PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Jagiellonia – Lechia 0:2. Machaj dał przykład

Jagiellonia – Lechia 0:2. Machaj dał przykład
Lechia pokonała w Białymstoku Jagiellonię 2:0 w siódmej kolejce Ekstraklasy. Był to najlepszy mecz biało-zielonych od dwóch lat.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Lechia pokonała w Białymstoku Jagiellonię 2:0 w siódmej kolejce Ekstraklasy. Był to najlepszy mecz biało-zielonych od dwóch lat.

Można było przecierać oczy ze zdumienia, patrząc na Lechię w pierwszej połowie. Szybkość, pewność siebie w obronie, dokładność podań – jedno lepsze od drugiego. Gdyby przed rozpoczęciem sezonu ktoś powiedział, że gdański zespół będzie stać na taką grę, nie uwierzyłbym. Trenerowi Bogusławowi Kaczmarkowi, po zastosowaniu metody prób i błędów, udało się stworzyć zespół, którego nie wstyd pokazać nikomu, no, może poza kilkoma europejskimi salonami piłkarskimi.

Trochę przesady jest wskazane, ponieważ Lechia naprawdę zasłużyła na mocne brawa. Jagiellonia to nie chłopiec do bicia, lecz zespół, który zalazł za skórę i jeszcze nie raz zajdzie najlepszym w Polsce klubom. Biało-zieloni pokazali, na jaką wysokość potrafią się wznieść i teraz oczekiwania co do jakości ich gry i wyników znacznie wzrosną. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale, póki co, trzeba się cieszyć.

Lechia nastawiła się na kontry i wykonywała je po mistrzowsku. Zanim jednak je wyprowadzała, najpierw starała się zaatakować Jagiellonię na jej połowie. Kiedy nie udawało się odebrać piłki, na swojej połowie spokojnie czekała na rywali, a potem dwa – trzy podania i już było groźnie pod bramką gospodarzy.

Tak właśnie się stało w 8. minucie. Po rzucie rożnym dla Jagiellonii piłkę złapał Bartosz Kaniecki, natychmiast przekazał ją do Marcina Pietrowskiego, a ten do Ricardinho. Brazylijczyk wykonał kluczowe podanie dla całej akcji, bo zagrał tam, gdzie nie było nikogo, poza wbiegającym z lewej strony w pole karne Mateuszem Machajem. Pomocnik, którego niektórzy widzą już w reprezentacji (chyba za wcześnie) strzelił od razu tam, gdzie bramkarze najmniej się spodziewają, czyli w „krótki” róg. Taki strzał jest zawsze trudny, bo trzeba zmieścić piłkę między słupkiem i bramkarzem, który dopiero zamierza rzucać się w kierunku drugiego słupka. Machajowi udało się idealnie i było 1:0.

W drugiej połowie emocje jeszcze wzrosły, bo trener Tomasz Hajto po kolei zdejmował z boiska defensywnych graczy i wprowadzał w ich miejsce napastników lub ofensywnych pomocników. Wóz albo przewóz – bramka paść musiała. I padła, dla Lechii.

W 83 min. po przechwycie Andreu w środku pola Lechia wyprowadziła kolejną wzorową kontrę. Asystentem stał się Abdou Razack Traore, a katem Jagiellonii – Ricardinho, który z trzech metrów trafił pod poprzeczkę. Gospodarze też mieli swoje szanse, dwa razy w poprzeczkę trafił Tomasz Frankowski. Rozgrywający najlepszy mecz w karierze Bartosz Kaniecki zatrzymał resztę strzałów, bardzo mu w tym pomógł Jarosław Bieniuk.

Teraz przerwa na reprezentację i dwa mecze: towarzyski z RPA oraz o punkty w eliminacjach mistrzostw świata z Anglią. Oby w tym czasie forma Lechii, która awansowała na szóste miejsce w tabeli (3 punkty straty do lidera, Legii) nie prysła. Będzie się można o tym przekonać 21 października, gdy na PGE Arenie pojawi się Śląsk Wrocław. Może przyjść ponad 30 tysięcy kibiców.

Jagiellonia Białystok - Lechia Gdańsk 0:2 (0:1)

Bramki: M. Machaj (8), Ricardinho (83).

Jagiellonia: Słowik - Norambuena, Gusić (67, Zahorski), Ukah, Pejović - Kupisz, Grzyb (56, Gajos), Tymiński, Plizga, Dżalamidze (75, Tarnowski) - Frankowski.

Lechia: Kaniecki - Janicki, Madera (44, Deleu), Bieniuk, Brożek - Ricardinho, Surma, Pietrowski, Machaj (80, Łazaj), Wiśniewski (54, Andreu) - Traore.

Krzysztof Guzowski