• Start
  • Wiadomości
  • „Gdańsk jest bardzo ważną częścią mnie” - mówi Izabela Żukowska, autorka retro kryminałów o naszym mieście. Jeden z nich doczekał się adaptacji na słuchowisko

„Gdańsk jest bardzo ważną częścią mnie” - mówi Izabela Żukowska, autorka retro kryminałów o naszym mieście. Jeden z nich doczekał się adaptacji na słuchowisko

Izabela Żukowska - pisarka, dziennikarka, gdańszczanka z pochodzenia i do dziś miłośniczka naszego miasta. Jej wciągający kryminał o przedwojennym Gdańsku - „Teufel” - doczekał się adaptacji na słuchowisko w Programie 1 Polskiego Radia. Premiera już w sobotę, 22 października! Pisarka zdradza nam, jak wyglądała praca nad książką.
22.10.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Izabela Żukowska podczas spaceru Śladami komisarza Franza Thiedtke, organizowanego przez Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku, w 2014 roku.

„Sierpień 1939 roku. Na molo w gdańskim Glettkau zostają znalezione zwłoki młodej kobiety. Zagadkę jej zabójstwa próbuje rozwikłać doświadczony komisarz Franz Thiedtke, jednak szybko zostaje on odsunięty od śledztwa. Kim jest zamordowana? Czy komisarz porzuci swoją ostatnią sprawę? Komu zależy na jej wyciszeniu? W tej historii nic nie jest takie, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Prawda miesza się z fikcją, a rzeczywistość okazuje się zwykłą mistyfikacją...” - o książce „Teufel” Izabeli Żukowskiej.
 

Agata Olszewska: „Pani Żukowska prawdziwie kocha dawny Gdańsk” - tak o Pani książce „Teufel” napisał pisarz Stefan Chwin. Miał rację?

Izabela Żukowska: - Jak najbardziej. Kocham Gdańsk. Stąd pochodzę i, choć nie mieszkam teraz w Gdańsku, część mnie tu pozostała. Bez wątpienia to miasto jest bardzo ważną częścią mnie. Natomiast jeśli chodzi o dawny Gdańsk... Akcja tej powieści toczy się w Gdańsku przedwojennym. Starałam się, żeby przywołać go jak najbardziej pieczołowicie, nie tylko w tej książce, ale w całej serii trzech książek, które dotychczas powstały. Myślę więc, że dlatego Stefan Chwin tak napisał.

Co było impulsem do napisania książki o przeszłości naszego miasta?

- Muszę przyznać, że nie pamiętam, od kiedy chciałam pisać o przedwojennym Gdańsku... Bardzo mnie fascynował, pewnie między innymi dlatego, że kiedy dorastałam, historia Wolnego Miasta Gdańska nie do końca była oczywista i tak jasna, jak jest dzisiaj, gdy możemy sięgać do wielu źródeł opisujących, co się wtedy działo. Kiedy chodziłam do szkoły, mówiliśmy o Gdańsku z XVII i XVIII wieku, natomiast to, co działo się w XIX wieku i do połowy XX wieku to właściwie była biała plama. Przed laty zaczęłam się interesować tym, co działo się w tym czasie tutaj, zwłaszcza historią międzywojnia czy drugiej wojny światowej.

I postanowiła Pani napisać książkę.

- Chciałam napisać książkę o Gdańsku, ale to było jeszcze w czasach przed internetem, a więc przed swobodnym dostępem do źródeł. Zdałam sobie sprawę, że po pierwsze zbyt niewiele wiem o samym Gdańsku, żeby brać się za pisanie. Po drugie, trzeba mieć z czego czerpać: pisarz czerpie z siebie, a żeby mógł to robić, musi mieć doświadczenia, różne emocje, które przelewa się później na bohaterów, dzięki czemu można ich ożywić, sprawić, że nie będą tylko drętwymi postaciami na papierze. Musiałam trochę pożyć, przeżyć parę lat i dojrzeć, żeby zacząć pisać.

Tym sposobem w 2011 roku ukazał się pierwszy z serii retro kryminał „Teufel”, którego głównym bohaterem jest komisarz Franz Thiedtke. Skąd Pani czerpała wiedzę o pracy gdańskiej policji w sierpniu 1939 roku?

- Przewertowałam bardzo dużo gazet, one były wspaniałym źródłem wiedzy, do tego mnóstwo książek dotyczących historii i innych źródeł, które są związane z historią pracy policji, czyli na przykład tym, jakie metody wówczas obowiązywały. Przy pisaniu retro kryminałów konsultacja z osobami, które znają się na dzisiejszych technikach nie jest konieczna. Trzeba sięgać do źródeł i stawiać się w pozycji osoby, która jest w momencie, w którym rozgrywa się historia. Jeśli to jest 1939 rok, to trzeba zadać sobie pytanie, co wtedy wiedziano, jakimi metodami się posługiwano. Trzeba patrzeć z perspektywy osoby, która wtedy żyła i działała.
 

Dumna autorka z pierwszą książką o mrożących krew w żyłach przygodach komisarza Thiedtke.

Jak wiele czasu zajęła Pani praca dokumentacyjna?

- Napisanie tej pierwszej książki zajęło mi oczywiście najwięcej czasu. Musiałam nauczyć się korzystania ze źródeł i dowiedzieć się jak najwięcej. Ta część researcherska trwała dosyć długo, ale równolegle już pisałam książkę. Czasami było więc tak, że poświęcałam kilka dni, żeby znaleźć coś, co było potrzebne do tego, żeby napisać pół zdania.

Opłaciło się: czytelnicy otrzymali nie tylko wciągający kryminał, ale i świetny obraz społeczeństwa przedwojennego Gdańska.

- Z wykształcenia jestem socjologiem, w związku z tym bardzo mnie interesują wszelkie uwarunkowania społeczne. Jednym z pytań, które sobie zadawałam, pisząc zarówno tę książkę, jak i następne o przedwojennym Gdańsku, było „jak funkcjonowali ci ludzie?”. Zastanawiałam się, jak zwykli ludzie mogli stać się tym, kim byli w czasie drugiej wojny światowej. Jakie mechanizmy społeczne nimi powodowały. Oczywiście nie ja pierwsza zajęłam się szukaniem odpowiedzi na to pytanie. Ale to jest coś, co interesowało mnie, kiedy studiowałam socjologię. Potem przełożyłam to na swoje poszukiwania do książki, przełożyłam te mechanizmy na historię.

A jaką rolę w pisaniu tej książki i w tworzeniu tej historii odegrał Park Zdrojowy w Jelitkowie?

- Mieszkałam tuż koło tego parku, do momentu, kiedy poszłam na studia na Przymorzu. W Jelitkowie bywałam z psem na spacerze, do parku chodziłam na wagary. Pamiętam, kiedy byłam młodą dziewczyną i podczas jednego ze spacerów pomyślałam, że strasznie bym chciała napisać książkę, która opowiadałaby o przedwojennej historii. Nie myślałam o tym, jaka ona ma być, tylko przez to pisanie chciałam przenieść się do tamtego Gdańska. Także park w Jelitkowie miał dużą, osobistą rolę.

W sobotę 22 października premierę będzie miało słuchowisko „Diabeł”, będące adaptacją książki „Teufel”. Skąd te rozbieżności w polsko-niemieckich tytułach?

- Kiedy pisałam książkę zawarłam w niej bardzo dużo niemieckich nazw, co mi zresztą zarzucano. Wyszłam z założenia, że język jest czymś, co nas, jako ludzi, kształtuje. W związku z tym, jeśli żyjemy w jakiejś przestrzeni językowej, to ma to wpływ na to, jak patrzymy na świat - język nas ogranicza. Wydawało mi się, że nie mogę stosować polskich nazw w stosunku do bohaterów, którzy żyją w przestrzeni niemieckojęzycznej, dlatego tyle niemieckich nazw jest w moich książkach. Jednak w momencie, gdy ludzie będą słuchać tej książki, uznaliśmy, że bardziej zrozumiałe i czytelne będzie, jeśli te nazwy będą polskie. Zamiast Glettkau będzie więc Jelitkowo, a zamiast „Teufel” - „Diabeł”. Słuchowisko ze względu na ograniczenia czasowe wymusza też to, żeby z książki wyciągnąć samą akcję, jej trzon. Ale historia jest oddana wiernie.

To pierwsze słuchowisko radiowe na podstawie pierwszej książki. Pozostałe części serii także doczekają się adaptacji?

- Tak, będą wszystkie trzy, i to już niebawem. 6 listopada tego roku premierę będzie miało słuchowisko „Gdynia” na podstawie drugiej książki „Gotenhafen”, a 10 grudnia „Nad miastem anioły”.

Powstaną kolejne książki o Gdańsku? Ten temat nie jest jeszcze dla Pani wyczerpany?

- Na pewno powstaną! Mam w głowie kolejne pomysły, o których na razie nie będę opowiadać. W tej chwili piszę książkę, której główna akcja dzieje się w Sopocie, ale jest solidny gdański akcent. Gdańsk ma tak ciekawą i bogatą historię, że dla mnie, jako osoby zajmującej się pisaniem, to jest skarbnica tematów, do której można sięgać bez końca.
 

Premiera słuchowiska „Diabeł” odbędzie się na antenie radiowej Jedynki w sobotę, 22 października, o godz. 17.10.


Czytaj także:

Czubaj, Wroński i inni - Trójmiejska Afera Kryminalna z gwiazdami w tle

"Srebrzysko..." - nowa powieść Stefana Chwina. Dla dorosłych



TV

Uniwersytet WSB Merito ma nowy kampus