Uchodźcy. Wolontariusz pomoże bliźniemu

Już blisko 130 wolontariuszy zgłosiło się w Gdańsku, by wspierać integrację społeczną uchodźców, którzy przyjadą do nas w połowie przyszłego roku. Czasu nie jest dużo, a trzeba nabyć sporo wiedzy i umiejętności. Chodzi o to, by uchodźcy jak najszybciej mogli się usamodzielnić i by funkcjonowali w naszym społeczeństwie bez pokusy zamykania się w gettach.
04.10.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Marta Siciarek, szefowa CWII, podczas spotkania w ECS.

Marta Siciarek, prezes Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek (CWII) w Gdańsku, zapytała zebranych, co oznacza dla nich słowo „uchodźca”. Blisko sto osób w skupieniu zaczęło zastanawiać się nad odpowiedzią. W grupie dominowały osoby młode, około trzydziestki, ale było też trochę starszych – również emerytów.

– Uciekinier. Bliźni, który potrzebuje pomocy – stwierdził mężczyzna w średnim wieku.

– Ktoś, kto musiał porzucić swój dom z powodu wojny lub prześladowań – dodała młoda kobieta. – Nie miał szczęścia i przywileju żyć tak jak my, w bezpiecznym kraju, zbudowanym według zasad demokracji, i teraz u nas szuka schronienia.

– Uciekinier, to jest być może dawny przyjaciel – stwierdziła blondynka w średnim wieku. – Dużo podróżowałam po tych krajach, zaznałam tam wiele dobroci i przyjaźni. Nie pytali, z jakiej kultury przybywam, po prostu traktowali mnie jak gościa, którym należy się zaopiekować.

Jedna z uczestniczek dyskusji nie zgodziła się z przekonaniem, że żyjemy w bezpiecznym kraju.

– Mam wrażenie, że Polska nie jest uprzywilejowana tak bardzo, jak się może wydawać – stwierdziła. – My sami za jakiś czas możemy stać się uchodźcami, zwijać manatki. Wystarczy spojrzeć na Ukrainę, gdzie toczy się wojna... Przecież to nasi sąsiedzi... Dlatego warto o tym wszystkim myśleć tak: pomagam uchodźcom, bo sama jestem być może przyszłym uchodźcą, który będzie musiał szukać pomocy w innym kraju, u innych ludzi.

Gdańska droga integracji

Spotkanie wolontariuszy odbyło się w sobotę, 3 października 2015 r., w siedzibie gdańskiego Europejskiego Centrum Solidarności. Miało charakter organizacyjny.

– Chodzi o to, by rozeznać możliwości, jakie mają osoby, które się zgłosiły – podkreśla Marta Siciarek. – Kto na ile jest dyspozycyjny, jakiego typu pomoc może zaoferować. Tutaj, do ECS-u, przyszło prawie sto osób, ale z imienia i nazwiska zadeklarowało się 130. Chętnych jest coraz więcej. Na Facebooku popiera nas już około 500 osób.

W skali kraju Gdańsk jest prawdopodobnie miastem najbardziej zaawansowanym, jeśli chodzi o przygotowania do przyjęcia uchodźców. Już w maju powołany został przez prezydenta Pawła Adamowicza zespół ds. opracowania Modelu Integracji Imigrantów. Około 120 osób, w tym miejscy urzędnicy, analizuje w grupach tematycznych, jak najlepiej wykorzystać szanse i możliwości, a także uniknąć pułapek, jakie przyniesie wzrastająca fala imigracji – w tym przyjazd dużej liczby uchodźców. W prace nad miejskim Modelem Integracji Imigrantów zaangażowanych jest 20 obcokrajowców którzy w udany sposób zintegrowali się z gdańską społecznością i są gotowi służyć osobistym doświadczeniem.

Ostatnio pomoc w przygotowaniu kadr zaoferowała Gdańskowi zaprzyjaźniona Brema, która już przyjęła tysiące uchodźców.

Marta Siciarek i jej współpracownicy z CWII podkreślają, że niesiona przez wolontariuszy pomoc będzie skuteczna tylko wówczas, jeśli nie będzie opierała się na słomianym zapale.

– Moje doświadczenie jest takie, że część osób rzuca się z wielką energią na wiele godzin, by pomagać – potwierdza Monika Chabior, prezes Fundacji Kultury Fizycznej w Pucku, która również przyjechała na spotkanie do ESC. – Potem okazuje się, że chęć pomagania się wypala.

Dlatego wszyscy chętni będą przeszkoleni w zakresie kompetencji kulturowych i zasad postępowania w bezpośrednim kontakcie z przybyszami, których Polska weźmie pod opiekę. Wolontariusze będą mieli do czynienia z ludźmi w trudnej sytuacji życiowej: po traumach wyniesionych z ojczystego kraju, po przejściach doznanych w trakcie ucieczki i wędrówki przez Europę, a także z powodu wyobcowania w nowym miejscu zamieszkania.

– Chodzi o to, by uchodźcy, których przyjmiemy, spotkali się z przyjaznym przyjęciem, by nie zamykali się w swoich środowiskach, swoistych gettach – podkreśla Siciarek. – Tylko wówczas może się udać ich integracja ze społecznością gdańszczan.

Sabri Hussein i jego żona Ewa Kowalkiewicz-Hussein nie mają wątpliwości: uchodźcom trzeba pomóc.

Co zrobić z lękami?

Przeszkoleni wolontariusze mają mieć zdolność unikania typowych błędów popełnianych w pracy z uchodźcami. Trzeba być więc życzliwym i elastycznym, ale nie zaprzyjaźniać się. Jeśli przejdziesz na stopę przyjacielską z człowiekiem, który jest w tak wielkiej potrzebie – będzie próbował uwiesić się na tobie, co może zniweczyć wspólny wysiłek. Uchodźca nie może być jak małe dziecko, ma jak najszybciej usamodzielnić się, stanąć na własne nogi.

Inna rzecz to kompetencje kulturowe. Trzeba wiedzieć, jak zachowywać się w bezpośrednim kontakcie z przybyszem, by go nie urazić. Trzeba też wiedzieć, jak mu pomóc, by nauczył się poruszać w nowym środowisku społecznym, do którego trafił.

– Gdy spotykamy się z muzułmaninem, muzułmanką, to oczywiście zdejmujemy buty – zauważa Marta Siciarek. – Ale nie zapominamy, że jesteśmy Polakami, gospodarzami miejsca. Zapoznajemy tych ludzi z naszymi zwyczajami i wskazujemy wyraźną granicę, poza którą ich zachowania nie będą akceptowane. Jeśli zapraszamy uchodźców na obiad, to nie do własnego domu, ale do innych Polaków, którzy są życzliwie nastawieni.

Taki profesjonalny wolontariat na rzecz uchodźców nazywany jest mentoringiem. Praca ma charakter długofalowy, nie wszyscy wytrzymują obowiązki zaplanowane na wiele miesięcy – niektórzy odchodzą. Dlatego wolontariusze pracują z uchodźcami w parach: gdy jedna z osób się wykruszy, zastępuje ją inna i można zachować ciągłość działań.

Jedna z uczestniczek sobotniego spotkania w ECS zapytała, czy przewidziane są jakieś działania, by wśród Polaków obniżyć poziom lęku przed uchodźcami. Ludzie boją się, że z powodu przybyszów dotkną ich trudne sytuacje: terroryzm islamski, konflikty, utrata miejsc pracy. Wszystko to jest potęgowane przez nieodpowiedzialne głosy polityków w ramach kampanii do zbliżających się wyborów parlamentarnych.

Okazuje się, że pomysłu na obniżenie poziomu lęków, na razie, nie ma.

– Nie lekceważymy tego problemu – tłumaczyła zebranym Marta Siciarek. – Te lęki trzeba rozumieć, nie lekceważyć ich, ponieważ one mają swoje przyczyny. Polakom, w odróżnieniu od obywateli Zachodu, brak doświadczenia w relacjach z osobami z odległych krajów, kultur. Musimy się tego dopiero nauczyć. Czekamy na wasze propozycje, pomysły. W takim gronie na pewno wypracujemy coś sensownego.

Bardzo możliwe, że lepiej niż dorośli na spotkanie z uchodźcami będą przygotowane dzieci. Kilka szkół w Gdańsku realizuje program edukacyjny, który oswaja uczniów z innymi kulturami i kręgami cywilizacyjnymi. Obcokrajowcy przychodzą tam na spotkania dyskusyjne. Do tych szkół zapewne trafią dzieci uchodźców. Program ma być w najbliższych miesiącach poszerzany o kolejne placówki edukacyjne.

Gdańszczanka Dorota Brzezińska chce pomóc, by nie wstydzić się za Polskę i Polaków.

Żeby nie został wstyd

Uczestnicy sobotniego spotkania w ECS otrzymali do wypełnienia formularz „Wolontariat – mentoring uchodźców”.

Ciąg pytań. Czy chciałbyś wesprzeć uchodźcę? Jaka pomoc wydaje się tobie możliwa? Czy masz już jakieś doświadczenie? Ile czasu tygodniowo możesz poświęcić? Na jak długo jesteś gotowy się zaangażować? Czy uważasz się za osobę dyspozycyjną w ciągu najbliższego roku? Co skłoniło cię, by się zgłosić?

Na koniec: „Inne pomysły, sugestie”.

Pierwsza setka gdańskich wolontariuszy w skupieniu wypełniła formularze. Zanim wyszli, umówili się, że następne spotkanie będzie miało miejsce w sobotę 24 października, w ECS. Zaproszeni są wszyscy chętni.

Dorota Brzezińska, drobna blondynka z Gdańska, jeszcze była pochylona nad formularzem, gdy dziennikarz portalu gdansk.pl zapytał ją, dlaczego chce pomagać.

– Bo od jakiegoś czasu wstydzę się za reakcje Polski i Polaków – powiedziała. – Jestem psycholożką i pedagożką. Jeśli moja wiedza i doświadczenie mogą się do czegoś przydać, chętnie się zaangażuję w te działania. To wstyd odmawiać pomocy ludziom w potrzebie. Migracje ludzi? To się dzieje od wieków, ludzie mają do tego prawo. Świat się stale zmienia i tyle. Naszym zadaniem jest, by ktoś, kto się pojawił pośród nas, z dalekiego kraju, zakochał się w naszym mieście i został. Póki co, uchodźcy traktują Polskę jako miejsce tranzytowe, skąd trzeba uciekać dalej, najszybciej, jak tylko się da.

Po spotkaniu niemłoda już para skierowała się po spotkaniu do wyjścia z ECS. On nazywa się Sabri Hussein, jest syryjskim Kurdem, który od 40 lat mieszka w Polsce i pracuje jako chirurg w szpitalu w Tczewie. Kobieta to Ewa Kowalkiewicz Hussein, jego żona, emerytowana pielęgniarka i nauczycielka.

– Mam tam braci, siostrę – mówi Sabri Hussein. – Oni mieszkają na bezpiecznych terenach, wcale nie chcą uciekać. Nie wszyscy jednak mają takie szczęście, bo kraj objęty jest wojną. Uchodźcy z Syrii naprawdę uciekają do Europy, by ratować życie. Tam samoloty atakują dzielnice mieszkalne, niby w walce z Państwem Islamskim, ale tak naprawdę chodzi o wybicie opozycji syryjskiej, która walczy z Asadem. Teraz w to wszystko wmieszali się Rosjanie, którzy też atakują, ostrzeliwują domy. Od marca 2011 r. w Syrii zginęło co najmniej 300 tys. ludzi. Kilka milionów uciekło. Apeluję do Polaków, narodu przecież chrześcijańskiego, by ratowali tych ludzi. Nikt nie chce porzucać swojego domu, jeśli nie jest to konieczne.


 

Zobacz także:

Uchodźcy. Jak radzą sobie bremeńczycy?

Uchodźcy: Brema zainspiruje gdańszczan?

Różne wyznania, jedna modlitwa. Za uchodźców

Zanim przyjadą uchodźcy

Gdańsk: 200 mieszkań dla uchodźców?

Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek

TV

Kaszubi – tożsamość obroniona. Rozmowa z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim