• Start
  • Wiadomości
  • Stasiuk: byleby patronem gdańskiego lotniska nie był dureń

Stasiuk: byleby patronem gdańskiego lotniska nie był dureń

- Skoro w Krakowie mamy lotnisko imienia Jana Pawła II, to tu w Gdańsku niech będzie imienia Lecha Wałęsy - stwierdza w rozmowie z portalem gdansk.pl Andrzej Stasiuk, który gościł w Gdańsku z okazji 4. urodzin Biblioteki Manhattan w ramach projektu Dyskusyjnego Klubu Książki. Czołowy polski pisarz mówi o pierwszych wspomnieniach związanych z grodem Neptuna, o współczesnej Polsce i o Lechu Wałęsie.
04.03.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Piotr Mirowicz: Rozmawiamy w Gdańsku, do którego… pan przyjechał, czy przyleciał?

Andrzej Stasiuk: - Przyjechałem samochodem, żeby nie lądować na lotnisku….

Właśnie o  lotnisko w Gdańsku chciałem zapytać…

- Mnie to rybka, jak to lotnisko będzie się nazywało, byleby tam samoloty bezpiecznie lądowały. Niech ono się nazywa… jakkolwiek byleby nie imieniem… jakiegoś durnia. A Lechu - czemu nie? Skoro w Krakowie mamy lotnisko imienia Jana Pawła II, to tu w Gdańsku niech będzie imienia Lecha Wałęsy. Jak chcą zmienić nazwę lotniska, to im na to nie pozwólcie. Nie dajcie im sobie odebrać. Idźcie do wyborów masowo.

Co pan sądzi o tym, co się teraz dzieje wokół Lecha Wałęsy?

- Uwielbiam Wałęsę. On jest takim elementem polskości, takiego ober-polaka z tymi wąsami, z cudowną mentalnością pegeerowską. Ze swoją pewnością siebie. Ktoś kiedyś napisał, że on mimo, że przebywał przez dziesięciolecia z najmądrzejszymi ludźmi w Polsce, nic nie zatrybił.  Tą swoją pewnością siebie przeszedł jak czołg i nadal idzie jak czołg. On jest z Polski, nie mogliśmy wybrać sobie nikogo innego. Być wsiowym głupkiem…. a jednocześnie być w jakimś sensie genialnym…

To skąd się to bierze, że w Polsce Lech Wałęsa jest opluwany, a na świecie uwielbiany?

- Nie wiadomo do końca, czy świat go uwielbia. Świat lubi symbole. Wie o Polsce tyle, że jest Wałęsa, to sobie go przylepia. Ostatnio szukałem w Internecie jego słynnych wykładów, które prowadzi na świecie. Chciałem posłuchać, co on mówi obcokrajowcom, ale niestety nie znalazłem żadnego. My Polacy, też go lubimy. Nie lubimy go tak, jak siebie nie lubimy, ale z drugiej strony nie mamy nikogo innego.

Na wschodzie, tam gdzie często pan wyjeżdża, mówią o Lechu Wałęsie?

- Na tematy polityczne, zwłaszcza w Rosji, staram się nie rozmawiać. Oni tam mówią: Byłem w polskim wojsku, dziewczynę miałem w Polsce. To jest dla nich istotne. Czasami wspomną, że na handel jeździli do Polski. W Kirgistanie jeżdżą używanymi ciężarówkami z Polski.

Lubi pan współczesną Polskę?

- Co to jest współczesna Polska? Pan myśli o polityce, o tej powierzchni polskiej, o tym że jakiś rząd się zmienia. To kompletnie nie jest istotne. Przez chwilę będzie jakaś burza, później odejdzie w zapomnienie. Polska jest czymś innym. Polska nie jest pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. Polska to znacznie głębsza i dalsza historia. Znacznie większy kraj. Nie można dać sobie wmówić, że Polska jest ich. Że ich opowieść jest o Polsce. Nie! Ja jestem… Polska, do jasnej cholery. Moi przyjaciele są Polska, moja żona jest Polska. Wszystko jest Polska. A takie pieprzenie, że oni sobie przypisali polskość…. Zaraz ich nie będzie, a polskość ma tysiąc lat. Nie dajmy się zwariować.

Wspomniał pan, na spotkaniu ze swoimi czytelnikami, że w Gdańsku światła na przejściach dla pieszych są za krótkie.

- Wszystkie światła są za krótkie, nie tylko w Gdańsku, bo zmuszają ludzi do biegu. Zwłaszcza starszych. Jest w tym coś uwłaczającego, że staruszka musi biec przez czteropasmówkę bo jej się światło kończy. Ale to nie jest opowieść o Gdańsku, tylko o tej cywilizacji, która to wszystko wymusza.

Jesteśmy w Gdańsku, więc o opowieść o Gdańsku również pana poproszę. Jakie jest to pierwsze osobiste wspomnienie związane z Gdańskiem?

- Muszę poszukać w pamięci… siedemdziesiąty szósty rok, lato i autostop. Przyjechaliśmy do Gdańska z kolegą z Warszawy. Byliśmy wtedy hipisami. Idziemy przez Długą i Długi Targ, z naprzeciwka idzie hipis, ale znacznie bardziej obdarty od nas. Widać, że jest większym i mocniejszym hipisem od nas. Zaczepiliśmy go i zapytaliśmy czy ma jakieś mieszkanie w Gdańsku. Powiedział, że w jednym z bloków na Stogach jest taka wnęka pod schodami i tam ma śpiwór. Tym hipisem był Ambroży. Później, mój dobry kumpel. Umarł parę lat temu we Francji, na raka wątroby.

Są inne wspomnienia?

- Później koczowanie na plaży pod molo, w śpiworze… Przebywanie w Gdańsku jest zawsze chwilowe. To jest dzień lub dwa.

Zawsze przejazdem?

- Przejazdem, bo nuda. Nuda morzem. Te fale tak odbijają się raz w górę, raz w dół. Ile można na to patrzeć?

Jestem znad morza, więc to samo mogę powiedzieć o górach. Ile można na nie spoglądać?

- Żyję w górach, tam to jest co innego. Ale do Gdańska i na Pomorze lubię przyjeżdżać. Pamiętam majową wyprawę na Hel. Czyste plaże na których nie było żywej duszy. Spędziłem cały dzień chodząc po plażach. A tu po Gdańsku cudownie obwozi mnie Mikołaj (przyp. red. - Mikołaj Trzaska, gdański muzyk). Dzisiaj byliśmy przy Twierdzy Wisłoujście. Mikołaj nie był tam 40 lat. Opowiadał, że w te rejony zabierał go ojciec, który był żeglarzem. Pamiętał, że jego ojciec przez zimę szlifował jachty a później malował je farbami i lakierami. On, jako dzieciak, snuł się przy ojcu. Wtedy, były tam dwa hangary, teraz stoi tylko jeden. Żywej duszy nie było. Pustka zupełna. Mikołaj opowiadał o  świecie, który przestał istnieć.


*Andrzej Stasiuk
 (ur. 25 września 1960 w Warszawie) jest polskim prozaikiem, poetą, dramaturgiem, eseistą, publicystą i wydawcą. Uhonorowany wieloma nagrodami, m.in. Fundacji im. Kościelskich, Nagrodą Literacką "Nike" oraz Nagrodą Literacką Gdyni.

Czytaj także: Mediateka Manhattan. Stasiuk, Kalicińska i 1300 osób dziennie


TV

W zoo zamieszkały dwa lemury