• Start
  • Wiadomości
  • 25. Festiwal Szekspirowski. Ciekawe formalnie spektakle i wielkie emocje. PODSUMOWANIE

25. Festiwal Szekspirowski. Silny program, ciekawe formalnie spektakle, wielkie emocje. PODSUMOWANIE

Za nami 25. edycja Festiwalu Szekspirowskiego, organizowanego przez Gdański Teatr Szekspirowski i Fundację Theatrum Gedanense. W Nurcie Głównym zobaczyć mogliśmy dziewięć spektakli uznanych twórców z Polski i ze świata, m.in. Bartosza Szydłowskiego - tegorocznego zwycięzcy Konkursu o Złotego Yoricka, Anny Augustynowicz i Tiago Rodriguesa. Co zachwyciło? O czym będziemy mówić przez lata?
10.08.2021
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
„Billy’s Violence” Victora Afunga Lauwersa na podstawie 13. tragedii Williama Szekspira. Needcompany (Belgia)
„Billy’s Violence” Victora Afunga Lauwersa na podstawie 13. tragedii Williama Szekspira. Needcompany (Belgia)
fot. Art & Action Photography Dawid Linkowski

 

Trudna to była edycja wyjątkowo, pozbawiona pomysłodawcy i twórcy festiwalu prof. Jerzego Limona, do tego narażona na pandemiczne obostrzenia i problemy logistyczne. A jednak udało się - i to jak... Owszem, otwarcie było pewnym rozczarowaniem, po pierwsze dlatego, że inaugurującą festiwal „Burzę” w reżyserii Szymona Kaczmarka można było zobaczyć już wcześniej na deskach Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, po drugie dlatego, że jest to produkcja z wielu powodów kulejąca, obnażająca pewne braki warsztatowe twórcy i niewnosząca nowej jakości, ani nawet nie wykorzystująca w pełni wartościowych treści szekspirowskiego dzieła.

 

Zobacz: Najbardziej wyczekiwana premiera sezonu. Recenzja „Burzy” Szymona Kaczmarka w Teatrze Szekspirowskim

 

Nie najmocniejszą pozycją w programie okazał się także o dziwo „Król Lear” w reżyserii Anny Augustynowicz, cenionej przecież i zasłużenie nagradzanej na przestrzeni lat - jest ona m.in. laureatką Paszportu Polityki z 1997 roku "za przedstawienia odważne, mądre, dotykające bolesnych miejsc naszej epoki". Jej sceniczna interpretacja tragedii uznawanej za jedno z największych osiągnięć Szekspira jest atrakcyjna wizualnie, ale pozbawiona lekkości i elementu zaskoczenia. Niewiele też idzie za rozmaitymi dekoracjami wykorzystywanymi w rozbudowanej scenografii i za kostiumami, poza aspektem estetycznym. Chęć gry ze stereotypami „męskiej”, patriarchalnej kultury, której „Król Lear” jest ucieleśnieniem - z wyjątkiem odtwórcy tytułowej roli, Mirosława Zbrojewicza, resztę obsady wypełniają kobiety - nie jest dziś niczym szczególnym i można ten zabieg znaleźć w wielu inscenizacjach na całym świecie.

 

„Król Lear” w reżyserii Anny Augustynowicz. Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy i Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu
„Król Lear” w reżyserii Anny Augustynowicz. Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy i Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu
fot. Art & Action Photography Dawid Linkowski

 

Pół żartem, pół serio - honor Polaków - nasze rodzime teatry w tegorocznym programie Festiwalu Szekspirowskiego wypadły nieco bardziej blado niż spektakle zagraniczne - uratował „Hamlet”, w reżyserii Bartosza Szydłowskiego, z Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, zwycięzca 27. Konkursu o Złotego Yoricka, na Najlepszą Polską Inscenizację Dzieł Dramatycznych Williama Szekspira oraz Utworów Inspirowanych Dziełami Williama Szekspira w sezonach 2019/2020 oraz 2020/2021. Laur to w pełni zasłużony - inscenizacja Szydłowskiego jest znakomitym przykładem świetnej pracy reżysera z tekstem - nie ogranicza się tylko do szekspirowskiej sztuki, którą podaje zresztą bardzo wybiórczo, a korzysta z fragmentów „Studium o «Hamlecie»” i „Śmierci Ofelii” Stanisława Wyspiańskiego. Powstała rzecz świeża, inteligentna, ale nie przeintelektualizowana, pełna wysmakowanego humoru i współczesnych odniesień do sytuacji społecznej i politycznej. Do tego fenomenalnie zagrana - Marcin Kalisz w roli nietypowego jednak Hamleta odnajduje się znakomicie, tworząc bohatera niezwykle charakterystycznego, złożonego i wywołującego w widzu silne emocje. Ale cały zespół aktorski zapada w pamięć, kreując mocne postaci, rozbudowane charakterologicznie, a jednocześnie prowadzone z niebywałą lekkością.

 

Zwycięzca Konkursu o Złotego Yoricka - „Hamlet” w reżyserii Bartosza Szydłowskiego. Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
Zwycięzca Konkursu o Złotego Yoricka - „Hamlet” w reżyserii Bartosza Szydłowskiego. Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
fot. Art & Action Photography Dawid Linkowski

 

Mocnymi festiwalowymi pozycjami okazały się też, tu bez zaskoczeń, „Romeo i Julia” - spektakl włoskiej grupy ImPerfect Dancers, której pełne ekspresji, piękne wizualnie taneczne spektakle spotkały się z dużym uznaniem gdańskiej publiczności podczas wcześniejszych edycji festiwalu; oraz „Antoniusz i Kleopatra” Tiago Rodriguesa - oparta na pracy z ciałem i formą emocjonalna, dojrzała opowieść o tragicznej, ale pięknej miłości uwikłanej w politykę.

Do najważniejszych tytułów prezentowanych podczas święta teatru w Gdańsku zaliczyć trzeba także dzieło jednego z czołowych litewskich twórców teatralnych, Oskarasa Koršunovasa, zdobywcy najważniejszych europejskich nagród teatralnych. Jego „Otello” w wykonaniu aktorów Teatru z Wilna, to odważna inscenizacja, czerpiąca obficie zarówno ze współczesności, jak i z lat 80. oraz 90., wypełniona muzyką na żywo i znakomitą choreografią oraz ruchem scenicznym. Powstał spektakl niezwykle dynamiczny, żywy, wykorzystujący różne techniki ruchu i tańca, oraz różne elementy budowania dramaturgii. Przesłanie, podejmujące problem "innego", także jest widoczne, co w połączeniu ze scenografią, ruchem, aktorstwem i wieloma innymi niezwykle udanymi elementami inscenizacji, daje dzieło absolutnie pełne - ze względu na specyficzną estetykę być może nie dla każdego - ale litewskiemu reżyserowi nie można odmówić ani znakomitego warsztatu, ani arcyciekawej wizji.

 

„Otello” Williama Szekspira, w reżyserii Oskarasa Koršunovasa. Oskaro Koršunovo Teatras (Litwa)
„Otello” Williama Szekspira, w reżyserii Oskarasa Koršunovasa. Oskaro Koršunovo Teatras (Litwa)
fot. Art & Action Photography Dawid Linkowski

 

Niezwykle widowiskowe i pełne emocji było zakończenie tegorocznego Festiwalu Szekspirowskiego. W „Billy’s Violence” belgijskiej grupy Needcompany, 13 tragedii Szekspira zostało poddanych analizie i przepisanych w taki sposób, by stworzyć nową historię - historię przemocy. Twórcy wyłonili m.in. piąty akt „Króla Leara”, śmierć Cezara, brutalność Tytusa Andronikusa, finałową scenę "Romea i Julii", doprowadzając pojawiające się w nich okrucieństwo do granic absurdu, jak u Quentina Tarantino. Odnajdujemy tu wszelkie przejawy krzywdy ludzkiej - pobicie, gwałt, tortury, przemoc psychiczną i emocjonalną. W tym bardzo wyczerpującym dla aktorów, ale i dla publiczności, widowisku, zachwyca umiejętność zabawy formą, sprawność fizyczna zespołu, dopracowany ruch sceniczny i ascetyczna, a jednak wyrazista scenografia, w której żaden element nie jest przypadkowy. Ale czegoś brakuje, czegoś, co sprawia, że widz - podobnie jak twórcy spektaklu, stawiający pytanie o to, czy okrutne czyny szekspirowskich bohaterów są nieuzasadnione czy konieczne - to samo pytanie chce zadać twórcom. Niemniej, to bardzo mocne zakończenie festiwalu, którego organizatorzy w tym roku zdecydowanie nie rozmieniali się na drobne - nie zobaczyliśmy może dzieł wybitnych, przełomowych, ale wiele pozycji w programie było zwyczajnie dobrych, ważnych i zapadających w pamięć - takich, o których publiczność festiwalowa będzie opowiadać jeszcze w kolejnych latach.

„Nosexnosolo” na PC Dramie. Nieśmiały głos przeciwko przemocy w teatrze. RECENZJA

 

TV

Światowa stolica bursztynu