Elżbieta Dzikowska w Gdańsku: Bursztyn, Tony Halik i ja

- Uwielbiam bywać w Gdańsku, choć nie zdarza się to zbyt często. Ale teraz los jakoś ożywił moje kontakty z waszym miastem. Rok temu byłam modelką na targach Amberif - mówi Elżbieta Dzikowska, wdowa po Tonym Haliku, która od piątku, 13 maja, w gdańskim Muzeum Bursztynu ma wystawę zbiorów biżuterii z różnych stron świata oraz zdjęć z podróży do Etiopii.
12.05.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Elżbieta Dzikowska w czasie jednej z wielu swoich wypraw w świat, po ciekawe zdjęcia.

Roman Daszczyński: - Bursztyn to Pani nowa pasja?

Elżbieta Dzikowska: - Skądże! Bursztyn fascynuje mnie od wielu, wielu lat. Nie tylko ten wydobywany w Polsce, ale wszędzie na świecie. W Afryce, Tybecie, czy w Chinach jest bursztyn kopalny, bo tam, gdzie kiedyś było morze, dzisiaj są góry czy pustynie. Co ciekawe, wszystkie kultury przypisują mu magiczne właściwości. Dlatego jest nie tylko ozdobą, ale zwykle też służy jako amulet. Ludzie na całym świecie wierzą, że nawet żaden kamień szlachetny nie przewyższa magicznych właściwości bursztynu. To bardzo intrygujące.

Pani zdaniem z czego wynika to przekonanie?

- Chyba z właściwości elektryzujących. Wystarczy bursztyn potrzeć, by działał na jakieś skrawki materiału, czy kawałki papieru, jak magnes. A poza tym, bursztyn jest po prostu piękny. Zarówno ten kopalny, występujący w różnych częściach świata, jak i ten znajdowany na wybrzeżu Bałtyku, szczególnie z inkluzjami, to znaczy z zatopionymi w nim fragmentami roślin lub owadów sprzed milionów lat.

Bursztyn z różnych stron świata dorównuje temu z wybrzeża Bałtyku?

- Nie sądzę. Bursztyn wykopywany w innych stronach świata nie ma w sobie tego blasku… Też jest piękny na swój sposób, ale blasku, świetlistości, przejrzystości, po prostu nie ma. Bursztyn z innych stron świata jest jakby “tępy”, ale i tak piękny i fascynujący.

Bransoleta, Ladakh, Indie - srebro, koral, turkus.

Zaczęła Pani zbierać bursztyn z mężem, Tonym Halikiem?

- Z Tonym oczywiście też zbierałam, ale moja fascynacja bursztynem zaczęła się wcześniej, pod  koniec lat 50. Mój pierwszy mąż, Andrzej Dzikowski był dziennikarzem i sporo podróżował. Przywoził mi bursztyn z Litwy, oczywiście Bałtycki - piękne okazy.

Dużo się tego uzbierało przez ponad pół wieku?

- Nie wiem. Po pierwsze nie liczę. Po drugie - zbieram też różne kamienie. Bursztyn, jak wiadomo kamieniem nie jest. Mam w swojej kolekcji lapis lazuli, korale, turkusy… Czasem łączone są z bursztynem. Z Tybetu przywiozłam raz wielki okaz, przewiercony pośrodku. Moja przyjaciółka wkomponowała w niego, w miejsce tej dziurki, turkus. Dało to fantastyczny efekt. Traktuję ten bursztyn jako talizman, bo bardzo dobrze się czuję, gdy go mam na sobie.

Są jakieś inne okazy, które budzą szczególne wspomnienia?

- Tak. Saharyjskie bursztyny, kupione, jak byliśmy z Tonym w Maroku. Są oprawione w srebro. Cudowne. Lubię, gdy bursztyn łączy się z innymi materiałami, pięknie to wtedy wygląda. Jest na przykład taki ciemny dąb, który musi najpierw leżeć zatopiony przez kilkadziesiąt lat w bagnisku. Albo krzemień pasiasty, który jest czysto polską specjalnością, moim zdaniem niedoceniany.

Naszyjnik męski, plemię Dani, Nowa Gwinea - kora tapy, muszelki kauri.

Jakiś bursztyn z Gdańska?

- Oczywiście, że tak. Na czwartkowy wernisaż mojej wystawy włożę bursztynowe korale i pierścionki z gdańskim rodowodem. Kupiłam je chyba w latach  90., na jarmarku dominikańskim.

Często bywała Pani w Gdańsku z Tonym Halikiem?

- Szczerze mówiąc, nie pamiętam wspólnych wyjazdów, choć małżeństwem byliśmy długo, bo w latach 1975-1998. On w Gdańsku był na pewno w czasie strajków Sierpnia, jako korespondent amerykańskiej telewizji NBC. Relacjonował co się wtedy działo, miał rozmowę z Wałęsą. Jakaś pamięć o Tonym na Wybrzeżu Gdańskim jest, bo w niedzielę, w Pucku, mają się odbyć regaty im. Tony’ego Halika.

Lubi Pani bywać w Gdańsku?

- Uwielbiam, choć nie zdarza się to zbyt często. Ale teraz los jakoś ożywił moje kontakty z Gdańskiem. Rok temu byłam modelką na targach Amberif. Prezentowałam bursztynową biżuterię warszawskiego artysty, Andrzeja Kupniewskiego.

Jako modelka? Ile ma Pani lat?

- O, tego to proszę nie ujawniać! Starość to nie jest kwestia wieku, ale stanu ducha. Ja czuję się młodo, a do tego podobno świetnie wyglądam! A jestem z długowiecznej rodziny. Nie poddam się tak łatwo!

Ta wystawa bursztynowej biżuterii z Pani kolekcji skierowana jest głównie do gdańszczan?

- Do wszystkich zainteresowanych, ale oczywiście mam nadzieję, że gdańszczanie przyjdą tłumnie. Po to się robi takie wystawy. Poza tym cieszę się, że to jest akurat tutaj, bo ja Gdańsk naprawdę lubię.

Z jakich powodów?

- Gdańsk ma wiele atutów. Jest wspaniale położony, ma świetne zabytki, imponujacą historię, która w bardzo ciekawy sposób splata się z historią Polski. Gdańsk ma też, zdaje się, bardzo dobrego prezydenta. Lubię odwiedzić Dwór Artusa, Żuraw, Oliwę. Jako historyk sztuki i krytyk bardzo mnie to kręci. Cenię też nową gdańską architekturę, jak wspaniale i harmonijnie dopełnia to co stare. Choćby budynek Teatru Szekspirowskiego! Bardzo umiejętne łącznie starego z nowym. Ja to naprawdę doceniam i podziwiam.
 

Wystawę “Biżuteria świata i fotografie Elżbiety Dzikowskiej” można obejrzeć w Muzeum Bursztynu (siedziba w budynku Katowni), które jest oddziałem Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Blisko 100 egzotycznych ozdób i strojów z najodleglejszych zakątków świata oraz fotografie najoryginalniejszych plemion etiopskich z Doliny Rzeki Omo wystawiane tam będą do 18 września 2016 r. Zbiory są własnością Muzeum Podróżników im. Tony’ego Halika, o. Muzeum Okręgowego w Toruniu. W czwartek, 12 maja, Elżbieta Dzikowska przyjechała do Gdańska na wernisaż wystawy.


TV

Światowa stolica bursztynu