Nawet gdy są w Gdańsku, myślami wciąż wracają do wojny. Niepokoją się o los bliskich.
Z telefonami w dłoniach, sprawdzają informacje z domu. Nie wierzą putinowskiej propagandzie: wojna z Rosją niestety trwa. Zawieszenie broni jednego dnia jest, drugiego nie. Giną kolejni Ukraińcy.
Mówią mi, że wojna jest zawsze obok. Nawet jak pracujesz w Kijowie i od linii frontu dzieli cię kilkaset kilometrów. Widzisz przecież żołnierzy stojących na dworcach kolejowych, czekających na pociągi w stronę Donbasu. Widzisz trumny przyjeżdżające z frontu do Kijowa: najpierw w stolicy oddają im honor, zanim zabiorą je do wsi i miasteczek w całym kraju.
Oglądasz wiadomości: chłopak kilka dni temu udzielał wywiadu, śmiał się, a dziś nie żyje.
Z takim obciążeniem przyjechały do Gdańska, uczyć się o demokracji, działaniu organizacji pozarządowych, lokalnego samorządu.
Polska to dla nich wzór, choć my wiemy, że PiS próbuje atakować samorządy i organizacje pozarządowe. Do Gdańska przyjechały w środę, na sobotę zaplanowany jest powrót do domu.
Wcześniej były w Słupsku i są pod wrażeniem tamtejszego prezydenta miasta Roberta Biedronia, który nie kryje swojego homoseksualizmu. - Widać, że najważniejszy jest człowiek z charyzmą - mówi Natalia Jakimczuk. - Biedroń powołał w Słupsku Radę Kobiet. Bardzo mi się podoba, że tak uważnie wsłuchuje się w ich głos, konsultuje z nimi swoje decyzje.
Jakimczuk jest w Kijowie przedstawicielką amerykańskiej organizacji International Republican Instutute (IRI). Tym razem, dzięki pomocy finansowej rządu Kanady, Ukrainki mogły przyjechać do Słupska i Gdańska.
Przyjechały tylko kobiety, działaczki, aktywistki, panie polityk albo, jak kto woli - polityczki. Przecież działalność publiczna kobiet na Ukrainie to coś więcej niż sławny Femen. To dziesiątki innych organizacji i partii politycznych.
Agnieszka Buczyńska z Gdańskiego Centrum Wolontariatu tłumaczyła im w środę, 8 lutego, jak działa gdańska pomoc. W sumie w Centrum zatrudnionych jest sześć kobiet i jeden mężczyzna. Większość wolontariuszy w Gdańsku to tak naprawdę wolontariuszki - kobiety. Panowie lubią rządzić, ale jak przychodzi do pomagania za darmo, w wolnym czasie, to jest dużo gorzej. To takie "niemęskie".
Agnieszka Owczarczak, radna PO, mówiła im w czwartek, 9 lutego, o tym, jak funkcjonuje Rada Miasta Gdańska oraz odpowiadała na pytania, głównie o to, jak radne i radni godzą wypełnianie mandatu z pracą zawodową.
Zapytałem Natalię Jakimczuk, jakie są główne problemy młodych aktywistek na Ukrainie: - Mamy na Ukrainie od niedawna nowe prawo w wyborach do rad lokalnych, które mówi, że 30 procent na liście wyborczej muszą stanowić kobiety. Coś się więc zmienia! Oczywiście, że w czasie wojny mniej się myśli o prawach kobiet, bo są ważniejsze kwestie. Ale trzeba o tym też myśleć, cały czas edukować się. Trzeba wyrównywać szanse - podkreśla ukraińska aktywistka. - Liderami partii politycznych na Ukrainie są mężczyźni, a kobiety zajmują się ich kampanią wyborczą. One pracują, zajmują się wszystkim, myślą o najmniejszych rzeczach, działają na rzecz lidera. Jeśli wiedzą, jak poprowadzić wielką kampanię, to wiedzą też, jak poprowadzić całą partię, prawda? Trzeba przełamywać stereotypy. Wizyta w Polsce na pewno nam w tym pomoże.