Spór o Muzeum II WŚ. Bitwa na argumenty wygrana!

Timothy Snyder, historyk z USA: - To muzeum to ewenement na skalę światową. Unikat! Jeśli możecie je zrobić lepiej niż Amerykanie, Anglicy, Niemcy i Francuzi, to róbcie!
29.06.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Sherman firefly z oznaczeniami dywizji generała Maczka. Jedna z setek atrakcji muzeum.


Wygląda to mniej więcej, jak obrona Westerplatte: zaciekła walka do końca o obronę placówki. Przywódcą bitwy jest profesor Paweł Machcewicz, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej. Zgromadził wokół siebie doskonałych żołnierzy i sojuszników: przede wszystkim wybitnych historyków. Wszyscy bronią muzeum w jego obecnym kształcie. Walczą za pomocą mocnych, celnych argumentów.

Po drugiej stronie jest głównie cisza. Czasem przerywana oskarżeniami o kosmopolityzm, uniwersalizm, niemiecki punkt widzenia czy pomysłami, żeby MIIWŚ połączyć z … Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą.

Kolejna bitwa na argumenty miała miejsce w środę 29 czerwca w siedzibie MIIWŚ.

Czerwony kącik zaprasza 

Wojna na argumenty? Proszę bardzo: weźmy czołg sherman firefly, który będzie jedną z ozdób tego muzeum. Stoi dumnie w jednej z sal i wygląda tak okazale, że nawet pacyfista wpadłby w zachwyt.

Jeszcze niedawno przeciwnicy Machcewicza krzyczeli: Tak! Wymontowali z niego silnik! A przecież czołg mógł jeździć po mieście, być ruchomą reklamą muzeum!!

Profesor Rafał Wnuk, historyk, kierownik działu naukowego MIIWŚ, wskazuje na shermana i mówi: - Dostaliśmy go w fatalnym stanie, stał gdzieś na poligonie w Belgii. Później rzeczywiście go odnowiliśmy i wstawiliśmy  do niego silnik, z jelcza czy stara, nie pamiętam dokładnie. W każdym razie czołg był prezentem z Królewskiego Muzeum Wojskowości w Brukseli. Daliśmy im za to koła do radzieckiego samolotu wojskowego i mundur polskich wojsk z misji w Afganistanie. Mamy podpisaną z nimi umowę, że czołg będzie częścią ekspozycji stałej. Jesteśmy poważną instytucją, szanujemy takie umowy. Czołg nie będzie jeździł. Będzie stał. Tyle!  

Wnuk opowiada o muzeum: wszystko zacznie się wstępem do wojny. - Będzie można się przespacerować warszawską uliczką, zajrzeć przez okna do domów, sklepów. Zobaczyć, jak tuż przed wojną wyglądało życie w kraju nietotalitarnym, demokratycznym, a później porównać to, co działo się w Polsce z tym, co działo się w nazistowskich Niemczech i sowieckiej Rosji, zobaczyć II RP na tle rodzących się totalitaryzmów - tłumaczy.

Idziemy do kolejnej sali. Wnuk wskazuje gigantyczną swastykę podwieszoną pod sufitem. To sala zwana popularnie “pod swastyką”. Nazistowski emblemat zdobią.. małe zraszacze, w razie pożaru! To chyba pierwsza przeciwpożarowa swastyka na świecie.

Muzeum II Wojny Światowej mówi zbyt mało polskim głosem? W tej ekspozycji jest wszystko: i polski wysiłek zbrojny, i tragedia Wołynia, zbrodnia katyńska, trud życia pod okupacją, niemieckie i sowieckie ludobójstwo na podbitych terenach...

Wnuk tłumaczy, że w tej sali zobaczymy, jak wyglądała okupacja niemiecka w różnych krajach: w Polsce była bestialska i krwawa, ale już w Danii dopuszczała jakąś formę wyborów! W tym samym gigantycznym pomieszczeniu także opowieść o okupacji sowieckiej: sowieckie kino z filmami propagandowymi i “krasnyj ugałok” - czerwony kącik - czyli świetlica propagandowa dla robotników i chłopów w podbitych krajach. Mało tego: muzeum pokaże jak podbite narody - Chiny i Koreę - traktowali Japończycy. - Dla Japończyków Chińczycy byli jak dla Niemców Słowianie - mówi Wnuk - Pokażemy też los “pocieszycielek”, czyli kobiet - Koreanek, Chinek, nawet Holenderek - które służyły armii japońskiej jako prostytutki.  

Sala "życie pod bombami": opisująca bombardowania miast polskich, ale też niemieckich przez Aliantów czy zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę. 

Kolejna sala: autentyczna maszyna szyfrująca Enigma, prezent z Norwegii. Zwiedzający będą mieli nawet możliwość zaszyfrowania swojej własnej wiadomości, przepuszczenia jej przez system Enigmy.

Następne pomieszczenie: tu stoi radziecki czołg T-34, który wyzwalał Polskę i inne kraje Europy Wschodniej od nazizmu, ale niósł ze sobą nowe, radzieckie zniewolenie komunizmem.

Jak kończy się wystawa? - Nie stawiamy kropki, raczej znak zapytania - mówi Rafał Wnuk. - Historia miała się skończyć w 1989 roku, po upadku komunizmu, ale jak widać pruje naprzód. Mamy wojnę na Ukrainie, inne wojny na świecie, historia wbrew zapowiedziom niektórych ekspertów, trwa...  

Profesor Timothy Snyder z Yale University: - Jeśli lewica wygra w Polsce wybory, to ma przejąć Muzeum Powstania Warszawskiego?

Snyder: co Obama zaczął, Donald Trump dokończy 

Aż żal i wstyd, że w tak wspaniałym muzeum - które jak widać, będzie ewenementem - dyrekcja i Rada Programowa muszą wciąż tłumaczyć się z absurdalnych zarzutów o kosmopolityzm, uniwersalizm czy wręcz uprawianie niemieckiej polityki historycznej.

W środę w muzeum gośćmi byli najwybitniejsi historycy z Polski i świata, którzy po raz kolejny starali się przekonać władze PiS (oczywiście nikogo z ministerstwa kultury nie było), że muzeum powinno pozostać w takim kształcie, w jakim od ośmiu lat jest budowane. (Ma być otwarte w styczniu 2017)

Mocno zabrzmiał głos historyka amerykańskiego Timothy Snydera z Yale University, który zresztą świetnie mówi po polsku:

- To prawda, że Amerykanie mają swoje muzea wojny, ale są spragnieni historii i są jej ciekawi. Moi studenci jeżdżą specjalnie z USA do Ukrainy, Polski, Rosji, bo wiedzą, że tu jest historia XX wieku. Ta wiedza jest też potrzebna Polakom. Żadnej historii narodowej nie da się zrozumieć bez innych perspektyw. Naród nie jest w stanie siebie zrozumieć bez zrozumienia doświadczeń innych społeczeństw. Dla samych Polaków armia Andersa, Armia Krajowa, generał Maczek, będą miały większy sens w kontekście całej wojny. Polacy powinni pokazać, że są w stanie robić rzeczy dla innych niemożliwe. My na Zachodzie nie zrobimy takiego muzeum, bo jesteśmy zbyt narcystyczni, nasze punkty widzenia są zbyt zachodnie. To jest unikatowa okazja dla Polski. Anglicy - z oczywistych powodów [Brexit - red.] już nie są w stanie takiego muzeum zrobić. Francuzi stali po niewłaściwej stronie [rząd Vichy- red.], Niemcy nie mogą bo mają za dużo kompleksów, i słusznie. Tylko Polacy są w stanie tego dokonać! To jest dla was szansa unikatowa! Jeżeli więc jesteście w stanie wykonać coś lepszego, to zróbcie! To zróbcie!!! Jeśli jesteście w stanie zrobić lepsze muzeum od Amerykanów, to zróbcie!  

Setki osób przekazały do Muzeum II WŚ swoje cenne rodzinne pamiątki...

Snyder kontynuował: - Jestem pod silnym wrażeniem tego obiektu. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że to jest ewenement muzealny na skalę świata! Nie ma w USA, nie ma na świecie, takiego muzeum II wojny światowej. Są muzea narodowe, częściowe, ale takiego całościowego nie ma! Skala tego jest fantastyczna w porównaniu z muzeami w Europie i na świecie! To muzeum powiększa perspektywę polską. Cudzoziemiec nie zrozumie Żegoty, Katynia, Monte Cassino bez kontekstu, a to muzeum daje taki kontekst cudzoziemcom. Pozwoli to Polakom współtworzyć narrację całej II wojny światowej.

Snyder mówił też, że w Ameryce taka sytuacja jak w Polsce, że nowa władza polityczna chce przejąć muzeum, odwołać władze i zmienić kontekst ekspozycji, byłaby nie do pomyślenia: - Normalne jak jeden rząd zaczyna muzeum, to drugi rząd je kończy. Właściwie wszystkie nasze muzea historyczne zostały zaczęte przez jedną administrację i skończone przez drugą, albo nawet trzecią. Nie przypominam sobie żadnych problemów politycznych i to dotyczy muzeów najbardziej kontrowersyjnych, jak Muzeum Holokaustu, Muzeum Historii Afroamerykanów czy Muzeum Historii Indian, które zaczął Obama, i nawet jeśli teraz będzie Donald Trump, to i tak on skończy to muzeum!

W późniejszej rozmowie z portalem gdansk.pl Snyder mówił jeszcze, że przejęcie MIIWŚ przez PiS stworzyłoby niebezpieczny precedens: - Bo wyobraźmy sobie, że za kilka lat wybory w Polsce wygrywa lewica i przejmuje Muzeum Powstania Warszawskiego, zmieniając dyrekcję i treść wystawy! Co wtedy powiedziałaby polska prawica? Tu jest potrzebny pluralizm, wielość głosów, wielość punktów widzenia: takie muzea, jak Powstania Warszawskiego, Polin i MIIWŚ oraz Historii Polski mogą działać obok siebie.

Adamowicz w MIIWŚ: - Mam dosyć tłumaczenia BBC i innym stacjom, dlaczego rząd podejmuje surrealistyczne decyzje.

Adamowicz: proszę mi skserować recenzje! 

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz także nie krył swojego rozżalenia, czy wręcz wściekłości, w kwestii zamieszania, jakie minister kultury w rządzie PiS Piotr Gliński robi wokół MIIWŚ:

- Pierwszy raz się spotkałem z takim zainteresowaniem mediów europejskich, jednak wolałbym jako Polak, jako obywatel, żeby media takie, jak BBC czy Arte interesowały się naszymi sukcesami, a nie żebym ja musiał się tłumaczyć za własny rząd, za własnego ministra, za własny kraj i tłumaczyć tę surrealistyczną dla każdego myślącego człowieka sytuację - mówił Adamowicz. - Reputację buduje się latami, natomiast można ją stracić momentalnie i to się niestety dzieje. Po raz pierwszy od upadku komunizmu mamy do czynienia z sytuacją niezwykłą, nie mającą precedensu. Kończy się budowa muzeum, wszystko jest gotowe, natomiast płatnik tej budowy, organizator, czyli minister kultury, w ostatniej chwili podważa sens wystawy, podważa działania najwybitniejszej grupy historyków. Nie wiemy, czy to muzeum będzie, czy go nie będzie! Wiemy, że pan minister wystąpił do trzech ekspertów o recenzje wystawy stałej. Żyjemy w kraju, który należy do UE, w kraju demokratycznego państwa prawa, gdzie obowiązuje zasada przejrzystości, a my nie wiemy do tej pory, kto jest autorem tych recenzji! Proszę sobie wyobrazić, że ja zlecam analizę i na pytanie obywatela, dziennikarza, mówię “nic nie dam!”. Co byście powiedzieli?! Dlatego ja w drodze ustawy o dostępie do informacji publicznej wystąpiłem z prośbą o ujawnienie nazwisk recenzentów, jak i treści tych recenzji. Zasada wolności badań naukowych musi zostać zachowana. Nikt nie twierdzi, że historycy związani z MIIWŚ mają monopol na prawdę. Nie ma go dziś nikt! Więc chcemy poznać tych ministerialnych recenzentów i treści recenzji, które jak rozumiem zostały przez pana ministra po to zamówione i zapłacone, by pomóc panu ministrowi oficjalnie znaleźć argumenty na potwierdzenie krytycznych uwag na temat tej wystawy bądź argumenty, które rozwieją jego wątpliwości. Pan minister ma dwa tygodnie, żeby to ujawnić! Trzeba wziąć te recenzje, skserować je i przekazać mi. Skończmy z niedomówieniami i niejasnymi wypowiedziami. Jak najmniej powinno być tu polityki, bo to jest muzeum historyczne, a nie dla polityków. Dajmy historykom pracować!

Radziecki T34 będzie stał w sali pokazującej zniszczenia Warszawy po Powstaniu. T34 niósł wyzwolenie od nazistów, a jednocześnie zniewolenie. Takie czołgi pacyfikowały powstania w Budapeszcie czy Pradze.

Czy w Polce można mówić o cierpieniu Rosjan? 

Historycy odpowiadali też na pytanie, czy wystawa stała w MIIWŚ powinna pokazywać takie wątki, jak wypędzenia Niemców z terenów obecnej Polski bądź zagłodzenie przez nazistów trzech milionów Rosjan z Armii Czerwonej [co jest słabo znanym i rzadko opisywanym wątkiem wojny; Niemcy mieli zamiar zagłodzić nawet kilkanaście milionów Rosjan, ale zostali wyrzuceni przez Sowietów ze swojego terytorium - red.]

Profesor Włodzimierz Borodziej: - Powiedzmy wyraźnie: jeśli nie byłoby tu na wystawie 3,3 miliona zagłodzonych więźniów radzieckich, to nasze muzeum byłoby nieuczciwe.

Profesor Anna Wolff -Powęska: - Nie ma czegoś takiego jak konkurencja cierpień. Cierpienia są niemierzalne! Liczenie, kto był większą ofiarą wojny, są pozbawione sensu.  

Profesor Tomasz Szarota: - Bolesne doświadczenia nie są wyłącznie doświadczeniami Polaków i cierpienia Polski nie są cierpieniami jedynego narodu. Niepotrzebnie zajmujemy się jeńcami sowieckimi?! W tym muzeum mówi się także o tragedii mieszkańców Leningradu. W Katyniu wymordowano 22 tysiące Polaków. W Leningradzie z głodu zginęło kilkaset tysięcy ludzi! I dobrze, żeby Polacy sobie to uświadomili.

Na budowie: od lewej Janusz Marszalec, wicedyrektor MIIWŚ oraz darczyńcy: Olga Krzyżanowska i Wiesław Gruszkowski.

To nie jest układanka z klocków! 

Na koniec zapytałem o czarny scenariusz: co będzie, jeśli PiS jednak przeforsuje zmiany dyrekcji, koncepcji, wizji, a nawet zacznie zmieniać elementy wystawy?

Historyk Rafał Wnuk: - Zgodnie z umowami, 30 listopada wystawa będzie gotowa. Wszelkie zmiany będą możliwie, ale będą pociągały za sobą koszty. Nie mówię tu o tysiącach złotych, ale o dziesiątkach milionów złotych. Jeśli będzie wola zmian wystawy, będzie za tym musiała iść wola wydania potężnych pieniędzy z kieszeni podatnika. 

Olga Krzyżanowska, córka Aleksandra “Wilka” Krzyżanowskiego, komendanta okręgu wileńskiego AK: - To jest dla mnie oczywiste: jak już będzie wszystko gotowe, to władza PiS zmieni ludzi na swoich i będzie miała dla siebie konfitury. To proste: zmienić ludzi, którzy to robili, wymyślili. W tym jest coś nieprzyzwoitego.

Profesor Paweł Machcewicz, dyrektor MIIWŚ: - Ta wystawa to nie jest przypadkowa układanka z klocków, żeby ją rozmontowywać, tylko starannie, przez lata, przemyślana ekspozycja. To jest nasz skarb! Nie chodzi tylko o mój los i los muzeum. Ale jeśli po zmianie rządu zmienia się nie tylko dyrektora, ale zmienia się też treść wystawy, bo rządzącym ta treść nie odpowiada, co zostało wyrażone w wypowiedziach przywódcy partii [Jarosława Kaczyńskiego - red.], to wchodzimy w bardzo niebezpieczną przestrzeń, bo może to oznaczać, że co cztery lata, w rytmie wyborów, będzie zmieniany kształt wystaw w całej Polsce! To nie ma nic wspólnego z demokratycznym państwem prawa. Leży nam na sercu przyszłość tego muzeum, ale stawka jest dużo większa: czy przetrwa w Polsce sfera autonomii historii jako przestrzeni, która nie powinna być poddana presji bieżącej polityki.  



TV

Profilaktyka piersi w tramwaju w Dzień Kobiet