Pakiet nie pomógł. PET pracuje na pół gwizdka

Kilkuset chorych na nowotwór pacjentów znowu będzie musiało w tym roku jechać na badania PET poza województwo pomorskie, chociaż Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku ma aparat PET od kilku lat. Badań nadal nie wystarcza dla wszystkich potrzebujących. Wprowadzenie pakietu onkologicznego nie pomogło.
28.09.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

PET w Gdańsku mógłby pracować pięć dni w tygodniu, tymczasem dzień-dwa stoi bezużyteczny. – Możemy wykonać ponad dwa tysiące badań rocznie, robimy zaledwie ponad tysiąc – mówi dr Grzegorz Romanowicz.

PET, czyli pozytonowa tomografia emisyjna, to obecnie najnowocześniejsza i najbardziej precyzyjna metoda umożliwiająca m.in. wykrycie i zdiagnozowanie bardzo wczesnych stanów nowotworowych oraz wykrycie przerzutów i stopnia ich zaawansowania w całym organizmie. Ta technika jest wręcz niezbędna przy planowaniu radioterapii i sprawdzaniu efektów leczenia choroby nowotworowej. Na Pomorzu, które od lat zajmuje najwyższe miejsca pod względem zachorowalności na nowotwory złośliwe, aparat powinien pracować pełną parą.

Tymczasem…

PET jest, ale nie dla wszystkich

– Narodowy Fundusz Zdrowia reglamentuje badania PET od 2010 roku, od kiedy aparat jest w Gdańsku – mówi Ewa Książek–Bator, dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. – Trzeba jasno powiedzieć, że pacjenci z Pomorza nie mają do tych badań swobodnego dostępu. W UCK można by ich wykonywać dwa razy więcej niż obecnie.

Słowa dyrektor potwierdza Grzegorz Romanowicz, zastępca kierownika Zakładu Medycyny Nuklearnej UCK w Gdańsku, w którym wykonuje się badanie: – Na 2015 rok dostaliśmy kontrakt na PET większy o 300 badań, czyli na wykonanie 1,3 tys. badań, choć jesteśmy w stanie przeprowadzić ich ponad dwa tysiące rocznie. Pracujemy trzy-cztery dni w tygodniu, moglibyśmy pięć. Jest aparat, są wolne moce przerobowe i są pacjenci.

– NFZ co roku w ramach posiadanych środków zwiększa nakłady na badania PET, biorąc pod uwagę zachorowalność, ale również własne możliwości finansowe – tłumaczy Mariusz Szymański, rzecznik pomorskiego oddziału funduszu.

W ubiegłym roku pomorski NFZ zakontraktował w UCK wykonanie 1046 badań PET. Zakład Medycyny Nuklearnej przekroczył ten limit o 281 badań. Do tego fundusz musiał zapłacić za pacjentów, którzy badali się poza województwem – głównie w Bydgoszczy i Olsztynie: 740 badań. Należy szacować, że i w tym roku ponad 700 chorych onkologicznie będzie musiało wyemigrować na badania PET poza województwo.

Pakiet onkologiczny nie pomógł, choć miał

– Na badanie czeka się u nas około dwóch tygodni, ale już w październiku, listopadzie kontrakt nam się kończy – dodaje Grzegorz Romanowicz. – I musimy odsyłać pacjentów, a dla wszystkich jest jasne, że w chorobie onkologicznej czekać nie można. W sytuacjach wyjątkowych decydujemy się na przekroczenie kontraktu, ale i tak nie przyjmiemy wszystkich potrzebujących badania.

Ideą pakietu onkologicznego, który działa w Polsce od tego roku, było stworzenie tzw. szybkiej ścieżki diagnozowania i leczenia chorych na nowotwory. Stąd też decyzja ustawodawcy o nielimitowaniu świadczeń i zielonej karcie, która miała otworzyć pacjentowi wszystkie drzwi. Na badania PET także.

– Badania PET, które można wykonać w ramach pakietu onkologicznego, mają służyć do wykrycia i oceny stopnia zaawansowania nowotworu – tłumaczy profesor Rafał Dziadziuszko z Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, konsultant krajowy onkologii i radioterapii. – Czyli do diagnostyki wstępnej. Tylko że akurat wczesna diagnostyka, w której mieści się to badanie, została zryczałtowana i wyceniona na około 300-400 złotych. Badanie PET to koszt około 3,5 tysiąca złotych. Ta wycena w ramach pakietu nijak się ma do rzeczywistego kosztu. Lekarze wypisując skierowanie na PET, narażają jednocześnie swoją przychodnię na zadłużenie. I dlatego tych badań zleca się mało.

– Idea szybkiej diagnostyki onkologicznej została zaprzepaszczona – potwierdza Ewa Matuszewska-Palacz, dyrektor Wojewódzkiego Centrum Onkologii w Gdańsku. – Kwota na diagnostykę wstępną i pogłębioną jest nierealna. Koszt PET nie zwróci się z tych 300 złotych. Można za tę kwotę wykonać pacjentowi biopsję, USG, nawet tomografię komputerową czy rezonans magnetyczny, ale nie PET.

– Mamy umowę na diagnostykę pogłębioną w ramach pakietu, ale jej nie wykonujemy – mówi szef dużej gdańskiej przychodni. – Jest rozliczana tak, że koszty ponosi świadczeniodawca. Pakiet zadziałał odwrotnie niż miał: przez zieloną kartę pogorszyła się dostępność do PET i innych świadczeń.

Podróżowanie pacjentom nie służy

– To nie jest taka prosta sprawa, że jak chory nie może badań wykonać w Gdańsku, to sobie pojedzie gdzie indziej – dodaje profesor Dziadziuszko. – Tym bardziej że wielu naszym pacjentom ledwo wystarcza sił, żeby dojechać do nas. W ubiegłym roku jako konsultant krajowy pisałem do NFZ o gdańskiej sytuacji, odpowiedź była wymijająca.

– Wśród naszych pacjentów są ciężko chore dzieci. Są osoby, które ze względu na stan zdrowia nie mogą podróżować – wylicza doktor Romanowicz. – Dlaczego zmusza się ich do badań poza Gdańskiem? PET odgrywa ważną rolę w trakcie leczenia. Chory ma zleconą np. radioterapię w seriach. Po każdej trzeba wykonać PET, żeby sprawdzić, czy terapia pomaga. Za każdym razem po radioterapii pacjent ma jechać do Bydgoszczy? Inne kwestie są równie ważne, jak to, że badanie powinno być wykonywane tym samym aparatem, ci sami lekarze powinni wspólne obejrzeć zdjęcia, skonsultować się. Nie ma tu troski o chorego!

– W onkologii o leczeniu bez diagnostyki nie ma co mówić – dodaje dyrektor Książek-Bator. – A osoby trafiające na PET to właściwie w 100 procentach pacjenci onkologiczni. Mówienie im, że teraz te świadczenia są nielimitowane, jest fikcją.


 
Zobacz także:

TV

Profilaktyka piersi w tramwaju w Dzień Kobiet