Włożyli w spotkanie całe serce. Lechia wygrywa z Wisłą

Michał Mak i Maciej Makuszewski po asystach Sebastiana Mili dali Lechii zwycięstwo z Wisłą Kraków w ostatnim tegorocznym meczu na Stadionie Energa Gdańsk. - Potwierdziliśmy, że potrafimy dobrze grać i strzelać bramki - cieszył się Dawid Banaczek, trener gdańszczan.
12.12.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Sebastian Mila (w środku) był motorem napędowym większości akcji Lechii

Dwa mecze, dwa zwycięstwa, 3:0 w bramkach - taki jest dotychczasowy bilans 36-letniego Dawida Banaczka, wychowanka Lechii, który jako trener pracował głównie z młodzieżą. Był też asystentem poprzedniego szkoleniowca biało-zielonych Thomasa von Heesena.

- Nie będzie rewolucji w składzie - zapowiadał Banaczek po objęciu funkcji pierwszego trenera Lechii.

I rzeczywiście rewolucji nie ma, ale na boisku zawodnicy wydają się pewniejsi siebie, szybciej wymieniają piłki, wychodzą na pozycje.

- Trener dostrzegł w nas nieodkryte wcześniej pokłady - przyznał Sebastian Mila, który w końcu gra tak, jak wszyscy w Gdańsku oczekiwali i jak sam piłkarz obiecywał przed przyjściem do Lechii.

To właśnie Mila był inicjatorem większości akcji gdańszczan w meczu z Wisłą. Po jego podaniach padły oba gole. Gdy zszedł z boiska, gra Lechii „siadła”.

Jak padały bramki?

W 36. minucie Sławomir Peszko na wysokości pola karnego podawał na prawą stronę boiska do Mili. Ten stracił piłkę, ale nie odpuścił, pobiegł za rywalem, wygrał pojedynek z obrońcą Wisły Richardem Guzmicsem, minął go, wrzucił miękko na dziewiąty metr. Mak wyskoczył i główką skierował piłkę do siatki. 1:0.

Gol na 2:0 padł w 55. minucie, ale był konsekwencją trzech świetnych minut w wykonaniu gdańszczan. Najpierw bliski podwyższenia wyniku był Mak: ponownie dostał dokładne podanie od Mili, ale jego strzał wybronił dobrze dysponowany Radosław Cierzniak. Chwilę później Peszko podawał do Macieja Makuszewskiego, który znalazł się sam przed bramkarzem gości: niestety kapitan Lechii uderzył niecelnie. W końcu gdańszczanie kilkoma dokładnymi i szybkimi podaniami znaleźli się przed polem karnym „Białej Gwiazdy”, piłkę po strzale Rafała Janickiego wprost pod nogi Mili wybijał Krzysztof Mączyński. Mila wyparzył nadbiegającego z prawej strony Makuszewskiego, który przymierzył pod poprzeczkę. 2:0.

- Sebastian wrócił do swojej normalnej dyspozycji, do jakiej wszystkich przyzwyczaił. Naprawdę fajnie z nim grać, bo wystarczy tylko wystartować, a Seba zrobi resztę, idealnie podając – mówił Makuszewski.

- Potwierdziliśmy, że potrafimy strzelać bramki - cieszył się już po meczu Banaczek. - Mamy w drużynie wielu znakomitych zawodników, którzy potrafią grać w piłkę.

Sytuacji strzeleckich gospodarze mieli jeszcze kilka, choćby dwie w pierwszej połowie.

W 18. minucie Mila podawał dokładnie do nacierającego Jakuba Wawrzyniaka, który zagrał w środek pola karnego do Maka. Ten jednak w starciu z rywalem przewrócił się, ale będąc w pozycji półleżącej dopadł jeszcze piłki, kopnął ją w stronę bramki: Cierzniak wybił nogą.

W 26. minucie dwójkowa akcja Maka z Aleksandarem Kovacieviciem, zakończyła się dobrym uderzeniem tego pierwszego. Ale znowu dobrze interweniował Cierzniak.

Kwadrans przed regulaminowym czasem gry z boiska zszedł Mila. Bez niego biało-zieloni nie potrafili przeprowadzić dokładnej i dobrej akcji. Więcej: mogli stracić gola. W 76. minucie będący w polu karnym Jakub Bartosz strzelił precyzyjnie, ale niewiarygodnym refleksem popisał się Marko Marić. Był to pierwszy i jedyny celny strzał Wisły w meczu.

- Nie stwarzaliśmy sobie okazji bramkowych a więc nie było szans, aby zgarnąć w tym meczu komplet punktów - mówił Kazimierz Kmiecik, trener krakowian. - Lechia do ostatniej minuty walczyła o jak najlepszy wynik i zasłużyła na tę wygraną.

- Był to ciężki mecz, ale daliśmy z siebie wszystko i włożyliśmy w niego całe serce, co zaowocowało trzema punktami - dodawał Banaczek.

W 72. minucie sędzia przerwał na chwilę mecz, bo podobnie, jak w spotkaniu z Lechem Poznań, kibice odpalili race i nad boiskiem unosiły się kłęby dymu. Przerwa nie trwała długo, ale zapewne skończy się podobnie, jak w tamtym przypadku, czyli karą 30 tys. złotych nakazaną przez Komisję Ligi Ekstraklasy SA.

Dodajmy, że decyzji o ewentualnym zamknięciu trybun w następnych meczach w Gdańsku nie podjął jeszcze wojewoda pomorski.

Lechia Gdańsk – Wisła Kraków 2:0 (1:0)

Bramki: Mak (36.), Makuszewski (55.)

Lechia: Marić – Stolarski Ż, Gerson, Janicki, Wawrzyniak – Borysiuk (86. Wojtkowiak), Kovacević – Makuszewski Ż, Mila (75. Chrapek), Peszko – Mak (90. Haraslin)

Wisła: Cierzniak – Bartosz, Głowacki, Guzmics, Sadlok Ż (39. Cywka Ż) – Uryga, Mączyński – Burliga (72. Kuczak), Crivellaro (53. Popović), Boguski Ż – Jankowski

Gdy Lechia grała z Wisłą na Stadionie Energa Gdańsk, to w Paryżu odbywało się losowanie grup przyszłorocznych mistrzostw Europy w piłce nożnej. Polska trafiła do grypy C, w której zmierzy się z Niemcami, Ukrainą i Irlandią Północną.

- To mocna grupa, nie ma w niej słabych drużyn. Już wiemy z kim będziemy grać, postaramy się optymalnie przygotować – komentował losowanie Adam Nawałka, selekcjoner reprezentacji Polski. - Nie miałem nic przeciwko, aby jeszcze raz trafić na Niemcy. To przeciwnik z najwyższej półki, ale nam dobrze się grało. Drużyna była przygotowana w każdym elemencie, ale tak też będzie we Francji.

TV

120-letnia kamienica jak nowa