W pierwszym meczu w Białymstoku było 1:2. We wtorek, 25 marca, o godz. 20.30 na PGE Arenie rewanż w ćwierćfinale Pucharu Polski. Łatwo Lechii nie będzie.
Jakiś czas temu w gdańskim klubie zauważono, że można powalczyć w tym sezonie o udział w Lidze Europejskiej, a najprostsza droga biegnie przez Puchar Polski. Nie ma już w ćwierćfinałach ligowych mocarzy – odpadli Legia, Wisła i Lech, więc zaczęło obowiązywać hasło: wszystkie siły rzucamy na puchar. Rzucono je w pierwszej kolejności na Białystok. I co? Nic. Wyszedł mecz, jakich wiele w polskiej lidze, bo Jagiellonia zapewne też rzuciła wszystkie siły na Lechię.
Nie inaczej będzie w rewanżu. Spodziewane są: walka, dużo chęci obu zespołów, by strzelać gole, proste błędy Lechii w obronie, wiele rzutów rożnych w wykonaniu Piotra Wiśniewskiego, które nie niosą żadnego zagrożenia. Oby tylko kibice Lechii powstrzymali się przed odpaleniem rac i rzucaniem ich na boisko – co mają ostatnio w zwyczaju – bo wojewoda znowu zamknie trybuny.
Jagiellonia w ligowej tabeli jest minimalnie przed Lechią, siły obu drużyn wydają się wyrównane. Jeśli po raz kolejny „odpali” Tuszyński lub Vranjes, a może przebudzony Sadajew, to już równo nie będzie. Oby tak się stało.
W półfinale PP lepszy z pary Lechia/Jagiellonia trafia na Zawiszę Bydgoszcz lub Górnika Zabrze.
k.g.