• Start
  • Wiadomości
  • Żaglowiec „El-Mellah” uderzył o taflę. 1000 wodowań stoczni

Żaglowiec „El-Mellah” uderzył o taflę. 1000 wodowań stoczni

Tłumy obejrzały wodowanie tysięcznej jednostki w historii stoczni Remontowa Shipbuilding (d. Stocznia Północna). To żaglowiec szkoleniowy dla Algierczyków „El-Mellah”, czyli „Żeglarz”.
07.11.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl


Wodowanie jako rozrywka familijna? Czemu nie: takie uderzenie długiego kadłuba o wodę, choć w sumie trwa tylko kilka sekund, jest jednak spektakularne. Ogromna fala, jaka wtedy powstaje, dosięga gapiów. Towarzyszą temu dźwięki syren stoczniowych, ludzie krzyczą, w ruch idą telefony komórkowe. Nawet stoczniowcy, którzy dobrze już tę jednostkę znają, bo pracowali przy niej od roku, kręcili filmiki. Na pamiątkę. Niejednemu łza zakręciła się w oku.

Żaglowiec przystrojony był w zielona szarfę - kolor krajów arabskich, a na dziobie powiewała biało-zielona flaga Algierii z czerwonym półksiężycem. Wodowanie się opóźniło, bo zbyt dużo chętnych weszło na specjalnie przygotowane rusztowanie obserwacyjne i trzeba było zmusić gapiów do zejścia, by konstrukcja nie runęła. Ludzie stali też tłumnie na pobliskim moście prowadzącym na Ostrów.

Drewniany pomost nie wytrzymał ciężaru ludzi. Betonowy dał radę.

 

Arktyczna Aneta i Żeglarz

Na pewno warto było przyjść, bo to zawsze wzruszający moment. To, zresztą, co uderza gościa odwiedzającego stocznię, to właśnie romantyzm tych umorusanych, ciężko pracujących facetów. Zawsze bowiem znajdzie się wśród ludzi morza ktoś, kto wymyśli dla statku takie imię, jak „Agnetha Arctica”. Arktyczna Aneta stoi przy nabrzeżu tuż obok „Żeglarza”. Była zwodowana wcześniej. „Agnetha” będzie wkrótce pływać pośród lodów Grenlandii, choć teraz jeszcze trwają na niej prace wykończeniowe.

Tuż obok brązowo-szary kadłub z cyframi 938 (symbol jednostki). To właśnie algierski „Żeglarz”, zbudowany dla tamtejszej akademii marynarki wojennej. Przed chwilą wodowany, później zepchnięty do nabrzeża przez dwa holowniki. To tysięczny statek w historii stoczni Remontowa Shipbuilding.

Zakład powstał w 1945 roku jako Stocznia nr 3, by w 1950 roku stać się Stocznią Północną. W PRL budowano tu głównie trawlery i okręty desantowe dla „zaprzyjaźnionych” flot ZSRR, Bułgarii czy NRD.

Dziś stocznia, po latach przekształceń, nazywa się Remontowa Shipbuilding, i ma się świetnie (jako część Remontowa Holding SA). Ludzie uwijają się jak w ukropie na kilku jednostkach jednocześnie, a elektroniczny licznik przy trapach informuje, ilu pracowników jest aktualnie na pokładzie danej jednostki: 214, 216, 217... (każdy stoczniowiec ma wejściówkę, którą musi odbić, zupełnie jak pracownicy biurowca).

Jednym z ważniejszych projektów jest teraz „Żeglarz”. To jednostka podobna rozmiarami do „Daru Młodzieży” (110 metrów długości), nowoczesna, pierwszy żaglowiec zbudowany w tej stoczni (powstawały oczywiście w pobliskiej Stoczni Gdańskiej im. Lenina). Wszyscy są tu z tego powodu dumni, od szeregowych pracowników po prezesa. Ten ostatni ma się czym chwalić.

Wodowanie. W tym momencie stoczniowcy wstrzymują dech.

 

Stocznia strategiczna dla Polski

W gabinecie prezesa stoczni Andrzeja Wojtkiewicza stoją modele zbudowanych w Remontowej Shipbuilding statków. Prezes pokazuje mi jeden z nich; to prom „Finlaggan” zbudowany dla Szkotów.

– Finlaggan to szkockie jezioro, zamek, ale i marka whisky, więc tym razem o burtę nie rozbijaliśmy szampana, tylko właśnie ten szkocki specjał – mówi prezes. Na moje pytanie, czy Szkoci przywieźli tylko tę jedną, rozbitą później butelkę, czy może jednak więcej, Wojtkiewicz woli nie odpowiadać. Woli mówić o sukcesach.

Stocznia stawia teraz na dywersyfikację: kontenerowce, promy, kablowce, a teraz żaglowiec. No i okręty wojenne. Co prawda zwodowany niedawno ORP „Kormoran” przy innych cumujących tu statkach wygląda niezbyt imponująco, jak mikrus, ale przecież to ten niszczyciel min ma być wkrótce podporą naszej Marynarki Wojennej. Władze Remontowej Shipbuilding mają nadzieję, że będą dostawać więcej kontraktów na okręty wojenne, które w PRL były specjalnością stoczni. Mają tu wciąż ludzi pamiętających, jak się buduje takie jednostki, dysponują bogatymi archiwami. Ktoś na korytarzu zarządu żartuje, że teraz czas na lotniskowce i pancerniki. Raczej nie, ale stocznia została właśnie dodana do listy zakładów strategicznych z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski, więc mogą z tego wyniknąć kolejne kontrakty.

Wodowanie boczne jest bardzo widowiskowe – duża fala sięga stojących na nabrzeżu.

 

Portfel mają pełen

Na razie jednak czas na wsparcie marynarki wojennej Algierii.

Studenci z Algierii pierwsze zajęcia teoretyczne będą odbywać w Akademii Morskiej w Gdyni; później szkolenie na Bałtyku i dopiero wtedy kadeci odpłyną „Żeglarzem” do Afryki Północnej. Wysokość kontraktów podpisywanych przez Remontową Shipbuilding waha się od 20 do 150 milionów euro. Żaglowiec dla Algierii jest gdzieś pośrodku tej skali. To budowa niszowa, specjalistyczna, wręcz rodzaj rzemiosła: po zwodowaniu jednostka będzie wyposażana, budowane będą wnętrza, siłownia okrętowa, pojawią się maszty (wyższe niż na „Darze Młodzieży”), pokład pokryty drewnem tropikalnym.

– Specyfika tej stoczni jest taka, że my się przy każdym projekcie czegoś uczymy – mówi Andrzej Wojtkiewicz. – Teraz realizujemy 18 projektów, w tym gigantyczne promy dla kanadyjskiego armatora BC Ferries napędzane gazem płynnym. Portfel zamówień mamy wypełniony do końca przyszłego roku.

Czy będzie jeszcze szansa zobaczyć „Żeglarza” w Trójmieście? Oczywiście, bo szkolenie kadetów z Algierii w Gdyni i na Bałtyku to będzie długi proces. A potem?

– Mam nadzieję, że ten żaglowiec będzie często wracał do Trójmiasta przy okazji zlotów i regat – mówi Wojtkiewicz.

Żaglowiec przystrojony w zielona szarfę – kolor krajów arabskich.
 

TV

Uniwersytet WSB Merito ma nowy kampus