Brzeźno. Wycinka starych drzew wywołała wielkie emocje

Wśród mieszkańców Brzeźna zawrzało. Część z nich jest oburzona wycinką czterech ponad 90-letnich kasztanowców, rosnących na terenie parafii Św. Antoniego Padewskiego przy ul. Dworskiej. Proboszcz parafii i urzędnicy miejscy tłumaczą, że drzewa trzeba było usunąć, gdyż zagrażały bezpieczeństwu pieszych.
18.02.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Ul. Dworska już bez czterech kasztanowców

Facebookowy profil „Straży Obywatelskiej Brzeźna” od kilku dni rozgrzewa się niemal do czerwoności. Mieszkańcy, w tym parafianie ze Św. Antoniego, gorąco dyskutują na temat wycięcia kasztanowców, które rosły przy świątyni od 1924 roku. Wielu z nich jest przekonana o tym, że drzewa były zdrowe, a w działaniu proboszcza doszukują się złych zamiarów. Pojawiają się też, choć rzadziej, głosy broniące duchownego.

Ks. Jan Świstowicz objął probostwo w Brzeźnie w 2015 r., dlatego niektórzy wytykają mu nieznajomość spraw i rzeczy ważnych dla lokalnej społeczności a takimi były, ich zdaniem, wspomniane drzewa.

- Nie rozumiem, czym kierował się proboszcz, który pojawił się z zewnątrz w naszej parafii i zaczął wprowadzać tak diametralne zmiany. Wycinając kasztany, wyciął kawał historii, którą pamięta każdy mieszkaniec Brzeźna - napisała jedna z internautek.

- Jakim cudem otrzymano zgodę na wycinkę zdrowych, nikomu niezagrażających drzew? - dopytuje w sieci inna z kobiet.

- Zawsze jesienią chodziło się tutaj na spacery, bo można było znaleźć kasztany - wspomina kolejna mieszkanka.

- Dobra, a jak podczas wichury drzewo spadłoby na kościół, co równałoby się z dużymi kosztami, to pytalibyście, kto dopuścił do tego, że te drzewa rosły w tym miejscu. Może proboszcz uratował budynek kościoła - z kolei jeden z mężczyzn broni duchownego.

Ul. Dworska jeszcze przed wycięciem kasztanowców


W tej sprawie najwyraźniej zabrakło dobrej komunikacji i przekazu informacji pomiędzy duchownym a parafianami.

Jak podkreśla ks. Świstowicz w rozmowie z portalem gdansk.pl, drzewa były w złym stanie. Musiały zostać usunięte. Proboszcz zaznacza przy tym, że nie zrobił niczego niezgodnego z prawem.

- Specjaliści zbadali te drzewa, przygotowali ekspertyzę. Trzeba było je usunąć, bo zagrażały bezpieczeństwu. Rosły przy ciągu pieszym, a tędy codziennie przechodzą dzieci do szkoły - tłumaczy ks. Świstowicz. - Rozumiem, że coś się zmieniło, więc są emocje. Ale ta wycinka po prostu była konieczna.

Widoczne ślady chorobowe na ściętych pniach


Słowa duchownego potwierdzają urzędnicy z Wydziału Środowiska w gdańskim magistracie.

- Na wniosek proboszcza parafii pod wezwaniem świętego Antoniego w Gdańsku-Brzeźnie zostało wydane zezwolenie na usunięcie czterech sztuk drzew z gatunku kasztanowiec biały, rosnących na posesji przy ulicy Dworskiej 2. Parafia otrzymała decyzję 2 stycznia 2016 roku. Drzewa zostały wydane z uwagi na zły stan zdrowotno-techniczny. Potwierdzają to również, na zdjęciach, ścięte pnie z oznakami murszu wewnętrznego - tłumaczy Maciej Lorek, dyrektor Wydziału Środowiska Urzędu Miejskiego w Gdańsku.

Specjaliści zbadali drzewa 3 grudnia 2015 r. Potwierdzono, że chorują w wyniku ataków szrotówka kasztanowcowiaczka, owada, który od kilku lat niszczy kasztanowce w tym rejonie. Udokumentowano też widoczny mursz pni w przyziemiu i zamieranie koron. Co ciekawe, na drzewach znaleziono liczne ślady kul z okresu wojennego, które przyczyniły się do powstania rozległych blizn.

 

TV

Czwarty mikrolas już rośnie - zobacz, jak powstawał na Oruni Górnej