Gdańsk bez nowych terenów pod mieszkaniówkę. Dlaczego?

Biuro Rowoju Gdańska pracuje nad nowym Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta. Wiadomo już, że do 2045 r. nie będzie nowych terenów pod budownictwo mieszkaniowe. Do tego czasu liczba gdańszczan ma zmniejszyć się o 30 tys. Na Olszynce, Oruni i Rudnikach przewidywana jest budowa farm energii słonecznej. Nastąpią korekty w planach budowy dróg. O tym wszystkim rozmawiamy z Edytą Damszel-Turek, dyrektor Biura Rozwoju Gdańska.
18.06.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Edyta Damszel-Turek, dyrektor Biura Rozwoju Gdańska, podczas jednego ze spotkań w sprawie Nowej Politechnicznej.

Roman Daszczyński: - Od ostatnich dni maja do 30 czerwca gdańszczanie odwiedzają Biuro Rozwoju Gdańska, by sprawdzić, jak wyglądają prace nad Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta. Wystarczy przyjść w dzień powszedni, w godzinach 8-15, by otrzymać dostęp do wszystkich materiałów i uzyskać pomoc fachowca, który wyjaśni wątpliwości. Proszę powiedzieć, jaki sens ma ta idea. Chodzi o to, że urbaniści mają swoją wizję, ale wolą żeby swoje trzy grosze wtrącili do tego mieszkańcy?

Edyta Damszel-Turek, dyrektor Biura Rozwoju Gdańska: - Powiedziałabym, że więcej niż trzy grosze… Było to doskonale widać na spotkaniach w ramach działań partycypacyjno-konsultacyjnych jakie Biuro Rozwoju Gdańska przeprowadziło od lutego do kwietnia br. Ale proszę pamiętać, że w Studium muszą być uwzględnione wnioski, wytyczne z dokumentów wyższego rzędu, czyli: Koncepcji Przestrzennej Zagospodarowania Kraju, Planu Zagospodarowania Województwa Pomorskiego, Strategii Miejskiej…. I dopiero teraz jest nasze Studium… Studium nie jest aktem prawa miejscowego. Aktem prawa miejscowego są plany miejscowe, które sporządza się dla wybranych fragmentów miasta. Studium natomiast jest wykonywane dla całego obszaru, znajdującego się w granicach administracyjnych Gdańska.

W jakim sensie nie jest to prawo?

- Studium jest dokumentem strategicznym, który ma za zadanie wyznaczać kierunki rozwoju miasta. Te z kolei muszą uwzględniać wizje zawarte w Strategii Miejskiej, pomimo, że są to też informacje ogólne, kierunkowe… W tej drabinie na ostatnim szczeblu znajdują się Plany Miejscowe określające przeznaczenie terenów oraz możliwości inwestycyjne poszczególnych działek.

I to one stanowią prawo miejscowe?

- Tak.

I na tym etapie wszystkich obowiązuje nienaruszalność ustaleń?

- Zgadza się.

Wracając do Studium, to na jakim etapie jesteśmy?

- Można powiedzieć, że jesteśmy w połowie drogi. Zostały narysowane i napisane Uwarunkowania wraz z Założeniami….z którymi do końca czerwca każdy może się zapoznać. Przed nami Kierunki i cała procedura formalno - prawna do przeprowadzenia.

A kiedy zaczną powstawać miejscowe plany zagospodarowania?

- One powstają cały czas na bazie obowiązującego Studium, bo obecne Studium, z 2007 roku, straci swoją ważność w momencie uchwalenia przez Radę Miasta Gdańska nowego Studium…

Do czego potrzebne jest stworzenie nowego Studium? To, które było dotąd już nie wystarczy?

- Zmieniła się sytuacja ekonomiczna, zmieniło się myślenie o mieście, powstało wiele inwestycji infrastrukturalnych, wiele inwestycji miejskich… Zmieniły się po prostu realia funkcjonowania miasta i bez uwzględnienia tego nie da się prowadzić racjonalnej.

Szefowa BRG w rozmowie z prezydentem Gdańska, Pawłem Adamowiczem.

Zaistniały czynniki, o których w 2007 r. nawet nie marzono?

- Marzono, a nawet planowano, a teraz się zrealizowały - w lepszy lub gorszy sposób, na przykład układ komunikacyjny. Przed nami odpowiedzi na wiele trudnych pytań nie tylko przestrzennych ale również prawnych, które zmieniają się niestety za często. W październiku 2015 r. weszła w życie ustawa o rewitalizacji, która wprowadziła zmiany do naszej ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Zmiany bardzo istotne, mające wpływ na dalsze kierunki rozwoju miasta. Zmiana ustawy wymusza na nas sporządzenie bilansu terenów przeznaczonych pod zabudowę. I tutaj ustawodawca określił, że przyrost nowej powierzchni mieszkaniowej nie może przekroczyć 30 procent w stosunku do prognozowanej liczby mieszkańców w perspektywie nie dłuższej niż 30 lat. I to umożliwia wprowadzanie na terenie już zaplanowanym nowych terenów mieszkaniowych, bądź nie. Z naszych wstępnych analiz wynika, że nie ma możliwości zaplanowania nowych terenów pod zabudowę mieszkaniową.

Dlaczego?

- Zbadaliśmy chłonność, zbadaliśmy perspektywy przyrostu liczby mieszkańców i wychodzi na to, że na dzień dzisiejszy - z tego co mamy zapisane w dokumentach planistycznych oraz co znajduje się na obszarze zwartej struktury funkcjonalno-przestrzennej  - konsumujemy to, co ustawodawca nam dał, czyli te 30 procent, które umożliwił nam w ciągu 30 lat. Podkreślam: mówimy o możliwościach zwiększenia obszaru terenów mieszkaniowych w stosunku do tego co mamy już zaplanowane.

Inaczej mówiąc: ustawodawca uważa, że obszar terenów pod zabudowę musi być ograniczony… Z jakich względów?

- Żeby miasto się nie rozlewało. Ta zmiana naszej ustawy, która weszła w zeszłym roku ma właśnie przeciwdziałać niekontrolowanemu rozlewaniu się miasta, czyli suburbanizacji.

Gdańsk się rozlewa?

- Nie. Gdańsk jest zaplanowany, bo Gdańsk jest jednym z niewielu miast, które ma bardzo duże pokrycie Planami Miejscowymi.

Chodzi o to, żeby planować miasto w sposób harmonijny, a nie tylko tereny mieszkaniowe bez infrastruktury społecznej, technicznej czy zieleni parkowej?

- Tu dotykamy problemu zrównoważonego rozwoju. Zmiana ustawy, o której teraz mówimy, ma przeciwdziałać takim sytuacjom jak na przykład w gminach wiejskich, gdzie wójt czy burmistrz dopuścił do tego, że trzy czwarte obszaru gminy zaplanowano na rozwój nowych terenów zabudowy mieszkaniowej i tak naprawdę żeby wykorzystać te tereny pod zaplanowaną funkcję mieszkaniową, przyrost liczby mieszkańców w gminie musiałby być 300-krotny. To jest nierealne, ale ten skrajny przykład pokazuje jak wyglądało planowanie przestrzenne w naszym kraju. Takie podejście spowodowało, że wiele gmin popadło w duże problemy finansowe ze względu na roszczenia właścicieli terenów prywatnych na których ustalono przeznaczenie na cele publiczne tj. drogi, zieleń itp. Wójt, burmistrz ma obowiązek wykupienia tych terenów, a nie zawsze ma na nie środki więc zaciąga kredyt, którego nie jest w stanie spłacić bo nie ma dochodów do budżetu. A dlaczego? Bo na terenach przeznaczonych pod zabudowę mieszkaniową nie pojawiło się tylu inwestorów, którzy mogliby pokryć wydatki gminy z podatków.

W Gdańsku jest podobnie?

- Nie, u nas nie ma takiego niebezpieczeństwa, bo w miastach to jest zbilansowane i zrównoważone. Natomiast ustawodawca wymógł na nas dodatkowe analizy, bo wiadomo, że w mniejszych gminach, we wsiach, nie robiło się takich analiz. Mamy więc oszacowaną chłonność terenów mieszkaniowych: w 2045 r. tych terenów przeznaczonych pod funkcje mieszkaniowe będzie około 600 tys. m kwadratowych. W związku z powyższym to co mamy na tę chwilę zaplanowane w Planach Miejscowych i to co się znajduje w zwartej strukturze funkcjonalno-przestrzennej uniemożliwia wprowadzenie nowej funkcji mieszkaniowej. Skutek jest taki, że nie wszystkie wnioski mieszkańców zostaną uwzględnione: na przykład z Oruni, Olszynki czy Wyspy Sobieszewskiej, gdzie na terenach rolniczych właściciele gruntów chcieliby wprowadzać nową funkcję mieszkaniową. Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawnymi nie ma obecnie takiej możliwości.

Rzeczywiście Gdańsk nie potrzebuje nowych terenów pod budownictwo mieszkaniowe i wystarczy to, co już wcześniej zaplanowano?

- W 2035 r. prognozowana liczba mieszkańców Gdańska ma wynieść… 440 tys., według GUS.

To jest mniej niż obecnie… Teraz liczba mieszkańców Gdańska wynosi ok. 461 tysięcy.

- I właśnie o to chodzi. Trzeba wziąć pod uwagę jak wiele rzeczy się zmienia. Na stronie internetowej Biura Rozwoju Gdańska jest bardzo ładnie pokazane jak wyglądały prognozy na lata 2007-2015. Również wtedy była zrobiona taka autorska prognoza demograficzna. Prognoza GUS zakładała, ze w 2015 r. Gdańszczan będzie 362 tys.

Że Gdańsk się wyludni dramatycznie? O 100 tys. mniej będzie mieszkańców?

- Właśnie tak. GUS tak twierdził. A my także zakładaliśmy, że mieszkańców będzie mniej, ale na poziomie 420 tysięcy. I tak naprawdę nikt nie trafił, bo jest 461 tysięcy. Cały czas jesteśmy ciut nad tą kreską, na plusie, podczas gdy bardzo wiele miast w Polsce się wyludnia. Proszę spojrzeć: na rok 2014 stan ludności według GUS wynosi 461 tysięcy. Na potrzeby Studium sporządzamy nową  prognozę ludności. Tym razem nasze szacunki są bardzo zbliżone do prognozy GUS, która zakłada, że w 2045 r. będzie nas około 430 tysięcy.

Na co nowe Studium? Po to, by Gdańsk mógł się rozwijać w przemyślany sposób. Miasto rozwija się błyskawicznie, pod wieloma względami jest inne niż 10 lat temu.

To jest pewne że nastąpi zmniejszenie liczby mieszkańców?

- Na dzień dzisiejszy wszystko na to wskazuje. Starzejemy się, jest mały przyrost naturalny… To się może zmienić - choćby nadzieje związane z 500 Plus - ale tworzymy prognozy na bazie dostępnych danych. Jak się starzejemy to widać na przykładzie Gdańska, gdzie średnia wieku na tzw. Dolnym Tarasie wynosi 37 lat, a na Górnym Tarasie - tam gdzie jest tak dużo nowych inwestycji mieszkaniowych - jest to 30 lat. Póki co, nie możemy wykraczać poza dane, jakimi dysponujemy: na zakładane 430 tys. mieszkańców, to co mamy w planach zagospodarowania przestrzennego jest wystarczające i dlatego w Gdańsku nie można przeznaczyć więcej terenów pod nowe funkcje mieszkaniowe. Gdybyśmy próbowali to zrobić, i nawet taki dokument przegłosowałaby Rada Miasta Gdańska, to mógłby go nam odrzucić wojewoda.

Tak więc Studium jest sporządzane obecnie na nowo, w nowych realiach, między innymi demograficznych i planistycznych. Co więc udało się dotąd zrobić, co jest do zrobienia, i gdzie tutaj jest rola mieszkańców?

- Mieszkańcy są zaangażowani, jak wspominałam już wcześniej, od samego początku, gdy zaczęliśmy rozmawiać o Studium. W lutym 2015 r. wystartowaliśmy z kampanią informacyjną. Było szereg spotkań, warsztatów. Przez prezydenta miasta została powołana również Rada Studium, jako organ doradczy przy sporządzaniu tego dokumentu. To wszystko ma odzwierciedlenie również we wnioskach jakie wpłynęły do prezydenta, do Biura Rozwoju Gdańska. Łącznie od lutego 2015 r. do kwietnia roku bieżącego odbyło się 87 spotkań, w których uczestniczyło ponad 1800 mieszkańców. Do naszego Biura zgłoszono 23 uchwały Rad Dzielnic odnośnie wniosków w sprawie korekty tego, co dotąd zaplanowano - na trzydzieści rad, jakie mamy w mieście.

Co z tych wniosków wynika?

- To są różnego rodzaju wnioski. One czasami są sprzeczne, ale widać w nich bardzo duże zaangażowanie mieszkańców, a także duży nakład pracy przy wdrażaniu gdańskiego modelu partycypacji.

Mówimy o ogóle mieszkańców? Czy raczej o konkretnych grupach, które przychodzą na te spotkania, próbują przeforsować swoje zdanie, coś ugrać, ale przeciętny gdańszczanin nie ma o tym wszystkim zielonego pojęcia?...

- Duży nacisk kładziemy na spotkania z radami dzielnic, bo to jednak one są przedstawicielami interesów mieszkańców w danej dzielnicy. Tych ludzi mieszkańcy wybrali, ufają im. To są miarodajne środowiska, bowiem przedstawiciel rady dzielnicy musi godzić interesy poszczególnych osób, jak i szerszej społeczności lokalnej. To jest dla nas istotne i wiarygodne źródło informacji, nasz partner. Nie jest więc tak, że ogłaszamy, że można składać wnioski i czekamy. My raczej wychodzimy z inicjatywą, nawiązujemy kontakt, organizujemy warsztaty eksperckie, konsultacje, spotkania z radnymi dzielnicowymi. Idziemy - rozmawiamy. I te bezpośrednie kontakty mają potem istotne przełożenie na różnego rodzaju dokumenty planistyczne.

Te wszystkie wnioski Rad Dzielnic zostały już przeanalizowane i uwzględnione?

- Był termin ustawowy do 11 grudnia zeszłego roku, ale te wnioski tak naprawdę cały czas do nas spływają. Jest ich znacznie mniej, ale cały czas jeszcze coś przychodzi, jakiś temat się przypomni, coś wyjdzie przy okazji… Wpłynęło 245 pism, z ponad tysiącem wniosków. Oczywiście są i takie wnioski, które nie dotyczą skali Studium - na przykład odnoszą się do pojedynczej działki, a to nie ta ranga. Generalnie wnioski można podzielić na cztery istotne grupy. Wnioski dotyczące transportu - jest tego 37 procent - na przykład gdzie droga ma przebiegać, albo żeby utrzymać rezerwę terenową pod drogę. 20 procent dotyczy zmiany terenów rolniczych na funkcje mieszkaniowe. 15 procent dotyczy zieleni i wody. 4 procent dotyczy przestrzeni publicznej.

Jakieś przykłady konkretnych spraw?

- Choćby rezerwy terenowe pod układ komunikacyjny. BRG zleciło Gdańskie Badania Ruchu, które prowadzono do 11 czerwca. Ostatnio coś takiego było robione w 2009 roku. Jesienią będziemy już mieć opracowany cały model. To nam da m.in. odpowiedź, czy zasadne są w różnych miejscach wnioski mieszkańców o obniżenie klasy drogowej dla danej rezerwy terenowej. To są też kwestie większej dbałości o przestrzeń publiczną. Tutaj akurat mamy przykład Zielonego Bulwaru - zarzuca się nam, że miasto dalej podtrzymuje dotychczasowe plany. Tymczasem władze miasta po przeanalizowaniu różnych wniosków, głosów, postulatów mieszkańców, postanowiły zmienić charakter tej drogi. Nie po dwa pasy w obu kierunkach, jak proponowano pierwotnie, ale po jednym pasie, z tramwajem we fragmencie tak zaplanowanej ulicy. A prócz tego, pod dostatkiem przejść dla pieszych. To jest zasadnicza różnica. Były postulaty, by Zielony Bulwar nie był drogą “przelotową”, ale drogą o charakterze miejskim, i to chcemy spełnić. Oczywiście nie wszystkie drogi mogą mieć taki charakter, ale akurat Zielony Bulwar jak najbardziej. Chcemy by planowane inwestycje transportowe spełniały oczekiwania mieszkańców. Pracujemy nad  standardem ulicy miejskiej, na pewno zrewidujemy rezerwy terenowe pod korytarze transportowe, na podstawie tych właśnie badań ruchu, które są prowadzone. Priorytetem jest dla nas transport zbiorowy, ruch pieszych i rowerzystów, zgodnie ze strategią Gdańsk 2030+, która została w zeszły roku przyjęta. No i na pewno musi być dostosowanie układu transportowego do planowanych terenów inwestycyjnych. Nie może być tak, że teraz w całym Gdańsku będą wyłącznie ulice o standardzie miejskim. Są tereny, które są przewidziane pod rozwój funkcji portowych, przemysłowych, więc tam ten układ komunikacyjny musi być dostosowany do potrzeb, z łatwym dostępem, żeby można było w prosty sposób dojechać do portu i z niego wyjechać.

Chodzi o to, by Gdańsk był dobrym miejscem do życia dla wszystkich mieszkańców. Zarówno kierowców...

Jest pani pewna, że Bulwar Zielony będzie miał standard ulicy miejskiej?

- Tak, bo do tego dążymy. Pokazujemy to na różnego rodzaju wizualizacjach, które nie są projektem technicznym, jakby chcieli niektórzy. To jest tylko pokazanie kierunku, w którym miasto chce pójść.

Nie dziwię się mieszkańcom, którzy są przerażeni, że zaraz będą mieli pod oknami bloków autostradę. Trasa Sucharskiego, most Jana Pawła II, tunel - to wszystko jest w tym samym ciągu komunikacyjnym i działa na wyobraźnię.

- Ale proszę zobaczyć dokąd dochodzimy: pod Martwą Wisłą do Marynarki Polskiej, gdzie jest połączenie z terenami portowymi. To absolutnie nie znaczy, że ten ruch, który jest przecież związany z funkcjami portowymi, przemysłowymi, logistycznymi, pójdzie przez Bulwar Zielony głębiej w miasto. To naprawdę byłoby pozbawione sensu. Ten ruch wracając kieruje się do tunelu i przez most wantowy dociera do dróg szybkiego ruchu. Nie ma żadnej potrzeby, by te ciężkie samochody pchały się w osiedla mieszkaniowe, to byłoby po prostu nieracjonalne dla kierowców. Oczywiście zawsze może się zdarzyć, że jakiś TIR pojedzie inaczej, ale od tego jest organizacja ruchu i policja, żeby takie przypadki zdarzały się naprawdę sporadycznie. Aby nie było takich sytuacji. Ten tunel stworzył możliwość rozwoju funkcji portowych i na pewno będzie dobrze służył naszemu miastu.

Droga Zielona z Bulwarem Zielonym jako jej część - to jest najważniejsze założenie drogowe miasta?

- Nie, ponieważ jest jeszcze rezerwa pod Drogę Czerwoną wzdłuż al. Grunwaldzkiej. Są tez rezerwy terenowe, które umożliwiają połączenie dolnego tarasu z górnym tarasem tzw. GPW z Nową Politechniczą na przykład. Tych elementów, które jeszcze zostały do zrealizowania, można powiedzieć, jest dwa razy więcej niż tych, które już zrealizowano. Sukcesywnie dążymy do ich realizacji. Najważniejsze w tej chwili, by na podstawie wykonywanych obecnie badań ruchu zrewidować te wcześniej zaplanowane rezerwy terenowe pod korytarze transportowe.

Mieszkańcy jakoś wypowiadają się w sprawie rozwiązań komunikacyjnych, drogowych?

- Oczywiście. Na te 37 proc. dotyczących transportu, 165 wniosków jest za utrzymaniem tych rezerw bez uwag. Zaledwie 11 wniosków jest ewidentnie przeciw, ze wskazaniem, że należy zrezygnować z rezerw terenowych pod drogi, bo to jest passe. 37 wniosków dotyczy utrzymania rezerw z modyfikacją: na przykład obniżenie klasy drogi albo “umiastowienie”, to znaczy szerokie chodniki, szpalery drzew, drogi rowerowe. Albo zmniejszenie przekroju jezdni z dwóch, na jeden pas ruchu. Nie jest na pewno tak, jak gdańszczanom sugerują nieraz media, że wszyscy mieszkańcy są przeciw.

Uważa Pani, że to są małe środowiska, ale głośne?

- Nie chciałabym tak powiedzieć. Każdy ma prawo do swoich opinii i wyrażania ich - jest demokracja. Chodzi tylko o to, by gdzieś w tym wszystkim był zdrowy rozsądek. Proszę pamiętać, że my dziś planujemy miasto na 2045 rok. To nie jest tak, że dzisiaj miasto się skończyło, że nie będzie się dalej rozwijać, nie przyjdą nowe pokolenia. Gdańsk rozwija się od ponad tysiąca lat i będzie się rozwijał, a my musimy mieć tego świadomość. Dlatego trzeba umiejętnie planować pod tym kątem. Dlaczego w mieście nie ubyło mieszkańców? Bo była różnorodna oferta mieszkaniowa dla ludzi na różnym poziomie zamożności. Na dolnym tarasie mamy mieszkańców, którzy zmieniają mieszkanie, to jest już ich drugi lokal. Na górnym tarasie bardzo wiele rodzin ma mieszkania dzięki dofinansowaniu państwa lub inwestycjom gminy. To dzięki temu ludzie nam nie uciekli poza granice miasta.

Co dalej, jeśli chodzi o prace nad Studium?

- Przed nami jeszcze kierunki i cała procedura formalno-prawna do przeprowadzenia. 28 maja udostępniliśmy publicznie uwarunkowania i założenia. Można się z nimi zapoznawać w siedzibie BRG do 30 czerwca. Są one dostępne także w Internecie na stronie Biura. W wersji tekstowej, jak i na mapie. Na tej podstawie będziemy teraz pracować nad kierunkami. Na tym etapie zostaną już rozpatrzone wnioski. To w praktyce oznacza, że trzeba przesądzić, czy dany teren będzie dalej przeznaczony pod funkcje produkcyjne czy rolnicze, które zostaną odwzorowane na rysunku kierunków. Mamy już dużo analiz, część jeszcze trzeba będzie wykonać, by rozwiać wątpliwości. Na przełomie tego i nowego, 2017 roku, powinniśmy mieć już gotowe kierunki i wtedy też będziemy rozmawiać z mieszkańcami, Radami Dzielnic, by poinformować i pokazywać, jakie są kierunki rozwoju miasta do 2045 r. Ale to jeszcze jest przed nami, jeszcze trzeba trochę czasu. Teraz zapraszam, by zapoznać się z uwarunkowaniami i założeniami - bo to są pewne rozstrzygnięcia, które potem będą dopracowywane już na etapie kierunków.

... jak i rowerzystów oraz pieszych. Temu służy m.in. strategia zrównoważonego rozwoju miasta.

Czemu mają służyć takie dni otwarte Biura Rozwoju Gdańska? każdy z ulicy może przyjść i sprawdzić jakie rozwiązania dla jego dzielnicy są planowane?

- Jeszcze nie. Za wcześnie, nie mamy precyzyjnych rozstrzygnięć przestrzennych, ale jedynie założenia przyjęte do prac nad kierunkami i niekoniecznie dla jego dzielnicy, ale dla całego miasta, w kontekście właśnie dzielnic. Będziemy na przykład informować o bilansach terenu i jego konsekwencjach na brak możliwości rozwoju nowych funkcji mieszkaniowych  na Oruni, Olszynce, Rudnikach. Poinformujemy, że w tej sytuacji planujemy dopuścić na części tych terenów fotowoltaikę, czyli specjalne farmy do wykorzystywania energii słonecznej przy pomocy odpowiednich paneli słonecznych. Takie były zresztą wnioski i postulaty części mieszkańców.


TV

Żywie Biełaruś! Białoruski Dzień Wolności w Gdańsku