. Jeszcze dwa, trzy lata temu mogliśmy pomóc sfinansować proces wnioskowania do UNESCO, nikt nie chciał wtedy z tego skorzystać, a moglibyśmy już ratować zabytki i rozwijać dzielnicę. To co, chcielibyśmy zaproponować pani konserwator Kowalskiej to rozmowy na etapie przygotowań wpisu do rejestru, żebyśmy wspólnie wypracowali taki, którego nie będziemy skarżyć i żebyśmy mogli rozpocząć naszą inwestycję. Tymczasem służby konserwatorskie robią to same, w zaciszu gabinetów. Apeluję  - niech pani nie robi wpisu do rejestru bez dialogu z nami.


Czytaj też: Zamieszkać w Stoczni Cesarskiej. Gdańsk zyska piękną dzielnicę [WIZUALIZACJE]

Prof. Antoni Taraszkiewicz z Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej, członek Wojewódzkiej Rady Ochrony Zabytków w Gdańsku: - Jestem pełen obaw co do dalszych losów terenów postoczniowych. Wypowiedzi prezydenta Pawła Adamowicza, wojewódzkiej konserwator Agnieszki Kowalskiej i dyrektora Bartosza Skaldawskiego jasno odpowiadają na pytanie, dlaczego są niewielkie szanse na zmiany w tym temacie. Brak jest możliwości, a nawet chęci kompromisu u niektórych ze stron. Bez tego do niczego nie dojdziemy. Nie chcę opowiadać, w jaki sposób zagospodarować prawidłowo teren postoczniowy, nie ma to obecnie sensu. Pozwolę sobie na sarkazm: zawieśmy na jakiś czas historyczną nazwę Młode Miasto, bo ani ono młode, ani miasto.


Pierwszy od lewej: Krzysztof Sobolewski prezes zarządu Shipyard City Gdańsk, Mirosław Nowak ze spółki Echo Investments oraz Wiesław Bielawski z-ca prezydenta Gdańska ds. polityki przestrzennej
Pierwszy od lewej: Krzysztof Sobolewski prezes zarządu Shipyard City Gdańsk, Mirosław Nowak ze spółki Echo Investments oraz Wiesław Bielawski z-ca prezydenta Gdańska ds. polityki przestrzennej
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl


Prof. Andrzej Kadłuczka z Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej: - Granica wyznaczająca obszar ochrony to nie zasieki i rowy okopów wojennych. Nie oddzielajmy jednej przestrzeni od drugiej. Tak samo - nie powinno być barier na zasadzie “my” i “oni”. Może zabrakło tu w Gdańsku modelu współpracy ekspertów i inwestorów - dlaczego nie można jej nawiązać teraz, na etapie przygotowania wpisu do rejestru zabytków i wniosku do UNESCO? Nie ma żadnych przeszkód by w tym czasie wypracowywać kompromis. Wystarczy usiąść przy jednym stole.

Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego: - W planie zagospodarowania dla województwa pomorskiego zaproponowaliśmy objęcie Młodego Miasta strefą parku kulturowego, który jest “bardziej elastyczny”, niż wpis do rejestru zabytków. Nie skazujmy tego niezwykłego, ważnego także dla całej metropolii, obszaru na stagnację. Niech dziedzictwo tego miejsca zostanie zabezpieczone i powstaną nowe ikony gdańskiej architektury. Kończąc, przytoczę dewizę która zdobi Złotą Bramę w Gdańsku - Zgodą małe miasta rosną, niezgodą wielkie upadają.     

Zbigniew Canowiecki powiedział na zakończenie debaty: - Mam nadzieję, że po dzisiejszej dyskusji jesteśmy jednak trochę bliżej dojścia do rozwiązań, że strony zaczną ze sobą rozmawiać. Mieszkańcy Gdańska tego oczekują  i nie podarują braku działania ani władzom samorządowym, ani państwowym.


Zobacz zapis debaty:

TV

Kaszubi – tożsamość obroniona. Rozmowa z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim