Żaglówki dla 18 tysięcy uczniów. Morze to dobra szkoła

Aż 79 procent gdańskich gimnazjalistów, którzy wzięli udział w tych rejsach, mówi, że żeglarstwo nauczyło ich pracy w zespole, a 61 procent uznało, że rejs pomógł w integracji ich klasy. Właśnie podsumowano sześć lat funkcjonowania samorządowego Programu Edukacji Morskiej.
09.12.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Z Bahamów do Gdańska: Mateusz Kusznierewicz, ambasador Programu Edukacji Morskiej, dał nam się wyciągnąć na grudniowy chłód.

Posłuchać Mateusza Kusznierewicza w grudniu, na brzegu Motławy, jak narzeka na słaby wiatr na Bahamach – bezcenne. Kusznierewicz, wybitny żeglarz, i od kilku dobrych lat gdańszczanin, właśnie wrócił z regat klasy Star na Bahamach.

- Ja uwielbiam, jak silnie wieje – mówi Kusznierewicz. - A tam jak na złość, wiatr padł. Przez to zajęliśmy w regatach, ja i sternik Dominik Życki, dopiero dziewiąte miejsce! Słabo!

Jest środa, 9 grudnia. Na szczęście nad Motławą, gdzie stoimy, na wiatr w zimie można liczyć. Jeśli Kusznierewiczowi - zdobywcy olimpijskiego złota w Atlancie - coś może w tej chwili poprawić humor, to na pewno powodzenie akcji, którą z miastem Gdańsk zainaugurował sześć lat temu. Program Edukacji Morskiej zdążył już zabrać na łódki na morzu 18 tysięcy gimnazjalistów. - To dla nich świetna lekcja życia – mówi Kusznierewicz.

Kusznierewicz, który jest ambasadorem programu, mówi, że najważniejsze jest to, że młodzież wychodzi ze szkoły i uczy się czegoś nowego o Gdańsku, o morzu, o sobie: - To jest lekcja ekologii, bo po drodze można zobaczyć foki czy kolonie ptaków morskich. Lekcja bezpieczeństwa na morzu. Lekcja żeglarstwa - bo w czasie jednodniowego rejsu dzieci mają szansę postawić żagle czy posterować jednostką. To także lekcja o Gdańsku, szansa zobaczenia stoczni, portu i plaży od strony morza, odwiedzin w Twierdzy Wisłoujście. To dla młodych ludzi lekcja historii i współczesności. Nie uczmy się o wodzie, uczmy się na wodzie! 

Program do podstawówki

To także lekcja integracji i pracy zespołowej. Aż 79 procent gdańskich gimnazjalistów, którzy uczestniczyli w tych rejsach, mówi, że żeglarstwo nauczyło ich pracy w zespole, a 61 procent uznało, że rejs pomógł w integracji ich klasy. W czasach, gdy tak narzekamy na egoistyczny indywidualizm, brak empatii i niechęć do dzielenia się z innymi, wspólne żeglowanie jest niepowtarzalną szansą, żeby nauczyć się współodpowiedzialności za innych na pokładzie.

- Może ja wyglądam na indywidualistę, ale przecież nawet, gdy żeglowałem samemu na finie, to zawsze wokół siebie miałem trenerów – mówi Kusznierewicz. - Przypływasz do portu i od razu dyskutujesz, analizujesz, wyciągasz wnioski, prosisz o spotkania. To praca zespołowa. Za mną też stali inni.

Rejsy, które miały integrować klasy gimnazjalne, mogą jednak przestać pełnić tę funkcję, jeśli gimnazja zostaną zlikwidowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości.

- Projekty nowych ustaw oświatowych lada chwila mają trafić do sejmu - mówi Piotr Kowalczuk, wiceprezydent Gdańska ds. polityki społecznej. - Jeśli ministerstwo edukacji rzeczywiście rozpocznie „wygaszanie” gimnazjów, to będziemy chcieli przenieść nasz program do ostatnich klas szkoły podstawowej. Musimy być przygotowani na tego typu działanie nowego ministra edukacji. Na pewno nie odwrócimy się od morza i nie zaniechamy programu.

Żeglarstwo kontra taniec

Rejsy w ramach programu odbywają się małymi jednostkami turystycznymi, pięć takich małych jachtów może zabrać w morze 30-osobową klasę.

- Gdyby były to większe jachty morskie to nie zapięlibyśmy budżetu, a po drugie młodzież, dla której jest to pierwszy rejs w życiu, lepiej się czuje się i uczy na mniejszych łódkach – mówi Kusznierewicz.

Program jest finansowany przez miasto Gdańsk, Grupę Lotos, Ferrero Rocher w ramach programu Kinder Sport i GIWK (Gdańska Infrastruktura Wodno-Kanalizacyjna). Roczny koszt to około 400 tysięcy złotych. Rejsy odbywają się w maju, czerwcu i wrześniu. Blisko 37 procent uczniów, którzy wzięli udział w programie deklaruje chęć powrotu na morze, a 4-5 procent nawet chęć czynnego uprawiania żeglarstwa w klubie. Czy to nie za mało?

Uczestnikom konferencji zaprezentowano m.in. film o Programie Edukacji Morskiej.

- To normalne, bo dzieci mają teraz do wyboru sport, taniec, muzykę, śpiew, sztukę - mówi Kusznierewicz. - Podobnie zresztą jest we Francji, Włoszech czy Nowej Zelandii. Gdy ja w 1984 pojechałem na pierwszy obóz żeglarski, to po roku z mojej grupy zostało pięć osób, a trzy lata później tylko ja. Więc 4-5 procent to nie jest wcale źle.

Kusznierewicz mówi, że Gdańskowi wciąż brakuje profesjonalnych klubów żeglarskich: - W całym Trójmieście nie jest tak źle, biorąc pod uwagę Sopot i Gdynię, ale w Gdańsku te w Górkach Zachodnich można policzyć na palcach jednej ręki. Ubolewam nad tym. Choć oczywiście żeglarstwo oznacza różnorodność: poza sportowym jest także turystyczne, windsurfing czy kite-surfing, a do tego wioślarstwo. Każdy może znaleźć coś dla siebie. To świetna szkoła charakteru.

Więcej: www.programedukacjimorskiej.pl

TV

Czwarty mikrolas już rośnie - zobacz, jak powstawał na Oruni Górnej