• Start
  • Wiadomości
  • Studenci czekają na Godota. Nowa scena teatralna w Gdańsku

Studenci czekają na Godota. Nowa scena teatralna w Gdańsku

- Spodziewam się skrajnych emocji wśród widowni po spektaklu. Ale nie ma nic gorszego dla reżysera czy aktora, jeśli widz po spektaklu przechodzi obojętnie wobec tego, co zobaczył - mówi młody trójmiejski aktor i reżyser Jan Orszulak. Jego inscenizacja słynnego dramatu Samuela Becketta „Czekając na Godota” w środę, 9 marca, zainaugurowała działalność Sceny Teatralnej Uniwersytetu Gdańskiego.
10.03.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Jan Orszulak, reżyser spektaklu.

Agata Olszewska: Podjął się Pan reżyserii „Czekając na Godota”, ale jest Pan przede wszystkim aktorem, nie od dziś uczestniczącym w trójmiejskim życiu teatralnym.

Jan Orszulak*: - To prawda, od sześciu lat zajmowałem się głównie aktorstwem. Dwa lata temu, zakładając Standby Studio stwierdziłem, że to jest ten moment, w którym trzeba spróbować czegoś nowego, aby nie wpaść w stagnację. Tak wyreżyserowałem pierwszy film krótkometrażowy „Ostatnia kolejka”, a później spektakl „Rozliczenie nakazów”, który miał premierę na Uniwersytecie Gdańskim dokładnie rok temu. „Czekając na Godota” to drugi spektakl, który miałem przyjemność wyreżyserować, równolegle pracowałem także nad nowym filmem.

Teatralna premiera sztuki Samuela Becketta odbyła się ponad 60 lat temu. W Polsce „Czekając na Godota” adaptowano blisko 30 razy - polska prapremiera odbyła się w warszawskim Teatrze Współczesnym w 1957 roku. Jest Pan jednym z najmłodszych reżyserów, który wziął na warsztat ten tekst. Nie bał się Pan ani przez chwilę, że może się nie udać?

- Domyślam się, że tak to wygląda z zewnątrz. Dwudziestolatek porywa się na absolutny kanon teatralny i co on sobie myśli, że może mu się udać? To oczywiste, że z początku stawiałem sobie pytania: Czy to ma sens? Czy ja podołam? Czy podołają aktorzy? Tak naprawdę przestałem się bać na pierwszej próbie generalnej, kiedy wszystko zaczęło się łączyć ze sobą, zazębiać i okazało się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują.

Zdjęcie z próby. Grzegorz Gawlista jako Estragon i Dominik Gałązka jako Vladimir.

Dlaczego sięgnął Pan po ten dramat?

- To bardzo zabawne, ale przez przygotowania do szkół teatralnych wypadły mi dwa egzaminy, które trzeba było zaliczyć w ramach sesji poprawkowej. Na jeden z nich musiałem przeczytać właśnie „Czekając na Godota” Samuela Becketta. Oczywiście to była miłość od pierwszego wejrzenia. Nigdy nie zdarzyło mi się czytając jakikolwiek tekst, żeby coś było tak samo zabawne, jak i tragiczne. Właśnie ten niesamowity balans przekonał mnie do realizacji tego właśnie dramatu.

Widział Pan inne inscenizacje tego tekstu? Inspirował się Pan nimi?

- Widziałem we fragmentach wersję telewizyjną, którą wyreżyserował Michael Lindsay-Hogg. Dlaczego tylko tyle? Ponieważ dla mnie od początku najważniejszy był tekst, a więc to, co chciał przekazać sam Beckett. Przez wertowanie innych inscenizacji mógłbym popaść w naśladownictwo, a chciałem stworzyć coś nowego, świeżego.

Dominik Gałązka i Grzegorz Gawlista na scenie. Reżyser: - Przestałem się bać na pierwszej próbie generalnej.

Woody Allen w jednym z wywiadów powiedział: „Literatura nauczyła nas, że jeżeli nie identyfikujemy się z fikcyjnymi bohaterami, nie odnajdujemy samych siebie w powieściowych sytuacjach, to książka zupełnie nas nie obchodzi” -  za przykład takiej literatury  podał właśnie „Czekając na Godota”. Z którym z bohaterów tego dramatu Pan się identyfikował?

- Starałem się podejść na chłodno do postaci i obserwować je z ubocza. Nie chciałem żadnej faworyzować, bo wytraciłaby się równowaga między nimi. U Becketta nie jest ważne, czy postać ma rozpisane dialogi na 10 czy 50 stron, każda z nich jest tak samo istotna dla całości. Osobiście staram się uciekać od tej codzienności, monotonii, ale jak każdego z nas, mnie również ona dopada. Wydaje mi się, że raczej prowadzę porównania, niż próbuję się identyfikować.

Trzymał się Pan wiernie tekstu oryginalnego?

- Trzymałem się oryginału, jednakże musiałem wprowadzić pewne korekty, które będą bliższe współczesnemu odbiorcy. Doszło również do zmian obsadowych, gdzie zdecydowałem się zastąpić postać Chłopca postaciami Dobrej i Złej Dziewczynki. Dodało to trochę subtelnego, damskiego powiewu w stworzonym przez Becketta patriarchalnym świecie.

Reżyser (po prawej) i odtwórcy głównych ról podczas próby.

Poszukiwał Pan nowych interpretacji dzieła?

- Nie śmiałbym zmieniać interpretacji mistrza. Ewentualnie starałem się wzmocnić jej wydźwięk.

Jak władze Uniwersytetu Gdańskiego zareagowały na wiadomość, że w budynku Neofilologii wystawi pan dzieło, które swego czasu wzbudzało takie społeczne kontrowersje?

- Wszystko było załatwiane przez Akademickie Centrum Kultury Uniwersytetu Gdańskiego „Alternator”. Dostaliśmy możliwość zagrania pierwszego w historii spektaklu na nowo otwartej Scenie Teatralnej, więc myślę, że nie bali się zaryzykować. Zarówno władze UG, jak i kadra naukowa zostały zaproszone na premierę, więc czekam na ich bezpośrednią reakcję.

Zachowanie widowni zwykle jest głównym punktem odniesienia...

- Owszem, spodziewam się skrajnych emocji wśród widowni po zakończeniu spektaklu. Od początku moim zamierzeniem nie była pozytywna ocena spektaklu, a żywa interakcja widza ze światem przedstawionym. Nie ma nic gorszego dla reżysera, czy aktora, kiedy widz po spektaklu przechodzi obojętnie wobec tego, co zobaczył.

Włożyli w tę inscenizację dużo pracy. Tekst jest trudny, należy do kanonu literatury, a na premierę zaproszone zostały władze uczelni i kadra naukowa.


Premiera „Czekając na Godota” w reżyserii Jana Orszulaka odbyła się w środę 9 marca 2016 roku na Scenie Teatralnej w budynku Neofilologii Uniwersytetu Gdańskiego (Gdańsk, ul. Wita Stwosza 51).


*Jan Orszulak urodził się w 1995 roku w Gdańsku, a od 2010 roku aktywnie udziela się w gdańskich teatrach - występował m.in. w Gdańskim Teatrze Muzycznym Picorello, w teatrze studenckim Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, prowadził także warsztaty podczas Festiwalu Szekspirowskiego. Uznał jednak, że to za mało i zainteresował się reżyserią. Jego adaptacja jednego z najważniejszych dzieł Samuela Becketta, reprezentującego teatr absurdu „Czekając na Godota”, zainaugurowała nowoczesną scenę teatralną w budynku otwartej kilka miesięcy temu Neofilologii Uniwersytetu Gdańskiego.


TV

Profilaktyka piersi w tramwaju w Dzień Kobiet