PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Lechia – Korona 3:2. Worek z prezentami

Lechia – Korona 3:2. Worek z prezentami
Lechia wygrała trzeci w tym sezonie mecz na PGE Arenie. Do zwycięstwa nad Koroną Kielce 3:2 potrzeba jednak było kilku szczęśliwych zbiegów okoliczności.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Lechia wygrała trzeci w tym sezonie mecz na PGE Arenie. Do zwycięstwa nad Koroną Kielce 3:2 potrzeba jednak było kilku szczęśliwych zbiegów okoliczności.

Goście dali biało-zielonym trzy prezenty. Pierwszy - w 7. minucie, kiedy po dośrodkowaniu Deleu na pole karne, fatalnie odbił piłkę głową obrońca Pavol Stano. Wychodzący z bramki Zbigniew Małkowski został przelobowany i jedyną niewiadomą było to, komu zapisać pierwszego gola dla Lechii – samobójczego Stano, czy też Pawłowi Buzale, który postanowił dogonić piłkę przed linią bramkową. Buzała wygrał ten pojedynek.

O prezent numer 2 postarał się Kamil Kuzera, pomocnik Korony. W 11. minucie miał mnóstwo czasu i miejsca, by dobić strzał Michała Janoty w słupek. Zamiast strzelić bezpośrednio na pustą bramkę, Kuzera poślizgnął się i musiał przyjąć piłkę, co wystarczyło Deleu, by zablokować dobitkę.

Trzeci prezent znów był autorstwa Kuzery. W 14. min. chciał urwać nogę Deleu przed polem karnym Lechii, za co sędzia Hubert Siejewicz ukarał go żółtą kartką. Kuzera dwie minuty wcześniej też dostał żółtą kartkę (za próbę nawiązania dialogu z sędzią), więc Siejewicz wyciągnął czerwoną kartkę. W ten sposób po kwadransie gry Lechia prowadziła 1:0 i miała o jednego zawodnika na boisku więcej.

Czwarty prezent Lechia przyjęła niespodziewanie od sędziego asystenta. Gospodarze kompletnie nie wiedzieli, jak dobrać się do skóry kielczanom, goście pozwalali sobie na mocne kontry i jedną z takich akcji zakończył celnym strzałem Maciej Korzym. Niestety, sędzia podniósł chorągiewkę, bo zobaczył Korzyma na spalonym i Siejewicz gola nie uznał, choć żadnego spalonego nie było.

Po przerwie Lechia wciąż miała kłopoty z budowaniem sensownych akcji, a do tego niefrasobliwość gry w obronie aż biła po oczach. W 54. minucie Michał Janota sprytnie przelobował Michała Buchalika i było 1:1.

Dopiero wtedy Lechia się obudziła na siarczystym mrozie, głównie dzięki młodym rezerwowym gdańszczanom – Łukaszowi Kacprzyckiemu i Adamowi Dudzie. Nie wiadomo, dlaczego trener Bogusław Kaczmarek wystawia do gry w podstawowym składzie Rahouia, skoro ten przybysz z V ligi francuskiej po pierwsze – nic nie umie, a po drugie – ma olbrzymie zaległości treningowe i nie ma siły, żeby biegać. Miejsce w składzie ma też bezpodstawnie Mateusz Machaj, który jest obecnie w najsłabszej formie, odkąd przyjechał do Gdańska.

Kacprzycki z Dudą wzięli sprawy w swoje ręce. W 74. minucie skrzydłowy podał pięknie przed pole karne do Marcina Pietrowskiego, a temu wyszedł strzał życia – podobny do tego w wykonaniu Kazimierza Deyny z meczu z Włochami na mistrzostwach świata w 1974 roku. Piłka leciała łukiem i przy słupku wpadła do siatki. 2:1 dla Lechii. W 80. minucie Duda zakończył akcję kilku zawodników. Ostatnim podającym był Buzała, a Duda, będąc sam na sam z bramkarzem, posłał piłkę obok jego nóg jak wytrawny snajper. Korona strzeliła jeszcze gola na 2:3 (Stano z kilku metrów), ale losów meczu to nie odmieniło.

Lechia po raz trzeci wygrała w tym sezonie na PGE Arenie (poprzednio 30 września 2012 roku 2:0 z Lechem i 16 listopada 2:0 z Widzewem), ale to jeszcze nie znaczy, że odczarowała dla siebie ten stadion. Potrzeba jeszcze kilku zwycięstw, by poczuła się na PGE Arenie jak u siebie w domu. Jest na szóstym miejscu w tabeli, ze stratą 4 punktów do trzeciej Polonii Warszawa.

Kolejne spotkanie ligowe biało-zieloni rozegrają 18 marca, znowu w poniedziałek, w Gliwicach z Piastem. Najbliższy mecz w Gdańsku, z Wisłą Kraków, odbędzie się 1 kwietnia, czyli w wielkanocny poniedziałek. W pięciu kolejkach rundy wiosennej Lechia będzie więc zmuszona grać albo w piątek albo w poniedziałek. Ani jednej soboty lub niedzieli, czyli w czasie najlepszym do oglądania futbolu przez kibiców. To tylko przypadek, czy złośliwość rządzącej ligą Ekstraklasy?

Lechia Gdańsk - Korona Kielce 3:2 (1:0)

Bramki: P. Buzała (7), M. Pietrowski (74), A. Duda (80) dla Lechii oraz M. Janota (54), P. Stano (90) dla Korony. Żółte kartki: Ł. Kacprzycki (Lechia) – K. Kuzera (Korona). Czerwona kartka: K. Kuzera (Korona, 14, za drugą żółtą). Sędziował H. Siejewicz (Białystok). Widzów 8700.

Lechia: Buchalik - Deleu, Bąk, Bieniuk, Brożek - Ricardinho, Surma, Pietrowski, Machaj (53, Kacprzycki), Rahoui (46, Duda) - Buzała (88, Łazaj).
Korona: Małkowski - Golański, Kijanskas, Stano, Lisowski - Sierpina (81, Foszmańczyk), Jovanović, Lenartowski (88, Marković), Janota (67, Stąporski), Kuzera - Korzym.

Krzysztof Guzowski