• Start
  • Wiadomości
  • UFC Fight Night w Gdańsku: Polacy wygrywają, ale Kowboj na deskach w Ergo Arenie

UFC Fight Night w Gdańsku: Polacy wygrywają, ale Kowboj na deskach w Ergo Arenie

- Stres w czasie walki?! Stres to ja odczuwam, gdy jestem na diecie i nie mogę jeść ciasteczek - mówiła Karolina Kowalkiewicz po zwycięstwie. Swoje walki wygrali też gdańszczanin Oskar Piechota oraz Jan Błachowicz i Marcin Held. W Gdańsku pojawił się legendarny Irlandczyk Conor McGregor, największa gwiazda MMA w historii tego sportu.
22.10.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Jan Błachowicz, polski bohater w Ergo Arenie. Odciął rywalowi prąd sprytnym duszeniem

Usłyszeć kilkanaście tysięcy Polaków skandujących w tych mało tolerancyjnych czasach arabskie imię Salim? To jest możliwe tylko w czasie gali UFC Fight Night. W Ergo Arenie dopingowano Polaków: gdańszczanina Oskara Piechotę, Damiana Stasiaka, Marcina Helda, Jana Błachowicza i Karolinę Kowalkiewicz oraz właśnie Salima Touahri, polskiego zawodnika z Krakowa.

Ale po kolei. Gala miała się zacząć w sobotę, 21 października, o godz. 17.45, ale z programu wypadła jedna walka: Anthony Hamilton vs. Adam Wieczorek. Niestety, organizatorzy obawiali się zamieszek z udziałem kibiców Lechii Gdańsk, którzy zakłócili już piątkowe ważenie, więc wycofali Wieczorka z gali (kibice Lechii mieli mu wcześniej grozić). Szkoda: Wieczorek będzie walczył w Sydney w Australii, choć miał szansę pokazać się gdańskiej publiczności. Stracił więc atut własnej hali, a do tego nie zarobi w tym miesiącu pieniędzy! Przez kilkudziesięciu chuliganów z Lechii nie mógł wykonać swojej pracy, do której przygotowywał się kilka tygodni.

Mówmy jednak o pozytywach. Na zegarach była godz. 18.05, gdy fanów UFC w gdańskiej hali przywitał gospodarz wieczoru, ubrany w jasny garnitur Joe Martinez, konferansjer. Z głośników dudnił hip hop, wokół oktagonu przechadzały się prześlicznej urody hostessy z tabliczkami wskazującymi kolejne rundy.


Wchodzi McGregor, czas na show! 

Na początek: Felipe Arantes (Brazylia) kontra Josh Emmett (USA). Waga piórkowa. Arantes podnosił się cztery razy z desek, ale walczył dalej. To była dopiero pierwsza walka, a już tak emocjonująca, że wyglądała na walkę wieczoru. W drugiej walce Amerykanka Aspen Ladd kontra Szwedka Lina Lansberg. Gdy Ladd w drugiej rundzie siadła okrakiem na leżącej na macie Lansberg i zaczęła okrutnie bić ją po głowie, cios za ciosem, cios za ciosem, polski sędzia Łukasz Bosacki przerwał walkę. TKO, czyli nokaut techniczny - Why, why? - krzyczała niepocieszona Szwedka. Sędzia miał rację: uratował zamroczonej Lansberg resztki pięknej twarzy.

Kolejna walka i w oktagonie pierwszy Polak: Salim Touahri z Krakowa (jego ojciec jest Algierczykiem). Jego przeciwnikiem był Warlley Alves z Brazylii. - Salim dawaj! - krzyczała Ergo Arena. - SALIM! SALIM! Usłyszeć kilkanaście tysięcy Polaków, skandujących arabskie imię - bezcenne! Polak był w opałach, ale niosła go polska publiczność. W trzeciej rundzie Alves z całej siły kopnął Salima w krocze. Polak momentalnie padł na deski. Cała męska część publiczności aż syknęła z wyimaginowanego bólu, oglądając powtórki na telebimach.

Ledwo Salim zdążył wstać, gdy do hali wszedł... legendarny Irlandczyk Conor McGregor, gwiazda MMA. McGregor walczył niedawno - co prawda w boksie, a nie w MMA - z Amerykaninem Floydem Mayweatherem. Irlandczyk ma na koncie 24 walki, z czego 21 wygranych, w tym 18 przez nokaut.

Ergo Arena oszalała! McGregor zrobił rundę honorową wokół oktagonu, z napojem (piwem?) w uniesionej dłoni. Trwała walka Alves - Touahri, ale nikt już nie zwracał na nią uwagi. A McGregor skakał, tańczył, pajacował z browarem w dłoni. Setki kibiców rzuciło się do robienia zdjęć. Mało kto zauważył, że w tym momencie Salim Touahri, decyzją sędziów, przegrał swoją walkę 0:3.

Ta walka przejdzie do historii, jako “Walka, w Której w Ergo Arenie Pojawił Się McGregor”.


Ruski Młot zawiódł 

Po co w ogóle McGregor w Ergo Arenie, skoro nie walczył w sobotę? Bo w kolejnej walce w oktagonie pojawił się jego serdeczny przyjaciel: Rosjanin Artem Lobow. Przeciwnikiem Lobowa był Andre Fili z USA. Tuż przed samą walką McGregor dostał szału: skakał i robił jakieś dziwne gesty w stronę Filiego - jakby sam chciał wejść do klatki i załatwić sprawę za Rosjanina. Lobow nie wiedział, kogo słuchać: swojego trenera czy McGregora, bowiem tuż pod oktagonem Irlandczyk zachowywał się niczym Jurgen Klopp na linii bocznej w meczu BVB czy Liverpoolu.

Na nic jednak jego podpowiedzi. Publiczność wyła z zachwytu, gdy Fili powalał Rosjanina na deski. Co prawda Lobow, zwany “Ruskim Młotem”, jest wykonany z niegnącej się rosyjskiej stali, więc przyjmował na siebie wszelkie ciosy, ale wytrzymałość na ból była jego jedyną zaletą. Stał, zalany krwią z łuków brwiowych, i prosił o więcej. Tymczasem Andre Fili miał więcej mądrości, zwinności, gibkości, techniki i plan na walkę. Pracował i głową, i mięśniami. Wreszcie koniec! McGregor mógł już spokojnie usiąść. Jego przyjaciel przegrał. Irlandczyk popędził za Lobowem do szatni, aby go pocieszyć. Prawdziwy irlandzko-rosyjski sojusz. Ciekawe, czy przy wódce czy jednak przy whiskey? 


Karolina Kowalkiewicz pod flagą biało-czerwoną w Ergo Arenie

Imadło kontra Johnny Bravo 

W klatce znów Polak: Damian Stasiak. Jego przeciwnik Braian Kelleher z dalekiego Nowego Jorku. Kelleher dominuje: dopada Stasiaka i bombarduje go bezlitosną serią ciosów w głowę. Stasiak zamroczony. TKO - techniczny nokaut. Stasiak ma szczęście, że po tym wszystkim wciąż wie, jak się nazywa i gdzie się znajduje. Na oktagonie był napis reklamujący serial “The Walking Dead”. Stasiak, schodząc z ringu, wyglądał dokładnie jak zombie (później UFC uznała tę walkę za najlepszą walkę wieczoru).

I znów Polak: Marcin Held kontra Nasrat Haqparasat (pochodzi z Afganistanu, ale mieszka i walczy w Hamburgu w Niemczech). Publiczność w Ergo Arenie ma dosyć dwóch porażek Polaków. Może teraz? I rzeczywiście, jednogłośną decyzją sędziów wygrywa Held. Punkty od trzech sędziów: 30-27, 30-27, 30-27.

I wreszcie tzw. Karta Główna, czyli cztery najważniejsze walki wieczoru. Na pierwszy ogień Oskar Piechota. Trudno uwierzyć, że ten skromny i wyciszony chłopak, którego kilka dni temu widziałem w klubie Crosfit na Zaspie, gdzie pracowicie podnosił ciężary, teraz bił się w oktagonie dla 12 tysięcy podekscytowanych, wrzeszczących ludzi. Jego przeciwnik: Jonathan Wilson, pseudonim Johnny Bravo. W Ergo Arenie niestety, gdzieniegdzie, chamskie rasistowskie okrzyki i małpie dźwięki, bo Wilson jest czarny. Skandaliczne! Na szczęście zaraz cichną... Piechota próbuje założyć Wilsonowi swoje “imadło”, czyli odciąć mu tlen. To jego ulubiona technika: duszenie rękami. Przeciwnicy głównie się badają, chodzą wokół siebie, czekają. Pierwsze gwizdy! Gdańsk chce mieć swojego bohatera, ale niewiele się dzieje. Obaj walczą bardzo zachowawczo. - Przestańcie tańczyć! - domaga się publiczność.

Pod koniec pierwszej rundy Piechota wyprowadza mocny cios. Wilson leży. Później wstaje i znów unika walki. W końcu Piechota wygrywa zasłużenie jednogłośną decyzją sędziów 3:0. Wilson tym samym zapewne zakończył swoją karierę w UFC po trzeciej porażce z rzędu, ale to nie nasze zmartwienie. Gdańszczanin ma kontrakt na jeszcze trzy walki w tej federacji. Pewnie wkrótce o nim znów usłyszymy. Gdyby ktoś chciał złożyć mu gratulacje, to Oskar trenuje w siłowni na gdańskiej Zaspie. Ma rocznego synka, więc po walce zapewne popędził z Ergo Areny prosto do domu. 

Po walce, jeszcze w oktagonie, Piechota, jak wszyscy zwycięzcy, musi udzielić wywiadu, po angielsku. Piekielnie zmęczony musi zebrać myśli i opowiedzieć przez mikrofon, co przeżywał w czasie walki. Taka praca. 


Karola kopie dla Polski 

Kolejna walka: warszawiak Jan Błachowicz kontra Devin Clark z USA. Bardzo wyrównana, do momentu, gdy w drugiej rundzie, Błachowicz stosuje tzw. duszenie zza pleców w stójce. Takie duszenie odcina dopływ krwi do mózgu, można stracić przytomność. Lekarka wchodzi do oktagonu: ma obowiązek zaświecić Clarkowi małą latarką w oczy. Musi sprawdzić, czy jego źrenice reagują na światło. - Are you all right? - pyta. Clark przytakuje. Jest wściekły. Dał się łatwo podejść! Na konferecji prasowej po walce Błachowicz wyjaśnia: - Devin wystawił głowę, popełnił błąd, wykorzystałem to. Proste!

Tymczasem Karolina Kowalkiewicz musiała spleść długie włosy w krótkie warkocze. Do oktagonu weszła przy dźwiękach piosenki “Passenger” Iggy Popa. Jak połączyć jej miło brzmiące imię z dziewczyną, która prze do przodu i wyprowadza tak mocne ciosy? Cała hala jej pomaga: - Lewa ręka wyżej! - doradzają widzowie. A “Karola” kopie dla siebie, dla rodzinnej Łodzi, dla Gdańska i dla Polski. Patriotka! Biedna Jodie Esquibel, zapewne w Nowym Meksyku zapytają ją: “gdzie cię tak urządzili?” “Jak to gdzie, w Gdańsku!”

Kowalkiewicz wygrywa jednogłośną decyzją sędziów. Przegrała dwie wcześniejsze walki w UFC, więc to dla niej bardzo ważne zwycięstwo! Schodzi z oktagonu i wpada w objęcia kibiców. Płacze ze szczęścia. Na konferencji prasowej, przebrana już w elegancką sukienkę, ale ze śladami walki i ranami na twarzy, mówi: - Nie czułam w czasie walki stresu, bo stres czuję tylko, jak jestem na diecie i nie mogę jeść ulubionych ciasteczek. Nie chciałam się podpalać, nie chciałam się wypompować, walczyłam spokojnie. Jestem szczęśliwa. Chwilo trwaj! Robię to, co kocham, i to jest jak sen i spełnienie wszystkich moich marzeń. Teraz potrzebuję trzech dni odpoczynku, a potem wracam do treningów i walk z najlepszymi na świecie.


Karta walki Cowboy Cerrone vs. Till zakontraktowana na pięć rund. Dopisek na dole: Till wygrywa poprzez TKO w 4 minucie 20 sekundzie pierwszej rundy

Nocny Kowboj w barze 

I wreszcie walka wieczoru: weteran Donald Cowboy Cerrone z USA kontra 24-letni Darren Till z Liverpoolu. Brytyjczyk ma klasę: wchodzi do klatki przy dźwiękach “In the Air Tonight” Philla Collinsa. To się nazywa wejście! Impreza się rozkręca! Till walczy pod flagami Wielkiej Brytanii i Brazylii, gdzie spędził kilka ostatnich lat. Kowboj Cerrone za to walczy pod flagą Dzikiego Zachodu. Rewolwerowiec z oktagonu! 

Gospodarz wieczoru mówi: - The fighters are ready! The world is ready! Poland, make some noise!!!

To była zaskakująco krótka walka. TKO, nokaut, w pierwszej rundzie! (Była zakonraktowana na pięć rund) Till już w czwartej minucie złamał Kowbojowi nos! Cowboy chce chyba spędzić życie na ranczo, z konikami, a nie tułać się po wszystkich klatkach świata. Może ma wszystkiego dosyć, bo przegrał zaskakująco łatwo? W Polsce ten szósty zawodnik świata w MMA przynajmniej zwiedził zamek w Malborku i spróbował pierogów. To zawsze coś.

Liverpoolczycy, którzy przyjechali do Gdańska za Tillem, byli wniebowzięci. Till zapowiedział, że będzie walczył wkrótce o tytuł mistrzowski. W wadze półśredniej mistrzem jest aktualnie Amerykanin Tyron Woodley. Być może do takiej walki o pas niedługo dojdzie. Till postawił w Gdańsku bardzo ważny krok.

Po walce Darren Till mówił: - Wygrałem z Kowbojem, który zawsze był moim bohaterem. Zapamiętam tę walkę na zawsze. Przed walką Kowboj mówił lekceważąco, że nie bardzo mnie kojarzy i nie zna nawet mojego nazwiska. Teraz chyba już je zapamięta?! Ale może wezmę go na piwo do jakiegoś baru i przedstawię się jeszcze raz, w nieco milszych okolicznościach? Kowboj już swoje w życiu wygrał, teraz czas na mnie! Czas oddać pałeczkę następnemu w sztafecie. Mam nadzieję, że następna gala UFC odbędzie się w Liverpoolu.

UFC podała, że w Ergo Arenie było 11 138 widzów, a na imprezie w Gdańsku udało się zarobić 677 tysięcy dolarów (bilety, prawa do transmisji tv i online, reklamy, sponsorzy).

Specjalne nagrody wieczoru - po 50 tysięcy dolarów - za najlepsze występy poszły do Jana Błachowicza i Darrena Tilla.

Magazyn Forbes podał niedawno, że UFC, jako marka sportowa, może być warta nawet pięć miliardów dolarów!

Następne walki UFC w Sao Paolo, Nowym Jorku, Sydney i Szanghaju. Show must go on!  



TV

Profilaktyka piersi w tramwaju w Dzień Kobiet