• Start
  • Wiadomości
  • Pierwszy dzień Solidarity Of Arts. Zachwycili polski raper Miuosh oraz Naturally 7 z Nowego Jorku

Pierwszy dzień Solidarity Of Arts. Zachwycili polski raper Miuosh oraz Naturally 7 z Nowego Jorku

Falujący, roztańczony tłum, nostalgiczny folk i „hałas” dla Jimka, czyli Radzimira Dębskiego - pierwszy dzień festiwalu Solidarity of Arts w Gdańsku zaskoczył eklektyzmem brzmień od hip hopu po muzykę ludową.
14.08.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Jimek, czyli Radzimir Dębski - największa i najbardziej wyczekiwana gwiazda pierwszego dnia festiwalu Solidarity of Arts.

Wydarzenie „JIMEK+”, sygnowane pseudonimem Radzimira Dębskiego, w sobotę, 13 sierpnia, zgromadziło na dwóch plenerowych scenach na Ołowiance czołowych polskich raperów, katowicką orkiestrę i zespoły, których twórczość można by określić „muzyką świata”. Odświeżona formuła pierwszego dnia festiwalu Solidarity of Arts - dotychczas przede wszystkim jazzowego święta - choć ciekawa, nie do końca się sprawdziła.

Początek koncertu wydawał się obiecujący, choć spokojny. Młody polski kompozytor przy zachwyconych okrzykach publiczności pojawił się na scenie i bez zbędnego ociągania pokierował katowicką Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia. Następnie, równie nieoczekiwanie jak się pojawił, zniknął, a z drugiej sceny popłynęły afrykańskie rytmy Alune Wade Quintet, co lekko zbiło z tropu publiczność, która ewidentnie czekała na powrót Jimka.
 

Miuosh, czyli Miłosz Paweł Borycki - raper, który zachwycił publiczność w Gdańsku.

Nie musiała jednak długo czekać, a kiedy okazało się, że artyście i orkiestrze towarzyszy na scenie Miuosh, emocje na widowni sięgnęły zenitu. Ożywiona publiczność reagowała okrzykami i uniesionymi w górę rękami, klaskała i spełniała wszystkie żądania rapera, wśród których nie mogło oczywiście zabraknąć „zróbcie hałas dla Jimka!”. Na hasło „odpalcie”, na widowni rozbłysło tysiące świateł ekranów telefonów, a publiczność wspólnie chóralnie zaśpiewała refren piosenki „Piąta Strona Świata”, poświęconej pamięci zmarłego w ubiegłym roku polskiego muzyka i kompozytora Jana „Kyksa” Skrzeka. „Jeśli wiesz, gdzie masz serce, podnieś ręce i krzycz” - śpiewał Miuosh ze sceny, a publiczność szalała.

Reakcje falującego, roztańczonego tłumu podczas tego występu nie pozostawiły wątpliwości, kto dla znakomitej większości był gwiazdą tego wieczoru. Ta niezwykła energia utrzymała się jeszcze podczas kolejnego występu na drugiej scenie, gdzie wystąpili Naturally 7 - niezwykła grupa z Nowego Jorku, która zachwyciła publiczność nie tylko talentem wokalnym, ale zadziwiającymi umiejętnościami naśladowania własnymi głosami instrumentów. Publiczność porwali repertuarem, po który sięgnęli - rozpoczęli hitem „Feel It In The Air Tonight”, potem wykonali „Run Away”, a następnie kultowy przebój Stinga „English Man in New York”. Fragment „One Love” Boba Marleya do reszty skradł serca publiczności, która dołączyła do śpiewania, a po zakończeniu utworu okrzykom uznania i oklaskom nie było końca.
 

Roztańczone tłumy podczas najbardziej energetycznego występu tego wieczoru.

Te dwa występy były szczytowym momentem, zarówno jeśli chodzi o frekwencję publiczności, jak i energię, z jaką się bawiła. O ile podczas kolejnego „powrotu” Jimka ze skupieniem go wysłuchano, to gdy drugą scenę ponownie tego wieczoru przejął zespół odmienny stylistycznie, na dodatek grający polską muzykę ludową, czyli Kapela Maliszów - publiczność wyraźnie była znudzona. Tłumy na widowni nagle się przerzedziły i z każdym kolejnym występem było tylko gorzej. Nie pomogło z pewnością godzinne opóźnienie, z którym rozpoczynały się ostatnie koncerty.

Podsumowując pierwszy dzień festiwalu Solidarity of Arts: za mało było Jimka w „JIMEK+”, a to głównie na niego czekała publiczność. Sam kompozytor nie do końca miał też chyba pomysł, jak połączyć bardzo odległe od siebie gatunki i stylistyki. Powstał muzyczny konglomerat, mocno odstający od tego, co można było usłyszeć podczas minionych edycji festiwalu, spójnych tematycznie - jak choćby w przypadku ostatniej odsłony „Swing+”. Nie był również tak spektakularny jak w poprzednich latach, nie tylko z racji zaledwie dwóch, a nie trzech scen, na których pojawiali się artyści, ale głównie z powodu muzycznego rozmachu, z jakim występowały dotychczasowe gwiazdy festiwalu: Esperanza Spalding czy Bobby McFerrin.

Przed nami jeszcze drugi dzień festiwalu, poświęcony muzyce klasycznej „KILAR+”. Tu nie powinno być zaskoczeń stylistycznych: trzy polskie orkiestry zabiorą widzów w muzyczną podróż po twórczości wielkiego polskiego kompozytora Wojciecha Kilara.



TV

120-letnia kamienica jak nowa