• Start
  • Wiadomości
  • Gdańsk z perspektywy niemieckiego badacza historii Polski [ROZMOWA]

Gdańsk z perspektywy niemieckiego badacza historii Polski [ROZMOWA]

O setkach lat wspólnej historii Niemców i Polaków w Gdańsku, rozproszonych po wojnie danzigerach i o tym, dlaczego poważny historyk niemiecki nie zajmuje się już tematem wypędzonych rozmawiamy z prof. Hansem-Jürgenem Bömelburgiem z Justus-Liebig-Universität w Gießen, uczestnikiem polsko-niemieckiego sympozjum historycznego w Gdańsku.
11.12.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Prof. Hans-Jürgen Bömelburg

Czy historia Gdańska i losy danzigerów, którzy musieli stąd wyjechać, to tematy ciekawe dla współczesnych Niemców?

Prof. Hans-Jürgen Bömelburg*: - Z jednej strony historia Gdańska była dla Niemców oczywiście zawsze ciekawa. Gdańsk w XVI i XVII wieku był największym niemieckojęzycznym miastem na świecie. Historia Wolnego Miasta Gdańska także Niemców interesuje, bo powstała świetna literatura na temat tej epoki w dziejach miasta i całego regionu, szczególnie autorstwa Güntera Grassa, ale także Pawła Huelle i Stefana Chwina, chętnie czytanych w Niemczech. Szkoda, że Gdańsk nie ma “swojego” autora kryminałów, takiego jak Marek Krajewski we Wrocławiu.

Losy ludności gdańskiej to już co innego. To były losy specyficzne, bo Wolne Miasto Gdańsk miało szczególny status prawny w latach międzywojennych i z tego powodu m.in w sytuacji powojennej państwo zachodnioniemieckie nigdy nie miało pretensji powrotu Gdańska do Niemiec. Inaczej było z Wrocławiem, czy Szczecinem. Dlatego potrzeba mówienia o losie Gdańska i gdańszczan była mniejsza niż na przykład o Śląsku i Ślązakach. Jeśli chodzi o danzigerów, oczywiście doskonale znana, wielokrotnie opisywana i filmowana, jest tragedia Gustloffa. Ona zawsze była obecna w niemieckim społeczeństwie.


Czy można prześledzić losy danzigerów, którzy opuścili Gdańsk?

- Moim zdaniem rzadko jest to możliwe. Niemiecka ludność z Gdańska rozproszyła się po całym RFN (z możliwości wyjazdu do NRD skorzystała zdecydowana mniejszość). Oczywiście napisano pojedyncze pamiętniki, a w kilku miastach powstały ośrodki, w których szczególnie zachowały się losy danzigerów, na przykład w Düsseldorfie, mieście patronackim Gdańska. Po wojnie każde miasto niemieckie opiekowało się ludnością przesiedloną i wypędzoną z danego obszaru, rolą Düsseldorfu był taki właśnie patronat nad Gdańskiem. Jest tam duży zbiór dokumentów archiwalnych i innych rzeczy związanych z kulturą danzigerów.

Są też przecież różne związki i stowarzyszenia istniejące do dzisiaj, jak na przykład Adalbertus Verein skupiający katolików gdańskich, są inne bardzo różnorodne organizacje zrzeszające danzigerów na poziomie regionów. Należą do nich mocno starsi ludzie, jeśli w ogóle jeszcze żyją, a druga - trzecia generacja ich potomków często mało wie o przeszłości swoich rodzin.


Nie kultywuje się tej przeszłości?

- Raczej nie. Druga czy trzecia generacja żyje w realiach niemieckich, a Gdańsk jest bardzo daleko od tego. Współczesne pokolenia myślą już raczej w kategoriach polskiego Gdańska. Odwiedzają to miasto, jednak mam wrażenie, że liczba turystów skandynawskich jest tu teraz większa, niż niemieckich. Dla moi rodaków odwiedzających Gdańsk dużym problemem jest brak muzeum dotyczącego historii miasta. Oczywiście jest Muzeum Historyczne Miasta Gdańska, ale nie ma tam przecież całościowej wystawy o dziejach Gdańska. Jeśli takie muzeum powstanie, a słyszałem że są takie plany, to będzie to bardzo ważne miejsce, bo historia Gdańska jest szczególna.


Pomnik Güntera Grassa i jego bohatera literackiego Oskara na Placu Wybickiego w Dolnym Wrzeszczu

A co dla pana jest szczególnie ważne w tej historii?

- To, że miasto niemieckojęzyczne przez 400 lat funkcjonowało w państwie polsko - litewskim i pełniło rolę pośrednika między kulturami Polski, Niemiec i Litwy. To jest fenomen, który nie jest dziś promowany przez Gdańsk. Jakie było centrum tłumaczeń z polskiego na niemiecki, ale też z niemieckiego na polski? Między XVII a XIX wiekiem takim miejscem był właśnie Gdańsk. Ja takie tematy omawiam z moim studentami podczas seminariów o Gdańsku, ale dla przeciętnego Niemca, który ma marną wiedzę o dziejach tego miasta, są to zupełnie nieznane fakty.


Wracając do danzigerów. Czego moglibyśmy się o nich dowiedzieć na wystawie o historii Gdańska?

- Warto byłoby zwrócić uwagę na konkretne osoby wywodzące się z wolnego miasta. Rupert Neudeck to bardzo ciekawa postać, w latach 60.tych był bardzo aktywny w organizacjach młodzieżowych danzigerów, później założył organizację Cap Anamur, która w latach 80.tych ratowała na morzu uchodźców z Wietnamu. W Niemczech był wielką postacią. Jeśli powstanie muzeum, sylwetki takich ludzi powinny zostać w nim uwzględnione. Jestem pewien, że znajdą się też inne przykłady ciekawych danzigerów, które nie są tak powszechnie znane.


Nie są znane, bo nikt takich osób nie szuka?

- Problem w tym, że po obu stronach brakuje dziś dwujęzycznych badaczy, którzy byliby w stanie zajmować się takimi postaciami. Dzisiejsza edukacja wyższa w Polsce, i w Niemczech tak samo, idzie wyłącznie w kierunku angielszczyzny i krajów anglojęzycznych. Temat sąsiedztwa polsko - niemieckiego jest mało obecny i moim zdaniem jest to poważny błąd, bo ani Polska, ani Niemcy nie leżą obok Stanów Zjednoczonych.


Rupert Neudeck, danziger

Tak bywa, że sąsiadom najtrudniej jest znaleźć wspólną płaszczyznę...

- Oczywiście po stronie polskiej jest zawsze możliwość grania kartą reparacji. Dowód na to dał obecny rząd, który wrócił do tego tematu, by karta była w grze...

Tymczasem problem przesiedleńców można przedstawić jako wspólny, przecież Polacy też byli przesiedleni do Gdańska. Napisałem książkę “Wypędzeni ze wschodu, wspólne losy Polaków i Niemców” jeszcze w latach 90.tych, ale jej temat został wykorzystany w Niemczech przez Erykę Steinbach, w Polsce tak samo przez opcję narodową. Dlatego dla historyka, który nie chce prowokować, lecz pracować naukowo, to jest temat trochę…. smutny. Jest duża wiedza na ten temat, a politycy i tak robią swoje. Jeśli coś badam, nie chcę by później Steinbach czy Kaczyński wykorzystywali moją pracę na swój sposób. Nie jestem zwolennikiem polityzacji historii, jestem fachowym historykiem, członkiem polsko - niemieckiej komisji podręcznikowej. Stworzyliśmy razem podręcznik dla byłych klas gimnazjalnych, bardzo słabo promowany w Polsce.


Co to za podręcznik?

- Historia Europy i Świata z pewnym naciskiem na dzieje Polski i Niemiec. Jest identyczna wersja polska i niemiecka. Pierwszy i drugi tom są już na rynku, trzeci i czwarty właśnie powstają. Podręcznik ukazał się w Wydawnictwie Szkolnym i Pedagogicznym. Dydaktycy, którzy go czytali, zwłaszcza polscy, byli nim zachwyceni.


Prof. Hans-Jürgen Bömelburg, współautor polsko - niemieckiego podręcznika historii

Czy młodzież przeczyta w nim także o Gdańsku?

- Oczywiście, Gdańsk także jest w nim obecny - tematy życia w dużym mieście w epoce nowożytnej jest przedstawiony właśnie na przykładzie Gdańska.

*Prof. Hans-Jürgen Bömelburg pracuje w katedrze historii Europy Wschodniej Justus-Liebig-Universität w Gießen (Hesja). Głównie zajmuje się historią Polski i Europy Środkowo - Wschodniej od czasów wczesnej nowożytności do dziś.

Rozmowę przeprowadziliśmy podczas odbywającego się w Gdańsku Polsko-Niemieckiego Seminarium Historycznego. Przez cztery dni (od 6 do 9 grudnia) historycy z obu krajów debatowali w Domu Uphagena o losach powojennego Gdańska. Spotkanie wpisuje się w przygotowania do wydania szóstego tomu Historii Gdańska.


CZYTAJ TAKŻE: 

Polacy z Wolnego Miasta Gdańska po wojnie. Co dziś o nich wiemy? [ROZMOWA]



TV

Kaszubi – tożsamość obroniona. Rozmowa z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim