Różne wyznania, jedna modlitwa. Za uchodźców

Ponad pół setki osób. Wyznawcy różnych religii, ludzie różnych zawodów i w różnym wieku. Przyszli w środowy wieczór na Cmentarz Nieistniejących Cmentarzy w Gdańsku, by pomodlić się w intencji uchodźców. Modlono się za tych, którzy zginęli, uciekając z kraju ogarniętego wojną, i za tych, którzy szczęśliwie dotarli bądź dotrą do Europy.
24.09.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Na Cmentarzu Nieistniejących Cmentarzy modlili się ci, którzy nie boją się ludzi uciekających przed wojną.

Osoby, z którymi rozmawialiśmy, mówiły, że nie mają  uchodźcy ani wśród znajomych, ani za sąsiada. Na gdański cmentarz przyszli, bo czuli, że obecnie jest to jedyna rzecz, jaką mogą zrobić w geście solidarności z uciekającymi przed wojną Syryjczykami i mieszkańcami krajów afrykańskich.

Giną, uciekając przed wojną

– Sprawa imigrantów i emigrantów jest nam bliska. Mamy pewien dług do spłacenia. W latach 70. i 80. sami oczekiwaliśmy pomocy od Europy i świata. Do kościołów przychodziły paczki z ubraniami i z żywnością. Setki tysięcy Polaków wyjeżdżało za granicę, gdzie tworzyli Polonię – przypomniała Magdalena Mistat.

Pani Anna Wacławek podkreślała z kolei, że wesprzeć trzeba przede wszystkim człowieka. Jego wiara czy kultura nie są w tej sytuacji najważniejsze. – Moim zdaniem, tylko pojedynczy ludzie są dziś gotowi przyjąć tych, którzy muszą uciekać ze swoich domów. Coś dziwnego stało się z wieloma osobami, trzeba w nich obudzić empatię. Mam nadzieję, że takie inicjatywy, jak dzisiejsza, poruszą ich sumienia – mówiła pani Anna.

Zuzanna Pikiel i Łukasz Stęplewicz także przyznawali, że czują potrzebę włączenia się w ruch pomocy uchodźcom. – Wydaje nam się, że modlitwa w tym momencie jest bardzo ważna i na tym etapie jest to konkretna rzecz, którą możemy zrobić. Jesteśmy też otwarci, jeśli przyjdzie czas na inne działania – podkreślała pani Zuzanna. Wtórował jej pan Łukasz: – Uchodźcy są przedstawicielami innej kultury, a inność budzi w niektórych strach, sprzeciw. Wydaje nam się jednak, że więcej jest osób, które są „za”.

– Jesteśmy poruszeni sytuacją na świecie, dlatego uznaliśmy, że należy się pomodlić za ludzi, którzy zginęli, uciekając przed wojną. Jesteśmy jak najbardziej za tym, by Polska przyjęła uchodźców – mówili zgodnie Hanna i Marek Wideł.

Jedni są otwarci, inni nienawidzą

23 września w spotkaniu na gdańskim cmentarzu wzięło udział kilku obcokrajowców. Między innymi Karolina Lopez, która pochodzi z Kolumbii. Jest imigrantką i... żoną Polaka. Mieszka tu już siedem lat i nie ukrywa, że początki życia w grodzie nad Motławą były trudne. – Nie chcę generalizować, jeśli chodzi o postawy tutejszych mieszkańców wobec obcokrajowców. Niektórzy są otwarci, ale zdarza się i mowa nienawiści. Myślę, że wszelkie takie inicjatywy, różne spotkania międzykulturowe są bardzo potrzebne i pozytywne, bo czasami potrzeba po prostu kontaktu z innymi ludźmi – podkreślała Karolina.

W Gdańsku od 2,5 roku mieszka także Khedi Alieva. Jest czeczeńską uchodźczynią. Podczas spotkania opowiadała zgromadzonym o trudnych i tragicznych losach jej rodziny i o tym, jak trafiła do Polski. – Chciałabym lepiej mówić po polsku i dobrze znać waszą historię, tradycję, by być pełnoprawną mieszkanką Polski. Nie było mi specjalnie trudno przestawić się na polskie warunki. My, Czeczeńcy, też jesteśmy Europejczykami – mówiła pani Alieva.

Kobieta, o charakterystycznej wschodniej urodzie, przyznała nam, że od czasu, kiedy głośno zrobiło się o wojnie w Syrii, a w mediach nagłaśniane są przypadki aktów terroryzmu, tutaj w Gdańsku spotyka się czasem z nieprzyjemnościami. Nie chciała jednak o tym rozmawiać.

Olgierd Chazbijewicz, przewodniczący zarządu Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej w Gdańsku, zapewniał nas z kolei, że nie odczuwa żadnych „negatywnych symptomów” ani niechęci ze strony polskiego społeczeństwa. – Moim zdaniem, ważną kwestią jest pozytywny przekaz medialny. By nie był to obraz w krzywym zwierciadle, by uchodźcy nie byli pokazywani przez pryzmat terroryzmu. Ci, którzy przyjadą do Gdańska, nie powinni mieć problemów z asymilacją. Z naszej strony dołożymy do tego wszelkich starań. Przyjmiemy tych ludzi i zapewnimy im wsparcie duchowe oraz moralne – podkreślał Olgierd Chazbijewicz.

Umrzeć z nadziei

Środowa modlitwa w Gdańsku to „inicjatywa oddolna”, zorganizowana przez wiernych. Jej inicjatorką była gdańszczanka Zofia Lisiecka. Na Cmentarzu Nieistniejących Cmentarzy przypomniała, że jeśli sięgniemy pamięcią do losów naszych dziadków, to okaże się, że w każdej rodzinie wiadomo, co oznacza wojna i wygnanie ze swojego domu. Jak stwierdziła, trudno powiedzieć, czy mieszkańcy Gdańska, Trójmiasta, są gotowi mentalnie przyjąć większą grupę uchodźców o tak odmiennej od naszej kulturze. – Zamierzam przyjąć taką rodzinę w domu. Na razie muszę się jednak zapisać na kurs językowy, żeby w ogóle móc się porozumieć i być pomocną chociaż w minimalnym zakresie – przyznała Zofia Lisiecka.

W środowy wieczór podobne spotkania modlitewne w intencji uchodźców odbyły się w kilku miastach Polski. Wydarzenie zatytułowano „Umrzeć z nadziei. Modlitwa za uchodźców, którzy zginęli w drodze do Europy”. Na gdański cmentarz, poza wiernymi, przyszli też duchowni. Byli to przedstawiciele kościołów: Ewangelicko-Augsburskiego, Polskokatolickiego, Rzymskokatolickiego i muzułmanie. Duchowni innych kościołów funkcjonujących w Trójmieście, którzy nie mogli zjawić się na tym spotkaniu, przysłali listy z modlitwą. Te zostały odczytane przez wiernych.

 

Zobacz także:

Sybiracy przypominają o gehennie wojny

Zanim przyjadą uchodźcy

Gdańsk: 200 mieszkań dla uchodźców?

 

TV

Żywie Biełaruś! Białoruski Dzień Wolności w Gdańsku