• Start
  • Wiadomości
  • Przedstawiciel ONZ: - Uchodźcom nie wystarczy brezent nad głową i miska ryżu

Przedstawiciel ONZ: - Uchodźcom nie wystarczy brezent nad głową i miska ryżu

Rafał Kostrzyński jest pracownikiem Agencji ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) w Polsce. Był w Gdańsku w niedzielę, 17 czerwca, z okazji Światowego Dnia Uchodźcy. Rozmawiamy z nim na temat ewentualnej pomocy Gdańska dla uchodźców (jeśli zgodzi się na to rząd Beaty Szydło).
20.06.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Rafał Kostrzyński z z Agencji ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) w Polsce.

Sebastian Łupak: Zacznijmy od matematyki: ilu właściwie uchodźców Polska miała przyjąć z ilości uzgodnionej z Unią Europejską przez poprzedni rząd Ewy Kopacz?

Rafał Kostrzyński, UNHCR: - Dokładnie 6182 osoby w ramach programu relokacji w ramach Unii Europejskiej [czyli z obozów we Włoszech i Grecji - red.] plus 900 osób w ramach UNHCR-owskiego programu przesiedleń, który obejmuje osoby już uznane za uchodżców, które znalazły schronienie w krajach tzw. pierwszego azylu, czyli w Libanie, Jordanii czy Turcji. To daje nam razem 7082 osoby. Ani jedna mniej, ani jedna więcej.

Ile z tych osób jest w Polsce?

- Żadna…

Co Pan na to jako przedstawiciel ONZ w Polsce?

- Jeśli poprzedni rząd zobowiązał się dobrowolnie do przesiedleń i relokacji, a rząd PiS powiedział, że będzie respektował ustalenia poprzedniego rządu, bo takie deklaracje padały expressis verbis [dobitnie - red.], to dla mnie to jest oczywiste, że rząd powinien się z tych zobowiązań wywiązać.

Nie ma zamiaru się wywiązywać!

- I to jest dla nas rozczarowujące. Mówi się przy okazji rzeczy które nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Wiemy, czym jest relokacja: dotyczy ona osób z Syrii, które złożyły wniosek o nadanie statusu uchodźcy w Grecji bądź we Włoszech. To osoby, które zostały ponad wszelką wątpliwość zweryfikowane: pobrane zostały od nich odciski palców i potwierdzono ich tożsamość na podstawie wiarygodnych dokumentów. Te osoby uciekają przed wojną. Dwie trzecie populacji Syrii jest dotknięte konfliktem. Ten kraj “wyprodukował” pięć i pół miliona uchodźców. Nikt nie będzie zmuszał tych osób, żeby przyjeżdżały do Polski: Polska powinna się zgodzić na ich przyjęcie, a te osoby powinny się zgodzić na przyjazd do Polski. Nikt ich siłą nie będzie przywoził! Jeśli się nie zgodzą na przyjazd do Polski, bo wolą do Niemiec - idą na koniec kolejki i już.

Polacy, jak wynika z badań, boją się uchodźców, bo to islam, rzekome zagrożenie terroryzmem, no i rzekomo roznoszą “pasożyty i pierwotniaki”, jak stwierdził Jarosław Kaczyński. Może rząd robi dobrze, że “idzie pod publiczkę” i słucha własnego narodu w tej kwestii? Na tym polega sukces wyborczy! 

- W prawie międzynarodowym nie ma czegoś takiego, jak chodzenie pod publiczkę. Są konkretne przepisy prawa międzynarodowego dotyczące uchodźców, które należy respektować i już. Poza tym wiązanie przyjazdu uchodźców ze zwiększeniem zagrożenia jest myleniem pojęć. To jest świadomy populizm stosowany przez niektórych polityków.

Polska może nie przestrzegać międzynarodowego prawa bezkarnie?

- Nie można wsadzić Polski do więzienia! Łamanie prawa międzynarodowego jest czymś innym niż wyprzedzanie na podwójnej ciągłej, bo za wyprzedzanie dostaje się mandat, a za nieprzyjęcie uchodźców sankcje są żadne.

Czy moralnie i etycznie wykluczamy się poza nawias państw cywilizowanych? Niemcy, Szwecja, Włochy, Grecja, Portugalia, Holandia przyjmują uchodźców, my nie. Jesteśmy już mentalnie poza Europą?

- Polska nie wyklucza się z grona państw cywilizowanych, bo wciąż jest ogromna grupa Polaków, którzy uważają, że Polska powinna uczestniczyć w programie relokacji i wspierać tych, którzy przyjechaliby tu w obawie przed wojną i prześladowaniem. To niektórzy politycy próbują się postawić poza nawiasem. 

Energia ludzi jest zahamowana. W Gdańsku jest wiele osób gotowych pomagać uchodźcom; miasto namawia rząd do przyjęcia chociaż chorych dzieci z rodzinami z Syrii. Ci ludzie są gotowi pomóc, ale z każdym dniem ich zapał topnieje, bo rząd blokuje tę energię...

- Po pierwsze zaletą oddolnych inicjatyw jest to, że oddolnie zmieniają społeczne podejście do tematu. Cały ten wysiłek to nie jest para w gwizdek, to jest praca u podstaw. Poza tym z takich wysiłków korzystają już ci, którzy tu są. Polska nie jest krajem wolnym od uchodźców: mieszka ich tu od 3,5 do 5 tysięcy - takie są szacunki. Ważne jest to, żeby miasta, tak jak Gdańsk, prowadziły na poziomie samorządowym politykę, która włącza tych cudzoziemców w swoje życie. Na tym polega sukces społeczeństwa przyjmującego, że ci, którzy do Polski docierają czują się jak osoby pełnowartościowe, a nie wykluczone. Chodzi o możliwość znalezienia pracy, posłania dzieci do szkoły, wynajęcia mieszkania. Potrzeby uchodźców są takie, jak Polaków. Uchodźcy nie wystarczy brezent nad głową i miska ryżu. To nie jest tak, że uchodźca może żyć w namiocie przez pięć lat, i jest szczęśliwy, bo nikt do niego nie strzela. Brak zagrożenia jest rzeczą podstawową, ale nie jedyną. To jest życie w formie “przetrwalnikowowej”, po którym trudno wrócić do normalnego nurtu, bo niestety następuje wykluczenie społeczne, wyuczona bezradność, frustracja i depresja.

Czy Pana pracodawca - UNHCR - ma możliwość naciskania na polski rząd? Może np. straszyć sankcjami? A może, wręcz przeciwnie, mówić, że Polska za uchodźców dostanie dobre pieniądze, więc to się nam opłaci?

- Nie mamy takich instrumentów. Jesteśmy organizacją humanitarną, jedyną naszą możliwością oddziaływania na rządy jest łagodna perswazja. Jesteśmy wszak utrzymywania dzięki pieniądzom głównie przekazywane przez rządy państw. Nie mamy własnego budżetu. Poza tym oczywiście możemy dyskutować, czy opłaca się nam przyjąć uchodźców. I ja powiem: opłaca się. Ale czy to jest powód do ich przyjęcia? Nie! Bo nie przyjmujemy uchodźców dlatego, że nam się to opłaca, tylko dlatego, że taki jest wymóg humanitaryzmu. Jeśli widzę, że ktoś się topi, to nie ratuję go, bo dzięki temu dobrze zarobię, tylko dlatego, że to jest mój ludzki odruch. Nie wolno zostawiać na pastwę losu cywilów, którzy uciekają przed wojną i prześladowaniem!


Rafał Kostrzyński z UNHCR (agenda ONZ) był wcześniej dziennikarzem, m.in. "Przekroju", "Rzeczpospolitej" i BBC. Pisał m.in. reportaże z Afganistanu. Stwierdził jednak, że pracując dla ONZ nie  tylko opowiada i pisze o ludzkich dramatach, ale realnie pomaga ludziom, choćby w niewielkim stopniu. 



TV

Gdański zegar spełnia życzenia?