• Start
  • Wiadomości
  • W sobotę gra Lechia. Gdańszczanie utrą nosa ambitnemu Górnikowi Zabrze?

W sobotę gra Lechia. Gdańszczanie utrą nosa ambitnemu Górnikowi Zabrze?

W sobotę o godz. 15.30 Lechia Gdańsk (11. miejsce) podejmuje u siebie rewelację rozgrywek ekstraklasy - Górnika Zabrze (3. miejsce). Sam mecz to tylko część zmartwień Lechii - gorzej, że znów wróciły złe wiadomości o słabej kondycji finansowej klubu. Prezes Mandziara: - Nie bierzemy żadnego kredytu, to są normalne procedury.
04.08.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Trener Piotr Nowak pozostaje optymistą. Wierzy, że zbuduje nową, wspaniałą Lechię z tego, co ma

Miała być kontynuacja, budowanie na tym, co jest; ulepszanie dobrze działającego zespołu, lekki tuning. Coś w stylu “Pimp My Lechia” - “Odpicuj mi Lechię”.

Tymczasem trzeba wszystko budować od nowa.

Jak na razie Lechia jest stała w jednym: w wypożyczaniu i sprzedawaniu zawodników. Nie było ostatnio tygodnia, żebyśmy nie słyszeli, że ktoś odszedł, odchodzi, albo chciałby odejść (najlepiej do Chin). To jest póki co jedyny stały trend. I oby kolejnego trendu nie zpowiadały dwie porażki pod rząd.

Piotr Nowak musi w praktyce budować zespół od nowa. We Wrocławiu nie miał Wspaniałej Siódemki (chyba tak można o niej mówić z perspektywy czasu): Sławczew, Borysiuk, Janicki, Maloća, Wolski, Peszko, Haraslin. Na dodatek nie miał Krasicia (kontuzja).

Z zawodników, którzy kończyli poprzedni sezon meczem z Legią na wyjeździe, we Wrocławiu miał do dyspozycji raptem czterech!

Mało tego: zaczął się mylić nawet nieomylny. Ten, który trzymał klucze do sejfu i nigdy ich nie oddawał, czyli Dusan Kuciak. W meczu ze Śląskiem zaczął latać w powietrzu sobie a muzom i mijać się z piłką, co wcześniej nigdy mu się nie zdarzało.

Cały plan względnej stabilizacji wziął w łeb. Puzzle się rozsypały i dodatkowo zmienił się wzór na nich. Nowy obrazek, jaki z kawałków ułoży Nowak, będzie musiał siłą rzeczy wyglądać inaczej.

Czy jest problem finansowy w Lechii? 

Przyczyna wydaje się jasna: finanse. W “Przeglądzie Sportowym” pojawiła się informacja, że klub nie ma na bieżącą działalność, więc musiał pożyczyć 1,7 mln złotych od poprzedniego właściciela klubu - Andrzeja Kuchara.

Prezes Lechii Adam Mandziara zaprzeczył jednak, że to duży problem. Jak wyjaśnił “Przeglądowi Sportowemu”: - Nie bierzemy żadnego kredytu. To nie jest żadne zadłużanie. Fachowo nazywa się to sprzedaż wierzytelności. Tak wyglądają procedury w każdym klubie czy innym podmiocie gospodarczym. Unikamy wysokich kosztów przewalutowania z euro na złotówki, szukając tańszych alternatyw. Mamy dobre relację z panem Kucharem, to dlaczego nie mamy z nim pracować i rozmawiać?

W piątek, 4 sierpnia, Mandziara dodał w “Przeglądzie Sportowym”: - Co do pożyczki od Andrzeja Kuchara, to chodziło o krótki termin, zabezpieczony transzą z praw telewizyjnych. Transza już wpłynęła i pieniądze firmie Andrzeja Kuchara zostały zwrócone. Nie chcieliśmy robić poślizgów w wypłatach dla piłkarzy, skoro jest prosty sposób, by ich uniknąć. Przecież nam również nie wszyscy płacą w terminie. Torino tłumaczy, że trochę się spóźni, bo ktoś tam im też się opóźnia, inny klub czy firma również przesuwa nam płatność, bo akurat nie ma pieniędzy. Tak uruchamia się cały łańcuch zależności. W takiej sytuacji musimy zapewnić sobie płynność między innymi dzięki krótkoterminowym pożyczkom.

Prezes Mandziara tłumaczy w “PS”, że Lechia ma obecnie dług w wysokości 30 milionów złotych względem swojego właściciela, czyli Franza-Josefa Wernze.

Zapewne, gdyby Lechia pod koniec zeszłego sezonu mocniej ścisnęła wiadomą część ciała i strzeliła tego gola, którego brakowało do mistrzostwa Polski albo europejskich pucharów, ta układanka nie rozleciałaby się tak szybko. Zapewne byłaby większa motywacja, szansa dla piłkarzy, żeby pokazać się w Europie, a do tego dodatkowe pieniądze od właściciela, od Ekstraklasy za pierwszą trójkę, plus potencjalne punkty w rankingu UEFA. Niestety, Lechia minęła się z Europą, jak Kuciak z piłką przy strzałach Koseckiego i Celebana we Wrocławiu.

W meczu z Górnikiem ma zagrać Sławek Peszko, któremu odwieszono karę czterech meczów na ławce za brutalny faul na Odjidi-Ofoe

Górnik: beniaminek w gazie 

W efekcie - nowa Lechia. Finansowo - z zawirowaniami i niedopowiedzeniami. A sportowo? We Wrocławiu, zanim piłkarze, którzy nigdy wcześniej w takim składzie ze sobą nie grali, zaczęli się rozumieć, było 0:2. Nawet wyborna forma Stolarskiego i Mario Paixao nie pomogły. Lechia zaliczyła “przyjazną” (bo ze Śląskiem) porażkę. Steven Vitoria znów miał kilka ślamazarnych kiksów, Michał Nalepa - delikatnie mówiąc - nie zachwycił.

Nowak szybko więc zrozumiał i powtarza do znudzenia od kilku tygodni, że trzeba budować na tym, co ma. Nie wyczaruje ani innego składu, nie dostanie od prezesa Mandziary pieniędzy na spektakularne transfery, nie zatrzyma piłkarzy przebierających nogami, by uciec do 2. Bundesligi, gdzie wypłaty przychodzą na czas.

Nowak radzi, żebyśmy powoli zapomnieli o sezonie 2016/17, pięknym sezonie, gdy do końca Lechia była w walce o wszystko. Jest nowy sezon, nowa rzeczywistość, nowy budżet. Zapewne im wcześniej zrozumiemy, że tamtej unikalnej Lechii już nie ma, tym mniej rozczarowań, mniej żalu, mniej pretensji. Wyobraźnia kibiców jest bowiem bogata, a rzeczywistość - uboższa.

Lechia jest teraz w tabeli ekstraklasy jedenasta, ze zwycięstwem i dwiema porażkami, ze stosunkiem bramek 4-4 (za co trzeba dziękować systemowi VAR w meczu z Cracovią, gdy piłka do bramki Kuciaka wpadła aż cztery razy!).

Nie można już chyba nawet mówić, że Lechia jest faworytem w meczu z beniaminkiem - Górnikiem Zabrze (jak to w ogóle brzmi, że Zabrze, 14-krotny mistrz Polski, jest beniaminkiem!).

Górnik jest trzeci, ma na koncie zwycięstwa nad Legią Warszawa (3:1) i Wisłą Kraków (3:2). Górnik jest niespodziewanie silny, agresywny, pozytywny, szybki i ambitny, niesiony siłą trenera Marcina Brosza, młodych piłkarzy, kibiców i faktem, że wrócił, po roku w I lidze, do ekstraklasy. W trzech meczach Górnik strzelił już 7 bramek (stracił pięć). Niespodziewaną gwiazdą stał się Hiszpan Igor Angulo, któremu służy jak widać “ślunskie” powietrze. Na niego będzie musiała uważać obrona biało-zielonych. 

Nowak: budowanie zespołu to nie tylko drogie transfery

Mecz z Górnikiem będzie doskonałym testem dla nowej Lechii. Drużyna z Gdańska ma szanse utrzeć młokosom nosa i pokazać, że wciąż jest jedną z silniejszych drużyn w lidze, że nie zapomniała, jak się wygrywa oraz, że (oby rzekome) problemy finansowe klubu nie zaprzątają piłkarzom głów. Wygrana pozwoli ostudzić złe emocje w Gdańsku.

Co o obecnej kondycji Lechii sądzi jej trener Piotr Nowak? - Ja nie chodzę do prezesa Mandziary i nie pytam go a co, a kto, a kiedy, a ile pieniędzy. Ja mam inne zadanie: mam zbudować drużynę. Ja się zajmuję treningiem i przygotowaniem zespołu. A moja drużyna ewoluuje. Ta dynamika się zmienia. Nowi piłkarze potrzebują czasu na aklimatyzację. Pewne rzeczy się zmieniły: defensywa, linia pomocy. Pracujemy! Robimy spójną drużynę. Ja patrzę realnie: są takie a nie inne sytuacje. Kreatywnych piłkarzy - Sławczew i Borysiuk - już nie mamy. Maloćy też nie. Neymar też odszedł do PSG, a mógł być najlepszym piłkarzem świata w Barcelonie. Każdy piłkarz szuka swojej drogi, swoich pieniędzy. W Lechii nowi piłkarze muszą się wkomponować w zespół, a Paweł Stolarski jest pozytywnym przykładem, że to się może udać. Można? Można! Druga połowa we Wrocławiu pokazała, że możemy grać dobrze w piłkę. Ten zespół będzie ewoluował. Musimy być konsekwentni w naszej pracy. Finansowo na pewne rzeczy nas po prostu nie stać. Nie będziemy petentem, który mówi w kółko “ile on kosztuje i dlaczego tak drogo?”. Budowanie zespołu to nie tylko drogie transfery.

Lechia vs. Lech: dwie różne szatnie

Budowanie drużyny w Polsce to ryzykowny biznes. Spójrzmy na Lecha Poznań: drużyna wzmocniła się przed sezonem kilkunastoma (!) nowymi piłkarzami, i to drogimi, by móc walczyć w Lidze Europy i ekstraklasie. Tymczasem odpadła już w przedbiegach, z holenderskim Utrechtem, i nie zagra w ogóle w fazie grupowej LE. A szatnia drużyny jest teraz przeludniona i można domyślać się, że z bałkańskim temperamentem trenera i kilku chorwackich piłkarzy, może tam szybko dojść do tarć i frustracji.

Z drugiej strony szatnia Lechii jest teraz tak uboga (doszły kontuzje), że nie ma właściwie konkurencji o meczową osiemnastkę, bo łapią się do niej niemal wszyscy. Co trener Nowak może zwojować z taką drużyną na boisku? Przekonamy się o tym już w sobotę, początek meczu na Stadionie Energa Gdańsk - o godz. 15.30.

TV

Trzeci mikrolas w Gdańsku. Wspólne sadzenie w Pieckach - Migowie