PORTAL MIASTA GDAŃSKA

Czarne Morze u podnóża Biskupiej Górki

Czarne Morze u podnóża Biskupiej Górki
Niezapomniany przewodnik Andrzeja Januszajtisa i Zbigniewa Jujki – „Z uśmiechem przez Gdańsk” spopularyzował znaną i z niemieckich, XIX- i XX-wiecznych kompendiów wiedzy o naszym mieście ciekawostkę o górze w Gdańsku, z której widać Bałtyk i Morze... Czarne.
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Góra, to oczywiście Biskupia Górka i po dziś dzień widać z niej siwe fale Bałtyku. Żart zaś tyczył skromnej, niedługiej uliczki rozciągającej się na stoku tego wzniesienia ku kanałowi Raduni. Zwana przed wojną Schwarzes Meer, po wojnie została przemianowana na ulicę Stawki. Żart stracił rację bytu i to nie tylko z powodu przemianowania „morza” na zwykły „staw”. Obecnie nie zachował się nawet najmniejszy fragment tego jakże ciekawego miejsca.

Ostatni ślad tego traktu – stanowiącego niegdyś fragment większej całości, jaką była droga na Biskupią Górkę – zniszczono zaledwie kilkadziesiąt lat temu, rozrywając buldożerami jej „kociołbią” jezdnię pod nasyp nowej arterii. Aleją Armii Krajowej suną obecnie setki samochodów, mkną tędy na Chełm czerwono-białe „bombardiery”. Czy ktoś z tysięcy ludzi, którzy codziennie przemierzają tę trasę, pamięta jeszcze o ulicznym przyczółku, który niegdyś był jednym ze szlaków wiodących na biskupi masyw?

***

Panorama Gdańska D. Danckertsa sprzed 1666. Na pierwszym planie, w lewym dolnym rogu – poniżej stoku Biskupiej Górki – staw zwany później „Czarnym Morzem. Za nim – na lewo – pierwsze budynki opatrzonego tą samą nazwą osiedla. Obok – równolegle do niewidocznego tu kanału Raduni – podłużne szopy służące do suszenia cegieł
Panorama Gdańska D. Danckertsa sprzed 1666. Na pierwszym planie, w lewym dolnym rogu – poniżej stoku Biskupiej Górki – staw zwany później „Czarnym Morzem. Za nim – na lewo – pierwsze budynki opatrzonego tą samą nazwą osiedla. Obok – równolegle do niewidocznego tu kanału Raduni – podłużne szopy służące do suszenia cegieł
Fot. Zbiory Muzeum Gdańska

W drugiej połowie XIV wieku, gdy coraz dumniej strzelały w górę kamienice Głównego Miasta, na lewym brzegu kanału Raduni, na zboczach należącego do biskupów (ale tylko u szczytu) wzniesienia pojawiły się żwirowe wyrobiska, dostarczające piasku i żwiru do budowy miasta. Jednym z nich była Piaskownia (dziś ulica ks. Rogaczewskiego). Ale wyrobisk było więcej. Na południe od Piaskowni powstała jeszcze jedna żwirowa kopalnia. W zagłębieniu po wybranym piasku zbierała się woda, a że dno było ilasto-gliniaste, woda w stawku tworzyła błotnistą, mętną i ciemną zawiesinę. Ot, prozaiczne wytłumaczenie prześmiewczej nazwy „Czarne Morze”.

Trudno zresztą powiedzieć, czy zbiornik wodny, który w ten sposób powstał, zasługiwał na miano stawu. W starszej, niemieckiej historiografii używano raczej określenia „kałuża”. Nazwa „Czarne Morze” nie była zresztą pierwotną nazwą tego miejsca. Jeszcze w XVI wieku nazywano je Doliną Róż, nade wszystko dlatego, że rosły tu obficie dzikie różane krzewy, o które i dzisiaj w Gdańsku nietrudno. Według Ericha Keysera, niedostępnymi, kolczastymi krzewami odznaczono w ten sposób około 1356 roku granice między posiadłościami miasta i majętnościami biskupa. W początku XV stulecia teren ten składał się nie tylko ze żwirowego wyrobiska, ale i czterdziestu pięciu ogrodów, należących zapewne do gdańskich mieszczan.

Mianem Doliny Róż to miejsce było określane jeszcze do mniej więcej połowy XVII stulecia (np. na planach Georga Telliora). Taka też nazwa pojawiła się w księdze gruntowej, założonej w 1635 roku dla terenów podmiejskich, ale zastosowano ją tylko do kilku posesji w najstarszej części osiedla. Na przełomie XVI i XVII wieku zasiedlono bowiem najpierw północną krawędź doliny, tę bliższą Piaskowni. Około 1637 mieściła się tu nawet karczma należąca do niejakiego Eliasa Schrodera. Około 1620 roku poniżej stawu – nazwotwórczego „Czarnego Morza” – stały równolegle do kanału Raduni dwie długie szopy do suszenia cegieł, dalej zaś na południe, na wysokości dzisiejszej Toruńskiej, nad kanałem rozciągał się tzw. bielnik, czyli miejsce wybielania szarego płótna. Po zarazie w 1634 roku bielnik i jedną z szop cegielni zlikwidowano, a na ich miejscu powstał cmentarz, zwany z czasem – od wezwania pobliskiego kościoła – Salwatorem.

Na północ od cmentarza, nie tylko przy drodze, ale i nad błotnistym, czarnym stawem, rozrosło się między 1635 a 1655 rokiem osiedle parterowych domków ze spadzistymi dachami, pośród ogrodów, „przycupniętych u podnóża Biskupiej Górki bądź piętrzących się na jej zboczach”. W południowej pierzei najbardziej dolnej części traktu pojawiły się w tym czasie posesje opatrzone później numerami 9-13. Do końca XVII wieku zasiedlona została cała południowa strona drogi (posesje z późniejszymi numerami policyjnymi 9-27). Domy te, które można na przykład zobaczyć na obrazie Danckera Dankertsa (widok Gdańska przed 1666) prezentują się całkiem okazale. Do końca tego stulecia podobne budynki zapełniły też parcele przy pozostałych częściach drogi, dzisiejszych ulicach: Biskupiej, Na Stoku, Salwator.

I tak właściwie dla całej tej podmiejskiej przestrzeni na stoku Biskupiej Górki ukuto w drugiej połowie tego stulecia nazwę „Schwarzes Meer” (po raz pierwszy użytą na planie z 1695 roku). Na planie Willera z około 1687 widać wyraźnie staw, a wokół niego ułożone w kwadrat cztery przecznice, widoczny jest też zarys biegnącej wzdłuż tarasu wzniesienia przyszłej ulicy Na Stoku. Powyżej „Czarnego Morza” rozciągała się wieś Biskupia Górka, w połowie XVII wieku ujęta (mimo protestów biskupów) karbami gdańskich umocnień. Niektóre z części „Czarnego Morza” zaczęto zatem nazywać w księdze gruntowej stosownie do położenia względem fortyfikacji, np. „Unter der Vigilance” (pod bastionem Vigilance) lub „Hinter den Pallisaden” (Poza palisadą). Na południe od „Czarnego Morza” nad kanałem Raduni rozciągała się inna jeszcze wieś, Zaroślak-Petershagen.

W latach trzydziestych XVIII wieku (a więc w okresie wojny w obronie tronu Stanisława Leszczyńskiego) błotny staw „Czarnego Morza” rysowano wciąż jako całkiem pokaźny zbiornik wodny, cztery zaś składające się na osiedle trakty wydawały się być słabo zaludnione. Spostrzeżenie to zdają się potwierdzać wpisy do wspomnianej księgi gruntowej. Po budowlanym boomie sprzed „potopu” szwedzkiego (1655-1660), w drugiej połowie XVII i w pierwszej XVIII wieku wpisów do jej rubryk jest stosunkowo niewiele. Z pewnością to efekt wojen i epidemii, nieustannej wymiany ludności na tym obszarze i konieczności zagospodarowania tych terenów stale od nowa.

Nowy dobry czas dla „Czarnego Morza” nastał dopiero po 1762 roku, kiedy to niemal każda z dziewięćdziesięciu posesji wzdłuż czterech podstawowych dróg osiedla została zasiedlona, a zapisy transakcji w księdze gruntowej następowały jedne po drugich. Przewijają się nazwiska Peterów, Winterów, Muselfów, Gorzuchowskich. Historyk z początku XIX wieku, Duisburg, nazywa tutejszych mieszkańców woźnicami i robotnikami, wydaje się jednak, że są to ludzie dobrze sytuowani, a na posesjach zapisuje się całkiem spore kwoty hipoteczne. Na planie gruntów z około 1800 roku przy najstarszym, najbliższym Raduni odcinku „Czarnego Morza” widać wyraźnie, że funkcjonują tu nadal wytwórcy cegieł i murarze, a to znak, że w pobliżu zachowała się cegielnia. W księdze adresowej z roku 1839 numery domów z całego tego kwartału przekraczają już liczbę trzystu, a wśród mieszkańców zdarzają się takie persony, jak choćby zastępca przełożonego obwodu, Schwiedland (pod numerem 269), chirurg Fuellbach pod numerem 311, czy „pan Döring, porucznik” pod numerem 342.

Panorama z początku XX wieku. W prawym dolnym rogu istniejąca do dziś zabudowa przy ulicy Biskupiej z charakterystycznymi szczytami kamienic w ciągu tej ulicy – nr 4 i 34. Po lewej – nieistniejące obecnie domy przy ulicy Górnej i Stawki. W głębi, w jednym z tych budynków mieściła się zapewne szkoła
Panorama z początku XX wieku. W prawym dolnym rogu istniejąca do dziś zabudowa przy ulicy Biskupiej z charakterystycznymi szczytami kamienic w ciągu tej ulicy – nr 4 i 34. Po lewej – nieistniejące obecnie domy przy ulicy Górnej i Stawki. W głębi, w jednym z tych budynków mieściła się zapewne szkoła
Fot. zbiory Autora

Przez te wszystkie lata „Czarne Morze” łączyło się z promenadą nad kanałem Raduni przez skromny mostek, przerzucony nad jego nurtem. Za tym mostkiem rozpoczynała się zabudowa, trzeba to przyznać, wówczas w miarę ciągła tylko od strony południowej – „górnej”. Od strony Piaskowni dominowały ogrody, przynajmniej do połowy wieku XIX nie zawsze (jak to wynika z planów) wyposażone w domostwa. Był to dobry teren do zamieszkania i nie najgorszy dla rekreacji, rekonwalescencji i kontemplacji. W łatach 1857-1860 pod numerem 10, zatem w najstarszej części ulicy, umieszczono mały szpitalik dla dzieci, wyposażony z funduszy luterańskiej gminy kościoła Zbawiciela na Zaroślaku. Pracowały w nim ewangelickie siostry – diakoniski. Zakład ten przeniesiono następnie na Nowe Ogrody. Przed 1889 rokiem po północnej stronie ulicy, równolegle do pobliskiego kanału, stanął budynek szkoły powszechnej (posesja nr 2 w ciągu ulicy). W tym też mniej więcej czasie pod numerem 27, naprzeciwko szkoły, zbudowano niski, ceglany kościółek Gminy Apostolsko-Katolickiej. Była to bardzo mała wspólnota religijna, powstała w Niemczech na kanwie nieuznawania prymatu (i nieomylności) papieża – tzw. starokatolicy (w Gdańsku obecna od 1845 roku). Kilkadziesiąt metrów dalej, bliżej ulicy i cmentarza Salwator, od początku XIX wieku istniał natomiast zachowany do naszych czasów kościół menonitów.

***

W latach dziewięćdziesiątych XIX stulecia nastąpił kolejny okres rozwoju tego miejsca, niewątpliwie związany z przebudową całego miasta, wreszcie uwolnionego z gorsetu fos i fortyfikacji. Obalenie tych ostatnich od strony zachodniej spowodowało, że przycupnięte u stóp Biskupiej Górki osiedle nagle jakby przybliżyło się do centrum Gdańska. Poszczególne części składowe „Czarnego Morza” uzyskały teraz swoją własną tożsamość. I tak powstały: Bischofsberg (Biskupia), Grenadiergasse (Na Stoku – niemiecka nazwa ulicy upamiętniała stacjonowanie powyżej, w koszarach Biskupiej Górki, pułku grenadierów), Am Berge (Górna) i właściwa Schwarzes Meer – ta ostatnia ograniczona tylko do odcinka od kanału ku dawnemu Bastionowi Strakowskiego (w XIX-XX wieku Bastion Hansmantel). Za kanałem Raduni, w miejscu, gdzie „Czarne Morze” łączyło się z promenadą, przeprowadzono około 1895 roku nowy tunel dla kolei (obecnej w tym miejscu od 1866 roku). Zachowały się z tego okresu notki w „Danziger Zeitung” skarżące się na złą nawierzchnię ulicy w tym miejscu, utrudniającą przejście. W tym też czasie, w 1894 przeprowadzono pod ulicą wodociąg.

Zabudowa z początku XX wieku była w tym rejonie naprawdę imponująca. Zarówno Schwarzes Meer, jak i jej dawne części składowe wypełniły się wielopiętrowymi czynszowymi kamienicami, tworzącymi bądź to zwarte ciągi, bądź też dostosowującymi się do reliktów starszego osadnictwa. Opowiada o nich w swoich „Wspomnieniach gdańskiego bówki” Brunon Zwarra, który tu się urodził w 1919 roku (przy Biskupiej 2). Obok niskich, starych ruder, były tam także domy, „o których zwykło się w Gdańsku mówić, że przy nich zatrzymał się czas”. Zwarra zaliczył do takich budowli szpital menonitów nad kanałem tuż przy menonickiej świątyni, a przy Biskupiej pod numerem 4 dawny dworek fundacji Rennerów, zniszczony w 1942 roku podczas bombardowania miasta przez aliantów. Przy samej ulicy Czarne Morze – oprócz szkoły i świątyni – znajdowała się także „wysoka kamienica”, a na jej parterze „były różne sklepy, a między innymi również sklep z pieczywem”. Właścicielką tego sklepu była „pani Wisniewsky”, Niemka, którą Zwarra ciepło wspominał, gdyż zawsze pamiętała o jego urodzinach, a jej „szneki” i „amerykanki” były tanie i smaczne.

Fragment przedwojennego planu Gdańska z ulicą Schwarzes Meer. Wyraźnie widoczne umiejscowienie kościółka Gminy Apostolsko-Katolickiej
Fragment przedwojennego planu Gdańska z ulicą Schwarzes Meer. Wyraźnie widoczne umiejscowienie kościółka Gminy Apostolsko-Katolickiej
Fot. zbiory Autora

W tym zakątku Gdańska mieszkali wówczas różni ludzie, robotnicy i urzędnicy, kupcy i rzemieślnicy, ludzie wolnych zawodów i nawet – przez pewien czas – takie osobistości, jak Artur Greiser, późniejszy prezydent gdańskiego Senatu. Dla porządku należy dodać, że wraz z częściowym obaleniem fortyfikacji okalających Biskupią Górkę nastąpiło podwiązanie ulicy Schwarzes Meer (i Grenadiergasse) do Piaskowni (Sandgrube) i dalej jeszcze – do drogi na Chełm. Odcinki wiążące (po wojnie nazwane bardzo romantycznie Przybój i Przebieg) były dość strome i wąskie, ale od biedy można się było tędy przedostać na Chełm (dzisiaj nazywany Starym).

Nastanie epoki Hitlera zakończyło idyllę i symbiozę mieszkańców „Czarnego Morza”, gdzie język, wyznanie i poglądy były dotąd sprawą drugorzędną. Represje, wypędzenia i okrucieństwo wojny dosięgły najpierw Polaków, a w marcu 1945 roku nastąpił sądny dzień i dla niemieckiej ludności miasta. Umocniony rejon Biskupiej Górki był zresztą często bombardowany przez aliantów i we wcześniejszych miesiącach wojny.

W dniach 27-28 marca Rosjanie opanowali to wzniesienie, a wraz z nim także i osiedla u jego podnóża. Generał Batów urządził w koszarach na Biskupiej Górce główny punkt dowodzenia, co być może uchroniło okoliczne domy od kompletnego zrujnowania i pożarów, lecz z pewnością nie stanowiło żadnego zabezpieczenia przed plądrowaniem i gwałtami. Ulica Czarne Morze, w 1945 roku przemianowana na Stawki, leżała jednak zbyt daleko od zbawiennego wpływu kwatery sztabu, za to zbyt blisko kolei i niemieckich budynków administracji. Większość domów przy niej legła w gruzach, zniszczeniu uległy szkoła i kościół Apostolsko-Katolickiej Gminy.

O ile zabudowa ulic Biskupiej, Na Stoku zachowała się w stopniu co najmniej zadowalającym (uwzględniając rzecz jasna okres powojennych zaniedbań), o tyle zabudowa ulicy Stawki (i sąsiedniej Górnej) praktycznie znikła z powierzchni ziemi. Akta budowlane z pierwszych lat po wojnie informują głównie o rozbiórkach resztek ruin, o nowych inwestycjach w jej ciągu prawie zupełnie nie wspominając. W 1947 parcelą nr 1 (obok zburzonej szkoły) interesowała się Gdańska Spółka Fotograficzna, lecz chyba nic nie wyszło z jej planów umieszczenia tu swojej siedziby. W latach 1956-1957 pod dawnym numerem 23 (a więc na rogu Biskupiej) powstała za to tymczasowa wytwórnia kitu.

***

Z dawnej zabudowy w całości zachowała się jedynie trzypiętrowa kamienica na rogu ulic Stawki i Na Stoku (na zdjęciu), opatrzona numerem 8, ale i ją w 1966 roku pozwolono rozebrać. Wiązało się to z nową inwestycją, która jednak bardziej dotyczyła sąsiedniej ulicy, czyli Na Stoku. W 1964 pod numerem 53-55 powstał tymczasowy pawilon biurowy dla Wojewódzkiego Zjednoczenia Przedsiębiorstw Mechanizacji Rolnictwa (później Zjednoczenia Technicznej Obsługi Rolnictwa), a potem wybudowano – częściowo wykorzystując parcele przy ulicy Stawki – pierwszy z trzech „klocków” na stoku Biskupiej Górki. Jest to biurowiec, w którym dziś [2008] mieści się GIWK (Na Stoku nr 50). W bliźniaczo podobnym biurowcu pod numerem 49 przez długie lata funkcjonował Pierwszy Urząd Skarbowy. Te trzy budynki zajęły całą przestrzeń ulicy Górnej i zaanektowały obrzeża ulicy Stawki.

Ulica zwana niegdyś Czarnym Morzem powoli zaczęła „gasnąć” na mapie starego Gdańska. To zaznaczano tylko jej początkowy bieg (do biurowców), pomijając jej problematyczne zresztą podwiązanie do szlaku na Chełm (plan z 1968), to znowuż wręcz przeciwnie – pokazywano, że łączy się z ulicami Przybój i ks. Rogaczewskiego, ale zupełnie pomijano fakt, że ma coś wspólnego z Biskupią, czyli wjazdem na Biskupią Górkę (1975). Tak naprawdę od dłuższego już czasu planowano, by ją wykorzystać do poprowadzenia dalszego ciągu Trasy W-Z (już częściowo w przeciwnym kierunku, od Okopowej – Leningradzką – ku Warszawie, wykonanej pod koniec lat pięćdziesiątych). Prace niwelacyjne w obszarze ulicy Stawki podjęto w 1974 roku (chodziło o zminimalizowanie skutków przeprowadzenia nowej trasy po krawędzi Biskupiej Górki, a więc z uwzględnieniem kąta nachylenia stoku), ale prace, jak to w PRL, bardzo się ślimaczyły. Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych doprowadzono w ten rejon – wzdłuż torów kolejowych – ulicę 3 Maja i wykreowano początkowy odcinek alei Armii Krajowej, wiążąc go z aleją Leningradzką (w schyłkowym okresie „komuny” tworzono takie ideowe dysonanse w nazewnictwie ulic). Ulica Stawki znikła z planów miasta w początku lat osiemdziesiątych, a już w 1987 uruchomiono komunikację autobusową na całej długości Armii Krajowej, od centrum aż do Chełma.

Aleja Armii Krajowej, widok na pierwszy z biurowców. Gdzieś w tym miejscu pod jezdnią arterii spoczywają resztki ‘Czarnego Morza’; 2008
Aleja Armii Krajowej, widok na pierwszy z biurowców. Gdzieś w tym miejscu pod jezdnią arterii spoczywają resztki ‘Czarnego Morza’; 2008
Fot. S. Kościelak

Zatem z ulicy Stawki – gdańskiego „Czarnego Morza” – nie ma już ani śladu. Ale komu żal jej istnienia, skoro wszystko, co w niej było najciekawszego – szkoła, tajemniczy kościółek i tymczasowy przytułek dla dzieci – przepadło w pożodze 1945 roku. Przepadły domy, ogrody i przedwojenna piekarnia z dobrymi i tanimi „sznekami”. Więc kiedy wygodny i ciepły „bombardier” szturmuje po raz kolejny Chełmskie Wzniesienie po stoku Biskupiej Górki, a z głośnika wewnątrz pojazdu ciepły głos spikera zapowiada mijane przystanki, nie żal go i mnie, poszukiwaczowi takich właśnie, zaginionych traktów.

 

Sławomir Kościelak

 

Pierwodruk: „30 Dni” 6/2008