• Start
  • Wiadomości
  • Wajda do młodzieży: o Cybulskim, cenzorach, czarodziejach, Cannes

Wajda do młodzieży: o Cybulskim, cenzorach, czarodziejach, Cannes

Andrzej Wajda, po sobotniej projekcji filmu "Popiół i diament", odpowiadał w Europejskim Centrum Solidarności na pytania młodzieży. Wspominał Zbyszka Cybulskiego, Kubę Morgensterna, mówił, jak sam był żołnierzem wyklętym. Widownia była zachwycona 90-letnim Mistrzem.
13.03.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Żywa historia: człowiek, który opowiedział nam o Powstaniu, Katyniu, Bierucie i Lechu Wałęsie.

Można powiedzieć, że Katarzyna Figura na chwilę “skradła show”. W pewnym momencie, w czasie spotkania Andrzeja Wajdy z widzami w ECS, aktorka pojawiła się przed Mistrzem z kwiatami, przerwała spotkanie, uklękła przed nim i zaczęła mu dziękować, i gratulować honorowego obywatelstwa Gdańska.

- W czym Pani teraz gra? - zapytał Wajda.

- W sztuce “Farenheit 451” i właśnie wracam na spektakl - powiedziała Figura.

- Ja też występuję teraz w Gdańsku, więc proszę pozdrowić ode mnie kolegów i przeprosić, ale nie mogę iść do teatru - powiedział Wajda.

Rzeczywiście, zdobywca Oscara “występuje” w Gdańsku od soboty do poniedziałku. W sobotę, 12 marca, w południe, w Dworze Artusa, odebrał honorowe obywatelstwo miasta, a wieczorem spotkał się z młodzieżą (i dojrzałymi widzami) w ECS. Młodzi ludzie, licealiści i studenci, okazali się dobrymi znawcami twórczości Mistrza i świetnymi rozmówcami - być może dlatego, że są związani z gdańskim programem Kreatywnej Pedagogiki.  

Oto, co wybitny polski reżyser powiedział o swoich filmach, aktorach, kultowych scenach oraz związkach kina z życiem i polityką:

Moderatorem spotkania był dr Krzysztof Kornacki, filmoznawca z Uniwersytetu Gdańskiego.

O Zbigniewie Cybulskim:

Ja miałem robić inne filmy z Cybulskim. A on mi wpada pod pociąg?! Ja nie wiedziałem, że takie jest życie. Dokąd człowiek nie zetknie się z taką sytuacją, myśli, że jesteśmy nieśmiertelni. Myśli: “Zdążymy, nie dziś to jutro. Nie mam jeszcze dla ciebie scenariusza, ale wiesz, coś już kombinuję”.

Wielkość, siła, piękno aktora to był właśnie Cybulski. Nie było drugiego takiego! On miał słaby wzrok, i jak mówili moi asystenci, grał Braillem, czyli macał wszystko. W “Popiele i diamencie” Zbysio miał grać początkowo bez okularów, ale ja nie chciałem ulepszać życia, chciałem dać grać temu, co jest. Okulary dodały mu tajemnicy. Poza tym Zbyszek chodził wtedy w wojskowej kurtce, przypominającej amerykańską. Biegną garderobiane i krzyczą “Panie Andrzeju, Zbyszek nie chce się przebierać w kostium!” Zbysiu mówi, że będzie grał w swoim ubraniu. Normalnie powinienem go przegnać! Ale duch święty mnie natchnął. I co się stało? W swoim ubraniu Cybulski był o pokolenie bliżej dla ówczesnej młodej widowni. Idzie nowe, odchodzi stare - i on jest ubrany na te czasy.  

O "Ziemi Obiecanej":

Przychodzi do mnie Andrzej Żuławski i pyta “Czytałeś “Ziemię Obiecaną?” Ja, jako prosty reżyser filmowy, mało co czytałem, więc mówię, że nie. On przeczytał wszystko! Ja studiowałem w Łodzi przez trzy-cztery lata, ale nic o Łodzi nie wiedziałem. Nic! Siedziałem w szkole i oglądałem filmy. Nigdzieśmy tam nie chodzili! Bo co, pójdę do fabryki?! A co może być ciekawego w fabryce?! Ale przeczytałem tę książkę i zrozumiałem, że lepszych postaci, lepszych dialogów nie znajdę. Zacząłem zwiedzać szybciutko Łódź  i okazało się, że te olbrzymie hale zostały jak z XIX wieku. Tam stały maszyny przędzalnicze, wszystkie z napisami “Manchester 1870, Manchester 1890”. One się tam telepią i czekają, żebym ja zrobił film! Jedyny problem: te maszyny robiły w Łodzi panterki dla Armii Czerwonej [panterka to rodzaj kurtki maskującej - red.] Musiałem przekonać dyrekcję tkalni, żeby na chwilę poszedł biały materiał, a nie ruskie panterki. A wokół fabryk? Ulice brukowane, domy, wszystko zostało, jak w XIX wieku! W Los Angeles, podczas pokazu - bo film stratował do Oscara - pytali mnie “Ale skąd pan wziął te pieniądze na dekoracje, ile to kosztowało?!”

Katarzyna Figura, zanim pobiegła do pracy w Teatrze Wybrzeże, zdążyła oddać hołd Mistrzowi.

 O żołnierzach wyklętych:

Ja jestem żołnierzem wyklętym! W krytycznej sytuacji, w 1943-44 roku, pomógł mi mój stryj, który mieszkał w Krakowie. Ja nosiłem meldunki, gdy się okazało, że moi dowódcy AK zostali aresztowani. Dowiedziałem się o tym, od żony jednego z nich, żebym uciekał. Schroniłem się u stryja, pracowałem w zakładzie ślusarskim, dożyłem końca wojny. Ale gdyby nie to, to bym pewnie uciekał do lasu.

Przypominam, że po wojnie rząd w Londynie zwolnił nas z przysięgi. Mówię, nas, bo ja miałem 15 lat, gdy złożyłem przysięgę Armii Krajowej na wszystkie świętości, nie mając świadomości, jak ja mógłbym jako chłopiec, to wykonać. Ale po wojnie rząd w Londynie zwolnił mnie z tej przysięgi i tylko jednego się domagał: byśmy nie brali bezpośrednio udziału w tej polityce komunistycznej, jaka nastąpiła. Ja chciałem być malarzem, zapisałem się więc na ASP w Krakowie, potem chciałem robić filmy. Szukałem swojej drogi. A ten rozkaz londyński nie był powszechnie znany, no bo komuniści nie byli zainteresowani, żeby go drukować. Zostawanie w lesie powodowało tragiczną sytuację tych biednych chłopców. Armia Krajowa była armią dworów, a komuna zlikwidowała w 1945 roku 40 tysięcy dworów. Ta armia leśna miała w dworach oparcie, lekarz czekał tam na rannych, to było połączenie ze światem, ta armia dzięki temu mogła być bardziej skuteczna. W momencie, kiedy dwory przestały wspierać armię, armia mogła się odwołać tylko do wsi, a wieś została zawiadomiona, że będzie reforma rolna, czyli ludzie dostaną ziemię od państwa, i ludzie nie byli zainteresowani, żeby prowadzić dalej wojnę. Więc ci wyklęci to byli biedni, przegrani chłopcy. Mało kto mógł im w tym dopomóc. Oni musieli być wierni dowódcom, a dowódcy nie chcieli wychodzić z lasu. Okłamywali się, że “im słoneczko wyżej, tym Sikorski bliżej”.  

Widownia auli ECS była wypełniona po brzegi - głównie przez młodzież.

Ja się zapisałem w 1946 roku na ASP, bo zrozumiałem, że jeżeli nie mieliśmy wpływu na sytuację polityczną, to te wszystkie pozostałości w lesie nie odegrają żadnej roli. Prawdziwą rolę odegraliśmy my: zrobiliśmy filmy, napisaliśmy powieści, powstały uniwersytety, w Gdańsku, we Wrocławiu. To myśmy doprowadziliśmy do Solidarności, my! Naszymi filmami, naszymi powieściami, naszym działaniami. Dlaczego ja w sierpniu 1980 roku przyjechałem do Gdańska po kilku dniach? Przyjechałem jako reżyser filmowy, zobaczyć, czy nie potrzebują mnie. Nie przyjechałem tylko ja jeden, ja to już byłem na końcu! To były najpiękniejsze chwile dla mnie, bo polska inteligencja była tam, gdzie trzeba. Polska inteligencja nie miała szans bez tego ruchu robotniczego. Wołaliśmy do nich, do robotników, poprzez nasze filmy, a teraz byliśmy obok nich, byliśmy razem!     

O słynnej scenie podpalanych kieliszków w "Popiele..":

Kuba Morgenstern, mój asystent, zasugerował  “a jakbyśmy zrobili, że te kieliszki się zapalają?” “Dobra, róbmy tak!”. Ale okazało się, że spirytus się marnie pali, tym bardziej w czarno-białym filmie. Byliśmy lekko załamani. Więc mówię: “Idźcie do diabła z tym spirytusem! Dawajcie benzynę!”. Od razu odżyło! Od razu pięknie się zapaliło! Jedyny problem, że nie mogli zrobić tak, żeby dmuchali i wypijali to!

O tym dlaczego film “Popiół i diament” różni się od powieści:

Miałem 30 lat, byłem dojrzałym człowiekiem i dalej mnie już nic w życiu nie czekało (śmiech). Napisałem do Jerzego Andrzejewskiego [autora powieści - red.] list, że ta powieść powinna być opowiedziana w ciągu jednej nocy, a nie tak, jak on napisał, przez szereg tygodni. Wydawało mi się, że to jest ta jedna noc, gdy odchodzi wojna, a przychodzi coś nowego. Zależało mi, żeby film odbywał się w ciągu jednej nocy, bo wtedy dla bohatera jest albo-albo.

Sztafeta pokoleń: Wajda podaje rękę Michałowi Tomasikowi, maturzyście z V LO w Gdańsku. Reżyser zasugerował, żeby młody człowiek został aktorem.

O cenzurze:

W dzień premiery “Popiołu i diamentu” w kinie Moskwa w Warszawie dzwoni do mnie cenzor. Oni podawali tylko swój numer, nigdy nie mieli nazwiska. Mówi, że mam wyciąć ostatnią scenę, w której Cybulski umiera na wysypisku śmieci. Odłożyłem telefon, a że miałem 30 lat i swój własny rozum, myślę sobie “yyy, do godziny 19, do premiery, jakoś przetrzymam, a potem zobaczymy, co dalej”. Nie poszedłem i nie wyciąłem. I dobrze zrobiłem, bo to zakończenie miało wtedy dwie interpretacje: dla komuny - Maciek Chełmicki podnosi rękę na sekretarza partii, więc musi zginąć na śmietniku historii. Dla ludzi - chwilę, chwilę, ten chłopiec walczył z Niemcami całą wojnę, walczył w Powstaniu Warszawskim, oddał całe swoje życie, i gdzie oni go zabijają, naszego bohatera?! Na śmietniku?! No jak to jest możliwe?! I ta podwójność pozwalała nam na grę: inaczej rozmieli komuniści, inaczej widownia.

Szkoła w tamtych czasach fabrykowała, zakłamywała historię. Innej historii młodzi uczyli się do 1956 roku, innej po 56, jeszcze innej po 1968 roku. A filmy odwołujące się do historii otwierały jakieś możliwości dyskusji. Oczywiście te filmy też były kontrolowane przez cenzurę: najlepszy mój scenariusz, “Człowiek z marmuru”, 13 lat czekał, żebym zrobił z tego film!

Młodzież przyglądała się polskiej kinematografii, a naszym zobowiązaniem było, żeby oni uczestniczyli w prawdziwej historii. Polska szkoła filmowa przebiła się na świat dzięki temu, że cenzura ścigała słowa, więc my musieliśmy więcej powiedzieć obrazem, a nie dialogami. Pewne rzeczy, myśli, trzeba było opowiedzieć obrazami, i nimi przemawialiśmy do polskiej widowni, dogadywaliśmy się z widzami ponad głowami cenzora. A z kolei świat też wolał nasze filmy obrazowe niż dialogi w obcym im języku. To spowodowało, że nasze kino nabrało życia na całym świecie.

Po projekcji filmu młodzież chętnie zadawała Mistrzowi pytania.

O “Kanale”:

Władza nie chciała tego filmu. Tadeusz Konwicki mi bardzo pomógł, długo trwały negocjacje. Wreszcie zapadła decyzja. Nie miałem wątpliwości, że mówię w tym filmie prawdę. Niestety, Powstanie skończyło się w kanałach, czy to się komuś podoba, czy nie. Powstanie nie miało szansy od samego początku. Po drugiej stronie Wisły stał Stalin i czekał, aż Niemcy rozprawią się z Polakami. A po co on miał to robić sam?! Trzeba było zapytać Stalina, czy będzie pomagał, czy nie, a nie mieć pretensje, dlaczego Sowieci nie przechodzą. Oni nie mieli w ogóle takiego zamiaru! Powstanie nie było konieczne i to wynika z tego filmu. Nie zmieniam zdania! Ale rozumiem, że widownia chciałby zobaczyć inny film, o młodości, która wierzy w cud, wierzy, że jest nieśmiertelna, że zwycięży. To jest piękne, ale niestety to się nie zrealizowało. “Kanał” wydostał się na świat, dostał nagrodę w Cannes, co otworzyło mu ekrany na całym świecie. Ja oglądałem film z japońską młodzieżą w Tokio i oni patrzyli na to co się dzieje, jak na samurajów, jak na ludzi, którzy idą do końca, bo wierzą. W Polsce są dwa komplety różnych recenzji: inne, gdy film miał premierę w Polsce, i inne - gdy wracają do Polski echa wiadomości, jak dobrze został przyjęty na świecie.  

O “Niewinnych czarodziejach”:

Chciałem zrobić tak naprawdę film o Powstaniu: dziewczyna z Powstania, która przenosi pocztę, musi przeczekać w pewnym mieszkaniu do rana. Ale to był zły pomysł i lepiej, że udało mu się  zrobić zamiast niego film współczesny. Władza obawiała się wtedy wszystkiego, w tym obyczajowości, która przychodziła z Zachodu: jeansy, jazz. W tym filmie Tadeusz Łomnicki ma tam skuter lambretta i gra na perkusji w zespole jazzowym. Jest w zupełnie innym miejscu niż młodzież, która przychodziła go oglądać do kina. Ma jeszcze magnetofon Tesla. Ten magnetofon stoi na podłodze, a Łomnicki włącza go dużym palcem u nogi. Cenzura mówi, jak to magnetofon Tesla nogą?! Mnie by to nie przyszło do głowy, żeby się do tego przyczepić! Zrozumiałem, że tu nie ma żartów, i że oni przyczepią się do wszystkiego. Partia, władza - oni nie chcieli złego przykładu dla młodzieży. No bo jak to, dwójka młodych ludzi - mężczyzna i kobieta - przekomarzają się przez całą noc, zamiast normalnie się położyć, przespać i rano pójść do roboty?! Ten film dużo mi uświadomił. Więc całe szczęście, że to nie był film historyczny!

Po spotkaniu mistrz podpisywał książki, plakaty, płyty DVD. Rekordzista przyniósł do podpisu okładki wszystkich DVD Wajdy!

Na pytanie, czy reżyser musi sam dużo przeżyć, by być dobry:

Jak ja bym za dużo przeżył, to by mnie włóczyli po więzieniach, po jakimś UB, SB. Nie daliby mi robić filmów. Nikt wtedy nie zwracał się do mnie, żebym podpisywał listy protestacyjne. Ci, którzy je podpisywali, mówili “my podpisujemy listy, a ty rób filmy!” Tu jest pewna siła naszego oporu: koledzy nie drwili ze mnie, że ja jestem tchórzem i nie podpisuję, bo oni wiedzieli, co oni ryzykują, a ja wiedziałem, co ja mam do powiedzenia i co ja ryzykuję. I to, i to było potrzebne. Z tego stworzyła się sytuacja w stoczni: my jako inteligencja byliśmy potrzebni klasie robotniczej. Wtedy pomyślałem, że warto było robić te wszystkie filmy, warto było przetrzymać te wszystkie kłopoty. 


TV

Profilaktyka piersi w tramwaju w Dzień Kobiet