• Start
  • Wiadomości
  • Trener Arki przed derbami: Lechia będzie miała w Gdyni pod Górkę!

Trener Arki przed derbami: Lechia będzie miała w Gdyni pod Górkę!

Chłopak z Gdyni Cisowej spełnił swoje marzenia: najpierw był zawodnikiem Arki Gdynia, teraz jej trenerem. Grzegorzowi Nicińskiemu idzie dobrze, bo Arka jest w lidze piąta, mimo ostatniej porażki 0:3 z Pogonią Szczecin. Co "Nitek" szykuje na derby z Lechią Gdańsk - pierwsze od pięciu lat, które odbędą się w Gdyni w najbliższą niedzielę o godz. 18.
24.10.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Trener Arki Gdynia Grzegorz Niciński, dla dobrych znajomych Nitek: - Lechia to dobra drużyna, będzie więc dobry mecz, o którym kibice będą mówić jeszcze długo.

Pierwszy mecz Arki w Ekstraklasie od pięciu lat, wygrany przed własną publicznością, we wspaniałym stylu. I nic. Zero uśmiechu.

Dziennikarze nc plus namawiają więc Grzegorza Nicińskiego, by się wreszcie uśmiechnął. Właśnie wygrał 3:0 z legendarną Wisłą Kraków, piękny mecz, Arka w gazie, Wisła rozbita. A tu nic. Nicińskiego nie stać nawet na grymas udający uśmiech. Zachowuje przed kamerami kamienną twarz.

Trener bez uczuć, wyprany z emocji? Raczej nie. A więc co? Poniższa rozmowa to wyjaśni.

Rozmawialiśmy przed derbami, na fotelach, w holu przy wejściu na teren stadionu Arki. Niciński w dresie, w klapkach. Rozmawia, ale spogląda na zegarek. Chce wracać do pracy; zajęty jest tym, co w piłce istotne - treningiem. Obowiązki medialne (to w końcu Ekstraklasa, tu trzeba rozmawiać, czy się chce, czy nie) Niciński traktuje jako nieco przykry obowiązek. Przecież wszystko widać na boisku. Mecz mówi sam za siebie. Co tu dodawać?

Wierci się więc, spogląda na zegarek, krzyczy coś w trakcie rozmowy do współpracowników. Ale do końca wywiadu dotrwa. Z trudem.

Trzeba zrozumieć takie zachowanie: czeka go bardzo ważny mecz z Lechią Gdańsk, liderem Ekstraklasy, potencjalnym kandydatem na mistrza Polski. Tu nie pora na gadanie, trzeba.. działać. 

Sebastian Łupak: Skąd Pan się wziął w Gdyni?

Grzegorz Niciński, trener Arki Gdynia: - Pochodzę z Gdyni Cisowej. Grać uczyłem się na podwórku na boisku piaskowym, które zresztą istnieje do dziś. Pierwsze kroki w piłce stawiałem oczywiście w Arce. To były długie eskapady, kolejką albo trajtkiem. Nikt wtedy nikogo na treningi nie podwoził. Sam musiałem się tam dostać i dużo czasu to zajmowało. Gdzieś ten charakter też się wtedy wyrabiało, przyjeżdżałem kawał drogi na trening i ciężko walczyłem o miejsce w składzie.

Piękna historia: chłopak z Cisowej, zawodnik Arki od dziecka, zostaje jej trenerem. Spełnienie marzeń?  

Piłka jest kochana, bo jest nieprzewidywalna. Na pewno gdzieś z tyłu w głowy tlił się pomysł, że będę kiedyś trenerem Arki. I piłka pokazuje, że nie ma rzeczy niemożliwych. Nie ma co ukrywać: to dla mnie wielki sukces. W ciągu pięciu lat jako trener wszedłem bardzo wysoko. W 2010 roku prowadziłem Orkan Rumia. Później, w 2012 roku, jako młody trener, z III-ligowym Gryfem Wejherowo uzyskałem awans do ćwierćfinału Pucharu Polski i grałem w nim z Legią Warszawa. No i wywalczyłem wtedy awans do II ligi! W 2014 roku przyszła Arka: na początku zawirowania i zakręty, jeszcze w I lidze. Wiele osób mówiło wtedy, że niestety, ale mi się nie uda. A życie pokazało, że jednak można w krótkim czasie zdobywać takie sukcesy, jak awans do Ekstraklasy i to w dobrym stylu, bez porażki na wiosnę 2016!  

Ba! A teraz piąte miejsce w Ekstraklasie po 13 kolejkach. Jak na beniaminka duży sukces…

- Tak. Jak na drużynę walczącą o utrzymanie zebraliśmy sporo punktów.

Walczącą o co?!

O utrzymanie!

Chyba o puchary!

Nie! Utrzymać się to cel numer jeden! Zobaczmy, kto jest na dole tabeli: Legia, Lech, Wisła. Te drużyny zaczną grać, obudzą się, to wszystko się dopiero zacznie! Wiem dobrze, co nasz czeka. Wszystko jest sprawą otwartą. Musimy jeszcze dużo punktów nazbierać, bo nikt nie lubi się bić się do ostatniej kolejki o utrzymanie. Naszym marzeniem jest być w pierwszej ósemce…

Kolejne punkty będzie można zdobyć na Lechii Gdańsk. To wyjątkowy mecz?

No cóż, za zwycięstwo przyznają trzy punkty, jak w każdym innym meczu…

Ale przecież to derby Trójmiasta!

Wiadomo, że nikt tu nogi nie odstawi! Wiemy jakie są animozje między klubami. Te mecze zawsze elektryzowały. Sam zdobyłem zwycięską bramkę w wygranym 1:0 meczu z Lechią Gdańsk, w II lidze, w 2007 roku. Wiadomo, że każdy w Trójmieście chce zdobyć punkty na rywalu. Tak więc to bardzo ważny mecz i bardzo by nam zależało, żeby go rozstrzygnąć na swoją korzyść. Lechia Gdańsk to prężny klub, mający dobrych zawodników. Lechia będzie się biła o czołówkę, a my jesteśmy beniaminkiem. Ale chcemy pokazać, że Arka ma charakter i może grać jak równy z równym z najlepszymi! Nie mamy w Arce gwiazd, u nas wszyscy są równi i drużyna jest ponad wszystko. Na pewno stać nas na to, żeby stoczyć równorzędną walkę z każdym w tej lidze, w tym z Lechią! To jest tylko i aż 90 minut na boisku, wszystko się może zdarzyć.

Arka pod Pana kierunkiem znana jest z waleczności, ambicji, biegania przez cały mecz. To wystarczy na Lechię?

My gramy energetyczny futbol, dużo zdrowia na boisku zostawiamy. Może na papierze inni są lepsi, ale my charakterem i determinacją pokazujemy, że można odwracać losy meczów. Wytrzymujemy presję, jak w Warszawie [3:1 dla Arki] czy w Poznaniu, przy komplecie publiczności [0:0]. Tak też będzie w debrach. A tak na marginesie: w futbolu zawodowym trenerzy nie powinni nawet poruszać tematu ambicji i zaangażowania, bo to są rzeczy tak naturalne, że o tym nie powinno się w ogóle mówić!

Najgorętsza trybuna Arki to tzw. Górka. Czy więc Lechia będzie miała w Gdyni pod Górkę?

- Kibice są z nami w trudnych momentach. Niosą nas te trybuny, jest gorąco i to dodaje zawodnikom skrzydeł! Więc, tak, zgadzam się: Lechia będzie miała u nas pod Górkę!

Na pewno na trybunach będzie gorąco. Gdzie jest granica, której nie mogą przekroczyć kibice, nawet jeśli niespecjalnie lubią przeciwnika? Niestety wiemy, że kibice Lechii Gdańsk porwali i spalili sektorówkę Arki Gdynia na meczu z Piastem Gliwice. Nie o to przecież chodzi w piłce nożnej... 

Myślę, że wszystko będzie w granicach rozsądku. Jak będzie ciekawy mecz, to kibice się zajmą oglądaniem i normalnym dopingiem. W tym nasza rola. Musi być widowisko, żeby każdy śledził to, co się dzieje na murawie. To będzie trudny mecz, ale mam nadzieję, że ludzie długo będą o nim mówili.  

Czujecie się jak ubogi krewny zza miedzy: mniejszy stadion niż Lechii Gdańsk, mniejszy budżet, mniejsze nazwiska w zespole?

Stadion mamy wspaniały, kameralny, na 15 tysięcy ludzi. Bardzo fajny, praktyczny. Nie wiem, jakie są w Lechii budżety, bo mnie to nie dotyczy. Mnie dotyczą budżety w Arce. Jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy i nikt z nas tu nie narzeka. Chcemy się dalej rozwijać, piąć w górę tabeli i myślę, że przy dobrych wynikach, zainteresowanie klubem przerodzi się w nowe inwestycje.

Jesteście z trenerem Lechii Piotrem Nowakiem znajomymi, kolegami?

Nie! Piotr Nowak był bardzo dobrym piłkarzem w reprezentacji Polski i w lidze niemieckiej. Teraz to bardzo dobry trener i nie jest przypadkiem, że pracuje z drużyną z czołówki. Ale znajomymi nie jesteśmy.

Dlaczego nie uśmiecha się Pan po meczach do kamer telewizyjnych? Jest Pan aż tak spięty? To trema nowego trenera, który musi nauczyć się, jak medialnie funkcjonować w Ekstraklasie?

Ja nie będę się uśmiechał do wszystkich na zawołanie! Ja jestem sobą i czy wygram pięć meczów z rzędu, czy przegram, będą zawsze zachowywał się tak samo. Ne będę żył z meczu na mecz. Nie może być tak, że jak mecz wygram, to cały tydzień jestem uśmiechnięty, a potem, jak przegram, to tylko chodzę i krzyczę. Staram się cały czas być taki sam. Spokój i opanowanie w tym wszystkim musi być!

Pana synowie grają w piłkę nożną?

19-letni Błażej gra na co dzień w KS Chwaszczyno, w III lidze, a 17-letni Fabian w Bałtyku Gdynia ociera się o kadrę pierwszej drużyny. Bardzo mnie to cieszy. Żałuję, że nie mam czasu oglądać ich w akcji co tydzień, ale mam swoją pracę...

Jest Pan człowiekiem rodzinnym, ale czy ma Pan czas na coś poza piłką nożną?

Piłce na tym poziomie trzeba poświęcać 24 godziny na dobę. To nie jest tek, że ja wychodzę z biura i mam wolny weekend. My pracujemy cały tydzień po to, żeby w sobotę i niedzielę się pokazać. Lubię kino, lubię zobaczyć dobry film, troszkę czasu poświęcam też na prace domowe, bo to ważne dla mężczyzny. Ale naprawdę żyję głównie piłką, bo ta praca nie polega na tym, że człowiek się w weekend ładnie ubierze i dyryguje drużyną z ławki. Na to się składa bardzo ciężka praca właściwie non stop.

Arka Gdynia to Pana miłość?

Od dziecka była i zawsze będzie! To, że ją teraz trenuję, to spełnienie marzeń młodego chłopca. Ale zachowuję pokorę i spokój. Nie bujam w obłokach. Jestem jaki byłem.

Grzegorz Niciński - urodzony w 1973. Wychowanek Arki Gdynia, w której rozegrał 182 mecze (lata 1992-94 i 2005-09) i strzelił dla niej 31 bramek. Grał także w Pogoni Szczecin, Zagłębiu Lubin i Wiśle Kraków, z którą zdobył dwa mistrzostwa Polski i Puchar Polski. W sumie w Ekstraklasie rozegrał 251 meczów. Karierę trenerską rozpoczął od Orkana Rumia, by po trzech sezonach zostać trenerem Arki Gdynia i wejść z nią do Ekstraklasy. W tym sezonie Arka wygrała już m.in. z Legią Warszawa na wyjeździe (3:1), z Wisłą Kraków u siebie (3:0) i zremisowała z Lechem Poznań na wyjeździe (0:0). Czas na starcie z Lechią Gdańsk. 

TV

Mevo się kręci!