• Start
  • Wiadomości
  • Śladami sierpnia 1980. Czyli zwiedzanie Stoczni Gdańskiej na rowerach. Robi wrażenie

Śladami sierpnia 1980. Czyli zwiedzanie Stoczni Gdańskiej na rowerach. Robi wrażenie

Tour de Stocznia wbrew nazwie nie była rajdem, ani wyścigiem rowerowym. Grupa kilkudziesięciu miłośników historii i jednośladów w „miejskim tempie” zwiedzała zakamarki i niedostępne miejsca gdańskiej Stoczni. Akcję zorganizowano w 36. rocznicę strajku sierpniowego.
14.08.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Wycieczka po terenach stoczniowych rozpoczęła się o godz. 9.00 przed pomnikiem Poległych Stoczniowców 1970. Grupa kilkudziesięciu rowerzystów z kaskami na głowach i zestawem słuchawkowym wraz z przewodnikiem z Europejskiego Centrum Solidarności wyruszyła na przejażdżkę po niedostępnych na co dzień częściach zakładu.

- Tereny postoczniowe najczęściej zwiedza się na piechotą, zależało nam, by znaleźć nową formułę zwiedzania tego miejsca - tłumaczy Maciej Hasse z Europejskiego Centrum Solidarności. - Mam nadzieję, że to się uda i ten sposób zwiedzania się upowszechni.

Sądząc po frekwencji, ten sposób zwiedzania stoczni i terenów postoczniowych ma szansę stać się obowiązkowym punktem na turystycznej mapie Gdańska. W przejeździe rowerowym wzięło udział kilkudziesięciu rowerzystów.
 - Dowiaduję się o nowych rzeczach - mówi z uśmiechem pani Magda, mieszkanka Gdańska. - Do tej pory stocznia była zagrodzona murem. Teraz można ją zwiedzić i jeszcze usłyszeć co się tu działo.

W podobnym tonie wypowiada się pan Marek, również mieszkaniec Gdańska: - Mimo iż mieszkam w tym mieście, to nadal jest tu mnóstwo tajemnic, które prawdopodobnie nie zostaną odkryte. Jeżeli jest taka okazja, żeby poznać stocznię, to trzeba to wykorzystać.
 

W trakcie wycieczki, która trwała ponad godzinę rowerzyści przejechali przez tereny niedostępne dla turystów.

- Wjechaliśmy w miejsca nieuczęszczanych przez turystów np. na wyspę Ostrów, byliśmy pobliżu Mlecznego Piotra, a także w okolicach warsztatu Lecha Wałęsy - dodaje Maciej Hasse z ECS.

Organizatorzy wycieczki mówią, że stoczniowcy byli zagorzałymi cyklistami nie z wyboru, tylko z musu, a odległości dzielące w stoczni punkt A od punktu B sięgały nawet kilku kilometrów. W stoczni rower był obiektem pożądania i troski. Stoczniowcy pracowali bowiem na akord, co oznaczało, że ile przepracowali, tyle zarobili, szybkie przemieszczanie się leżało więc w ich prywatnym interesie.

- Pamietam stocznię z czasów studenckich, kiedy dorabiałem sobie sprzątając kadłuby statków -wspomina pan Marek, który wybrał się na Toru de Stocznia. - Teraz, po kilkudziesięciu latach, mam możliwość porównania co się zmieniało.
 



TV

Alia - nowa żyrafa w gdańskim zoo