Spór toczy się od początku maja br., kiedy to Rada Miasta Gdańska z okazji 225-lecia uchwalenia Konstytucji 3 Maja uchwaliła apel wzywający w obliczu kryzysu konstytucyjnego w Polsce do przestrzegania Konstytucji RP i orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego.
Wcześniej kilka innych gmin w Polsce (m.in. Sopot i Słupsk) podjęło uchwały w tej sprawie i wojewodowie reprezentujący utworzony przez polityków PiS rząd RP zdecydowali o stwierdzeniu nieważności tych uchwał. Wojewoda pomorski Dariusz Drelich taką samą decyzję podjął w przypadku Gdańska, choć tym razem chodzi o wystosowany apel, co ma zupełnie inne znaczenie prawne.
- Sytuacja jest kuriozalna - mówi mec. Roman Nowosielski. - Wojewoda stwierdza nieważność apelu, który nawołuje do przestrzegania zasad praworządności. W dodatku wojewoda nie ma podstaw prawnych, by to robić, orzeka o sprawie, która znajduje się poza jego kompetencją. Stwierdzamy rażące naruszenie prawa ze strony wojewody, który w ogóle nie miał podstaw, by podejmować decyzję w tej sprawie, bowiem apel nie jest aktem o charakterze prawotwórczym. Taki apel nikogo do niczego nie zobowiązuje, a jedynie jest wyrazem woli większości radnych Gdańska.
Mec. Nowosielski podkreśla, że w przypadku gdańskich radnych nie może być też mowy o nawoływaniu do anarchii prawnej w państwie, bowiem wszystkie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego są prawnie wiążące i ostateczne.
- Rzecz w tym, że wszystkie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego są obowiązujące z chwilą ich ustnego ogłoszenia - dodaje Nowosielski. - Świat autorytetów prawniczych zgodnie to potwierdza. Nie mają racji politycy, którzy utrzymują, że orzeczenia Trybunału nabierają mocy dopiero z chwilą opublikowania ich w Dzienniku Urzędowym.