• Start
  • Wiadomości
  • Eben Schwartz z California Coastal Comission: - Sprzątanie jest skuteczne, ale to nie rozwiązanie

Eben Schwartz z California Coastal Comission: - Sprzątanie jest skuteczne, ale to nie rozwiązanie

- Zanieczyszczenie środowiska plastikowymi odpadami można zredukować tam, gdzie zaczyna się ich produkcja. Edukacja i małe aktywności sprzątania, to początek naszych działań - mówi w rozmowie z gdansk.pl Eben Schwartz, dyrektor Marine Debris Program w California Coastal Comission.
17.04.2019
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
- Żeby oczyścić nasze oceany musimy odciąć najpierw źródło, czyli strumień śmieci - mówi Eben Schwartz, w rozmowie z portalem.
- Żeby oczyścić nasze oceany musimy odciąć najpierw źródło, czyli strumień śmieci - mówi Eben Schwartz
Dominik Paszliński / www.gdansk.pl

 

Aldona Dybuk: - Zanieczyszczenie środowiska spowodowane plastikowymi opakowaniami to bardzo duży problem, zwłaszcza że dotyczy akwenów wodnych. Ale zanim zaczniemy szukać rozwiązań, najpierw trzeba zrozumieć problem. Z jakimi wyzwaniami musi zmierzyć się Morze Bałtyckie?

Eben Schwartz: - Sytuacja Morza Bałtyckiego jest taka sama, jak innych oceanów i mórz na całym świecie. Ogromna ilość odpadów dostaje się do nich latami, ponad 8 mln ton każdego roku. To tak, jakby wielka śmieciarka każdej minuty wsypywała do nich śmieci.

 

Co powinniśmy zrobić?

- Żeby oczyścić nasze oceany musimy odciąć najpierw źródło, czyli strumień śmieci. 80 proc. śmieci, które znajdują się w ocenach i morzach pochodzi z lądu. Powinniśmy nie tyle zatrzymać proces przedostawania się odpadów do mórz i oceanów, co właśnie zredukować produkcję na lądzie, poprzez m.in. używanie opakowań wielokrotnego użytku. Więc jeżeli zaczniemy tam, gdzie mieszkamy, wówczas możemy zatrzymać ten proces. To jest możliwe. Wszystko, czego potrzebujemy to, żeby więcej osób zrozumiało problem i przyłączyło się do nas.

 

Ale jednak dalej produkujemy plastik i to na bardzo dużą skalę, nie tylko plastikowe butelki. Czy zatem możliwa jest redukcja produkcji plastiku?

- Oczywiście! Istnieją relatywnie proste rozwiązania, jak chociażby różne formy niskiego opodatkowania. Ale przede wszystkim, my jako konsumenci powinniśmy przyjrzeć się, ile plastikowych opakowań zużywamy każdego dnia. Nie musimy używać plastikowych toreb. Wystarczy zastąpić je bawełnianymi torbami, zmienić nasze nawyki.

Nie potrzebujemy wody w plastikowych butelkach, zwłaszcza w Polsce, gdzie woda jest bardzo dobrej jakości i można pić ją z kranu, jak w Gdańsku. Jest bardzo dużo elementów, które można dość łatwo zastąpić materiałami wielokrotnego użycia. To także oszczędność dla naszego portfela. Mniejsze zapotrzebowanie to niższa produkcja takich artykułów. Ale też producenci plastikowych opakowań powinni być bardziej odpowiedzialni.

 

eben_schwartz-003_755x503
Dominik Paszliński / www.gdansk.pl

 

Ale czy chcą?

- Nie, niestety nie chcą, ale muszą. Powinniśmy zmusić ich do wzięcia odpowiedzialności poprzez lepsze przepisy i regulacje prawne. Firmy produkują plastikowe butelki na bardzo dużą skalę. To tak, jakby zostawiali odpowiedzialność za bramą zakładu. Tymczasem powinni wziąć odpowiedzialność za to, co dzieje się po sprzedaży detalicznej. Co dzieje się, kiedy plastikowe opakowania docierają do konsumentów, kiedy zostaną rozdysponowane, kiedy trafiają do mórz i oceanów. Kto wtedy przejmuje odpowiedzialność? Zwykle bierzemy ją my - konsumenci, którzy płacą podatki. Tymczasem producenci powinni dzielić odpowiedzialność z nami – konsumentami, żeby przekonać się, że ta butelka została prawidłowo przetworzona lub ponownie wykorzystana albo trafiła do innej fabryki, aby być ponownie użyta jako nowy produkt.

 

Tak, ale to z pewnością nie jest tanie…

- To prawda. Ale nie trzeba od razu wprowadzać zmian w taki sposób, by np. zmienić całą linię produkcyjną, sprzęt, urządzenia, pracowników. Zmiany można wprowadzać małymi krokami poprzez inteligentne regulacje i inteligentne prawodawstwo, np. zwiększenie w plastikowych produktach zawartości materiału z recyklingu. Poza tym, możemy zmusić rynek do zmiany, do stworzenia lepszej wydajności recyklingu, więc ten pierwszy krok jest w naszym zasięgu. Większość firm może zwyczajnie postąpić słusznie. Ale już recykling tworzyw sztucznych jest droższy, niż plastik dziewiczy. Dlatego potrzebna jest pomoc państwa, żeby umożliwić przedsiębiorcom wprowadzenie zmian.

 

Jak ich przekonać?

- Badacze i naukowcy mogą z dużą dokładnością wyliczyć i wytłumaczyć, jakie naprawdę koszty ponosi nasze społeczeństwo z powodu plastikowych odpadów. Z jednej strony jak zanieczyszczają środowisko, w tym morskie. To jest udokumentowane, stoją za tym statystyki. Ale prawdą jest też, że zagrożenie dla życia morskiego może być niestety niewystarczającym argumentem dla państwa. Najbardziej przekonującym jest ekonomia. A dokładniej, kiedy możemy zobrazować zagrożenie na przykładzie problemów ekonomicznych spowodowanych plastikowymi odpadami. Żeby moje miasto, California, mogło sobie z nimi poradzić, wydaje każdego roku 500 mln dolarów. To realny koszt, do którego musi dokładać każdy podatnik w Californii.

Ponadto plastik jest niebezpieczny dla środowiska morskiego i całego łańcucha pokarmowego, ponieważ zawiera toksyny, które przedostają się do świata zwierząt. To są bardzo poważne konsekwencje dla naszego zdrowia. Toksyny i substancje chemiczne, które są używane przy produkcji plastiku mogą powodować bardzo poważne implikacje dla naszego zdrowia, zwłaszcza dzieci i młodzieży.

Mam nadzieję, że nie dojdziemy do tego punktu, kiedy odczujemy bardzo znaczące szkody dla naszego zdrowia z powodu zanieczyszczenia plastikiem. Mam nadzieję, że państwa wprowadzą niezbędne zmiany, regulacje i przepisy, żeby temu zapobiec.

 

Jakie są największe zagrożenia dla Morza Bałtyckiego?

- Wiele dowiedziałem się o Morzu Bałtyckim w ciągu ostatnich dni mojego pobytu w Polsce. To bardzo unikatowe środowisko, niesamowite, rzadko spotykane. Morze, które jest częściowo zamknięte i dość małe, zimne, ale także naznaczone przez wiele zanieczyszczeń. Największe piętno plastiku odciśnięte na tym zbiorniku to mikro plastik, czyli małe fragmenty tego surowca, często mniejsze niż pięć milimetrów. To są te substancje, które docierają z tradycyjnymi ściekami, systemami filtracyjnymi. Są bardzo małe i dzięki temu przedostają się do systemu. To bardzo poważny problem. Mikroplastiki znajdują się m.in. w naszych ubraniach, wykonanych z włókien syntetycznych. Trafiają do środowiska morskiego kiedy je pierzemy. Innym kłopotem są „martwe strefy”, które znajdują się w Morzu Bałtyckim, gdzie większość zwierząt nie ma szans przetrwać.

Mikrowłókna są obecnie najbardziej niepokojącą kwestią dla społeczności zajmującej się zanieczyszczeniami spowodowanymi przez plastik, ponieważ są bardzo trudne do zatrzymania. Jak powiedziałem, te małe części plastiku łatwiej wnikają do jedzenia. To problem, z którym aktualnie zmierzyć musi się cały świat. Dlatego nie jesteśmy zaskoczeni, że podobne dylematy napotykamy w odniesieniu do Morza Bałtyckiego.

 

Co możemy z Kalifornii zaimplementować w Gdańsku? Jakie pomysły?

- Słyszałem o świetnej kampanii, która jest tutaj realizowana – Gdańsk bez plastiku. To bardzo dobry materiał marketingowy i reklamowo dostępny. Podobne kampanie są na całym świecie, także w Kalifornii. To pomaga edukować społeczeństwo, czyli pokazywać mieszkańcom, jak można ograniczyć plastik w naszym codziennym życiu. W Kalifornii już od 35 lat przeprowadzamy kampanię nt. szkodliwości plastiku i morskich zanieczyszczeń. Podstawową rzeczą, którą robimy to angażowanie ludzi do sprzątania. Wiem, że takie przedsięwzięcia są także organizowane w Polsce. Ja zachęcałbym, żeby było ich więcej. Ponadto zachęcanie do sprzątania okolicy, czyli miejsc, w których mieszkamy. Mniej śmieci to mniej odpadów, które trafiają do Morza Bałtyckiego. Mamy w Kalifornii bardzo dużo wolontariuszy, którzy zabierają na plaże torby i sprzątają odpady, które widzą wokół. Te drobne i większe działania. Wszystkie wspierają to, co robimy w Kalifornii, w skali makro i mikro na rzecz środowiska.

 

eben_schwartz-004_755x503
Dominik Paszliński / www.gdansk.pl

 

A regulacje prawne?

- Właśnie uchwaliliśmy nowe prawo, które zabrania restauracjom używanie słomek przez klientów. Po trzech miesiącach od wprowadzenia tego prawa zredukowaliśmy używanie słomek w Kalifornii o 80 proc. A więc to działa! Chodzi więc o to, żeby właśnie wprowadzać takie łagodne, małe zmiany. Potrzebujemy siły i zaangażowania wszystkich ludzi poprzez małe akcje, jak chociażby sprzątanie za każdym razem, kiedy idziemy na plażę.

 

Czy są specjalne programy dla dzieci, młodzieży, osób starszych?

- Sprzątanie dotyczy każdego tak samo. Edukujemy już małe dzieci, angażujemy je na różne sposoby. Nie chcemy ich za bardzo straszyć, staramy się pokazać rzeczywistość dot. plastikowych odpadów, bo one nie będą słuchać statystyk. Młodzież i studentów angażujemy w rozmaite przedsięwzięcia artystyczne. Poprosiliśmy studentów, żeby wyrazili, co myślą o wybrzeżu kalifornijskim poprzez sztukę. Staramy się to wspierać  przeznaczając środki na te cele. Mówimy mieszkańcom, jakie są zagrożenia i co mogą zrobić, żeby zmienić ten obraz.

 

Co możemy zrobić, żeby zmienić te katastroficzne wizje dotyczące zanieczyszczenia środowiska?

- Pojedyncze i zbiorcze działania mieszkańców są drogą do tworzenia naszego otoczenia wolnego od odpadów. Trzeba też mówić ludziom, co mogą zrobić, ale konkretnie, żeby zmienić rzeczywistość, którą mamy. Kiedy mówię: idziesz do sklepu? zabierz torbę wielokrotnego użytku zamiast jednorazowej plastikowej. Ktoś może zapytać, co za różnica, jeśli użyję jednorazowej torby. Może to i prawda. Ale wyobraź sobie, że każda osoba w Kalifornii zrobi to raz w tygodniu, co daje nam 40 mln pojedynczych toreb, które nie zostaną użyte i nie trafią do środowiska. To bardzo duża różnica. Należy organizować naprawdę małe akcje w miejscach, gdzie żyjemy, w naszych małych i dużych społecznościach. Dzięki temu zdajemy sobie sprawę, jak to jest proste, np. zastąpienie jednorazowej torbą wielokrotnego użytku. Powinniśmy i możemy zredukować ogromne ilości plastiku, który dostaje się do naszych mórz i oceanów za pomocą małych i prostych zmian, np. nie używać słomek.

 

Jakie jeszcze programy działają w Kalifornii, które moglibyśmy zaimplementować u nas?

- Mamy różne programy, np. Coastal Cleanup Day. W każdą trzecią sobotę miesiąca, nieważne, gdzie mieszkasz i gdzie jesteś - sprzątamy swoją okolicę. Innym projektem jest „Adopt-A-Beach” (tłum. Zaadoptuj plażę). Grupa zobowiązuje się do czyszczenia plaży co najmniej trzy razy w roku, przy czym grupy szkolne mogą wypełnić ten obowiązek raz w roku.  To sprzyja poczuciu odpowiedzialności. Organizujemy także inne duże eventy sprzątania, jak w innych miejscach na świecie.

 

Co się stanie, jeśli nie podejmiemy żadnych działań?

- To by znaczyło, że jesteśmy beznadziejni. Nie możemy nic nie robić! Jeśli nie zrobimy nic, zwierzęta umrą, będziemy mieć bardzo brudne, zaśmiecone oceany i otoczenie wokół nas. Nasza rzeczywistość będzie wyglądać strasznie.  

 

Eben Schwartz, dyrektor programu Marine Debris Program w California Coastal Comission, ekspert zajmujący się doradztwem w zwalczaniu zanieczyszczeń wód, mórz i oceanów, zwłaszcza śmieci i plastiku, a także inicjator i lider Clean Up Day, jednej z największych akcji w stanie California, która zaktywizowała wolontariuszy i mieszkańców, by walkę z zanieczyszczeniem wybrzeża wzięli w swoje ręce.

 

CZYTAJ TAKŻE:

"Gdańsk bez plastiku". Miasto dba o naturę i wspiera proekologiczne postawy

TV

Czwarty mikrolas już rośnie - zobacz, jak powstawał na Oruni Górnej