PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Opowieść o gdańskich kalendarzach

Opowieść o gdańskich kalendarzach
Stare kalendarze, które zachowały się w Gdańsku w różnych miejscach, stanowią ciekawe źródło dla badaczy zwyczajów i kultury, a niekiedy są okazją do spotkania z konkretnym człowiekiem.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Okładka kalendarza gdańskiego z 1696 roku
Okładka kalendarza gdańskiego z 1696 roku
Fot. Zbiory Muzeum Narodowego Gdańsk

„Kmiotka złego tak naprawić y wspomóc nalacwiey: Gdy prze łotrostwo sprzężaiu statków potrzebnych nie ma, z nowego doyżrzeć go aby zasiał; gdy zasieie odpuśćic mu robotę, a zasiewek iego Urzędnikowi kazać wziąć, y przędac kiedy drożey: a on niech sobie wyrabia czymby był żyw: Potym mu sprzężay kupić, y on zasiewek dać co na polu. Jeśli się tym nie nakarze, ze wśi wygnać. Bo lepsze pustki do czasu, niż łotr we wsi. A to naylepiey czynić we zły rok”. Takie i podobne praktyczne rady dawał gospodarzom w roku 1717 Paulus Pater, I. K. Mci Mathematyk y w prześwietnym Gymnasium Gdań­skim Nauk Wyzwolonych, a osobliwie Mathematyckich y Mechanicznych Professor.

Paweł Pater, w latach 1705-1724 profesor matematyki, astronomii i mechaniki w gdań­skim Gimnazjum Akademickim, nale­żał do najwybitniejszych autorów i wydawców XVIII-wiecznych kalen­darzy. Swoje pierwsze kalendarze wydał jeszcze przed przyjazdem do Gdańska z Torunia, gdzie wykładał matematykę i astronomię. Wtedy to zwrócił się do króla polskiego Augu­sta II z supliką, w której pomstował na niezbyt, jego zdaniem, uczony charakter wydawanych kalendarzy. Autorów oskarżał o niewiedzę, uleganie zabobonom i tym samym pogłę­bianie ciemnoty wśród ludu. W odpo­wiedzi król nadal Paterowi specjalny przywilej, na mocy którego mathematyk I.K. Mci miał prawo wyłączno­ści do wydawania kalendarzy w całej północnej Polsce i w Prusiech. August II tak upodobał sobie professora gdańskiego gimazjum, że nakazał Ra­dzie Gdańska karać wszystkich, któ­rzy wyłączność Patera naruszą. Ci, którzy by złamali królewski przywilej dla Patera mieli być karani grzywną w wysokości 300 talarów oraz konfi­skatą wszystkich bezprawnie wydanych kalendarzy. Aby kalendarze Pa­tera miały możliwość dotarcia pod strzechy król ustalił ich cenę na 4 do 12 groszy, tak aby każdy żądny wie­dzy wieśniak mógł sobie na takie dobrodziejstwo pozwolić. Jeśli uświado­mimy sobie, że nakład kalendarzy Pa­tera dochodził do 10 tysięcy egzem­plarzy, to łatwo zrozumiemy, dlaczego professor nauk mathematyckich usil­nie starał się o to, by jego przywilej wyłączności nie był zagrożony.

Pierwszy gdański kalendarz Pate­ra ukazał się najprawdopodobniej w roku 1706, ostatni w roku 1724.  Zgodnie z barokową poetyką tytuły dzieł Pate­ra były niezwykle rozbudowane: „Gospodarski kalendarz na Rok Panski 1717. W którym święta roczne, biegi niebieskie, wybory czasów y aspekty; z przydatkiem niektórych doświadczonych lekarstw domowych, y informacya czegoby każdy Gospodarz przez cały Rok z pil­nością przestrzegać y doglądać miał opisuje Paulus Pater...”, i tu następuje szczegółowe wyliczenie naukowych stanowisk autora.

W jego kalendarzach zamieszczone były, obok szczegółowego kalendarium na bieżący rok, bogate wiadomości astronomiczne, ale również praktyczne informacje na te­mat rolnictwa i sadownictwa, wiadomości na temat chorób i sposobów ich zwalczania, zasady zachowania się, np. względem poddanych („Urzędnik baczny, ma też nie z mnieyszą pracą tego doyżrzeć, aby Kmiotka dostatecznego, robotnika dobrego, dla złego a ubogiego robotnika nie tar­gał. Jako mówią: Nie płaci bogaty, iedno winowaty. Równo maią robić y ciągnąć, bo tym dostatecznego skazi, a złego nie naprawi. Ale temu ma zabiegać, żeby się ów nie psował, a ów się poprawował”), ale tak­że przepisy przeciwpożarowe („Nie cho­wać łuczywa za piecem, bowiem doświadczenie uczy, że od tego najwięcy było poża­rów”) i wykaz jarmarków odbywających się w Polsce i w Prusach. Ważną częścią kalendarzy Patera były również – popularne w tego rodzaju wydawnictwach już od XV wieku – prognostyki: ułożone na pod­stawie badania koniunkcji gwiazd i planet oraz własnego doświadczenia autora prze­powiednie dla świata.

Kalendarze Pawła Patera nie są najstar­szymi kalendarzami gdańskimi.

 

Ku krwie wypuszczaniu

W Polsce, podobnie jak w całej Europie, pierwsze kalendarze pojawiają się już w XIII wieku. Ale prawdziwy ich rozwój wiąże się z powstawaniem uniwersytetów, a na nich ka­tedr astronomii. I tak np. dzięki powstaniu ka­tedry astronomii na Akademii Krakowskiej z początkiem XV wieku poczęto wydawać pierwsze kalendarze astronomiczne zawiera­jące kalendarium, informacje astronomiczne i astrologiczne oraz przepowiednie meteorolo­giczne. Znany kalendarz Mikołaja z Szadku, wydany w Krakowie w roku 1525, zawierał już wiele praktycznych rad, co uwzględnione było w jego tytule: „Nieznamionowanie dzienne miesiąców nowych a przy tym czasów do­brych, ku krwie wypuszczaniu, baniek, lekar­stwa, szczepienia i siania etc.”. Kalendarz taki zawierał dziesiątki porad Medy najlepiej „wy­puszczać” krew, stawiać bańki, brać lekarstwa lub siać zboża. Przeznaczony był dla odbior­ców wszystkich stanów: szlachty, mieszczaństwa i chłopstwa (kalendarze dla ludu zwane były „wieśnymi”).

W Gdańsku pierwsze kalendarze pojawi­ły się za sprawą medyka i astronoma miasta Gdańska, Wilhelma Misocacusa, w roku 1577. Uczony ów wydał w tym roku „Obser­wacje astronomiczne” dotyczące komety, która wtedy pojawiła się nad Gdańskiem oraz pierwsze swoje astrologiczne progno­styki, a w nich zapowiedź końca świata, nie­szczęść i klęsk jakie nawiedzą Europę, między innymi panującą w Austrii rodzinę Habsburgów.

W kalendarzu Jana Mollera z 1586 roku (wydrukowany w oficynie Jakuba Rhodego) autor, obok pożytecznych informacji, podaje również zestawienie dat, które upłynęły od ważnych wydarzeń historycznych. Dzięki temu dowiedzieć się możemy, np., że Gdańsk powstał w roku 1205. W jego kalendarzach pojawiają się po raz pierwszy wykazy pru­skich i pomorskich jarmarków. Swój ostatni kalendarz Moller wydał na rok 1597.

Mniej czarnowidztwa niż w dziełkach Misocacusa było w kalendarzach Dawida Herliciusa, astrologa, doktora filozofii i lekarza, który swój pierwszy kalendarz wydał w ro­ku 1601. Znalazły się w nim, obok kalenda­rium, również porady lekarskie i gospodar­skie, spis jarmarków pruskich oraz wykaz najlepszych dni do puszczania krwi, robie­nia lewatywy lub stawiania baniek.

Po przestudiowaniu tej strony z kalendarza Kulmusa przy „krwie wypuszczaniu” nie popełnimy błędu
Po przestudiowaniu tej strony z kalendarza Kulmusa przy „krwie wypuszczaniu” nie popełnimy błędu
Fot. Zbiory Muzeum Narodowego Gdańsk

Po nich kalendarze w Gdańsku wydawali m.in.: Grzegorz Lemke, Michał Radzki (w la­tach 1594-1614) i Piotr Krüger (lata 1609-1639), matematyk, astronom i fizyk, uczeń Ja­na Keplera, nauczyciel Jana Heweliusza, pro­fesor Gimnazjum Akademickiego. W jego ka­lendarzach pojawiają się również praktyczne porady lekarskie, gospodarcze i rolnicze obok prognostyków astrologicznych, wykazów jarmarków i precyzyjnego kalendarium na cały rok z podaniem „dobrych czasów” na wyko­nywanie poszczególnych czynności takich, jak – nieodmiennie – „krwie wypuszczanie”.

W drugiej połowie XVII wieku autorami i wydawcami kalendarzy w Gdańsku byli między innymi Stefan Furman, Fryderyk Möller, Waw­rzyniec Eichstad (matematyk i lekarz, profe­sor Gimnazjum Akademickiego, kalendarze wydawał przez dwadzieścia cztery lata), Joachim Pastorius (również profesor gdańskiej uczelni) oraz anonimowy Marek Przyjaciel, „osobliwy mi­łośnik astronomii”. W jego „Nowym i Starym Głównym kalendarzu” znalazło się nie tylko kalendarium z „dobrymi czasami”, ale rów­nież kilkanaście dat z historii Polski, szczegól­nie zaś dotyczących stosunków polsko-krzyżackich, które każdy mieszkaniec Gdańska powinien znać oraz porady z lecznictwa ludo­wego i podstawowe zasady astronomii. W drugiej części dziełka znajdowały się pora­dy astrologiczne i prognostyki na bieżący rok.

Najbardziej znanym autorem i wydawcą ka­lendarzy w tym okresie był jednak Fryderyk Büthner (1622-1701), profesor matematyki Gimnazjum Akademickiego i rektor szkoły św. Jana. Był nie tylko niezwykle płodnym autorem kalendarzy (wydawał je nieprzerwanie od 1663 roku aż do śmierci, po której wydano w Gdań­sku jeszcze kilka kalendarzy podług jego redak­cji i koncepcji), ale również znawcą i pierwszym historykiem gdańskiej kalendariologii.

 

Wygód wszelakich promptuarium

Kalendarze Büthnera wydawane były w niezmienionym układzie przez ponad czterdzieści lat. Prześledźmy ich zawartość na podstawie egzemplarza na rok 1696, za­chowanego w bibliotece Muzeum Narodo­wego. [W tym miejscu składamy gorące po­dziękowania kustoszowi MNG, pani Helenie Kowalskiej za udostępnienie nam tego i in­nych dawnych kalendarzy gdańskich].

„Neuer und Alter Schreib-Calender” na rok MDCLXXXXVI po narodzeniu Pana Naszego Jezusa Chrystusa otwiera bogato zdobiona strona tytułowa z uwieńczonym laurem popiersiem Jana III Sobieskiego i panoramą Gdańska, które jest „Miasto w Woiewodztwie Pomorskim nad morzem i stekiem rzek, Wisiy, Motławy, Raduny, formą Rzeczy-Pospolitey się rządzące, Fortecę maiąc Wexizelmundę, Cekauz osobliwy y Bi­bliotekę. Iest bardzo sławne całej Europy Emporium, Polski szpiklerz, y wygód wsze­lakich promptuarium, między Hansiatyczne niegdy Miasta policzone”, jak niewiele lat później w swojej encyklopedii „Nowe Ateny albo Akademja wszelkiej scyencyej pełna...” pisał o Gdańsku ks. Benedykt Chmielowski.

Po stronie tytułowej następuje dedykacja autora dla Panów Burmistrzów i Rady Królewskiego Miasta Gdańska, z podziękowa­niem za ich wielką życzliwość i łaskawość.

Büthner był autorem niezwykle skrupu­latnym i dokładnym. Dlatego na stronie trzeciej swojego kalendarza umieścił precy­zyjne wyjaśnienia dla korzystających z jego dzieła czytelników. Możemy dzięki temu do­wiedzieć się, że rok 1696 od Narodzenia Na­szego Zbawiciela jest również 5645 rokiem od początku świata, 5456 rokiem podług ra­chuby żydowskiej i 3989 rokiem od wielkie­go biblijnego potopu. Bilthner wyliczył też, że od wyjścia Izraelitów z Egiptu minęły 3192 lata, a od „początku rycerskich gier olimpijskich” 2471 lat.

Dalej następują wyjaśnienia na temat użytych w kalendarium znaków i skrótów, opisanie siedmiu planet (wśród których ówczesnym zwyczajem znajduje się rów­nież Słońce), znaków Zodiaku i różnicy czasu między kilkoma wybranymi miasta­mi w Polsce i Prusach.

Dopiero po tym koniecznym wstępie przechodzimy do właściwego kalenda­rium. Znajdujemy w nim nie tylko dokład­ny kalendarz podzielony na miesiące z po­daniem dni tygodnia, świętych patronów poszczególnych dni i zaznaczonych kolo­rem czerwonym świąt kościelnych, ale również przypadające na niedziele czyta­nia z Pisma Świętego, pozycje gwiazdozbiorów, znaki Zodiaku, fazy Księżyca i „dobre czasy” dla wykonywania czynno­ści domowych i gospodarskich takich jak: obcinanie włosów, rąbanie drewna, odsta­wianie dzieci od piersi, branie na prze­czyszczenie, branie lekarstw, kąpiel i sta­wianie baniek, sianie i sadzenie oraz nie­zwykle ważne „krwie wypuszczanie”. Stosując się do rad Büthnera powinniśmy 12, 15, 25 i 30 kwietnia puszczać krew, siać lub sadzić, brać kąpiel i stawiać bańki oraz brać środki przeczyszczające. Dzieci mo­żemy odstawić od piersi 12 lub 25 kwietnia, ścinać włosy 25 lub 30 kwietnia, a rąbać drewno tylko 15 lub 16 dnia tego miesiąca. Warto też wziąć pod rozwagę, że wyjątkowo dobry czas do puszczania krwi będzie dopiero w maju – 18, 24 i 30. Oczywiście, nie możemy dziś stosować rad Büthnera, bowiem jego „dobre czasy” dotyczą roku 1696, wynikają ze żmudnych wyliczeń astronomicznych na podstawie koniunkcji gwiazd i planet w owym czasie. Puszczając krew, np. 15 kwietnia 2001 roku, moglibyśmy nieopatrznie popełnić błąd, gdyż mogłoby się okazać, iż jest to akurat dobry dzień na kąpiel i przeczyszczenie.

Po każdej stronie z miesięcznym kalen­darium w dziele Büthnera znajdują się dwie niezadrukowane kartki, służące właścicielowi kalendarza do czynienia wła­snych notatek. Był to na tyle rozpowszech­niony w całej Europie zwyczaj, że wydawcy specjalnie dodawali puste strony.

Nie wiemy, kim był właściciel Büthnerowskiego kalendarza na rok 1696. Sądząc jednak z jego zapisków, była to osoba znacząca wmie­ście. Może bogaty kupiec lub miejski rajca al­bo ksiądz lub pastor. Dość jednak, że miał „znajomości”. Jego notatki dotyczą bowiem, miedzy innymi pastorów, proboszczów i wysokich ofice­rów wojskowych. Są to krótkie informacje o śmierci osób lub o ich chorobach albo podróżach. Pod datą 24 maja znajduje się też infor­macja o tym, że panna Hevelius poślubiła pa­na Ernsta Lange. Notatka z 17 czerwca przy­nosi z kolei smutną wiadomość o śmierci króla Jana III Sobieskiego, tak uroczyście uczczo­nego na karcie tytułowej. Miesiąc później, pod datą 16 lipca, właściciel kalendarza odnotował informację o morskiej katastrofie w okolicy wyspy Ösel na Bałtyku. Dowodzony przez szypra Jacoba Rentela statek, którego właści­cielem był Sigmund Engelke, uderzył w nie­widoczny pod wodą pal i zatonął.

W oryginalnym układzie Büthnera każde­mu miesiącowi towarzyszy strona ozdobiona odpowiednim drzeworytem przedstawiającym czynności gospodarskie, strzyżenie owiec, szlachtowanie świń, orkę, sianie, żęcie zboża itp. Każdy rysunek opatrzony jest ponadto od­powiednim znakiem Zodiaku przypisanym do danej czynności (np. „opiekunem” sianokosów jest Lew, a dojenia krów i wyrabiania masła – Byk). Każda z gospodarskich czynności opa­trzona jest również przez autora kalendarza stosownym wierszykiem z dobrymi radami. I tak np. styczeń zilustrowany jest wnętrzem domu, w którym rodzina biesiaduje przy boga­to zastawionym stole w pobliżu wielkiego pieca kaflowego. Büthner radzi: „Rok się odnawia, pijmy mocne piwa i napoje, oczyśćmy powie­trze, niech serca w gniewie nie będą zanurzo­ne, jedzmy gorące potrawy, mięso świeże i zdrowe, i ogrzewajmy pokoje”. Rady, jak widać, niezbyt wyszukane. Być może dlatego, że wszystkiemu patronuje Wodnik, który z wiel­kiego dzbana polewa wodą całą rodzinę.

Na tych samych stronach rozpoczyna się długi wykład Büthnera na temat dziejów han­dlu pruskiego od roku 1480 (lata wcześniejsze znalazły się zapewne w kalendarzu na rok 1695 skoro autor tutaj zaznaczył, że jest to Continuation) do końca XV wieku (dalszy ciąg zapewne w kalendarzu na rok 1697).

Drugą część dzieła Fryderyka Büthnera stanowi „Prognosticon Astrologicum” na rok M.DC.LXXXXVI po Narodzeniu Pana Na­szego i Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Na pod­stawie obserwacji astronomicznych i wiedzy astrologicznej Büthner przekazuje swoje pro­gnozy na temat ruchu gwiazd i planet, progno­zy dotyczące pór roku oraz bardziej praktycz­ne na temat przyszłości ludzi i krajów. Ostatnie trzy strony kalendarza zawierają listę pruskich, niemieckich i polskich targów i jarmarków z dokładnymi datami ich odbywa­nia. W Gdańsku drugim, obok Dominika, wiel­kim jarmarkiem był ten odbywany 2 marca.

Na koniec Büthner podaje niezwykle istotne informacje na temat terminów kursowania poczty z i do Gdańska. W soboty, np. o godzinie 7 rano można było wybrać się w podróż aż do Londynu lub Paryża, a w piątki wieczorem „warszawską pocztą” do Torunia i dalej do Warszawy i Krakowa.

 

Opisanie krajów

Wydany na rok 1730 „Curieuser Astronomischer und Historischer Kalender” Johanna Adama Kulmusa, doktora medycyny, utrzy­muje w zasadzie układ dzieł Büthnera. To, co wyróżnia ten kalendarz to większa niż w in­nych dziełach tego typu dbałość o właściwe „krwie wypuszczanie”. Kulmus tej – jak widać – niezwykle ważnej czynności poświęcił nie tyl­ko odpowiednie miejsca w kalendarium, gdzie precyzyjnie podaje „dobre czasy”, ale również osobną stronę poprzedzającą prognostyk astronomiczny. Na rysunku widzimy dokład­nie, z jakich miejsc naszego ciała dobrze lub źle jest wypuszczać krew i jakie pory roku (zazna­czone znakami Zodiaku) są do tego stosowne.

Kolejnym ciekawym kalendarzem znaj­dującym się w zbiorach Muzeum Narodowe­go jest wydany w Berlinie za zgodą Królewsko-Pruskiej Akademii Nauk kalendarz na rok 1765. Układ pierwszej części dzieła, któ­rego autora nie znamy, jest w głównym za­rysie podobny do kalendarzy Büthnera i in­nych ówczesnych kalendarzy. Może jedynie różni się od gdańskich kalendarzy tym, że rozpoczyna go wydany 4 marca 1744 roku edykt króla Prus nadający berlińskiej aka­demii przywilej wydawania kalendarzy.

Druga część natomiast ma charakter bar­dziej naukowy. Rozpoczyna ją poważny wykład z dziedziny astronomii wyjaśniający, między innymi, zasady poruszania się planet i gwiazd oraz widok nieba podczas kolejnych pór roku. Po nim następuje część historyczna. Otwiera ją „Historyczno-geograficzny opis Królestwa Polskiego”. Dowiadujemy się z niego, jakie rzeki przepływają przez Polskę, jakimi bo­gactwami naturalnymi dysponuje sąsiad Prus, ilu ma mieszkańców (w roku 1765 było nas 22 miliony), jaki jest system państwowy, podział administracyjny i kościelny. Poznajemy też najważniejsze daty z historii Polski, imiona co znaczniejszych władców, datę po­wstania uniwersytetu w Krakowie oraz to, że w mieście Frauenburg mieszkał Copernicus. Autor kalendarza poświęca też trochę miejsca (nieporównanie mniej niż Polsce) in­nym krajom od Portugalii aż po Moskwę.

Później poznajemy najważniejsze wyda­rzenia roku 1763. Dowiadujemy się o nieszczęściach i kataklizmach, które dotknęły Europę (np. w Poznaniu spłonęło 110 do­mów, w Smirnie – 400, a w Londynie 170). Kalendarz przynosi też informacje o tym, kto ze znaczących osobistości zmarł w roku 1763, ale również donosi o narodzinach i ślu­bach w wysokich rodach.

Następnie autor (autorzy) berlińskiego ka­lendarza informują nas o panujących w księ­stwach i królestwach Europy. Sądząc po in­formacji dotyczącej Polski, ten rozdział dzieła jest w wysokim stopniu wiarygodny. Kalen­darz podaje bowiem nie tylko imię Stanisława Augusta z datą jego wstąpienia na tron, ale również Stanisława Leszczyńskiego wraz z datami jego panowania oraz informacją, że jego córka Maria jest żoną króla Francji.

Podobnie jak inne kalendarze dzieło Pru­skiej Akademii Nauk przynosi bardzo obszerne informacje na temat targów i jarmar­ków oraz bardzo rozbudowany rozkład jazdy poczty w Prusach i na Pomorzu (aby móc wysłać list pocztą trzeba było dostarczyć go na dwie godziny przed odjazdem dyliżansu).

 

Gdański podróżnik

To jednak, co chyba najciekawsze w berliń­skim kalendarzu, to liczne odręczne zapiski je­go właściciela. Nie wiemy, kto nim był, ale mo­żemy być pewni, że była to osoba niezwykle uczona i wiele podróżująca po całej Europie. Właściciel (właścicielka?) kalendarza pięknym charakterem pisma odnotowuje po francusku i niemiecku najważniejsze wydarzenia ze swoje­go życia, czyni notatki z podróży wraz z wyliczeniem ich kosztów, informuje nas o swoich niezwykłych i zapewne drogich zakupach. Pod datą 26 stycznia mamy więc smutną wiado­mość o śmierci brata właściciela kalendarza, który zmarł we Frankfurcie nad Odrą w wieku 58 lat. W lipcu właściciel kalendarza odnotowu­je odebranie dwóch cennych przesyłek: 15 lip­ca jest to przysłany z Berlina mikroskop, a 27 lipca angielski zegarek. Przez cały zaś rok pojawiają się bardzo częste zapiski dotyczące licz­nych podróży. Najczęściej są to wyjazdy do Królewca (do syna), na trasie wojaży są też Tczew, Toruń, Grudziądz, Kwidzyn, Gniew i Słupsk. W listopadzie są wyjazdy do Elbląga i Berlina.

Puste strony kalendarza służyły właścicielowi do prowadzenia prywatnych zapisków
Puste strony kalendarza służyły właścicielowi do prowadzenia prywatnych zapisków
Fot. Zbiory Muzeum Narodowego Gdańsk

Najciekawsze jednak były zapewne wyjazdy do Hamburga (we wrześniu) i do Londynu (w sierpniu). Właściciel kalendarza po­święcił tym podróżom dużo więcej miejsca niż innym swoim eskapadom. Specjalne korespon­dencje zapisał też poza właściwym kalenda­rium, na wyklejce dzieła przed okładką. Cieka­wa zwłaszcza wydaje się korespondencja z Londynu. Nasz podróżnik zanotował w niej między innymi fakt, że 27 sierpnia 1765 roku w stolicy Anglii panował niespotykany upał, temperatu­ra wynosiła aż 82 stopnie! Rzeczywiście ciepło... Mimo tego upału nasz uczony rodak wybrał się do niewielkiej miejscowości pod Londynem, znanej do dziś w całym świecie. Tą miejscowo­ścią było Greenwich. W tamtejszym obserwa­torium astronomicznym nasz nieznany gdańszczanin obserwował nową gwiazdę, co skrupulatnie zanotował w kalendarzu.

Stare kalendarze w swoich częściach dru­kowanych niosą dziś dla nas wiadomości głównie dotyczące stanu ówczesnej wiedzy. Są też znakomitą ilustracją i źródłem dla ba­dacza zwyczajów i kultury. Jednak najciekaw­sze, bo dotknięte piętnem indywidualnego lo­su są odręczne zapiski czynione na kartach kalendarzy przez ich właścicieli. Notatki te pełne są wydarzeń zwyczajnych, codziennych rachunków, radości, smutku, opisów wyda­rzeń niezwykłych, dziwnych, ciekawych. Są jednym słowem żywe (nawet po tylu latach), bo dotyczące żywego, konkretnego człowieka, z którym mamy okazję w ten sposób się spo­tkać. Nawet, jeśli nie znamy jego nazwiska.

Na koniec przywołajmy jeszcze jedną do­brą radę Pawła Patera z „Gospodarskiego ka­lendarza na rok Pański 1717”: „Kiedy chmu­ry przychodzą, tedy wątpliwie z wieczora można robotę nakazać: ieśli się wypogodzi, te­dy to: a ieśli niepogoda, tedy owo”.

 

Mieczysław Abramowicz

 

Pierwodruk: „30 Dni” 3/2001