– W nocy zadzwoniła do mnie pani z ochrony. Krzyczała, że stacja się pali i że mam natychmiast przyjechać – mówi portalowi gdansk.pl Bernard Potras, pracownik spalonego warsztatu. – Przyjechałem około godziny czwartej. Zobaczyłem mnóstwo strażaków, wozów gaśniczych i płomienie unoszące się nad stacją.
Pożar wybuchł po godz. 3. – Do dyżurnego wpłynęło zgłoszenie, że z warsztatu samochodowego wydobywa się dym. Strażacy po przybyciu na miejsce zobaczyli, że zadymienie jest duże, więc ze względu na wielkość obiektu wezwali kolejne ekipy – tłumaczy młodszy brygadier Jacek Noga, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku.
Warsztat samochodowy, w którym wybuchł pożar, znajduje się w pobliżu stacji benzynowej, sklepów z częściami motoryzacyjnymi i salonami sprzedaży nowych i używanych aut. Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko. W hali znajdowało się około 30 samochodów, połowa z nich spłonęła lub została nadpalona. Pracę strażaków utrudniały płonące opony i ogień obejmujący materiały łatwopalne. Pożar rozwijał się dość intensywnie. Po około 20 minutach od przybycia strażaków zawalił się dach.
– Strażacy zareagowali odpowiednio: ewakuowali się z budynku i powrócili do niego tuż po zawaleniu się konstrukcji, by dokończyć gaszenie płomieni – mówi Jacek Noga.
Ogień, mimo że objął dużą powierzchnię, strażacy ugasili szybko.
– Akcja przebiegała sprawnie od przyjazdu pierwszych jednostek. O szóstej pożar został zlokalizowany, później trwało dogaszanie pogorzeliska – dodaje zastępca komendanta.
Przyczynę pożaru ustalają policyjni biegli. Bernard Potras przypuszcza, że mogło być to zwarcie instalacji elektrycznej. – W rogu hali jedna z pań pracujących w ochronie zauważyła dymek, przypuszczam, że to było źródło ognia – mówi pracownik warsztatu.
Spalony magazyn ma ponad tysiąc metrów kwadratowych. Właściciele szacują straty. Nieoficjalnie na miejscu dowiedzieliśmy się, że budynek nie będzie odbudowywany, a teren, na którym stała hala, został niedawno sprzedany. Wkrótce ma powstać w tym miejscu osiedle.