Sławomir Peszko: o jeden krok od piłkarskiego nieba

Pomocnik Lechii Gdańsk i reprezentacji Polski został powołany do szerokiej kadry na Euro we Francji. Czy jednak załapie się do ostatecznej, 23-osobowej drużyny? On wierzy, że tak. Wszystkiego dowiemy się 30 maja. Miejmy nadzieję, że 1 czerwca Peszko, jako reprezentant Polski, zagra w Gdańsku z Holandią.
22.05.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Peszko jest o krok od Euro we Francji. Na zdjęciu w otoczeniu kibiców na gdańskim stadionie, z córką Wiktorią u boku.

Rozmawialiśmy ze Sławomirem Peszko w Jastarni, podczas otwartego treningu reprezentacji Polski. To był bardziej wakacyjny odpoczynek, niż zgrupowanie. Ale już od poniedziałku, 23 maja, rozpoczyna się w Arłamowie w Bieszczadach ciężka praca piłkarzy i całego sztabu. 

Sebastian Łupak: Czy w Juracie i Jastarni doszło do jakichś ważnych rozmów między Panem a trenerem Adamem Nawałką?

Sławomir Peszko: - Z trenerem Nawałką każda rozmowa jest ważna. Nawet “dzień dobry" trzeba umieć dobrze powiedzieć.

Jest Pan bardzo blisko spełnienia wielkiego marzenia o wyjeździe na Euro. Specjanie odszedł Pan z Bundesligi, żeby grać i mieć swoją szansę. Więcej jest teraz radości, czy obaw o ostateczny wynik?

- No, jak się znalazłem w grupie 28 zawodników, to się bardzo cieszyłem. Oczywiście, w Juracie nie walczyliśmy o wyjazd do Francji. Walka będzie teraz, w Arłamowie. Oczywiście fair. Nie tak, jak się to niestety zdarzyło w przypadku Pawła Wszołka, który w przypadkowym starciu złamał rękę. I teraz nie pojedzie na Euro. To było trochę przygnębiające: taka poważna kontuzja w najmniej oczekiwanym momencie. To mogło się się przytrafić każdemu z nas. 

Wszołek miał strasznego pecha. Ale teraz wy wszyscy zaczynacie walkę o wejście do ostatecznego składu...

- No, nie wszyscy, nie wszyscy! Część ma już raczej pewne miejsce w składzie reprezentacji, a tylko część wciąż jest lekką niewiadomą. Ale ja przez całe życie walczę, na boisku, i poza nim, więc jestem przyzwyczajony...

Udało się w Juarcie trochę odpocząć od piłki nożnej?

- Tak. Było dużo dobrej muzyki, koncert De Mono. Ale nie odchodziliśmy od piłki. Było dużo rozmów o transferach, o tym, kto jak skończył sezon, i kto gdzie go zacznie. Piłka się przewijała cały czas. Oczywiście, był też czas dla rodziny, z dziećmi, na basenie. A ciężka praca będzie w Arłamowie.

Pan jest typem fightera. Szybko się Pan nie poddaje...

- Ano nie! W Lechii też się nie poddałem: runda jesienna była stracona, ale nie skończyło się źle, choć zabrakło tej wisienki na torcie, czyli pucharów europejskich. Ale gdybyśmy zaczęli sezon z trenerem Piotrem Nowakiem, przy takim ustawieniu, przy takiej determinacji, jak to było od stycznia, to Lechia walczyłaby nie tylko o puchary, ale nawet z Legią o mistrza.

Czy w Arłamowie będzie wyścig szczurów o miejsce w składzie, czy raczej solidarność między zawodnikami?

- Jesteśmy jedną drużyną. Będzie więc solidarność. Ale jednocześnie ostra rywalizacja. W końcu każdy chce jechać do Francji...

Peszko po treningu w Jastarni rozmawia z małymi kibicami.

Czytaj także:


TV

W maju kwalifikacje do Mistrzostw Świata w Ergo Arenie!