Kazimiera Bereda urodziła się 4 czerwca 1918 roku. 11 listopada - w dniu uważanym symbolicznie za datę odzyskania przez Polskę niepodległości po 123 latach zaborów - była już na świecie, jako 5-miesięczne niemowlę.
Do Gdańska przyjechała z Bydgoszczy w 1947 roku, wraz z całą rodziną: ojcem, matką, dwoma braćmi i dwiema siostrami. Była najstarsza z rodzeństwa. Jej ojciec był wojskowym, walczył w armii gen. Hallera.
- W Bydgoszczy, która była wtedy pod gubernią niemiecką, mama pracowała w fabryce zamków do drzwi. Całą okupację niemiecką tam spędziła. Nie było im tam źle... to znaczy inni mieli gorzej - wspomina starszy syn gdańszczanki Jerzy. - Jak się wojna skończyła, ojca mamy przysłali do Gdańska. I tu się osiedlili. Dziadek jako wojskowy pilnował kontyngentu, który przychodził z UNRRY (przyp. red. Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy, która do wyniszczonej przez wojnę Polski przysyłała m.in. paczki z pomocą żywnościową), tu niedaleko, na Zaspie - tam był węzeł kolejowy.
Pani Kazimiera ma dwóch synów, troje wnuków i troje prawnuków. W domu, do którego się wprowadzili zaraz po przyjeździe mieszka do dziś.
- Jaka jest mama? Zawsze była bardzo spokojna. Nigdy na nas nie krzyczała. Fajna mama - mówi Waldemar, młodszy.
- Szczególna - dodaje drugi syn. - Bardzo opiekuńcza.
- Zawsze lubiła zajmować się domem. Szyć, gotować, takie, jak to się mówi „kobiece” roboty. No i była i jest bardzo religijna. Kościół jest dla niej ważny.
- Typowa gospodyni tamtych czasów. Zajmowała się dziećmi, wnukami. Jedzenie u nas zawsze było pyszne. I odzwierciedlało jej życie, gotowała to, czego nauczyła ją jej mama i też od siebie.
Pan Jerzy wspomina, że mama umiała wszystko ugotować, zaskakiwała rodzinę i znajomych, inni się zastanawiali, jak ona to robi. Był: krupnik, ogórkowa, fasolowa - na pierwsze danie. Do tego obowiązkowo drugie i domowy kompot.
- Luksusów nigdy nie było, ale mama zawsze o nas dbała. A jak się nami już nie trzeba było zajmować, byliśmy dorośli, mama poszła do pracy. Chciała się realizować - wspomina syn. - Jak patrzę z perspektywy czasu, to trudno dziś o takie wychowanie, jakie zawdzięczamy mamie. To, czego nas nauczyła jest w nas.
Medale na 100-lecie Niepodległości dla gdańszczan
- Zaproszenie na galę z okazji Światowego Zjazdu Gdańszczan, podczas której wręczyliśmy Medale 100-lecia Niepodległej wysłaliśmy do 58. gdańskich stulatków, którzy w tym roku obchodzili te wyjątkowe urodziny - mówi Maciej Buczkowski, dyrektor Kancelarii Prezydenta. - Odpowiedziało nam 26 osób. Podczas gali w ramach Światowego Zjazdu Gdańszczan wręczyliśmy 6 medali przedstawicielom, którzy zdołali do nas dotrzeć.
Urzędnikom pozostała więc kwestia wręczenia 20 medali osobom, które odpowiedziały na zaproszenie, ale z powodów zdrowotnych oraz problemów z poruszaniem się nie mogły uczestniczyć w gali. Tych stulatków prezydent Paweł Adamowicz odwiedza teraz osobiście.
Medalami 100-lecia Niepodległej odznaczono także wybrane grono wybitnych osobowości gdańskiego życia publicznego - dołączyli oni do mieszkańców Gdańska, którzy w roku bieżącym ukończyli 100 lat.
Dźwigi stoczniowe, wolność i niepodległość
Projekt medalu został przygotowany przez pracownię Biuro Kreacja - Dorotę Terlecką i Annę Grabowską. Odznaczenie jest dwustronnie bite w tombaku, srebrzone i oksydowane, ma średnicę 70 mm.
Na awersie umieszczono sylwetki dźwigów stoczniowych oraz napis „1918-2018 Niepodległa”, rewers natomiast przedstawia daty od 1918-2018 (daty wypukłe: 1918, 1966, 1978, 1980, 1983, 1987, 1989, 1997, 2004, 2018 i daty wklęsłe - 1939-1945, 1970, 1981). Daty te wiążą się z ważnymi wydarzeniami dla Polski i Gdańska w kontekście wolności i niepodległości.
Medal został wybity przez firmę Mennica Polska od 1766 Sp. z.o.o.