• Start
  • Wiadomości
  • Bruno Platter, wielki mistrz zakonu krzyżackiego: po 550 latach przegrana już nie boli [WYWIAD]

Bruno Platter, wielki mistrz zakonu krzyżackiego: po 550 latach przegrana już nie boli [WYWIAD]

Opat i wielki mistrz zakonu krzyżackiego Bruno Platter po raz pierwszy przyjechał do Gdańska z oficjalną wizytą. Spotkaliśmy się 22 października, rozmawialiśmy o współczesnych braciach i siostrach zakonu; o tym, dlaczego przyszedł czas na to, by z epoki państwa krzyżackiego w Gdańsku zapamiętać więcej niż rzeź w 1308 r. i o tym wreszcie, dlaczego wielki mistrz świętuje rocznicę przegranej swoich poprzedników.
23.10.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Opat i wielki mistrz zakonu krzyżackiego Bruno Platter w Dworze Artusa.

Izabela Biała: Wielki mistrzu, czy można w ogóle porównać dzisiejszych braci Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie z ich przodkami sprzed przeszło 800 lat? Czy współczesny zakon krzyżacki kontynuuje wprost idee sprzed wieków?

Bruno Platter:- Oczywiście, że jest to ciągła kontynuacja. W zeszłym roku świętowaliśmy 825 rocznicę powstania - kiedy to zakon krzyżacki otrzymał od papieża dokument potwierdzający jego utworzenie i został otoczony opieką świętego Piotra, jak to wówczas mówiono. Zakon krzyżacki ma bardzo różnorodne tradycje i czujemy się z nimi bardzo związani. W mojej ojczyźnie, czyli w południowym Tyrolu (we Włoszech), są one inne niż były na przykład tutaj, na terenie Prus. Ale wciąż nadrzędna jest to ta sama idea naśladowania Chrystusa i szerzenia Królestwa Bożego oraz misja pomagania i leczenia.

Naprawdę tak mało się zmieniło?

- Oczywiście realizacja naszych reguł czy zasad przyjmowała różne formy przez wieki, ale wskazać można wymiary charakteryzujące dzieło zakonu, które przez 825 lat były nieprzerwanie kontynuowane w większości miejsc na świecie gdzie funkcjonowaliśmy. Chodzi po pierwsze o wymiar religijny - od zawsze byliśmy zakonem kościoła rzymsko-katolickiego prowadzącym działalność duszpasterską w parafiach. Tak było w państwie krzyżackim [np. w krzyżackiej parafii w Kościele Mariackim w Gdańsku - red.], jak i we wszystkich prowincjach zgromadzenia. W Austrii, Słowenii, Czechach i we Włoszech w większości przypadków jest to nieprzerwana kontynuacja duszpasterstwa od 700-800 lat.

Kolejnym niezmiennym filarem naszej tradycji jest działalność socjalno-charytatywna. Od samego początku gdy w mieście Akka [obecnie miasto w Izraelu - red.] w 1191 roku powstał szpital polowy założony przez przyszłych braci zakonnych, poprzez średniowieczne hospicja, domy dla ubogich tworzone od XVII wieku aż po współczesne: domy seniora, domy opieki i szpitale. Niemiecka prowincja naszego zgromadzenia prowadzi na terenie swojego kraju 110 placówek społecznych, z których ponad 50 koncentruje się na terapii i opiece nad osobami uzależnionymi. Od momentu przybycia do Europy fali uchodźców w 2015 r. zakon zaangażował się także w pomoc dla niewykształconych, nieletnich uchodźców.

I tutaj przejść możemy do trzeciego filaru - do działalności kulturalnej i pedagogicznej. W Polsce nie trzeba szczególnie podkreślać kulturowej spuścizny zakonu, wystarczy wymienić: zamki, kościoły i znajdujące się w nich wspaniałe dzieła sakralne (posągi Madonny, piety, krucyfiksy). Na terenie państwa zakonnego bracia zakładali i prowadzili szkoły języka łacińskiego. W dziedzinie edukacji na szczególne podkreślenie zasługuje rola sióstr zakonnych Domu Niemieckiego, które od wieków zajmują się nauczaniem dzieci w przedszkolach i szkołach podstawowych. Do dziś odpowiadają także za kształcenie nauczycielek przedszkolnych (w prowadzonej przez nie od 50 lat Akademii Pedagogiki Społecznej w niemiecki mieście Passau). W Czechach działa Konserwatorium Muzyczne Zakonu Krzyżackiego, a także gimnazjum zakonne w Ołomuńcu.

I wreszcie podkreślić warto nieprzerwane zaangażowanie zakonu w sprawy społeczne i światopoglądowe. Kiedyś mówiliśmy: “zbudujemy państwo na podstawie kryteriów kościelnych i uformujemy jego społeczeństwo na podstawie chrześcijańskich zasad”. Dziś szerzeniem zasad kształtowania świata w duchu chrześcijańskich form życia zajmują się przede wszystkim świeccy członkowie zakonu, zwani familiarami.

Przedstawiciele zakonu krzyżackiego przyjechali na otwarcie wystawy opowiadającej o dziejach ich zgromadzenia w Gdańsku (w środku wielki mistrz Bruno Platter).

Świeccy członkowie zakonu?

- Zgadza się. Dziś do naszej wspólnoty zakonnej oprócz księży należy także kongregacja wspomnianych sióstr Domu Niemieckiego, które również podlegają wielkiemu mistrzowi, a także realizujący w pełni ideały zakonu świeccy familiarzy. Współuczestniczą w działalności braci i sióstr zakonnych, poprzez pomoc oraz wsparcie finansowe. Oprócz tego prowadzą własne placówki: domy seniora i opieki, zajmują się domową opieką nad chorymi, organizują mobilne kuchnie i wiele innych inicjatyw społecznych.

Ilu członków liczy obecnie społeczność zakonu?

- W sumie około 1200 osób. Jesteśmy dość małą wspólnotą zakonną, trzeba też podkreślić, że zakon krzyżacki nigdy nie był licznym zgromadzeniem. Obecnie największą grupę naszej wspólnoty (około trzy czwarte) stanowią familiarzy.

Dlaczego wielki mistrz wstąpił akurat do tego zakonu?

- Z jednej strony łatwo mi odpowiedzieć na to pytanie, a z drugiej nie. Parafia w miejscowości, z której pochodzę jest prowadzona przez zakon niemiecki od 1211 roku. Zostałem ochrzczony w kościele zgromadzenia, jego proboszcz był zakonnikiem, zakon krzyżacki towarzyszył mi więc od początku życia - znałem i szanowałem jego duchowość, droga do podjęcia akurat takiej decyzji nie był więc daleka.

Ale, jak pani zapewne wie, licealista często ma zróżnicowane pomysły na swoją przyszłość i podąża często dalekimi drogami, zanim ostatecznie zdecyduje się na teologię i życie zakonne...

Przez stulecia gdańszczanie negatywnie postrzegali okres rządów zakonu krzyżackiego. Do dziś pierwszym skojarzeniem ze słowem “krzyżacy” pozostaje rzeź gdańska z 1308 roku i zamordowanie przez komtura burmistrzów miasta podczas tzw. wielkiej wojny z zakonem. Czy wielki mistrz sądzi, że sposób postrzegania tej epoki przez gdańszczan może się zmienić, np. dzięki nowej wystawie w Muzeum Historycznym Miasta Gdańska opowiadającej o dziedzictwie panowania zakonu w naszym mieście?

- Myślę, że jest to możliwe, chociaż jest to raczej kwestia kilku pokoleń. Oczywiście, były fakty w historii, których w żaden sposób do dziś nie można usprawiedliwiać, które są absolutnie problematyczne również z naszego punktu widzenia. Z drugiej strony myślę, że obecnie - dzięki Bogu - nadszedł czas, że dawne uprzedzenia, które nie powstały bez przyczyny, można przemóc i szukać wspólnej płaszczyzny porozumienia.

Myślę, że akurat Gdańsk wiele zakonowi zawdzięcza. Wspaniałe budowle powstałe w czasach panowania zakonu [m.in. średniowieczne kościóły, Wielki Młyn, ratusz Głównego Miasta - red.], prowadzone wówczas szpitalne zakonne, czy krzyżacka mennica w Gdańsku to fakty, o których warto przypominać.

Oczywiście - z historii zawsze łatwiej jest pamiętać te złe strony, niż te pozytywne, ale nie widzę żadnych przeszkód, żeby dominujący dotąd obraz naszego zgromadzenia stał się nieco bardziej obiektywny, albo po prostu - szerszy. Mam nadzieję, że wartości kulturowe, które zakon przyniósł ze sobą zostaną teraz zauważone, i że rozwiany zostanie dzięki temu obraz niewykształconego, władającego tylko mieczem, rycerza zakonnego.

W ostatnich dziesięcioleciach historycy - również polscy, dostrzegają pozytywne aspekty działalności naszego zgromadzenia - na szczęście dziś już nikt nie musi reprezentować pozycji ideologicznych, myśleć w ideologicznych schematach. Można spoglądać na historię otwarcie i bez uprzedzeń.

Trzeba pamiętać, że zideologizowany i zniekształcony - najpierw przez Henryka Sienkiewicza, a później przez Aleksandra Forda, który ekranizował “Krzyżaków” - obraz zakonu służył do budowania tożsamości narodowej Polaków. Ten obraz wroga był wówczas potrzebny, ale niestety często nadużywany. I to jest dla nas dziś duży problem. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, w historii każdego kraju czy narodu znajdziemy wydarzenia, których żadną miarą nie jesteśmy w stanie usprawiedliwić. Ale trzeba też widzieć inne fakty, zwłaszcza tutaj, w końcu to książe Konrad Mazowiecki wezwał zakon do obrony polskich ziem. Są więc inne punkty, które można wskazać i podkreślać, nie przecząc negatywnym wydarzeniom.

- Wystawa o dziejach zakonu w Gdańsku ma dla mnie ogromne znaczenie - podkreśla wielki mistrz.

Czy w archiwum centralnym zakonu krzyżackiego w Wiedniu znajdziemy dokumenty historyczne, które mogłyby przysłużyć się kształtowaniu tego “szerszego spojrzenia” - choćby na historię zakonu w Gdańsku, czy możemy się jeszcze czegoś z nich nauczyć?

- Myślę, że niczego takiego tam nie znajdziemy, ale moje doświadczenia z niedawnego pobytu w Toruniu, gdzie wziąłem udział w konferencji historyków specjalizujących się w dziejach zakonu, wskazują, że są wciąż nowe fascynujące aspekty pokazujące społeczność naszego zgromadzenia w dyskusjach światopoglądowych na przestrzeni wieków i z różnymi fenomenami. Jest to pasjonujące. Badanie dziejów zakonu długo jeszcze nie będzie zakończone, chociaż - Ameryki na nowo nie odkryjemy.

W minionych wiekach dziejami zakonu zajmowali się głównie protestanccy historycy, którzy w swoich badaniach kładli nacisk na rozwój systemu politycznego państwa krzyżackiego, na jego gospodarkę i administrację. Dlatego w detalach wciąż jest jeszcze dużo do odkrycia. Bardzo sobie cenię pracę, zwłaszcza polskich historyków i archeologów, którzy obecnie patrzą bardziej na duchową stronę rozwoju zakonu krzyżackiego - na kwestie teologiczne i liturgiczne.

Na wystawie w Gdańsku zobaczyć będzie można mszał zakonu krzyżackiego, który umieszczono niedawno na liście dziedzictwa kulturowego UNESCO - w tym znaczeniu właśnie teraz wypływają na światło dzienne nieznane, nawet dla nas w zakonie, aspekty działalności naszych poprzedników.

Dlaczego wielki mistrz zdecydował się wziąć udział w wernisażu wystawy o zakonie krzyżackim w Gdańsku?

- Jest kilka powodów. Po pierwsze przyjechałem tu prosto z Torunia, gdzie dokładnie 19 października obchodzono 550.lecie podpisania II pokoju toruńskiego. Zaproszono mnie tam, miałem swoje wystąpienie - do Gdańska było już blisko.

Poza tym wystawa w Gdańsku ma dla mnie ogromne znaczenie. Jest to może trochę zaskakujące, że wielki mistrz przyjeżdża do Polski świętować jubileusz wydarzenia, które dla jego zakonu nie było pozytywne. Ale po 550 latach ta przegrana już nie boli, liczy się za to wciąż aktualne dla wszystkich ludzi zagadnienie, że po każdym konflikcie musi nastąpić pokój. Narody, niezmiennie od wieków, powinny trwać w pokoju, poszukiwać dróg do pokojowych rozwiązań - także na drodze rezygnacji. 550 lat temu, podczas podpisywania traktatu pokojowego w Toruniu, było to tak samo ważne, jak dziś. Chciałem to podkreślić, to było dla mnie niezwykle istotne, że w tym roku nie świętujemy zwycięstwa lecz zawarcie pokoju.

W historii zakonu, o czym również zbyt często się nie mówi, było wielu dyplomatów pośredniczących w rozmowach pokojowych. Mój poprzednik sprzed wieków, wielki mistrz Hermann von Salza doprowadził do zawarcia pokoju między sułtanem egipskim Al-Kamilem a cesarzem Fryderykiem II, na mocy którego cesarz przez 10 lat miał zapewniony wolny dostęp do Jerozolimy. Dużo później, podczas I wojny światowej jeden z naszych braci był ambasadorem austriackiego cesarza w Londynie. Jak widać - zakon krzyżacki ma za sobą nie tylko tradycje walki, ale także dyplomacji i pokoju. To także był powód dla którego przyjechałem do Gdańska, żeby pokazać że popieram dezyderatę pokoju.

Na wystawie zobaczyć będzie można m.in. zamówioną przez zakon krzyżacki malarską wizję Bitwy pod Grunwaldem (obok wersji Jana Matejki). Na co dzień znajduje się w skarbcu zgromadzenia w Wiedniu.

Czy przy okazji przyjazdu do Gdańska zwiedził wielki mistrz zabytki, które zostały w naszym mieście po państwie krzyżackim? Jeśli tak - który z nich ma dla wielkiego mistrza szczególne znaczenie?

- Jako turysta byłem już w Gdańsku kilka razy, ale formalnie, z oficjalną wizytą jestem tu po raz pierwszy. Oczywiście największe wrażenie robi na mnie niezmiennie kościół Mariacki. To arcydzieło sztuki sakralnej, za każdym razem kiedy wchodzę do jego wnętrza jestem pełen podziwu dla jego twórców.

Dorzucę mały detal do tej opowieści: w naszym zakonnym kościele w Wiedniu znajduje się obecnie ołtarz pochodzący właśnie z tego gdańskiego kościoła. Kilkaset lat temu protestanci sprzedali go do Holandii i stamtąd udało się nam go odkupić. Usytuowany jest naprzeciwko miejsca wielkiego mistrza - dzięki temu można powiedzieć, że mam ciągły, bezpośredni kontakt z Gdańskiem.

Czytaj także:

Wielki mistrz krzyżacki świętuje pokój. Ważna wystawa w Muzeum Historycznym Miasta Gdańska

TV

Uniwersytet WSB Merito ma nowy kampus