• Start
  • Wiadomości
  • Prawie 1000 osób nie chce zmiany ul. Dąbrowszczaków na Lecha Kaczyńskiego

Prawie 1000 osób nie chce zmiany ul. Dąbrowszczaków na Lecha Kaczyńskiego

W ciągu dwóch tygodni zebrano 951 podpisów przeciwko decyzji wojewody pomorskiego o "dekomunizacji" ul. Dąbrowszczaków i przemianowaniu jej na ul. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Stara nazwa padła ofiarą wojny politycznej prowadzonej przez PiS - mówi Bożena Yates, jedna z inicjatorek akcji. - To absurd, za który mieszkańcy będą musieli zapłacić ciężkie pieniądze. Nie chcemy żadnej zmiany.
07.02.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Ul. Dąbrowszczaków została decyzją wojewody zmieniona na ul. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego

W poniedziałek, 5 lutego, do Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku doręczono teczkę z 70 kartami, na których znajdują się podpisy 951 mieszkańców Przymorza. Każda z kart nosi nagłówek: “Lista osób nie wyrażających zgody na zmianę nazwy ul. Dąbrowszczaków na ul. Lecha Kaczyńskiego, styczeń 2018”. Zainteresowani wpisywali nie tylko swoje imię i nazwisko, ale też numer PESEL - by możliwe było sprawdzenie prawdziwości danych.

- Do teczki z oryginałami podpisów dołączyliśmy pismo przewodnie, sygnowane przez Radę Osiedla “Piastowska” i Radę Osiedla “Dąbrowszczaków” - podkreśla Bożena Yates. - Nie wiem czy pan wojewoda zechce się jeszcze raz zastanowić nad swoją decyzją. Chcemy jednak, by miał świadomość, że nie można ot tak wchodzić sobie w życie tysięcy ludzi, szczególnie gdy nie są to ludzie młodzi, a na ul. Dąbrowszczaków mieszka wielu 70 i 80-latków. Raz, że taka zmiana nazwy ulicy wywołuje zamieszanie adresowe. Dwa - że pociąga za sobą koszty. I nie będzie za to płaciła jakaś abstrakcyjna spółdzielnia mieszkaniowa, bo ona nie ma własnych pieniędzy. Spółdzielnia dysponuje pieniędzmi mieszkańców i to oni będą musieli zapłacić za zmianę, którą zarządził pan wojewoda Dariusz Drelich.

Zmiana nazwy - to nie takie proste

Ulica Dąbrowszczaków ma długość prawie kilometra. Stoi przy niej kilkadziesiąt domów, w tym dziewięć okazałych bloków mieszkalnych, które należą do Powszechnej Spółdzielni Mieszkaniowej “Przymorze”. Przy Dąbrowszczaków zameldowanych jest ok. 2,4 tys. osób.

- Ludzie naprawdę nie chcą tej zmiany - mówi Bożena Yates. - Nie chodziliśmy z tymi kartami po mieszkaniach, nikogo nie przekonywaliśmy. Karty zostały wyłożone w trzech miejscach: w siedzibie rady osiedla na Kołobrzeskiej, a także w dwóch klubach osiedlowych “Piastuś” i “Bolek i Lolek”. Ludzie przychodzili sami, dowiadywali się pocztą pantoflową, albo za pośrednictwem mediów społecznościowych. Bywało, że ktoś sam podpisał i dzwonił do znajomego, by zachęcić. Prawie tysiąc osób w ciągu dwóch tygodni, to wynik, który świadczy, że niechęć do zmiany nazwy ulicy jest na Przymorzu naprawdę duża.

Członkowie rad obu osiedli - “Piastowska” i “Dąbrowszczaków” - nie mają złudzeń, że zmiana nazwy nie pociągnie za sobą żadnych kosztów. Ich zdaniem, najłatwiej wyliczyć to na przykładzie wspomnianych już dziewięciu bloków mieszkalnych. Ściany szczytowe zostały przed laty pomalowane tak, że na każdej znajduje się duży napis “ul. Dąbrowszczaków” i numer. Jeśli ostatecznie wejdzie w życie nowa nazwa, trzeba będzie namalować napis “ul. Lecha Kaczyńskiego”. Jak to zrobić? Przecież nie przez zastąpienie starego napisu nowym, bo jak by to wyglądało - taki pas świeżej farby na tle wykonanym kilkanaście lat wcześniej. Trzeba więc będzie wymalować od nowa każdą ścianę szczytową - a to koszt około 10 tys. złotych od sztuki (w sumie 90 tys. zł). Następnie trzeba będzie na tym nowym tle zrobić napis “ul. Lecha Kaczyńskiego”, a to oznacza kolejne 3-4 tys. zł od jednego bloku. W sumie więc akcja przemalowania ścian szczytowych dziewięciu bloków może kosztować nawet 120 tys. zł.

- I kto to zapłaci? - zastanawia się Bożena Yates. - No przecież nie pan wojewoda. Zapłacą mieszkańcy, wśród których dużą część stanowią emeryci. 

Według Bożeny Yates najlepiej byłoby zostawić ul. Dąbrowszczaków w spokoju. A jeśli zmieniać, to na nazwę, która nie kojarzy się politycznie. Na przykład ul. Biały Dwór - bo jest to nazwa związana z historią dzielnicy i nawet za sto lat nikt nie będzie miał potrzeby jej zmieniać.

Dekomunizacja przecież już była

Co dalej z zarządzoną przez wojewodę Dariusza Drelicha nazwą “ul. Lecha Kaczyńskiego”? Wszystko wskazuje na to, że sprawa rozstrzygnie się na drodze sądowej - przeciwko decyzji wojewody jest bowiem Urząd Miejski w Gdańsku, który skierował sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku.

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz od początku stoi na stanowisku, że ul. Dąbrowszczaków należy zachować, podobnie jak sześć innych, które chce zmienić wojewoda (ulica Józefa Wassowskiego ma stać się ulicą Anny Walentynowicz, Mariana Buczka - Jana Styp-Rekowskiego, Stanisława Sołdka - Kazimierza Szołocha, Wincentego Pstrowskiego - Henryka Lenarciaka, Leona Kruczkowskiego - Ignacego Matuszewskiego i Franciszka Zubrzyckiego - Feliksa Selmanowicza "Zagończyka"). Zdaniem prezydenta Adamowicza, dekomunizacja nazw ulic została przeprowadzona w Gdańsku na wielką skalę w latach 90. To co próbują robić obecnie politycy PiS, jest głównie działaniem propagandowym, bowiem wskazanych patronów ulic których wcale nie da się zaszufladkować tak jednoznacznie (zdania historyków na temat “dąbrowszczaków” walczących w wojnie domowej w Hiszpanii są mocno podzielone; Wincenty Pstrowski równie dobrze może być uważany za śmiertelną ofiarę komunistycznej propagandy - przyp. red.).

- Wojewoda Drelich nie podjął dialogu z mieszkańcami Gdańska, którzy nie chcieli zmiany nazwy ulicy i wyraźnie i głośno o tym mówili - podkreśla Magdalena Kaczmarek, rzeczniczka prasowa Prezydenta Gdańska. - Takie rozwiązanie jakie zastosował wojewoda nie ma wiele wspólnego ani z ideą samorządności ani samodzielności samorządu. I jako samorząd takim działaniom się sprzeciwiamy.

10.01.2018 roku kancelaria prawna reprezentująca Miasto Gdańsk skierowała do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku za pośrednictwem Wojewody Pomorskiego skargi na zarządzenia wojewody z dnia 13.XII.2017. Z uzasadnienia skargi wynika, że rozwiązania przyjęte w ustawie o zakazie propagowania komunizmu - w szczególności art. 6 ust. 2 tej ustawy - jednoznacznie naruszają wartości i gwarancje, podlegające ochronie konstytucyjnej, godząc w zasadę decentralizacji władzy publicznej oraz samodzielności samorządu terytorialnego w wykonywaniu powierzonych mu zadań publicznych, a także zasadę ochrony sądowej niezależności i samodzielności samorządu terytorialnego. W skardze, a właściwie w skargach (7 skarg, osobno dla każdego z zarządzeń wojewody wobec poszczególnych ulic) zawarty został także wniosek o wstrzymanie wykonalności zaskarżonego zarządzenia zastępczego.

Wojewoda powinien skargi przekazać do WSA, ma na to 30 dni.Termin upływa więc niebawem.

TV

MEVO rozkręca wiosnę. Wsiadaj i jedź: do pracy, na uczelnię, na plażę