• Start
  • Wiadomości
  • Czule o kobietach w spektaklu Leny Frankiewicz. Recenzja „Nieczułości” na podstawie książki Martyny Bundy

Czule o kobietach w spektaklu Leny Frankiewicz. Recenzja „Nieczułości” na podstawie książki Martyny Bundy

O terapeutycznej mocy wspólnoty, i o sile kobiet, która integruje i pozwala przetrwać największe traumy i najtragiczniejsze wydarzenia - nawet wojnę - opowiada najnowsza premiera Teatru Wybrzeże: „Nieczułość” w reżyserii Leny Frankiewicz. Spektakl, prezentowany na Scenie Malarnia jest ciekawą, prapremierową adaptacją książki Martyny Bundy, ale może nieco rozczarować miłośników głośnej powieści.
16.11.2021
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
W „Nieczułości” występują tylko kobiety: Sylwia Góra (Rozela), Agata Bykowska (Truda), Justyna Bartoszewicz (Gerta), Dorota Androsz (Ilda, Abram, Jakob, Jan), Magdalena Boć (Marguerite, Tadeusz, Edward) i Marzena Nieczuja Urbańska (La Lobita, Kura Agatka, Świnka Dropiata)
W „Nieczułości” występują tylko kobiety: Sylwia Góra (Rozela), Agata Bykowska (Truda), Justyna Bartoszewicz (Gerta), Dorota Androsz (Ilda, Abram, Jakob, Jan), Magdalena Boć (Marguerite, Tadeusz, Edward) i Marzena Nieczuja Urbańska (La Lobita, Kura Agatka, Świnka Dropiata)
fot. Natalia Kabanow

 

Kolejny ciekawy tekst na PC Dramie przygotowany przez aktorskie trio. Recenzja czytania „Wioch”

 

„Nieczułość” to debiutancka książka Martyny Bundy, która odbiła się szerokim echem - przyniosła reporterce Pomorską Nagrodę Literacką „Wiatr od Morza” oraz Nagrodę Literacką Gryfia; w uznaniu za hołd złożony kobiecej solidarności nominowana była także do innych prestiżowych nagród, m.in. do Nagrody Literackiej Gdynia.

Krytycy i czytelnicy docenili wciągającą, ciekawie skomponowaną sagę ze świetnie odmalowanymi, żywymi postaciami, oraz lekko onirycznym nastrojem i dużą dozą wrażliwości, stanowiącymi przeciwwagę do opisywanych dramatycznych wydarzeń historycznych, dziejących się co prawda w Dziewczej Górze na Kaszubach, ale dotykających nie tylko Kaszubki i Kaszubów, a Polki w ogóle - na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat: przedwojnia i samej wojny, okresu PRL-u i końcówki lat 90., kiedy wreszcie wszystko miało szansę się zmienić.

 

Akcja dzieje się w domu w Dziewczej Górze na Kaszubach, gdzie Rozela samotnie wychowuje córki Gertę, Trudę i Ildę. To opowieść o trzech pokoleniach kobiet, walczących o przetrwanie
Akcja dzieje się w domu w Dziewczej Górze na Kaszubach, gdzie Rozela samotnie wychowuje córki Gertę, Trudę i Ildę. To opowieść o trzech pokoleniach kobiet, walczących o przetrwanie
fot. Natalia Kabanow

 

Wbrew temu, na co wskazywać mógłby tytuł, to opowieść przepełniona ciepłem, znanym na przykład z prozy noblistki Olgi Tokarczuk, przeplatanym co prawda trudnymi emocjami i cierpieniem, ale przede wszystkim rodzinną miłością oraz kobiecą solidarnością, która jest w stanie przezwyciężyć wszystko. Udowadniają to cztery postaci, reprezentujące kilka pokoleń: Rozela oraz jej trzy córki: Greta, Truda i Ilda, bardzo od siebie różne, jednak mocno ze sobą związane, ofiarowujące sobie wzajemnie wsparcie i bliskość. Pomimo dramatycznych wydarzeń przeżyły, wykształcając różne strategie przetrwania - w tym właśnie nieczułość, pewnego rodzaju szorstkość i pozorny chłód, za którym kryje się ogromna miłość i więź, tym silniejsza, im trudniejsze doświadczenia wojenne te cztery kobiety spotkały.

Tak jak Martyna Bunda w swojej powieści o Polkach, a także o skomplikowanych ostatnich kilkudziesięciu latach polskiej historii, porusza ważne tematy i dotyka wciąż niezabliźnionych ran, oddając hołd naszym matkom, babkom i ich wielkiej sile, tak reżyserka Lena Frankiewicz czyni to samo w swoim spektaklu, nie stroniąc jednak od artystycznej prowokacji i poszukiwań dodatkowej głębi, wzbogaconej opowieściami kobiet współczesnych. Choć akcja sztuki dzieje się w kaszubskim domu, a bohaterki są jasno określone przez literacki pierwowzór, udało się na Scenie Malarnia wystawić opowieść uniwersalną, poświęconą kobiecości, ciału i kobietom doznającym przemocy, nie tylko w starciu z wielką Historią, ale również na co dzień.

Było to możliwe dzięki temu, że zaczerpnięte z powieści wątki o trzech pokoleniach kobiet, walczących o przetrwanie w obliczu historycznej zawieruchy XX wieku, która na Kaszubach zebrała obfite plony, reżyserka Lena Frankiewicz i dramaturżka Zuzanna Bojda, przeplatają z wątkami historii rodzinnych występujących w spektaklu aktorek. Próby w teatrze poprzedziły spotkania warsztatowe, podczas których aktorki nie tylko miały się do siebie zbliżyć, tak jak cztery kobiety w „Nieczułości”, ale i podzielić się prawdziwymi historiami swoich matek, babek i prababek. Powstał więc specyficzny rodzaj psychodramy oraz socjodramy - bo spektakl obejmuje nie tylko przejmujące osobiste wątki aktorskiego zespołu, ale poprzez konkretne historie jest w stanie opowiedzieć, a być może i w jakimś stopniu wyleczyć, traumy pokoleniowe, obejmujące całe społeczności kobiet, które mogą w tych opowieściach odnaleźć ukojenie i swojego rodzaju rozgrzeszenie zwalniające od uczucia wstydu i poczucia winy.

 

Lena Frankiewicz zadbała o to, by spektakl był przyjemny wizualnie i ciekawy stylistycznie - dzięki temu się nie dłuży
Lena Frankiewicz zadbała o to, by spektakl był przyjemny wizualnie i ciekawy stylistycznie - dzięki temu się nie dłuży
fot. Natalia Kabanow

 

Wrażenie uczestniczenia we wspólnocie, która może się wzajemnie uleczyć, podkreśla scenografia przygotowana przez Arka Ślesińskiego, oparta na specyficznym układzie sceny - otoczonej z trzech stron widownią. Publiczność, która już i tak ma możliwość bycia bardzo blisko aktorek ze względu na kameralność sali, w tym przypadku znajduje się wręcz w samym środku akcji, z uwagi na umowność granic oddzielających scenę od widowni, często przełamywanych, jak np. podczas wesela, gdy aktorki zapraszają widzów do wspólnych tańców i zabaw. Uczucie bycia częścią pewnego rodzaju terapii lub leczniczego rytuału wzmagają szamańskie misy czy biała szałwia, którą jedna z aktorek okadza publiczność.

Wszystko to sprawia, że „Nieczułość” nie jest typowym spektaklem, a bardziej elementem procesu terapeutycznego, którego celem jest z jednej strony uhonorowanie pamięci o przodkiniach; z drugiej, jeśli nie uleczenie, to chociaż oswojenie odziedziczonych po nich traum. Jednocześnie jednak, nie jest to proces na tyle głęboki, by mógł stać się w tej tematyce przełomowy, a wykorzystywane obficie przez Lenę Frankiewicz różnorodne środki artystycznego wyrazu są niezaprzeczalnym teatralnym atutem, ale spłycają ważną tematykę. Reżyserka odważnie przeskakuje pomiędzy konwencjami, czerpiąc zarówno z teatru dramatycznego, muzycznego, jak i fars, a nawet komedii slapstickowych, zestawiając przejmujące monologi z piosenkami i żartami najniższych lotów, co czyni całość ciekawą, ale i pozbawioną konsekwentnie prowadzonego, odważnego, spójnego głosu.

 

 

Mocny zespół aktorski to jeden z atutów tego spektaklu
Mocny zespół aktorski to jeden z atutów tego spektaklu
fot. Natalia Kabanow

Ogromnym plusem spektaklu jest znakomite aktorstwo - filary spektaklu stanowią Sylwia Góra, która kreuje przejmującą rolę matki, starającej się za wszelką cenę ochronić siebie i swoje córki, i Dorota Androsz, która buduje co prawda mniejsze postaci żeńskie i męskie, ale każda z nich jest wyrazista i zapada w pamięć. Przeszkadzać mogłoby niektórym widzom to, że w części scen wszystkie aktorki występują w cielistej bieliźnie, częściowo także nago, ale w przypadku spektaklu, który taktuje o kobiecej cielesności jest to zabieg jak najbardziej uzasadniony.

Miłośnikom prozy Martyny Bundy to pierwsze przeniesienie „Nieczułości” na teatralne deski może nie przypaść do gustu, z uwagi na artystyczne eksperymenty, momentami zabawowy charakter i niejako wykorzystywanie wątków z powieści do realizowania celów autoterapeutycznych twórczyń. Ale to ważny kobiecy głos, i kolejna w ostatnim czasie w Teatrze Wybrzeże próba rozmowy o poszukiwaniu tożsamości i odzyskiwaniu pamięci. Warto zobaczyć choćby z tego powodu.

Piękny performans o wojnie. Recenzja „Resztek” w reżyserii Eweliny Marciniak

TV

Czwarty mikrolas już rośnie - zobacz, jak powstawał na Oruni Górnej