Oto tłumaczenie listu:
“Szanowny Panie Prezydencie Adamowicz,
jesteśmy klubem tańca z Niemiec i w grupie 24 osób w wieku od 70 do 87 lat (w tym wszyscy przedstawiciele zarządu klubu), od 29 maja do 2 czerwca spędzaliśmy czas w waszym pięknym mieście.
Niestety w nocy z 30 na 31 maja około godz. 1, musieliśmy opuścić nasze pokoje w Domu Holenderskim z powodu pożaru. Wasza straż pożarna i policja przyjechała bardzo szybko na miejsce, dzięki ich profesjonalnej pomocy bez większych szkód dla zdrowia uratowaliśmy się z zadymionych korytarzy hotelu i spędziliśmy resztę nocy w pobliskim hotelu Radisson Blu.
Po tej, ostatecznie szczęśliwie zakończonej nocy, chcielibyśmy wyrazić uznanie i nasze serdeczne podziękowania dla gdańskich strażaków i policjantów za ich wspaniałe zaangażowanie w opiekę nad poszkodowanymi i uratowanie czterech osób należących do naszego klubu.
Mamy naprawdę doskonałe powody do świętowania i spełnienia z Panem symbolicznego toastu w myślach:
- za szczęśliwy powrót do domu 24 członków naszego klubu,
- za dzielnych strażaków i policjantów, za ich skuteczną służbę i życzliwą opiekę w noc pożaru
- za wasze piękne, zadbane i czyste miasto Gdańsk i
- za dobre związki sąsiedzkie między naszymi krajami - Polską i Niemcami.
Na zdrowie! [te dwa słowa napisane w oryginale po polsku - przyp. red.]
Manfred Kaminsky"
Minęło już trochę czasu od wydarzeń opisywanych w liście przez Manfreda Kaminsky`ego, Dotarcie do nadawcy przesyłki nie było łatwe - tradycyjny papierowy list opatrzony był tylko nazwą klubu i adresem pocztowym, poszukiwanie kontaktu telefonicznego spełzło na niczym. Ostatecznie w dotarciu do autora pomogło nam biuro prasowe miasta Hanower.
- Kiedy w nocy z 30 na 31 maja rozległ się alarm pożarowy w Domu Holenderskim, wszyscy już spaliśmy - wspomina Manfred Kaminsky. - Do naszego klubu należą seniorzy, częściowo ponad osiemdziesięcioletni, niektórzy z nas niedosłyszą. Wasi strażacy pomogli dwóm małżeństwom, które nie noszą aparatów słuchowych i nie usłyszały alarmu. To strażacy wyprowadzili obie pary z pokojów. W restauracji Domu Holenderskiego zapaliła się frytkownica. Na korytarzach i na schodach było pełno drażniącego dymu. Trzeba było szybko uciekać, bo przecież taki dym jest trujący. Dzięki pomocy gdańskich służb udało nam się uniknąć zatrucia i szybko uciec na zewnątrz.
Jak mówi hanowerczyk, strażacy byli bardzo przyjacielscy i opiekuńczy, okryli kocami ewakuowaną na Długi Targ grupę z Hanoweru.
- Byłem jedną z pierwszych osób, którzy opuściły hotel. Mogłem więc podziwiać sprawną pracę strażaków. Chwilę później pojawili się policjanci, rozmawiali z panią z recepcji hotelu, podeszli także do nas, uspokajali że wszystko dobrze się skończy. Tak też się stało i bardzo się z tego cieszymy. Dobrze, że pani opisze naszą “przygodę”. Jesteśmy bardzo wdzięczni za opiekę ze strony straży pożarnej i policji.
Klub Schwarz-Gold ma długą tradycję. Niegdyś liczył ponad 600 członków i był szóstym co do wielkości klubem tanecznym w Niemczech. Obecnie należy do niego nieco ponad 80 osób. Seniorzy spotykają się raz w tygodniu, tańczą walce, quick-step, fokstrott, tango, cha-cha, jive.
- Tradycyjnie raz do roku nasz klub wybiera się na wspólną wycieczkę - mówi Manfred Kaminsky. - Rok temu byliśmy na przykład w Kopenhadze, a pięć lat temu w Krakowie, gdzie bardzo się nam podobało. Postanowiliśmy więc wrócić do Polski, wybór padł na Gdańsk, bo to przecież bardzo, bardzo piękne miasto.
W Gdańsku spędzili cztery dni, byli również w Juracie, na zamku w Malborku, w Świętej Lipce, w Olszytnie, później pojechali na Mazury.
- Poza naszym trenerem, który był w Gdańsku wielokrotnie, również jako instruktor tańca na wycieczkowcach, nikt z nas jeszcze tu nie był. Zaskoczyło nas jak pięknie odrestaurowana jest starówka, zachwycił Kościół Mariacki, mieliśmy doskonałego przewodnika - opowiada hanowerczyk.
Co mu się najbardziej podobało?
- Dwa razy jedliśmy kolację w restauracji Goldwasser tuż przy Żurawiu. Widok na rzekę i drugi brzeg był przepiękny - opowiada Manfred Kaminsky.