• Start
  • Wiadomości
  • Szewach Weiss w Gdańsku. Poczucie humoru ratuje demokrację

Szewach Weiss w Gdańsku. Poczucie humoru ratuje demokrację

Były ambasador Izraela w Polsce Szewach Weiss mówił w sobotę w Gdańsku o swoim życiu, współczesnym Izraelu oraz poczuciu humoru ratującym demokrację przed totalitaryzmem.
30.01.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Szewach Weiss w Oliwie: - Jedna tożsamość jest nudna!


Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce (2001-2003) oraz były przewodniczący Knesetu (izraelski parlament) z ramienia Partii Pracy, cieszy się w Polsce powszechnym szacunkiem. Wniósł bowiem niebagatelny wkład w poprawę relacji polsko-izraelskich i polsko-żydowskich jako ambasador, wykładowca akademicki i publicysta.

 

Uchodźcy z Polski, uchodźcy z Syrii

Musimy pamiętać, że tak naprawdę podziwiamy uchodźcę. Człowieka, który jako dziecko w 1946 roku opuścił Polskę, by wraz ze swoją rodziną (a przynajmniej tymi, którzy ocaleli) przedostać się do Palestyny, gdzie właśnie powstawało państwo Izrael. W czasie spotkania z gdańszczanami w Bibliotece Oliwskiej Szewach Weiss przypomniał swoją trudną drogę, którą odbył jako 11-letni chłopak.

- Po pogromie Żydów w Kielcach w lipcu 1946 roku może nawet 100 tysięcy osób uciekło z Polski, między innymi moja rodzina - wspomina Weiss. - Gdyby nie tamte wydarzenia, prawdopodobnie zostaliby w Polsce, ale po pogromie się bali. Zaczęła się długa droga, nielegalna, ponieważ Palestyna była wtedy jeszcze pod mandatem brytyjskim. Bramy były zamknięte, trzeba było jakoś manipulować. Wędrowaliśmy z Polski do Czech, do Słowacji, dalej do Austrii, z Wiednia do Linzu, potem do Innsbrucka, do Mediolanu i Rzymu. Z fałszywymi papierami jakoś dojechałem, pierwszy z mojej rodziny, do Hajfy. To był koniec 1947 roku.

W kontekście tej opowieści zapytaliśmy Szewacha Weissa, czy jego zdaniem Europa, w tym Polska, powinna pomagać dzisiejszym uchodźcom z Syrii czy Iraku, którzy dziś odbywają równie trudną drogę przez Morze Śródziemne do Europy. - Nie chcę się mieszać do waszych polskich spraw - odpowiedział Weiss. - Ja nie jestem doradcą polskiego rządu. Wy rządźcie, jak rozumiecie. Ale jestem pewien, że Polska dołoży się do tej europejskiej misji ocalenia ludzi, którym grozi śmierć. Myślę i czuję, że trzeba otworzyć serce dla każdego uchodźcy, któremu grozi śmierć. Co do imigrantów z powodów ekonomicznych, to co innego. Im należy pomagać tylko wtedy, jeśli sami mamy takie możliwości. Ale ocalić tych, którym grozi śmierć, trzeba. A co do terrorystów, to ich trzeba śledzić i wyrzucić! To jasne!

Weiss w Bibliotece Oliwskiej podpisuje swoją książkę „Spotkania raz jeszcze”, wydaną w 2015 roku.

Słowo „Żyd” źle się kojarzy 

Weiss mówił też w Gdańsku o tym, jak odbiera polskie słowo „Żyd”: - Nie wiem, dlaczego, ale moje skojarzenia z tym słowem, z tym dźwiękiem „Żyd”, wiążą się z czymś obraźliwym. Z tego słowa pochodzi też słowo żydek, a żydek to nie jest mały Żyd. Żydek może mieć dwa metry wzrostu, a jednak jest żydkiem. W moim pokoleniu wciąż są z tym słowem związane konotacje antysemickie. Jednak wnet nas nie będzie, bo my jesteśmy ostatnim pokoleniem Żydów mówiących po polsku. Więc ten kompleks wraz z nami przeminie. 

Na pytanie, dlaczego tak często i chętnie wraca do Polski, były ambasador odpowiedział: - Bo to powrót do straconego dzieciństwa. Nie dlatego, że zawsze nam było tu dobrze, ale było nam jednak tu z wami i koło was najlepiej. Było źle w czasie II wojny światowej i było źle po wojnie. Ale nie całkiem źle i nie zawsze źle. Przypomnę, że w latach 1946-1948 Polska nam pomogła w sprawach bezpieczeństwa i przygotowania naszych podziemnych sił w Palestynie. We Wrocławiu były kursy dla pilotów Hagany, a Hagana to była największa podziemna siła w Palestynie, która po powstaniu państwa Izrael stała się armią Izraela. Była też polska pomoc dyplomatyczna.

Weiss chwalił także Gdańsk jako symbol wolności dla Europy i świata; mówił, że rewolucja Solidarności i Lecha Wałęsy była dla niego niezmiernie ważna.

Szewach Weiss twierdzi, że nieodłączną częścią zdrowej demokracji jest... poczucie humoru. Dał przykład Wielkiej Brytanii. - Jest w humorze brytyjskim coś, co jest ściśle związane z brytyjską demokracją. Nikt tam nie czuje się bogiem - zaakcentował Weiss. - Winston Churchill przegrał po wojnie wybory, będąc w Poczdamie na rozmowach pokojowych, a był wtedy bohaterem narodowym, bo przecież wygrał II wojnę światową! A jednak Brytyjczycy postanowili, że wybiorą Clementa Attlee, bo stwierdzili, że na czas pokoju potrzebny jest socjalista, który odbuduje kraj i pomoże robotnikom. To jest opowieść na granicy humoru! Nie było tam gloryfikacji Churchilla, nie było gloryfikacji polityków, bo gloryfikacja prowadzi do totalitaryzmu. W Anglii nie może się pojawić ktoś taki jak Hitler, a jak się pojawi, to zaraz jest marginalizowany i szybko staje się pajacem. Trzeba być dowcipnym, trzeba umieć śmiać się z siebie, z polityków, mieć dystans do swojej pozornej wielkości.

Mówiąc o swojej tożsamości, Weiss powiedział: - Wydaje mi się, że jedna tożsamość to bardzo nudna sprawa. Mówienie jednym językiem - bardzo nudne! Tożsamość Izraela to jest prawdziwe, nie nadane z góry, multi-kulti.

TV

Pracownicy magistratu oddali krew