PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Straż ogniowa przed I wojną światową

Straż ogniowa przed I wojną światową
Aby skutecznie walczyć z ogniowymi kataklizmami już w 1859 roku utworzono w Gdańsku zawodową straż pożarną. Z biegiem lat jej struktura i organizacja dostosowywana była do rozwoju miasta.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Gdańska siedziba straży mieścił się w Dworze Miejskim; pierwszy samochód strażacki pojawił się na początku XX w.
Gdańska siedziba straży mieścił się w Dworze Miejskim; pierwszy samochód strażacki pojawił się na początku XX w.
Fot. Zbiory BG PAN

Wielkie pożary nie omijały Gdańska. W miastach portowych zagrożenie pożarami zawsze było większe ze względu na dużą liczbę magazynów i spichlerzy. W latach poprzedzających I wojnę światową gdańska straż ogniowa miała trzy strażnice. Szczególnej ochrony wymagał Nowy Port, gdzie – właśnie z powodu funkcji portowych – znajdowało się wiele magazynów. Tutejsza strażnica wyposażona była w sikawkę gazową, sikawkę parową ze zbiornikiem oraz drabinę mechaniczną. Przy większych pożarach pomocy udzielały pozostałe strażnice, z Gdańska i Wrzeszcza.

Z głównej strażnicy w Gdańsku do Nowego Portu trzeba było pokonać siedem kilometrów, strażnica we Wrzeszczu oddalona była od niej o pięć kilometrów. Warunki działania, zwłaszcza duży obszar sięgający od Siedlec po tereny portowe, miały decydujący wpływ na sposób zorganizowania i wyposażenie miejskiej straży. Strażnica we Wrzeszczu dysponowała zestawem gaszącym samojezdnym, wyposażonym w sikawkę gazową, zbiornik, sikawkę parową i drabinę mechaniczną. Główna strażnica posiadała dwa takie zestawy, a ponadto w rezerwie zbiornik i sikawkę parową.

W tamtym czasie dyrektor straży dowodził sporym zespołem; było dwóch mistrzów, dwóch sierżantów, jeden główny maszynista, pięciu maszynistów zwyczajnych, dwudziestu jeden starszych strażaków, stu czternastu strażaków, osiemnaście osób służby zastępczej, siedmiu sikawkowych – razem 172 osoby. Dwie trzecie tego składu zawsze było na służbie, a jedna trzecia miała wolne. Do napędu urządzeń wykorzystywano 28 koni. Wyposażenie techniczne było znormalizowane, dzięki czemu można było szkolić strażaków według jednolitych standardów. Mieli oni do dyspozycji również przenośne drabiny wysuwane, które umożliwiały pracę w gęstej zabudowie miasta. W użyciu były też aparaty przeciwdymne i tlenowe najnowszej ówcześnie konstrukcji oraz koce azbestowe. W tym czasie rozpoczął się także proces zamiany napędu końskiego na mechaniczny. Wprowadzano silniki benzynowe, a w czasie akcji służyły one jednocześnie do napędu pompy wodnej i drabin mechanicznych.

Jednym z ważniejszych zadań straży pożarnej było stworzenie systemu szybkiego przekazywania informacji o pożarach. W 1913 roku w miejsce starego systemu utworzono nowoczesny system ostrzegania pożarowego z wykorzystaniem wyłączników bezpieczeństwa Morse'a firmy Siemens & Halske. Punkty alarmowe zostały równomiernie rozmieszczone w zabudowanych częściach miasta. Wszystkie punkty połączone zostały ze strażnicami we Wrzeszczu i w Gdańsku czterema pętlami, a ponadto obie strażnice połączone były osobną pętlą. Wszystkie trzy strażnice uzyskały dodatkowe połączenie komunikacyjne, przez które można było porozumiewać się telegraficznie i telefonicznie. Oczywiście, strażnice były też połączone z zewnętrzną, miejską siecią telefoniczną. Po zauważeniu pożaru można było do nich dzwonić na hasło: strażnica główna, strażnica Wrzeszcz lub Nowy Port.

Na przedmieściach Gdańska, a także na terenach wiejskich znajdowały się dodatkowe remizy strażackie z własnymi urządzeniami gaszącymi. Natomiast dla terenów portowych potrzebny był specjalny system ochrony pożarowej. Służyły mu dwa stanowiska pomp, jedno w północnej a drugie południowej części portu, umiejscowione w masywnie zbudowanych budynkach. Woda była zasysana z kanałów i wtłaczana do systemu rurociągów, do których można było podłączyć węże strażackie. Pompy napędzane były silnikami elektrycznymi prądu przemiennego. W teatrach, aulach, przy bazarach, w odległych miejscach przeładunku nafty i benzyny, przy lutowaniu w spichlerzach czy przy wypalaniu kominów straż pożarna stawiała posterunki bezpieczeństwa.

Oprócz gaszenia pożarów również w tych latach strażacy pomagali ludziom i zwierzętom, którzy znaleźli się w niebezpieczeństwie i likwidowali takie sytuacje. Jeżeli trzeba było wykonać prace, do których można było wykorzystać urządzenia straży pożarnej, np. pompy, i jeżeli jednocześnie nie występowało niebezpieczeństwo pożaru, straż wykonywała je za odpłatnością.

Podczas gaszenia pożarów straż miała do dyspozycji 1463 hydranty. Ciśnienie w miejskiej sieci wodociągowej dla instalacji pożarniczych wynosiło trzy do czterech atmosfer. Wszystkie hydranty oraz tablice informacyjne były co miesiąc sprawdzane przez strażaków. Mogli też korzystać z cieków wodnych przebiegających przez Gdańsk. Wyznaczono im dwadzieścia trzy miejsca poboru wody, które znajdowały się przeważnie w miejscach zakrytych kanałów Raduni i przy niektórych fontannach. Dla budżetu miasta utrzymanie straży pożarnej było znacznym obciążeniem. I tak, np. w 1913 roku straż otrzymała dofinansowanie w wysokości 368 820 marek. Trzeba też pamiętać, że Gdańsk służył pomocą sąsiednim gminom. W latach 1906-1912 gdańska straż pożarna pięćdziesiąt razy uczestniczyła w akcjach gaszenia ognia poza terenem miasta.

Strażnicę we Wrzeszczu zbudowano w 1909 roku
Strażnicę we Wrzeszczu zbudowano w 1909 roku
Fot. Zbiory BG PAN

Budynek straży we Wrzeszczu przetrwał do dnia dzisiejszego i został znacznie rozbudowany. Główna jej siedziba w Gdańsku przestała niestety istnieć.

Straż pożarna ma w Gdańsku bogatą przeszłość. Aby choć w części zachować historię materialną i dorobek tej instytucji, w 2001 roku powołano Muzeum Pożarnictwa w Przodkowie. Głównym animatorem działań był członek i komendant miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej Leon Deyk, który od prawie trzydziestu lat z wielką pieczołowitością zbierał niepotrzebne w bieżących działaniach eksponaty. O jego pasji wiedzieli wszyscy w okolicznych remizach i dlatego żadne wycofane w ostatnich latach z użycia urządzenie czy przedmiot nie zostały zmarnowane. Wszystkie trafiały do powstającego muzeum. [Leon Deyk zmarł we wrześniu 2015 roku – przyp. red. portalu].

Muzeum mieści się w remizie w Przodkowie, gdzie przeważnie własnym nakładem sił, ale też przy pomocy kolegów i miejscowego Urzędu Gminy, posiadane obiekty zostały po zabiegach naprawczych udostępnione zwiedzającym. Tak jak to się dzieje w poważnych muzeach, powołano też radę programową, a wszystkie niezbędne dokumenty przesłano do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego celem rejestracji.

 

Michał Górski

 

Pierwodruk: „30 Dni” 2/2002