Piłkarze Lechii zremisowali na PGE Arenie z Wisłą Kraków 2:2 w meczu 32. kolejki Ekstraklasy. Nie wykorzystali wielkiej szansy, by awansować na czwarte miejsce w tabeli, ale tak musiało być, skoro trener zdecydował się na grę jednym środkowym obrońcą przeciwko drużynie, która potrafi grać ofensywnie i łatwo zdobywać gole.
W pierwszej połowie wszystko było w porządku. Lechia prezentowała styl i tempo z poprzedniego spotkania z Pogonią w Szczecinie. Atakowała nieustannie, co zaowocowało golem Macieja Makuszewskiego w 37. minucie. Prawoskrzydłowy dopadł do piłki odbitej przez bramkarza Wisły po strzale Antonio Colaka i umieścił ją pod poprzeczką.
Z ogromną przyjemnością patrzyło się na Ariela Borysiuka, który z łatwością przerywał akcje wiślaków. Razem z Danielem Łukasikiem tworzyli ścianę, przez którą goście nie potrafili ani razu się przebić.
Obok Gersona na środku obrony występował pomocnik Stojan Vranjes, ustawiony na tej pozycji przez Jerzego Brzęczka z powodu kontuzji Rafała Janickiego. - Chcieliśmy mieć dobre rozegranie od tyłu – tłumaczył trener. Dopóki Wisła grała z kontry i to dość nieudolnie, taki skład się sprawdzał.
Można się było spodziewać, że Wisła zacznie grać po przerwie lepiej, bardziej ofensywnie i że trzeba będzie w obronie popracować znacznie więcej niż w pierwszej połowie. Brzęczek w ogóle nie wziął pod uwagę tego, że „dobre rozegranie od tyłu” przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie, bo najważniejszym zadaniem zespołu będzie obrona przed coraz groźniejszymi atakami Wisły. Kiedy Rafał Boguski strzelił na 1:1 (nikogo przy nim nie było, gdy skakał do główki), trener nadal nie chciał nic zmienić. Rozwiązanie było bardzo proste: przesunąć na środek obrony Grzegorza Wojtkowiaka, który rozegrał w karierze wiele meczów na tej pozycji.
Ciarki przechodziły po plecach po kolejnych akcjach Wisły. Goście strzeliliby 3 – 4 gole, gdyby nie znakomity Gerson, który ratował Lechię w sytuacjach – wydawałoby się – straconych. Nawet Brazylijczyk nie dał jednak rady, kiedy Boguski, po wcześniejszej wymianie pięciu podań z kolegami z pierwszej piłki podał na pole karne do Urugwajczyka Jeana Barrientosa. Ten miał tyle miejsca i czasu, że stać go było na strzał… pietą. Bramka kolejki. A co robił wtedy Vranjes? Stał i patrzył na ewolucje wiślaka. On nie umie grać ciałem, nie umie się przykleić do rywala i nie dać mu pół metra swobody. Nikt tego od Vranjesa nie powinien jednak wymagać, ponieważ Bośniak jest pomocnikiem i pokazuje zupełnie inne walory.
Jak Brzęczek ocenił występ Vranjesa? - Bośniak zagrał niezłe spotkanie i udowodnił, że jest uniwersalnym zawodnikiem, który z powodzeniem może występować nie tylko na środku pomocy – powiedział trener.
Co na to Vranjes? - Do tej pory zagrałem jako obrońca tylko podczas jednego z zimowych sparingów. W meczu oficjalnym był to mój pierwszy raz i mam nadzieję, że ostatni. Grało mi się bardzo ciężko, bo kompletnie nic nie wiem o grze na środku obrony. Nie czułem się dobrze na tej pozycji.
Całe szczęście, że Kevin Friesenbichler, który zastąpił bezbarwnego Colaka, wyrównał w 73. minucie. Dośrodkował z rzutu rożnego Sebastian Mila, a Austriak strzelił głową. Gdyby nie on, żal z powodu niewykorzystanej szansy byłby jeszcze większy.
Lechia Gdańsk - Wisła Kraków 2:2 (1:0)
Bramki: Maciej Makuszewski (37), Kevin Friesenbichler (73) dla Lechii oraz Rafał Boguski (60), Jean Barrientos (69) dla Wisły. Żółte kartki: Grzegorz Wojtkowiak (Lechia), Dariusz Dudka, Boban Jović (Wisła). Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 18 032.
Lechia: Budziłek - Wojtkowiak, Vranjes, Gerson, Wawrzyniak - Makuszewski, Borysiuk, Łukasik (82, Możdżeń), Mila (77, Wiśniewski), Bruno Nazario - Colak (67, Friesenbichler).
Wisła: Buchalik - Jović, Głowacki, Sadlok, Burliga - Boguski (82, Guzmics), Dudka, Jankowski, Stilić, Garguła (46, Barrientos) - Brożek.
Tabela
- Lech Poznań 32 30 55-31
- Legia Warszawa 32 29 59-33
- Jagiellonia Białystok 32 29 47-37
- Wisła Kraków 32 26 53-42
- Śląsk Wrocław 32 25 45-38
- Lechia Gdańsk 32 25 41-40
- Górnik Zabrze 32 25 46-47
- Pogoń Szczecin 32 21 41-43
Krzysztof Guzowski