PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Malarz i poeta popularny wśród muzyków

Malarz i poeta popularny wśród muzyków
Robert Reinick zyskał popularność dzięki muzyce, a działo się to w czasach, gdy w salonach grano na fortepianach i skrzypcach, deklamowano wiersze i śpiewano. Konkurencja do sławy była więc duża. Mimo to wymieniany jest jednym tchem obok Heinricha Heinego i Josepha von Eichendorffa. Unieśmiertelnił go zwłaszcza, choć nie tylko, Robert Schumann – genialny twórca pieśni przybrał w nuty pełne subtelności i emocji słowa poety urodzonego w Gdańsku.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Robert Reinick, autoportret, 1830

Nieco żal, że tak mało wiemy na jego temat i niewielu z nas słuchało choć raz „Komm in die Stille Nacht!”, „Sonntags am Rhein”, „An der Sonnenschein”, „Nich Schöneres” czy „Liebesbotschaft” Schumanna, „Liebestreu” Johannesa Brahmsa czy „Morgenstimmung” Hugo Wolfa. Są one swoistą „spowiedzią dziecięcia wieku”, który przyniósł pojęcie miłości romantycznej, a także uroczy i szlachetny snobizm, wyrażający się w przekonaniu, że inteligent powinien się wyróżniać nie tylko wykształceniem, ale również wrażliwością.

 

W cieniu oblężenia

Jesienią 1813 roku Gdańsk stał się oblężoną twierdzą. Pruska i rosyjska armie rozstawiały armaty na przygotowanych pozycjach. 18 października rozpoczęło się bombardowanie miasta. Robert Reinick miał już wtedy osiem lat. Jego rodzina, podobnie jak wiele innych rodzin z sąsiedztwa, podczas kanonady chroniła się w głębokich, pamiętających średniowiecze piwnicach. Reinickowie mieszkali w bogatej części miasta, w kamienicy przy ulicy Chlebnickiej 45. Właśnie tu, 22 lutego 1805 roku, Robert przyszedł na świat.

Jego ojciec, Daniel Friedrick Reinick, był wysoko cenionym w środowisku i dobrze wykształconym handlarzem tkanin, a matka Justine Frederike, będąca jego drugą żoną (pierwsza, Henriette Louise, zmarła w 1790 roku), była córką znanego gdańskiego pastora i autora pieśni nabożnych Samuela Friedricha Unselta. Robert uważał zawsze, że właśnie dzięki pozycji przodków, ich przywiązaniu do protestanckich zasad, zawdzięczał podstawowe cechy swojego charakteru. Ponieważ byli to szanowani obywatele miasta i kupcy, których byt zależał w takim samym stopniu od konkretnych umiejętności, jak dobrej opinii, on sam starał się być zawsze człowiekiem prawym, szczerym i prawdomównym.

Czas, który miał nadejść, okazał się nadzwyczaj trudny dla gdańszczan. Ciągnący się koszmar napoleońskich wojen, przerażające lata 1807-1814, pełne głodu i wyrzeczeń, przedstawiane w polskiej historiografii jako czas heroicznych zmagań pod sztandarem Cesarza Francuzów, mieszkańcy Gdańska zgodnie nazwali okresem „siedmioletniej klęski”. Ciosy spadały w tym czasie na miasto dosłownie z każdej strony. Liczba ludności, która jeszcze w 1806 roku wynosiła ponad 44,5 tysiąca, zmniejszyła się radykalnie do 16 tysięcy w 1813 roku. Przywleczona przez uciekających ze wschodu żołnierzy Wielkiej Armii epidemia tyfusu od lutego do maja 1813 roku zabiła 7 tysięcy żołnierzy i 6 tysięcy mieszkańców. Po zdobyciu Gdańska w 1807 roku Francuzi nałożyli nań kontrybucję w wysokości 20 milionów franków, a długi związane ze straszliwą, morderczą zawieruchą przyszło spłacać aż do 1860 roku. Zrujnowanych zostało wiele domów, a spowodowany ostrzałem pożar Wyspy Spichrzów przyniósł zniszczenia, jakich dotąd nie znano.

Wydarzenia z dzieciństwa wywarły olbrzymi wpływ na Roberta. Krótko po wojnie, 4 kwietnia 1814 roku, „jak tylko nastąpił pokój” (od lutego 1814 roku Gdańsk ponownie był pod panowaniem pruskim), zmarła  matka Reinicka. Od tego momentu matkowała mu starsza, przyrodnia siostra z pierwszego małżeństwa ojca, Marianne (urodziła się około 1797 roku), która sama przecież była jeszcze wtedy bardzo młoda.

„Rodzinną” ulicą Reinicka była ulica Chlebnicka; rysunek B. Hellingratha

Sześć lat później, w 1821 roku, zmarł ojciec. W wieku lat siedemnastu Reinick stał się sierotą. Chłopiec i jego najmłodszy brat Alfred (urodził się w 1812 roku, o starszym bracie Fritzu niewiele wiadomo), zostali oddani pod opiekę Abrahamowi Friedrichowi Blechowi, znanemu w Gdańsku pastorowi, radcy konsystorialnemu Prus Zachodnich, autorowi „Historii siedmioletnich nieszczęść gdańskich w latach 1807-1814” („Geschichte der siebenjähringen Leiden Danzigs von 1807-1814”), a także podręczników i dramatów (wydawał je pod pseudonimem), który zajął się nimi jak ojciec.

W jego rodzinie Robert pozostał do ukończenia nauki na poziomie średnim. Uczęszczał do Gdańskiego Gimnazjum. W przeciwieństwie do przodków nie miał jednak głowy do handlu. Wprawdzie pilnie chodził do szkoły i otrzymał solidne wykształcenie, także literackie, ale dość wcześnie zainteresował się sztuką i dużo czasu poświęcał rysowaniu oraz malowaniu. W końcu postanowił zostać malarzem. Uważał, że w życiu, jak i w twórczości, należy okazywać prawdziwe uczucia, unikać sztuczności i naśladowania, a przede wszystkim iść zawsze za głosem serca.

Ponieważ w Gdańsku nie było zbyt wielu możliwości, aby realizować swoje artystyczne marzenia, po zdaniu matury w 1825 roku dwudziestoletni Robert wyruszył do Berlina, gdzie rozpoczął studia w Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem Friedricha Wilhelma von Schadow, wybitnego malarza związanego z kręgiem zapatrzonych we włoskie malarstwo XV wieku tzw. „nazareńczyków”, który był profesorem tej uczelni od 1819 roku.

 

W Berlinie

Schadow specjalizował się w wielkich kompozycjach historycznych i religijnych. Reinick zamierzał zostać właśnie malarzem historycznym. Jego pierwszy obraz otrzymał tytuł: „Hagar na pustyni” i oczywiście nawiązywał do dość ponurych wydarzeń biblijnych. Tymczasem studenckie życie Reinicka było bardzo wesołe, w ciągu dnia uczył się i malował pod okiem doświadczonych profesorów albo i samego Schadowa, a wieczorami spotykał się z przyjaciółmi. Latem młodzi ludzie wspólnie przesiadywali w plenerze poza miastem, pijąc wino i rozmawiając. W wesołym towarzystwie Robert wędrował po Turyngii i górach Harzu, jeździł konno, ćwiczył się w fechtunku i śpiewał. Miał dobry słuch i głos. Zaglądał również do Monachium i Norymbergi.

W 1826 roku jego mistrz został dyrektorem Akademii Sztuk Pięknych w Düsseldorfie i przeniósł się do tego miasta. W 1828 roku Reinick brał udział w uroczystościach poświęconych trzechsetnej rocznicy śmierci Albrechta Dürera w Norymberdze. Wtedy też pod wpływem chwili zaczął pisać. Spodobało mu się zwłaszcza konstruowanie wierszy, które dałoby się wpleść w melodię, zanucić. Dzięki pomocy zaprzyjaźnionego, starszego o ponad dwadzieścia lat utytułowanego poety i przyrodnika, Adelberto von Chamisso, wydał swój pierwszy zbiór pieśni. Chamisso, potomek hugenotów – francuskich emigrantów, człowiek, który na pokładzie rosyjskiego okrętu „Ruryk” opłynął świat, dostrzegł w gdańszczaninie ogromny potencjał literacki.

Przyjaźń na całe życie połączyła Reinicka także z historykiem Franzem Kuglerem ze Szczecina. Podczas jednej z wizyt w rodzinnym mieście Robert Reinick pisał do niego o architekturze Gdańska: „Wieże są zbudowane zwyczajnie po niemiecku, ale z holenderskim zakończeniem, tak jak całe miasto, które posiada holenderski i wysoce przyjemny, malowniczy charakter”.

W 1831 roku Reinick wyruszył do Düsseldorfu, gdzie pod okiem Schadowa rozwijało się ukochane przez niego malarstwo historyczne. Spędzone tam lata (do 1838 roku) okazały się dla niego niezwykle istotne. Do nowej grupy jego przyjaciół i znajomych należeli: malarz Carl Friedrich Lessing, znany i ceniony pejzażysta Johann Wilhelm Schirmer, malarze Alfred Rethel i Eduard Bendemann. Co pewien czas artysta odwiedzał swoją rodzinę w Gdańsku – był tu w 1830 roku i potem w latach 1834-1835. Portret Bendemanna, namalowany przez Reinicka, do 1945 roku wisiał w Państwowym Muzeum Historii Gdańska. W tym czasie Reinick poznał także pochodzącego z Gdańska historyka sztuki Karla Schnaase oraz poetę Karla Immermanna. Nie zdobywał jednak powodzenia jako malarz, za to stawał się słynny jako poeta. Tworzył wiersze i ballady, między innymi „Liederbuch für deutsche Künstler” („Pieśni malarza z obrazkami jego przyjaciół”). Dwudziestu ośmiu przyjaciół ozdobiło je swoimi ilustracjami.

„Krajobraz morski” obraz R. Reinicka; może jest to klif w Orłowie?

Żona z Gdańska

W latach 1838-1841, zgodnie z modą tamtych czasów, podróżował po Włoszech. Malował krajobrazy. Generalnie prowadził życie radosne, a jednak  spotkało go również kilka poważnych nieprzyjemności – napad oraz choroby. Szczególnie dotkliwa dotyczyła oczu. By poddać się leczeniu, udał się do Niemiec, jednak prawie oślepł na jedno oko. Dla malarza była to prawdziwa tragedia. W tym trudnym dla siebie momencie, w 1842 roku, przybył do Gdańska, gdzie w domu przyrodniej siostry Marianne powracał do zdrowia, między innymi dzięki morskim kąpielom w Sopocie, których zażywał z przyjemnością. Po tej wizycie przez dłuższy czas cieszył się lepszym zdrowiem. Wpływ miała na to nie tylko słona woda i piasek. Poznał Marie Emilie Berendt, córkę Marianne a swoją siostrzenicę. Nie mógł się oprzeć jej urokowi. Napisał wtedy wiersz:

„Chmury, które biegniecie na wschód,

tam, gdzie moja jedyna przebywa.

Wszystkie moje marzenia, nadzieje i śpiew

niech się wzniosą na waszych skrzydłach.

Niechaj ku niej zmierzają ulotne,

Tak aby moja – wybranka skromna,

pamiętała o mnie, pozostając wierną”.

(przekład Natalia Müller)

Wschód w tym wypadku oznaczał Gdańsk, a mianem skromnej określał swoją narzeczoną. Tak więc, mimo rodzinnych powiązań, dużej różnicy wieku – dziewiętnaście lat (Marie urodziła się 14 lipca 1823 roku) – i choroby, Robert zdecydował się poprosić o rękę siostrzenicy. Jego kandydatura została przyjęta. Ślub odbył się w Gdańsku w styczniu 1844 roku.

 

Czterdzieste siódme urodziny

Strona tytułowa zbioru pieśni Roberta Schumanna do wierszy Roberta Reinicka

Od 1844 roku nowym domem dla małżeństwa Reinicków stało się Drezno. Robert, który całe swoje życie pozostawał osobą wierzącą, o łagodnym usposobieniu i odrobinę dziecinną, teraz cieszył sięszczęściem domowego zacisza. W latach 1843-1852 wiele pisał: piosenki, opowiadania, a nawet operowe libretta. Coraz częściej zajmował się również bajkami.

Wspomnienie miasta, w którym się urodził, pojawia się w baśni „Silberkindchen” („Srebrne dziecko”), której akcja rozgrywa się na jego ulicach. Książka „ABC-Buch für grosse und kleine Kinder” („ABC-książka dla dużych i małych dzieci”) stanowiła swoisty przełom – Reinick stał się nagle niezwykle popularnym pisarzem dla dzieci i młodzieży. Napisał również znany wiersz o nocy przed Bożym Narodzeniem „Christkind” („Dzieciątko Boże”). W tym miejscu trzeba wspomnieć, że Reinickowie nie doczekali się potomstwa.

Latem 1850 roku z powodu problemów zdrowotnych Robert Reinick wyjechał do Bad Rehme w Westfalii (Bad Oeynhausen-Rehme). Zmarł 7 lutego 1852 roku w Dreźnie. Ernst Kapp (w „Hundert Lebensbilder deutscher Dichter mit Proben aus ihren Werken”, 1913) i Berthold Auerbach (we wstępie do „Robert Reinick”, Berlin 1873) podają, że śmierć nastąpiła z powodu pęknięcia żyły lub tętnicy. Mirosław Gliński w nocie o Reinicku (w „Ludzie dziewiętnastowiecznego Gdańska”) stwierdza, że była to śmierć samobójcza. W chwili śmierci Reinick miał niespełna 47 lat. Marie, jak można przypuszczać, nie wyszła ponownie za mąż, przynajmniej nic na to nie wskazuje. Zmarła zaś 28 lutego 1881 roku, prawie trzydzieści lat po swoim mężu.

Jak ktoś obliczył, po Heinrichu Heine, Robert Reinick zajmuje drugie miejsce wśród romantycznych poetów, jeśli chodzi o liczbę melodii skomponowanych do jego tekstów. Czy jest to możliwe – trudno ocenić. Jedno jest pewne – do kompozytorów, którzy upodobali sobie Renicka, należeli najwięksi z największych swoich czasów: Johannes Brahms, Robert Schumann, Felix Mendelssohn-Bartholdy, Franz Otto, Carl Gotfried Wilhelm Taubert, Friedrich Silcher, Franz Jötze, Hermann Schäffer, Heinrich Marschner, Louis Spohr, Achim Kück, Joseph von Lindpaintner, Hugo Wolf oraz gdańszczanin Brandstätter.

***

Przed wojną imię malarza i poety nosiła obecna ulica Saperów w Dolnym Wrzeszczu – wtedy Robert-Reinick-Weg – w okolicy parku „Nad Strzyżą”. W zasadzie ulica ta niewiele się zmieniła od tamtego czasu, szczęśliwie, bo to urokliwy zakątek dzielnicy,która zasługuje na większą niż dotąd uwagę. Solidnie brukowana ulica przyjmuje z cierpliwością, co jej los przynosi i może byłaby gotowa wrócić do poprzedniego miana (powstała w latach 1905-1906).

Z kolei ulica Chlebnicka w Gdańsku, zamieniając się powoli, zwłaszcza latem, w miejsce konkurencyjne wobec ciągu Długa-Długi Targ, posiada dwie sąsiadujące ze sobą kamienice na tyłach Dworu Artusa, spoglądające swoimi oknami na jego podwórze, które warto byłoby opatrzeć tablicami, przypominającymi o dwóch niezwykłych ludziach, którzy przez jakiś czas mieszkali w tym właśnie miejscu: Josephie von Eichendorffie (pod numerem 43) i Robercie Reinicku (pod numerem 45).

Warto pamiętać, że Gdańsk XIX wieku był miastem, w którym kultywowano sztukę. A dzisiaj może się nam marzyć wielki tydzień z muzyką Roberta Schumanna w naszej filharmonii na Ołowiance, a w repertuarze „Liederkreis op. 39” i „Sechs Gedichte aus dem Liederbuch eines Malerz op 36”. Byłoby pięknie. Eichendorff i Reinick. I wielkie muzyczne wydarzenie.

 

Waldemar Borzestowski

 

Wykorzystano:

Finson J.W., “Robert Schumann. The Book of Songs”, London 2007;

Kluge R.D., Świderska M., „Zarys historii literatury i kultury niemieckiej”, Łódź 2010;

Loew P.O., „Gdańsk i jego przeszłość. Kultura historyczna miasta od końca XVIII wieku do dzisiaj”, Gdańsk 2003;

Maśnicki J., „Danzig. Gdańsk w drugiej połowie XIX stulecia i na początku XX wieku”, „Disputatio. Zeszyty Naukowe”, tom V, Gdańsk 2008;

Schnorr von Carolsfeld, „Reinick, Robert”, (w:) „Allgemeine Deutsche Biographie”,  Band 28, Berlin 1889.

 

Pierwodruk: „30 Dni” 1/2016