PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Restaurator z dworca

Restaurator z dworca
Jedną z niezwykle ciekawych postaci przedwojennego Gdańska był Franciszek Szmelter, który od 1933 roku prowadził restaurację na Dworcu Głównym.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Truizmem byłoby mówienie, że – w sensie politycznym – drugie Wolne Miasto Gdańsk było tworem dziwacznym. Bo rzeczywiście: niby niezależne państwo, ale – przynajmniej formalnie – pod kuratelą Ligi Narodów, niby kraj niezawisły, ale o ograniczonej na rzecz Polski suwerenności. Od początku swego istnienia Wolne Miasto skupiało na sobie uwagę bliższych i dalszych sąsiadów, którzy tu widzieli pole swoich żywotnych interesów. Międzynarodowy charakter Gdańska powodował, że stał się on miejscem cichej wojny wywiadów państw europejskich. Miały tu swoich rezydentów tajne służby Niemiec, Francji, Związku Radzieckiego i rosyjskiej emigracji, Anglii i Włoch. Aktywnie działali oficerowie polskiej „dwójki”. Jednym z nich był podobno Franciszek Szmelter.

Trudno dziś z całą pewnością stwier­dzić, że Franciszek Szmelter był etatowym oficerem Oddziału II (wywiad wojsko­wy) Sztabu Głównego Wojska Polskiego. Wszystkie dokumenty mogące to stwier­dzić zostały zniszczone l września 1939 roku w budynku Komisariatu Generalne­go RP w Gdańsku przed wkroczeniem tam Niemców. Również zachowane akta Abwehry tego nie potwierdzają. Wiadomo jedynie, że bydgoska Ekspozytura III wojskowej „dwójki” utrzymywała na terenie Wolnego Miasta Gdańska silny (tzw. ze­wnętrzny) Posterunek Oficerski (PO nr 4), w skład którego wchodzili liczni agenci terenowi. Wiadomo też, że w przekazach rodziny i znajomych Szmelter przedsta­wiany jest zawsze jako współpracownik polskiego wywiadu.

Z okazji świąt i własnych imienin Franciszek Szmelter organizował duże przyjęcia dla pracowników; tutaj widzimy go (Franciszek z opaską na chorym oku) w dużej sali bankietowej w otoczeniu rodziny i pracowników
Z okazji świąt i własnych imienin Franciszek Szmelter organizował duże przyjęcia dla pracowników; tutaj widzimy go (Franciszek z opaską na chorym oku) w dużej sali bankietowej w otoczeniu rodziny i pracowników
Zbiory rodzinne p. Krystyny Szmelter

 

Legionista

Franciszek Szmelter urodził się 8 marca 1892 roku w Świeciu nad Wisłą w rodzi­nie głęboko patriotycznej. To wychowanie, w atmosferze gorącej miłości do Polski, zaowocowało jego wstąpieniem w szeregi I Brygady Legionów Komendanta Piłsudskiego. Wraz z innymi młodymi Polakami, którzy „na stos rzucili swój życia los” prze­szedł całą kampanię galicyjską Legionów. Po I wojnie wrócił do Świecia, gdzie przez jakiś czas prowadził praktykę dentystyczną. Pod koniec lat dwudziestych Franciszka Szmeltera wezwał do siebie jego wcześniejszy do­wódca, Józef Piłsudski – Marszałek nakazał byłemu legioniście wyjazd do Wolnego Miasta Gdańska.

W roku 1933 (po krótkim okresie prowadzenia gabinetu dentystycznego) Franciszek Szmelter otworzył na terenie Dworca Głównego w Gdańsku własną restaurację. Tak zaczęła się naj­większa „przygoda” życia tego gorącego patrioty, obrotnego biznesmena, niezwy­kle odważnego człowieka

Budynek dworca w Gdańsku (tak jak cała kolej na terenie Wolnego Miasta) był własnością polską zarządzaną przez Polskie Koleje Państwowe. Mimo, że porządku pilnowali gdańscy żandarmi, a celnikami byli Niemcy (na Dworcu Głównym znajdował się ważny punkt kontroli granicznej), to jednak wszystkie działające tam instytucje znajdowały się pod polską kontrolą. W tym polskim otoczeniu Szmelter stworzył dodatkową polską enklawę. W jego restauracjach, kawiarni, cukierni i peronowych bufetach mówiło się po polsku.

 

Eksterytorialna restauracja

W dużych salach organizowali spotka­nia – z dala od wścibskich oczu gdańskich szupowców – przedstawiciele społeczno­ści polskiej. Do Szmeltera przychodzili na obiady i kolacje urzędnicy Komisaria­tu Generalnego RP, kolejarze, pracownicy polskich firm działających na terenie Wol­nego Miasta. W kioskach Szmeltera można było kupić polskie gazety z Polski (na­wet te pozbawione gdańskiego debitu), a w pokojach gościnnych na drugim pię­trze mogli zatrzymać się ci Polacy, którzy z różnych względów nie mogli mieszkać w gdańskich hotelach. Przez teren restau­racji Szmeltera przechodzili również ci, którzy musieli ominąć gdańską kontrolę graniczną: z biura na zapleczu przechodzili wprost do polskich wagonów, w których chroniło ich już polskie prawo.

Restauracja Szmeltera była olbrzymim kombinatem gastronomicznym. Na parte­rze mieściły się dwie wielkie sale restau­racyjne przedzielone bufetami kawiarnianymi i cukiernia. W jednej z nich, re­prezentacyjnej sali bankietowej odbywały się polskie imprezy i uroczyste, wystawne obiady i kolacje. Druga, nieco mniejsza, przeznaczona była na spotkania bardziej kameralne, wręcz sekretne. Tu podejmowano specjalnych gości z Polski, tu odby­wały się dyskretne spotkania pracowników Komisariatu Generalnego RP. Na każdym peronie znajdowały się kioski i bufety, a po całym dworcu jeździły wózki, w których można było zaopatrzyć się w żywność, napoje i papierosy.

Restauracyjne naczynia i sztućce sygnowane były nazwiskiem właściciela
Restauracyjne naczynia i sztućce sygnowane były nazwiskiem właściciela
Zbiory rodzinne p. Krystyny Szmelter

Każda z części Szmelterowego króle­stwa wyposażona była w inny komplet za­staw i sztućców. Fajansowe zastawy pocho­dziły z renomowanych firm polskich i niemieckich, posrebrzane talerzyki i sztućce kawiarniane z warszawskiej fabryki Norblina, a wykonane ze szlachetniej stali sztućce, patery, półmiski, popielniczki, kubeczki i naczynia kuchenne dostarczał Szmelterowi kombinat Kruppa z Berndorfu (ostatnia dostawa naczyń kuchennych i zastaw restauracyjnych wysłana z Nie­miec w sierpniu 1939 roku nie dotarła już na miejsce). Wszystkie naczynia ł sztućce oznaczone były nazwiskiem właściciela.

 

Placówka

W prowadzeniu restauracji pomaga­ła Szmelterowi od samego początku jego żona, Maria Hilda. Pochodziła z zasymilo­wanej żydowskiej rodziny Ritterman z bo­śniackiego Mostaru. Jako młoda, niezwykle piękna dziewczyna przyjechała tuż przed wybuchem I wojny światowej do Gdań­ska... na zakupy. Chciała w renomowanych domach mody Sternfelda, Brzezińskiego i Braci Freymann kupić swoją wyprawę ślubną. Nad Motławą dotarła do niej wia­domość o wybuchu wojny, a nieco później o śmierci narzeczonego. Zrozpaczona, za­łamana, odcięta od rodziny i swojego kraju pozostała w Gdańsku. Franciszek Szmelter zaopiekował się Marią Rittermanówną, pomógł urządzić się w Gdańsku. Z czasem pokochali się. Ślub wzięli w Gdańsku.

Maria Szmelterowa szybko stała się, jak jej mąż, gorącą polską patriotką. W duchu miłości do ojczyzny wychowała dwóch sy­nów, Kazimierza i Zygmunta. Przez wiele lat prowadziła na terenie Dworca Głównego Polską Misję Dworcową. Było to miejsce, w którym Polacy (szczególnie polskie dziewczęta i młode kobiety) mogli znaleźć pomoc i oparcie w trudnych chwi­lach. Misja pomagała znaleźć pracę i miesz­kanie, wspomagała finansowo, a gdy trzeba było przyjmowała bezdomnych w swoich pokojach.

Piękna żona Franciszka potrafiła roz­sądnie obracać wielkim bogactwem, jakie stało się jej udziałem (Szmelterowie nale­żeli do najbogatszych obywateli Wolnego Miasta). Oficjalnie wspomagała instytucje charytatywne, oficjalnie też, wspólnie z mę­żem, sfinansowała (w ramach Funduszu Obrony Narodowej) zakup dla polskiej armii dwóch samolotów i tankietki.

Franciszek Szmelter – zapewne za wie­dzą żony – przekazywał poufnymi kanałami duże sumy polskim organizacjom narodo­wym w Gdańsku. Pieniądze te pochodzi­ły z zysków z restauracji, ale również, choć trudno to jednoznacznie potwier­dzić, z funduszy specjalnych polskiego rządu, który tą niejawną drogą wspie­rał gdańskich Polaków. Wielka restauracja w centrum miasta mogła być rzeczywiście dobrą przykrywką do sekretnego transferu pieniędzy.

Po wojnie Maria Hilda wróciła do jeszcze płonącego Gdańska. Swoim bliskim i znajomym mówiła, że wraca na placówkę. Odbudowała restaurację i prowadziła ją do połowy lat pięćdziesiątych XX wieku, zmarła w 1987 roku.

 

Bezcenny więzień

Restauracja Szmeltera działała do ostat­niej chwili, do l września 1939 roku. Jesz­cze w ostatnich dniach sierpnia zdążyła do­starczyć polskiej załodze na Westerplatte dużą partię papierosów. Jednak sam wła­ściciel już od początku sierpnia przebywał w Warszawie. Tam zastał go wybuch wojny i wiadomość o aresztowaniu w Gdańsku starszego syna.

Rodzina Szmelterów w swoim gdańskim mieszkaniu, od lewej: Maria Hilda, Franciszek, Zygmunt i Kazimierz
Rodzina Szmelterów w swoim gdańskim mieszkaniu, od lewej: Maria Hilda, Franciszek, Zygmunt i Kazimierz
Zbiory rodzinne p. Krystyny Szmelter

Kazimierz Szmelter (we wrześniu 1939 roku uczeń drugiej klasy polskiej Wyż­szej Szkoły Handlowej w Gdańsku) został aresztowany przez Niemców już l wrze­śnia, dzień po powrocie z obozu harcerskiego w Polsce. Wraz z innymi Polakami z Pomorza został osadzony w Stuttho­fie. Tu odnalazła go matka. Za ogromna sumę w złocie i kosztownościach wyku­piła w czerwcu 1940 roku syna z obozu; Niemcom bardziej zależało na ojcu.

Franciszek tymczasem ukrywał się w Warszawie. Trudno nazwać to ukry­waniem się skoro, wspólnie z żoną, pro­wadził przy ulicy Marszałkowskiej sklep elektrotechniczny pod szyldem z własnym nazwiskiem. Tam, 2 listopada 1940 roku, został aresztowany przez gestapo i przeka­zany do Gdańska. Kilka miesięcy spędził w areszcie, by w końcu trafić do karnego komanda w Stutthofie.

Przez cały czas Maria próbowała urato­wać męża. Za jego uwolnienie oferowała astronomiczne sumy w złocie, biżuterii i dolarach. Dowiedziała się jednak, że Franciszek jest dla Niemców zbyt cennym więźniem, by mieli go wypuścić. Rozkaz o bezwzględnym zatrzymaniu Szmeltera wydał osobiście - jak po wojnie relacjonowała to Maria Hilda – Goebbels.

Franciszek Szmelter zginął w Stutthofie 15 kwietnia 1941 roku. Jest pochowany na cmentarzu zasłużonych na Zaspie.

 

Epilog

Powtórzmy: trudno dziś z cała pew­nością stwierdzić, że Franciszek Szmelter był oficerem polskiej „dwójki”. Wiele hi­potez, niedomówień, domysłów i relacji wskazuje na to, że tak było w istocie. Ale nie jest to może najważniejsze w lo­sach tego człowieka. W tej historii ważna jest – trochę romantyczna, często bardzo racjonalna – postawa restauratora z Dwor­ca Głównego: oddanie sprawie, lojalność, odwaga, głęboki patriotyzm. Walczył o Pol­skę nie tylko na frontach wojny światowej. Walczył o nią również w swojej restaura­cji: zapewniając bezpieczeństwo polskim emisariuszom, przeprowadzając ludzi za­grożonych aresztowaniem przez zieloną granicę, finansując polskie akcje w Gdań­sku. Czy robił to wszystko tylko na rozkaz?

O Franciszku Szmelterze zapomniano w Gdańsku. Nikt nie upominał się o ulicę jego imienia, nikt nie pomyślał o tablicy pamiątkowej na budynku dworcowym, jego grób na Zaspie odwiedza tylko rodzina. Zrobił swoje...

 

Mieczysław Abramowicz

 

Pierwodruk: Kwartalnik „Był sobie Gdańsk” 3/1997

 

Serdecznie dziękuję Pani Krystynie Szmelter - wdowie po synu Marii i Franciszka Szmelterów, Zygmuncie – za udostępnienie rodzinnych zdjęć, naczyń i sztućców oraz relacje, które pomogły mi przygotować ten tekst.