Najpierw Ewelina, potem półtoraroczny Iwo grali prababci na skrzypcach podczas urodzinowego przyjęcia. Pani Zofii towarzyszyła też córka i dwie wnuczki z dziećmi.
- Mama urodziła się w Budach Mdzewskich koło Mławy - opowiada Dorota Weber, córka Zofii Stryjewskiej. - Miała siedmioro rodzeństwa, czterech braci i cztery siostry. Pracowała na gospodarstwie rodziców, przeżyła wojnę. Opowiadała nam jak razem z rodzicami chowali jedzenie przed Niemcami, żeby przeżyć. Po wojnie, żeby się usamodzielnić, mama pojechała do Warszawy, gdzie pracowała przez rok jako pomoc domowa.
Pani Zofia Stryjewska do Gdańska trafiła w 1952 roku, dołączyła do czwórki rodzeństwa, które przyjechało tu już wcześniej. Od razu rozpoczęła pracę w zakładach przemysłu pasmanteryjnego Pasanil na gdańskich Stogach.
W Pasanilu, który w Gdańsku działa prawie nieprzerwanie od ponad stu lat pani Zofia była plecionkarką. Jej córka kontynuuje rodzinną tradycję - też pracuje w Pasanilu.
- To była ciężka zmianowa praca przy maszynach - opowiada córka pani Zofii. - Trzeba było nosić surowce, pilnować, żeby nić się nie zerwała, a jak się zerwała, maszyna stawała i trzeba było przerywać pracę. Mimo stałego fizycznego wysiłku mama się nie skarżyła, zajmowała się domem, mną, była dzielną pogodną osobą.
Tradycją jest, że do gdańskich stulatków w odwiedziny przychodzi z życzeniami prezydent Gdańska. Panią Zofię w imieniu prezydent Gdańska odwiedził Piotr Kowalczuk, zastępca prezydenta ds edukacji i usług społecznych.
- W Gdańsku mamy 35 pań i 9 panów, którzy mają sto i więcej lat - powiedział Piotr Kowalczuk. - Najstarsza z pań ma 104 lata, pan 106 lat. To bardzo miła część mojej pracy, towarzyszenie gdańszczanom w tak ważnym dla nich dniu. Takie spotkania to też kopalnia wiedzy, z jakich stron przybywali gdańszczanie, czym się zajmowali, w jaki sposób funkcjonują. To też wspaniała okazja poznania wielopokoleniowych rodzin.