• Start
  • Wiadomości
  • Przysiężny się rozkręcał a Hurkacz postraszył... Polska – Argentyna 0:2

Przysiężny się rozkręcał a Hurkacz postraszył... Polska – Argentyna 0:2

Pierwsze dwa mecze w grupie światowej Pucharu Davisa za polskimi tenisistami. Swoje pojedynki w Ergo Arenie w piątek, 4 marca 2016 roku, przegrali Michał Przysiężny i Hubert Hurkacz, ale biało-czerwoni w rywalizacji z Argentyńczykami jeszcze nie złożyli broni. W sobotę, 5 marca, w deblu zagrają Łukasz Kubot i Marcin Matkowski.
04.03.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Michał Przysiężny rozkręcał się z każdym kolejnym gemem. Do zwycięstwa to jednak nie wystarczyło

Michał Przysiężny nie raz pokazywał, że jest wartościowym graczem. Potrafi walczyć i wygrywać. Ponad dwa lata temu – w styczniu 2014 roku – zajmował 57. miejsce w rankingu ATP, najwyższe w karierze. To on we wrześniu 2015 roku w Gdyni zapewnił Polsce awans do grupy światowej, wygrywając decydujący pojedynek w meczu ze Słowacją (biało-czerwoni pokonali rywali 3:2).

- Mam nadzieję, że starczy mi sił na dwa mecze - mówił 32-letni Polak dzień przed pierwszym, historycznym meczem Polaków w grupie światowej Pucharu Davisa, w której gra szesnaście najlepszych zespołów narodowych na świecie. Przysiężny na korcie, w meczu o punkty, nie był od prawie czterech miesięcy. Borykał się z problemami kręgosłupa.

Chcieć, nie znaczy móc – to stwierdzenie idealnie pasuje do tego, co prezentował w pierwszym secie pojedynku z Guido Pellą. Zaczął chyba nazbyt ostrożnie, co rywal, 42. na liście światowej, skrzętnie wykorzystywał.

Przysiężny zaskoczył dopiero w szóstym gemie. Miał trzy udane zagrania i było 40:0. Potem Pella skutecznie zaatakował (40:15), w końcu Polak serwisem odrzucił Argentyńczyka, który returnował na aut. Pierwszy zdobyty punkt dla Polski w grupie światowej Pucharu Davisa stał się faktem. W tym secie jednak był ostatnim. 1:6.

Przysiężny z każdym kolejnym gemem się rozkręcał. Grał dobrze, momentami nawet bardzo dobrze. Brakowało tylko przełamania, które pozwoliłoby na wygranie seta.

Blisko było w drugiej partii, przy stanie 4:5 i 40:40. Pella popełnił podwójny błąd serwisowy (najpierw uderzył w siatkę, potem nie trafił w pole serwisowe), ale Przysiężny niestety trzykrotnie posłał piłkę w aut. Mógł doprowadzić do remisu, przegrał seta 4:6.

W trzecim secie obaj zawodnicy wygrywali swoje podania od początku do końca. O tym, że Polak jest coraz pewniejszy siebie pokazały dwie sytuacje. Pierwsza, gdy w trzecim gemie przegrywał 15:30, ale po trzech świetnych akcjach - skrót, serwis i smecz – wyszedł na prowadzenie 2:1. Druga, gdy w dziewiątym gemie od 0:30 wyciągnał na 5:4.

O tym, czy będzie jeszcze szansa na zwycięstwo w pierwszym meczu Polaków z Argentyńczykami, decydował tie-break. Było 4:5 i dwa serwisy miał Pella. W pierwszej akcji wyrzucił piłkę za kort, w drugiej niestety Przysiężny trafił w siatkę. 5:6.

Pierwsza piłka meczowa dla Argentyny. Przysiężny w siatkę. 1:5, 4:6. 6:7. Polacy po pierwszym meczu przegrywają 0:1.

- W pierwszym secie widać było, że nie grałem przez ostatnie cztery miesiące - skomentował swój występ Michał Przysiężny. - Jakbym grał na swoim normalnym poziomie, to bym zwyciężył. Zabrakło ogrania.


Hubert Hurkacz momentami postraszył 41. rakietę świata

Po tym meczu na kort w Gdańsku wyszli Hubert Hurkacz i Leonardo Meyer, czyli zawodnicy, których dzieli rankingowa przepaść: ten pierwszy jest klasyfikowany na 602. miejscu, drugi na 41.

- Moje największe atuty? Serwis... I gra przy siatce... Mam wiele atutów i mam zamiar je pokazać - mówił Hurkacz, trochę jakby stremowany, ale z uśmiechem na ustach.

Miał rację, nie ma jeszcze niezbędnego do grania na najwyższym poziomie doświadczenia, ale umiejętności 19-latkowi z Wrocławia nie brakuje. I jak na mierzącego 193 cm wzrostu tenisistę jest szybki i zwinny, czym zaskakiwał Meyera. Dwoma trzema susami potrafił z głębi kortu znaleźć się przy siatce i skrótem zakończyć akcję.

W pierwszym secie młody Polak ugrał dwa gemy. Przy stanie 2:5 był bliski przełamania (40:30). Meyer mógł jednak odetchnąć, bo polski debiutant kolejne trzy piłki przegrał. Set dla Argentyny.

W drugiej partii przy stanie 3:2 i serwisie rywala, Hurkacz lobem na niemal końcową linię wyszedł na 40:30. Będzie break? Meyer net, potem minimalny aut. Przy powtórnym serwisie rywala Polak niestety wyrzucił piłkę na aut. Nie dawał za wygraną, najpierw zagrał świetnie wzdłuż linii, potem na trzeci metr za siatką. Gema jednak przegrał.

W końcu dwa asy Huberta pod rząd! Tego brakowało wcześniej. Chwilę potem akcja dla Argentyńczyka, ale dwie następne, bliźniaczo podobne, serwis- forhend dla Hurkacza. 6:5.

Kolejne dwa gemy na swoim koncie zapisał Meyer, w tym tie-breaka, w którym Hurkacz ugrał trzy punkty. 6:7. Szkoda.

Kolejny set był ostatnim. I trwał najkrócej, bo niespełna pół godziny. Hurkacz był w nim mniej dokładny, wolniejszy, częściej się mylił. W ostatnim - jak się okazało gemie tego dnia w Ergo Arenie - prowadził 40:30, ale trzy następne piłki zmarnował.

- Kilka niewymuszonych błędów sprawiło, że rywal przełamał mnie kilka razy. Tym razem nie wyszło mi, ale wierzę, że następnym razem pójdzie po mojej myśli - mówił młody polski tenisista.


W sobotę, 5 marca, o godz. 13 rozpocznie się mecz deblowy Łukasz Kubot, Marcin Matkowski - Carlos Berlocq, Renzo Olivo. Polacy, by myśleć o końcowym zwycięstwie muszą wygrać.

- Jesteśmy faworytami w grze deblowej - potwiedza Radosław Szymanik, kapitan polskiej drużyny.


Polska - Argentyna 0:2

Michał Przysiężny - Guido Pella 0:3 (1:6, 4:6, 6:7)

Hubert Hurkacz – Leonardo Mayer 0:3 (2:6, 6:7, 2:6)




TV

Uniwersytet WSB Merito ma nowy kampus